52
31.10.2012, 14:45Lektura na 9 minut

Need for Speed: Most Wanted ? recenzja cdaction.pl

Ścigany przez radiowozy kontrowersji, za nic mając ograniczenia prędkoś... swojego tytułu, na metę wpada Need for Speed: Most Wanted. Czy studio Criterion wysmażyło kolejną doskonałą grę samochodową? A może obawy sceptyków były uzasadnione?


Hut

Need for Speed: Most Wanted
Testowano na: X360
Dostępne na: PC, PS3, X360
Wersja językowa: polska

Dawno już żaden Need for Speed nie budził takich emocji, jak Most Wanted – a już na pewno żaden (nawet ubiegłoroczny The Run, z dodanymi interaktywnymi, „przygodowymi” animacjami) nie budził tak wielu „złych” emocji. EA sięgnęło po („arguably”, jak powiedzieliby Anglicy) najbardziej renomowany tytuł w historii Need for Speeda i oddało go studiu, które co prawda znane jest z doskonałych gier wyścigowych (a przy tym, przynajmniej w kontekście konsol, z technologicznej dominacji), ale gry te nie były NfS-ami, tylko wyraźnie odmiennymi w charakterze Burnoutami. Dla grupy fanów (być może nie największej, ale na pewno najgłośniejszej) decyzje te zwiastowały klęskę, porażkę, brak płynu w chłodnicy i dziurawe koło. Na szczęście nie jest aż tak źle :)

Niestety nie jest też idealnie, ale ku mojemu zaskoczeniu studio Criterion wyłożyło się zupełnie nie tam, gdzie się obawiałem. W czymś, co nazywam „minutową grywalnością”, sekundowych doznaniach w trakcie wyścigu angielska ekipa pokazała swoje mistrzostwo (słowo klucz!) – auta prowadzą się znakomicie (przy tym zręcznościowy model jazdy stuningowany jest tak, że naprawdę wymaga koncentracji, pełnej kontroli nad wozem), odgłosy towarzyszące zderzeniom czy obtarciom huczą w głośnikach jak należy, co chwila z drapanej karoserii pryska snop iskier, na kamerę leje się woda z kałuży... Generalnie jest - adekwatnie do dziedzictwa serii Need for Speed - odjazdowo. W dyskusje na temat tego, "czy to jest, czy nie jest Most Wanted", nie zamierzam się wdawać – z tym problemem każdy musi zmierzyć się sam, bo każdy też nieco inaczej pamięta i wspomina oryginał. Uważam jednak, że nikt o zdrowych zmysłach nie będzie narzekał na adrenalinę, jaką pobudzają wyścigi w Most Wanted... gdy już się toczą.

Problem z Most Wanted leży bowiem gdzie indziej – w strukturze rozgrywki dla jednego gracza. Przed premierą wiele mówiło się o tym, że otwarty świat wymaga otwartych rozwiązań w temacie „kampanii” i że w związku z tym twórcy zdecydowali się udostępnić niemal wszystkie auta od razu na mapie wirtualnego Fairhaven. Początkowo wydawało mi się to ciekawe, ale niestety nie broni się w kontekście pełnej wersji gry. Dlaczego? Powodów jest kilka. Przede wszystkim taka konstrukcja rozgrywki powoduje, że nie ma w grze żadnej motywacji do wspinania się na szczyt listy najbardziej poszukiwanych kierowców, co jest tutaj głównym wskaźnikiem postępów w zabawie. Pozycję buduje się, zdobywając tzw. punkty Speed Points, przyznawane tu za wszystko (tak za zwycięstwo w wyścigach, jak i za bączki kręcone na parkingu), ale nagrodą za przekraczanie kolejnych ich pułapów jest tylko możliwość wzięcia udziału w kolejnych, wyróżnionych „wyścigach Most Wanted”, w których wygrać można auto kierowcy znajdującego się na liście przed nami. Tyle tylko, że auta te wcale nie są wyjątkowe, lepsze fury dosłownie leżą (ok, dosłownie to „stoją”) na ulicy i właściwie nie wiadomo po co w ogóle zawracać sobie głowę kierowcami z listy „Najbardziej pożądanych”. Wrażenie „osiągania”, „zdobywania” czegokolwiek w ogóle tu nie istnieje, a możliwość samodzielnego dobierania aut i wyścigów nie układa się niestety w żadną sensowną narrację. Dramaturgia jest za to w samych wyścigach, w których czuć ludzką rękę dopiszczającą szczegóły - każdy z nich w ciekawy sposób wykorzystuje otwarty świat/miasto Fairhaven, prowadząc zawsze przemyślaną trasą, każdy ma odpowiednio ustawione patrole policji, każdy oferuje sensowne skróty itd.

To jednak nie koniec niezbyt udanych decyzji projektowych, system ten ma bowiem wiele nietrafionych niuansów. Auta znajdywane na ulicach są gołe, tj. pozbawione jakichkolwiek tzw. modów, części zwiększających ich parametry. Jednocześnie do każdego z wozów przypisana jest określona pula wyścigów, podzielonych na łatwe, średnie i trudne (klasyfikacji zależy głównie od krętości trasy) i biorąc w nich udział możemy wspomniane mody odblokować – ale tylko do konkretnego modelu auta. Pierwszy wyścig (zawsze łatwy) pozwala odblokować nitro, absolutnie niezbędne do tego, by mieć szanse w kolejnych konkurencjach danego auta. Ponieważ jednak wyścigi bywają współdzielone między wozami, a gracz może sam, według własnego widzimisię, zbierać auta z ulicy, może zdarzyć się tak, że trafimy np. na trzy fury, dla których ten pierwszy wyścig jest ten sam. Szkoda też, że system modów jest ukryty w menu tekstowym (tzw. Easy Drive, komplecie dostępnych pod krzyżakiem skrótów do wszystkiego, co gra oferuje) – wolę tuning parametrów, który pozwala na spokojnie popatrzeć na to, co się instaluje i po co; te mody z Most Wanted sprawiają wrażenie raczej perków z sieciowego shootera (w multi mają zresztą większe uzasadnienie niż podczas walki z AI), niż faktycznych części chowanych pod maską.

Nieciekawie robi się także wtedy, gdy nie zmierzamy w kierunku mety na pierwszej pozycji (a czasem zwycięstwo odbiera nam jakaś bardzo przypadkowa kolizja w samym finale). Ponieważ po zakończeniu wyścigu akcja się nie zatrzymuje (widzimy planszę z podsumowanie, ale po chwili wracamy znów do świata gry), nie ma opcji SZYBKIEGO powtórzenia nieudanej konkurencji (inaczej – jest, ale a) ukryta, b) dużo wolniejsza, niż tradycyjne „powtórz wyścig” na ekranie z wynikami). Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy wyścig kończy się z policją na ogonie – wtedy trzeba „psy”zgubić, a wozów policyjnych jest tak dużo, ich kierowcy zaś są tak zdeterminowani, że ucieczka może trwać nawet kilka(naście) minut. Generalnie najlepiej od razu po prostu zatrzymać się i podnieść ręce znad kierownicy – karą za zatrzymanie jest tylko utrata punktów Speed Points zdobytych podczas ucieczki, jeśli więc nie uciekamy, nic nie tracimy. Nad agresywnością policji naprawdę wypadałoby się pochylić przy przygotowywaniu pierwszego patcha po zebraniu pierwszych danych od graczy – ucieczki są emocjonujące, ale trwają za długo, a szczególnie w słabszych wozach (terenowy Ford Raptor to w pościgach koszmar) gracz nie za bardzo ma w swoim zanadrzu „narzędzia” (a np. gadżety z Hot Pursuit świetnie by się tu sprawdziły), by policjantom uciec.

Grany bez dostępu do internetu, w „pojedynkę” Most Wanted jest grą niezbyt udaną – studio Criterion stać na dużo więcej (co zresztą kilkukrotnie udowodnili), tutaj gdzieś zgubili się w tych eksperymentach z formuła, tworząc produkcję (może takie było założenie), która najlepiej sprawdza się w przerwach między sesjami z innymi grami, na zasadzie „odpalę na 15 minut, zobaczę co za wyścigi mi się nawinie pod rękę, pogram i wyłączę”. Taką konstrukcję wspiera też Autolog, po każdym zalogowaniu do gry podpowiadający 10 aktywności (wyzwań, w stylu „jedź pod prąd konkretnym autem”, ale i wyścigów), w których możemy pobić znajomych. Pomysł na „Most Wanted jako piaskownicę dla fanów zręcznościowego ścigania" nawet się broni, ale gracze przyzwyczajeni do bardziej tradycyjnej konstrukcji trybu dla jednego gracza będą na pewno zawiedzeni (i zagubieni).

Pełnoprawny multiplayer – niestety też z kilkoma wątpliwymi elementami – spodobał mi się za to całkiem całkiem. Ekipa Criterion znalazła całkiem fajną formułę, na rozgrywki sieciowe, łącząc graczy w sesjach, które zawsze składają się z pięciu różnych aktywności. Mogą to być wyzwania – (np. skoki z konkretnej, wskazanej rampy czy drift wokół latarni morskiej), ale też i testy prędkości (rodzaj czasówki, mierzącej średnią prędkość jazdy na danej trasie lub szybkość w konkretnym punkcie) a także tradycyjne wyścigi, od czasu do czasu w wariancie zespołowym. Każdy aktywność poprzedzona jest spotkaniem (trzeba jak najszybciej dojechać we wskazane miejsce), po jej zakończeniu jest chwila, by się rozkosznie poprzepychać i poobijać, zarabiając dodatkowe punkty SP. Oczywiście jakość rozgrywki zależy, jak zwykle w sieci, od szczęścia i tego, na kogo się trafi – pamiętam jednak, że społeczność skupiona wokół Burnout Paradise potrafiła bawić się naprawdę fajnie, więc liczę, że i tu uda się ominąć trolli i innych sieciowych dziwaków. Najbardziej boję się grieferów – ludzi celowo niszczących zabawę innym – gra bowiem daje im trochę przestrzeni do zabawy (np. długim limitem czasu na dojazd na miejsce spotkania). Z wizyty w studiu Criterion pamiętam jednak, że już kilka miesięcy przed premierą jego przedstawiciele sami mówili o takim niebezpieczeństwie i deklarowali, że będą monitorować aktywności graczy i w razie potrzeby, aktualizacjami, wprowadzać modyfikacje rozwiązujące tego typu problemy. Na to liczę, trzymam za słowo!

Most Wanted rewelacyjnie brzmi (nie w 100% dubstepem, na szczęście), cudnie wygląda (polecam np. wjechać na kolczatkę, a potem pościgać się autem na samych felgach – i uważnie przyjrzeć się temu, jak nabierają temperatury i kolorów, miłe dla oka są efekty pogodowe itd. itp.) i całkiem fajnie prowadzi, ale nie polecam go komuś, kto szuka tradycyjnej, „singlowej” gry wyścigowej (jeśli ów ktoś ma Xboksa 360, ma szczęście, bo może zainwestować w Forzę Horizon), bo w pewnym sensie jej tu nie znajdzie. Miłośnicy multiplayera (ale nie split screena – tego brak) powinni być jednak zadowoleni – pod warunkiem, że podchodzą do samochodówek z luzem na tyle dużym, iż nie będą mieli problemu z tym, by od czasu do czasu np. podrfitować przez minutę w kółko wokół hałdy węgla (to jedno z wyzwań pojawiających się na playlistach trybu online – cóż, nie wszystkie są udane...), co jednak nie jest zajęciem szczególnie poważnym. Nie zmienia to jednak faktu, że mandat się należy – co prawda dzięki technicznym umiejętnościom (oprawa!, poczucie szybkości!) i renomie studia, może i uda się EA wyłgać z jego zapłacenia (panie władzo, no ale nich pan ma serce, święta się zbliżają, no trza było się śpieszyć, żeby zdążyć...), ale kolejne spotkanie z NFS-em nie może mieć takich niedociągnięć. Umowa stoi?
 

Ocena: 7,5

---

Plusy:

  • fenomenalna oprawa wyścigów
  • „minutowa” grywalność
  • ciekawa, udana i wciągająca formuła rozgrywek sieciowych
  • jest szybko!
  •  

    Minusy:

  • nietrafiona konstrukcja trybu dla jednego gracza
  • ucieczki przed policją ciągną się zbyt długo
  • auta terenowe niezbyt pasują do charakteru rozgrywki
  •  

    ---

    PS Nie miałem gdzie tego zmieścić w recenzji, ale jeszcze jedna uwaga: nie wiem, co panowie (i zapewne panie) z Criterion zażywali podczas produkcji, ale pomysł na filmiki poprzedzające wyścigi jest autentycznie kuriozalny. Każda konkurencja rozpoczyna się krótką animacją, którą opisać można tylko słowem „kwasowa” - w pseudoartystyczny, odjechany (a nawet „odleciany”) sposób, często np. wyłącznie w kolorach fioletowych, pokazuje ona np. fragment toru lub fruwające w powietrzu słupki, by po chwili kamera mogła nadjechać na kuper dosiadanego przez gracza auta. A przecież nawet przedszkolaki już wiedzą: Piłeś, nie jedź! Piłeś, nie jedź! Piłeś, nie jedź!


    Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze