Wiedźmin 3: Krew i Wino – już graliśmy!
Krew i Wino nie jest tym samym Dzikim Gonem, który wszyscy znamy i kochamy. Jest rzecz jasna bardzo blisko – w końcu to dodatek – ale zbyt wiele rzeczy robi inaczej i po swojemu, by mówić to o zwykłym „rozszerzeniu”. Przy okazji sprawia też, że siejący postrach Olgierd von Everec z Serc z Kamienia wydaje się małym, niegroźnym porońcem.
Jak w rozmowie przyznali sami developerzy – idea Krwi i Wina opiera się na kontraście. Chcieli, by Geralt opuścił wreszcie zmęczoną wojnami szaroburą Północ, by pozrywać kwiatki na malowniczych, wręcz skandalicznie przesyconych barwami ogrodach krainy Toussaint. Rzeczywistość nie jest oczywiście tak kolorowa i – jak to zwykle w wiedźmińskim fachu bywa – czeka go nie mniej niebezpieczna przygoda niż kiedykolwiek, ale do tego za chwilę wrócimy.
Największą zmianą, jaką wprowadza dodatek, jest klimat. Krew i Wino nie boi się nowych pomysłów i rozwiązań, które drastycznie wpływają na mechanikę gry, ale wciąż to właśnie ta kontrastowa różnica między takim słowiańskim Velen a bajkowym Toussaint gra tu pierwsze skrzypce. Księstwo nie rządzi się polityką, a tradycją (a więc i zabawą), wszelkie niesnaski zaś rozwiązuje się tu przy kielichu wina albo na ubitej ziemi, a nie przy pomocy skrytobójców. Tym sposobem na gościńcach zamiast brudnych obwiesiów mamy przedsiębiorczych szlachciców, a skorumpowanych wojskowych zastąpił kwiat szlachetnego rycerstwa. Agresywnego elementu uzbrojonego po zęby (albo i po prostu w zęby, bo jest tu cała gama nowych, unikalnych potworów) oczywiście nie brakuje nawet tutaj, ale w końcu erpeg to erpeg i błędni rycerze w opałach sami się nie uratują, a punkty doświadczenia nie rosną na drzewach.
Wydawać by się mogło, że nawet Geralt ze swoim naturalnym talentem do pakowania się w kłopoty nie mógłby znaleźć sobie lepszego miejsca na zasłużony odpoczynek. Tymczasem to właśnie kłopoty sprowadzają Białego Wilka do krainy winem (i – jak nietrudno się domyślić – również krwią) płynącej. Przyjmuje on zlecenie od Xiężnej Anny Henrietty, której to królestwo nęka seria straszliwych morderstw dokonywanych przez niezidentyfikowane monstrum. Nie zdradzając zbyt wiele – i tym razem czeka nas pełne komunikatów o wykorzystaniu wiedźmińskich zmysłów śledztwo, rozmowy na wszelkie tematy ze starymi i nowymi znajomymi oraz rzeka bossów do zaszlachtowania (niektórych można pokonać na bardzo niekonwencjonalne sposoby).
Swoją drogą przyznam, że najwięcej radości przyniósł mi nie główny, a ten mniej służbowy aspekt zadania – a konkretnie udział w rycerskim turnieju, pogaduszki z konkurentami i towarzyszące temu zgłębianie tradycji Toussaint. Cieszy mnie, że podobnie jak w Sercach z Kamienia opowieść jest wyraźnie zintensyfikowana i nie rozmywa się przez dziesiątki odwiedzanych przez nas lokacji i wykonywanych zadań. Tym jednak, co najbardziej urzekło mnie po spędzeniu kilku godzin w Toussaint było zdecydowanie to, że w porównaniu do podstawki i poprzedniego dodatku Krew i Wino dużo, dużo mocniej nawiązuje do prozy Sapkowskiego, przez co dosłownie na każdym kroku napotykamy mniej lub bardziej łechcące moli książkowych smaczki. Jak zauważył jeden z siedzących obok mnie RED-owców – jako wieloletniemu fanowi uśmiech praktycznie ani na moment nie schodził z mojej twarzy.
Jednym z istotniejszych miejsc w dodatku jest winnica Corvo Bianco. Służy ona Geraltowi za cztery kąty, a te – jak to już z czterema kątami bywa – można sobie dogodnie urządzić. Wszelkiego rodzaju renowacje zlecamy majordomusowi, który najpierw pobiera od nas skromną opłatę wynoszącą od kilkuset do kilku tysięcy orenów (w zależności od zlecenia), a potem każe do paru dni poczekać (wierzę developerom na słowo, że w międzyczasie można zaobserwować krzątających się po domu robotników). Nasza kontrola nad wystrojem – oprócz przeprowadzania remontów totalnych – pozwala też na wieszanie obrazów i stawianie stojaków na bronie i zbroje, więc zalegający, choć atrakcyjny wizualnie rynsztunek może posłużyć nam jako gustowna dekoracja. Ponadto odpoczynek w wygodnym łóżku (i ulepszonej stajni) oferuje czasowe bonusy odpowiednio dla nas i konia. Winnica ma też szklarnię i ogród, w których możemy pielić grządki i hodować sobie niezbędną do warzenia eliksirów zieleninę.
Wracając jeszcze do opancerzenia – elementy wiedźmińskiego wyposażenia (te zresztą można tu ulepszyć na piąte, grandmasterskie poziomy) da się pokolorować specjalnymi barwnikami. Fashion Souls to to nie jest i raczej nie będzie większego sensu chwalić się swoimi kreacjami, ale zawsze to kolejny krok w stronę dostosowywania narzuconej nam z góry postaci – tuż po goleniu brody i strzyżeniu undercutów.
Na uwagę zasługują także mutacje, na których badanie możemy poświęcić zdobyte punkty umiejętności. Zajmują one specjalne miejsce w menu postaci, jako odrębne drzewko rozwoju. Odblokowywanie kolejnych gałęzi odsłania nam też kolejne sloty na podstawowe umiejętności. Samych mutacji jest dwanaście, ale aktywna może być tylko jedna naraz. Wybierać możemy ze wszystkich kategorii – szermierki, znaków, alchemii i „tych żółtych”, ogólnych. Jako człowiekowi używającemu znaków na potęgę, szczególnie przypadły mi do gustu te, które umożliwiały trafiać krytykami i dodawały do Aard efekt zamrożenia.
Co poza tym? Domorosłych hazardzistów ucieszy dodanie nowej, skelligijskiej talii do Gwinta. Nowa mapa jest duża (porównywalna do wysp Skellige) i najeżona nowymi aktywnościami. Wyczyszczenie jej ze wszystkich znaków zapytania i zadań fabularnych zająć ma grubo ponad 20 godzin. Pojawił także system oznaczeń, dzięki któremu możemy sobie opisywać konkretne miejsca – a to takie, gdzie spotkaliśmy wysokopoziomowego stwora, którego nie możemy usiec, a do którego chcemy wrócić później, a to jakiś seksowny punkt widokowy. Zmian doczekało się też całe GUI, w którym można teraz dostosować sobie wielkość fontów w menusach czy poobracać Geralta na ekranie statystyk.
Jeśli podobały wam się Serca z Kamienia – będziecie zachwyceni, bo Krew i Wino jest dużo większe, dłuższe i odświeżone pod względem mechanik gry. A jeśli na wspomnienie o książkowej sadze rośnie wam serce – nowy dodatek prawdopodobnie spodoba wam się jeszcze bardziej niż którykolwiek z komputerowych wiedźminów.