Ghost Recon: Future Soldier ? recenzja cdaction.pl
Po cichu, dyskretnie – choć przy akompaniamencie trailerów na YouTube i aplikacji na Facebooku – powracają Duchy, najbardziej elitarna jednostka amerykańskiej armii. Ghost Recon: Future Soldier to nowe spojrzenie na serię, próba “rozruszania” jej w sposób, który ma uczynić ją atrakcyjną dla obecnej generacji graczy. Zaskakująco udana. Recenzja cdaction.pl!
Dostępne na: PS3, X360, PC
Testowano na: X360
Wersja językowa: polska (napisy)
Długą drogę przeszła seria Ghost Recon – od PC-towego, taktycznego FPS-a, w którym integralną częścią każdej misji było mozolne planowanie działań poszczególnych członków drużyny, aż po konsolową strzelankę, która pełną wybuchów akcję pokazuje bez chwili wytchnienia, z kamery, zawieszonej za plecami żołnierzy.
Takie mamy czasy i takie mamy – jak twierdzą wydawcy – oczekiwania jako gracze (naprawdę?). Recenzja Future Soldier nie powinna być jednak miejscem, w którym dyskusję na temat „stare versus nowe” powinno się rozpętywać – to, obiektywnie, bardzo udana produkcja, której coś tam pewnie można zarzucić, ale nie zmienia to jej obrazu gry wciągającej, emocjonującej, bogatej w zawartość i pod każdym względem kompletnej.
Fabuła
To, niestety, najsłabszy element całości – jednak tylko dlatego, że powiela wiele pomysłów i schematów, które mieliśmy już okazję oglądać, tak w grach z serii Ghost Recon, jak i w innych produkcjach wojennych. Pierwszy poziom przedstawia misję, w której celem jest przejęcie konwoju przewożącego głowice pocisków (klasyczny motyw w twórczości podpisywanej nazwiskiem Toma Clancy’ego) – kończy ją jednak pułapka, w wyniku której duża część oddziału Duchów ginie. Kolejne etapy są więc próbami zidentyfikowania i odnalezienia sprawców zamachu, przy okazji na jaw wychodzą głębsze motywacje „tych złych”. Historia nie jest ani szczególnie oryginalna, ani specjalnie zapadająca w pamięć – daje jednak w miarę sensowny pretekst ku temu, by przerzucać Duchy z jednego zakątka globu do drugiego, co z kolei świetnie wpływa na zróżnicowanie akcji.
Mechanizmy rozgrywki
Najstarsi weterani cyklu będą tym rozczarowani, ale Future Soldier rezygnuje z wielu elementów znanych z wcześniejszych odsłon (szczególnie tych pierwszych, bo już przecież w Advanced Warfighter mało było planowania w stylu znanym z jedynki). Szok – nie ma nawet wydawania prostych rozkazów członkom drużyny, AI kieruje ich zachowaniami samodzielnie, jedynie reagując na działania gracza (na szczęście robi to zaskakująco mądrze, nie tylko nie wchodząc pod celownik wrogów, ale i umiejętnie wykorzystując osłony, by podążać za bohaterem, jednocześnie cały czas mając ogląd na pole walki, by w razie potrzeby otworzyć ogień). Mimo to, Future Soldier różni się od produkcji typu Call of Duty/Battlefield i wymaga nie tylko celności, ale i myślenia. Dlaczego?
Przede wszystkim – gra jest trudna. Większość lokacji obsadzonych jest całkiem gęsto przeciwnikami, wiele z nich stawia wymóg pozostania w ukryciu, bowiem wykrycie od razu kończy się niepowodzeniem. Zamiast przeć ślepo przed siebie, należy korzystać z osłon, co kilka kroków rozglądać się i generalnie nie wchodzić na żaden obszar, który nie zostanie wcześniej odpowiednio przeanalizowany. Rekompensatą dla braku planowania/wydawania rozkazów jest kilka innych mechanizmów – przede wszystkim sync-shot, naprawdę znakomicie zrealizowany system osłon, a także rozsądna (choć mogłaby być większa) lista gadżetów dających Duchom pewne konkretne możliwości taktyczne. Dzięki tym zmianom akcja jest bardzo dynamiczna, ale niegłupia – tu naprawdę trzeba grać mądrze!
Sync-shot to wariant systemu „mark & execute” ze Splinter Cell: Conviction – jako dowódca oddziału, możemy wskazać cztery cele, który wraz ze swoimi podkomendnymi zlikwidujemy jednoczesnym strzałem. Można je zamarkować również z pokładu latającego drona, są więc fragmenty, w których powalamy kolejnych przeciwników samodzielnie nie brudząc rąk ich krwią. Smakowitym bonusem za umiejętnie wykonany sync-shot jest chwilowe spowolnienie akcji następujące zaraz potem, które pozwala w jednej akcji ściągnąć większą, niż czteroosobowa, grupę przeciwników, a przy tym wygląda nie dużo gorzej niż w Maksie Payne’ie 3.
System osłon z kolei jest jednym z najlepszych w całym gatunku strzelanek korzystających z tego rozwiązania (tak, jestem w pełni władz umysłowych…) – żołnierze kleją się i odklejają od murków, gdy są za nimi ukryci zgrabny celownik pozwala wskazać następną osłonę, do której mają ewentualnie przeskoczyć, niektóre z osłon są podatne na zniszczenia, inne nie (genialnie wyglądają z perspektywy Duchów efekty trafień np. w grubą blachę, za którą są schowani – pociski bardzo sugestywnie wybijają w niej wgłębienia, ale przez chwilę bohaterowie są bezpieczni). Rozgrywkę w ciekawy sposób urozmaicają różnego rodzaju gadżety – od granatów/sensorów, które rzucone we wskazane miejsce wykonują skan okolicy (i np. potrafią wyświetlić przeciwników schowanych za murami), aż po dostępny w jednej z misji kroczący czołg, który niemal niezniszczalny robi na mapie konkretną rozpierduchę.
Tryby dla jednego gracza
Ghost Recon: Future Soldier zdobywa punkty również za to, jak kompletnym jest pakietem. Kampania dla jednego gracza, którą ostatnio zwykło się traktować jedynie jako pięciogodzinny dodatek do trybów sieciowych, tu zajmuje co najmniej dwa razy więcej i jest mocno zróżnicowana, czym nadrabia średni poziom scenariusza. Każda z misji rozgrywa się gdzie indziej, w żadnej nie robi się tego, czego oczekiwała od nas jakakolwiek z poprzednich, i choć nie ma w tym fabularnej maestrii, to sama konstrukcja rozgrywki zachęca do tego, by grać dalej. Warto dodać, że niektóre fragmenty ograne są skryptami (życzyłbym Black Ops 2 tak wyreżyserowanej misji, jak choćby ta pierwsza z Future Soldier), ale są one odpowiednio wyważone (nikt po skończeniu gry nie powie: „Fajne, fajne, ale to grało mi się samo”) i płynnie połączone z samą rozgrywką. W pojedynkę zagrać można również dodatkowo w tryb Guerrilla – walkę z kolejnymi falami przeciwników (maksymalnie pięćdziesięcioma). Jest on o tyle ciekawy, że również wymaga stosowania taktyki (raz na jakiś czas należy dyskretnie zmienić pozycję chronioną przed napastnikami), a ze względu na niezłe AI przeciwników również bardziej taktyczny, niż gra na „Hurrra!” jaką znam choćby z podobnego trybu Firefight z serii Halo.
Tryby dla wielu graczy
Największym zaskoczeniem jest jednak to, jak udany jest Future Soldier w multi – jedyny minus, to fakt, że aktywowanie opcji sieciowych wymaga wykorzystania Online Passa (czyli tutaj: kodu Uplay Passport). W sieci rozgrywać można zarówno Guerrillę jak i kampanię (oba tryby oczywiście w kooperacji), a także zagrać w jeden z czterech trybów opartych na rywalizacji. Każdy z nich jest na swój sposób ciekawy, ale dwa, które spodobały mi się najbardziej - Konflikt (zadania na mapie generują się losowo i zmieniają co jakiś czas, dodatkowo punktowane są też fragi, więc momentami całość zamienia się w zespołowy Deathmatch) oraz Wabik (atakujący mają za zadanie przejąć jeden z trzech zaznaczonych na mapie punktów, nie wiedzą jednak, który jest tym właściwym). Ten pierwszy łączy najlepsze elementy wszystkich sieciowych strzelanek w jednym trybie, ten drugi zaś jest ciekawy ze względów psychologicznych.
Oprawa audiowideo
Future Soldier nie ma najlepszej grafiki spośród gier obecnej generacji, ale trudno byłoby powiedzieć, że to brzydka gra. Trzyma co najmniej poziom najlepszych momentów ostatnich odsłon Call of Duty, a momentami wygląda wyraźnie lepiej – choćby w barwnej, drugiej misji osadzonej w Boliwii. Świetnie prezentuje się patent na prezentowanie informacji na temat misji w świecie gry – Ubisoft zastosował już co prawda ten patent w Splinter Cell: Conviction, ale z dobrych rozwiązań należy korzystać. „Nowym” pomysłem jest pokazywanie takich informacji jak np. zapas amunicji w postaci holograficznych napisów przy broni – to także nadaje oprawie unikatowy klimat, a przy tym wpływa na czytelność tych informacji.
Podsumowanie
Zupełnie nieoczekiwanie Ghost Recon: Future Soldier wyrasta na jedną z najlepszych produkcji w swoim gatunku, dając graczom niezły kontrapunkt dla bardziej nastawionego na akcję dubletu Call of Duty/Battlefielda. Wszystko czego mógłbym oczekiwać od współczesnego shootera jest tu na miejscu, wszystko działa jak należy, sama rozgrywka, jaką Future Soldier oferuje, jest na tyle unikatowa, by wyróżnić ten tytuł na rynku. Niespodzianka – ale takich niespodzianek życzyłbym sobie jako gracz jak najwięcej!
Ocena: 8.5
------
Plusy:
Minusy: