10
4.08.2016, 18:00Lektura na 5 minut

Batman: The Telltale Series - Realm of Shadows (recenzja cdaction.pl)

Zapowiada się jedna z najlepszych gier Telltale! Ale, bądźmy szczerzy, to wciąż gra Telltale.


Mateusz Witczak

Od czasu, gdy zamaskowany mściciel wyfrunął z notesu Boba Kane’a, upłynęło, jeśli dobrze liczę, siedemdziesiąt siedem lat. Batman stał się w tym czasie popkulturowym mitem, opowieścią, jaka jednoczyła całe pokolenia czytelników, przeprawiając ich przez burzliwe lata powieści graficznych z czasów II WŚ i początku zimnej wojny („złotą erę”, jak przywykliśmy określać ukazujące się wówczas zeszyty), uczestnicząc i w powiastkach poważniejszych, i bardziej humorystycznych, podejmując współpracę z Supermanem, Wonder Woman i całą resztą rodzącego się dopiero uniwersum DC. W kolejnych dekadach Gacek flirtował z estetyką science-fiction czy horroru, nie wzbraniał się też przed poruszaniem problemów społecznych w rodzaju wykluczenia czy nierówności społecznych, by – już w wieku XX – powrócić jako postać kompleksowa, skrojona raczej pod dorosłego czytelnika (w tym kontekście należy wspomnieć o silnym kontrapunkcie w postaci „Powrotu Mrocznego Rycerza” Franka Millera). To figura, jaką od 39 roku zdążyły się, z lepszym lub gorszym skutkiem, wybawić całe pokolenia scenarzystów i rysowników.



I faktycznie, mieliśmy już Rainbow Batmana (Detective Comics #214. Główny ciężar opowieści bierze na siebie Robin, podczas gdy jego szef przymierza barwne kostiumy… by ostatecznie skończyć ubrany we wszystkie kolory tęczy, co o dziwo miało pewne uzasadnienie w historii). Przeżyliśmy Batmana kolędującego (Batman #219) i Batmana przemienionego w dziecko (Batman #147. Warto wspomnieć, że mimo mikrej postury nie zrezygnował on z walki ze zbrodnią)... a nawet nie każcie mi wykraczać poza komiks, bo na osobne linijki (jeśli nie akapity!) zasługują Batman w wykonaniu Adama Westa (jego niesławne starcie z rekinem niedawno zresztą przypomnieliśmy) oraz Batman w interpretacji George’a Clooneya (że wspomnę tylko scenę zjeżdżania po grzbiecie dinozaura).



I najciekawiej robiło się właśnie wtedy, gdy scenarzysta na moment wykraczał poza Kanon. Poza śmierć Wayne’ów w ciemnym zaułku, poza Batmana mrocznego i wewnętrznie skonfliktowanego, Jokera szalonego, Alfreda oddanego, Gordona nieustępliwego w walce ze złem i występkiem. Największym sukcesem Realm of Shadows, pilota telltalowego serialu, jest... cóż, może nie tyle zabawa konwencją, ile atak na jeden z jej fundamentów. Nieśmiały i zachowawczy, owszem (szczegółów nie zdradzę, gdyż #spoilery), ale przypomnę Wam, że jeśli Mroczny Rycerz flirtował już z naszym ulubionym medium, to bądź jako niskobudżetowa adaptacja filmu (Batman Returns na Amigę i SNESa), bądź arcade’owa naparzanka (Batman Vengeance na PS2), a trylogia Rocksteady była dla franczyzy błogosławieństwem. Tyle, że i ona raczej „ślizgała się” po uniwersum niż z nim igrała.

Realm of Shadows zaczyna się niemal tak, jak komiksowe „Długie Halloween”. Po obowiązkowo efekciarskim wprowadzeniu, w którym Mroczny Mściciel staje w oko w oko z Catwoman, Bruce Wayne wita gości w rodzinnej posiadłości. Podczas balu zbieramy datki na kampanię Harveya Denta, jaki to rzucił wyzwanie dotychczasowemu burmistrzowi, ściskamy (bądź nie) prawicę przedstawicielowi mafijnej rodziny Falcone i dyskretnie pociągamy za kilka sznurków... W wyciągnięciu na plan pierwszy Wayne’a, a nie jego zamaskowanego alter-ego, tkwi trudny do przeoczenia potencjał, natomiast ponieważ mamy do czynienia z Telltale, niewykluczone, iż charakterystyka dandysa w pelerynie zamknie się w dylemacie „być brutalnym i skuteczniejszym czy być mniej brutalnym i mniej skutecznym”.



Rozliczne sekwencje rozgrywane jako Bruce mają jeszcze dwie zalety. Primo: pozwalają przemówić postaciom, które dotychczas służyły w grach za tło (Vicki Vale), momentami redefiniując wizerunki gagatków dobrze znanych (Cobblepot). Secundo: tradycyjną, telltalową biegunkę zastępuje spokojniejsza narracja. I cieszy, że Amerykanie (wreszcie!) mogą sobie na nią pozwolić.

Jeśli idzie o formułę, to mam już absolutnie dość wspominek o tym, że Telltale miało kiedyś pomysł i na to, jak wyciągnąć przygodówki z marazmu (odchudzając je i dzieląc na odcinki), i jak nieco je zniuansować (chociażby adaptując, na okoliczność Puzzle Agenta, pewne rozwiązania z serii Professor Layton czy serwując nam gros gameplayowych zabawek w trzecim sezonie Sama i Maxa). Od czterech lat, kiedy to niespodziewanie chwycił pomysł na The Walking Dead, studio karmi się nośnymi markami i settingami, nie robiąc z wypracowanym wówczas przepisem nic. To wciąż gra o klikaniu „Q”, „E” i strzałek kierunkowych (acz w Batmanie pojawiają się takie perwersje, jak włączenie w te sekwencje shiftu czy konieczność wciśnięcia dwóch strzałek jednocześnie!), a „decyzje” przed jakimi jesteśmy stawiani wciąż są binarne i wciąż skutkują zmianą jakiejś trzeciorzędnej sceny. Marną pociechą jest dodanie momentów, w których musimy połączyć jakieś poszlaki w pary czy przelecieć się dronem. Ja już się z losem pogodziłem i przestałem oczekiwać od dawnych faworytów czegokolwiek.


A Realm of Shadows nie wykorzystuje w pełni potencjału, by opowiedzieć „dojrzałą” historię, chyba, że przez „dojrzałość” rozumiemy brutalność. Nie wiemy, „kim” jest Harvey i jaki jest jego program wyborczy (wiadomo jedynie, że burmistrz jest zły, skorumpowany i w ogóle fuj), wielu bohaterów ledwie zarysowano i nie ma pewności, czy uda się pociągnąć ich charakterystyki, a a w batkomputerze znajdujemy nie żadną „bazę danych”, a blogaska Bruce’a. Ale jedno trzeba Telltale oddać: z racji minimalizmu założeń, ich Batman nie prześlizguje się po kanonie, ale próbuje opowiedzieć coś względnie autorskiego. Nie wiem, czy ten ciężar udźwignie. Pewnie nie. W ostatecznym rozrachunku dostaniemy zatem albo świetnie zagranego, muzycznie wysmakowanego samograja, albo produkcję, jakiej scenariusz na tyle zręcznie zaskarbi naszą uwagę, że gorset formuły interaktywnego filmu przestanie nas na moment uwierać.
 



P
S: warto też odnotować, że "nowy silnik graficzny" skutkuje nieco bardziej szczegółowymi modelami postaciami i teksturami otoczenia. Acz nie była to przesiadka bezproblemowa, o czym piszemy szerzej w tym miejscu.


Redaktor
Mateusz Witczak

Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

Profil
Wpisów3463

Obserwujących21

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze