[JUŻ GRALIŚMY] Sniper Elite 4 – Zapowiedź cdaction.pl
Akurat ten snajper do mnie trafił.
Pożegnajmy się z Afryką, przywitajmy Italię – czwarta wersja „elitarnego” Snajpera kampi właśnie w ojczyźnie Sophii Loren. Po kilku godzinach spędzonych z grywalną wersją mogę rzec jedno: zmiana klimatu dobrze grze zrobiła, stary wiarus wzrok ma jeszcze bystrzejszy niż przed dwoma laty.
Viva Italia!
Obcując z tytułem, ma się wrażenie włożenia stóp w dobrze znane buty, które nagle stały się jeszcze wygodniejsze. Udostępniona nam misja zapraszała na włoską wysepkę, gdzie (z błogosławieństwem Churchilla i Eisenhowera) mieliśmy zmierzyć się z oddziałami Luftwaffe. Pierwsze zaskoczenie – kiedy developerzy z Rebellion perorowali, jak to najmniejsza plansza w czwartej odsłonie będzie trzy razy większa niż w „trójce”, wcale nie rzucali słów na wiatr. Udostępniona lokacja była znacznie okazalsza niż w poprzednich Elitach, a w dodatku pęczniała od aktywności. Poza generałem Tobiasem Schmidtem, którego należało wyeliminować, po mapie szarogęsiło się kilkoro oficerów, a w kolejce po uwagę stało parę kamer oraz masa listów i znajdziek. W dodatku tylko od nas zależało, w jakiej kolejności zajmiemy się celami.
Plansze wydają się bardziej wertykalne niż przedtem. Co i rusz wspinamy się na porośnięte śródziemnomorskimi sosenkami zbocza czy chyłkiem dajemy drapaka do otoczonej skalnymi ścianami zatoczki, z rzadka jedynie doświadczając krajobrazów równinnych. I szkoda jedynie, że Karl Fairburne, tradycyjnie dzierżący snajperkę protagonisty, nadal nie nauczył się pokonywać niektórych płotków, a spora część półek skalnych to w jego odczuciu góry wysokie, stąd wspinaczki się nie podejmie. W kilku momentach zmuszony byłem do wstydliwego obchodzenia przeszkód, które – jako człek, co to był na siłowni niejeden raz (to nawet prawda, bo jakieś dwa razy) – w rzeczywistości byłbym w stanie pokonać z łatwością.
Aj, co za AI!
Jeżeli omsknie nam się kula, przeciwnicy błyskawicznie wyczuwają, skąd padł strzał, i dobrze wykorzystują osłony. Na dokładkę nie wychylają się zza nich bez potrzeby i nie wzbraniają się przed flankowaniem. Ich reakcja na ostrzał jest niemal wzorcowa. „Niemal”, bo hulające po wirtualnych głowach skrypty wciąż da się wystrychnąć na dudka. Ot, chociażby lawirując między krzakami (czyniącymi Karla niewidzialnym) i czekając na kolejne zaalarmowane hałasem patrole, które wykańcza się pistoletem z tłumikiem. Nie umniejszajmy jednak postępu, gdyż od czasu afrykańskich harców przeciwnikowi skapło do łba sporo oleju i lepiej radzi on sobie z kontrolowaniem otoczenia (swoją drogą – wystarczy zdjąć oficera, by podkomendni stracili sporo rezonu).
Dodajmy, że oprawa wydaje się staranniejsza niż w ostatniej odsłonie. Owszem, brakuje kilku cieni, a wybuchy nadal boleśnie przypominają o budżetowości projektu. Gęstwina jest jednak stosownie gęsta, reakcje na postrzał oraz prześwietlające kościec killcamy już tradycyjnie wyreżyserowano po mistrzowsku (ba, trafieni jakby rzadziej zachowują się niczym dotknięci chorobą Heinego-Medina), a system oświetlenia zasługuje na donośne cmoknięcie. W dodatku w testowanej wersji (peesczwórkowej) gra nie gubiła klatek nawet przy co-opowym ataku na wrogi oddział, gdy w powietrzu gęsto było od świszczących kul, a wybuchom radości z powodu kolejnego headshota towarzyszyły wybuchy samochodów i zbiorników z paliwem. Nie sposób też nie wspomnieć, że całość hula (także na XBO) w 1080p. Czuć, że to pierwszy Snajper zaprojektowany od podstaw z myślą o konsolach obecnej generacji (zresztą produkcję wersji na PS3 i X360 zarzucono).
Cztery pogrzeby i wesele
Arsenał przewietrzono, ale nie spodziewajcie się huraganu zmian. Warto odnotować, że uwagę niemilców możemy odciągać nie tylko za pomocą kamienia, ale także gwizdka. Do boku możemy również przytroczyć flary i koktajle Mołotowa, poza tym jednak do dyspozycji mamy dobrze znane trzy typy pukawek (karabiny „zwykły” i snajperski oraz broń podręczną), kilka min, dynamit, bandaże i apteczki. Niespecjalnie zmieniło się multi. Kampanię wciąż da się zaliczać w co-opie (co ułatwia rozgrywkę o tyle, że zmienia ją z niespiesznej skradanki w arcygrywalny festiwal popisów dwojga aniołów śmierci), jest też znajome Przetrwanie i kilka trybów nastawionych na konfrontację.
W pierwszym kwartale czwarty Elite stanie na ringu z trzecim Ghost Warriorem (krajowej produkcji zresztą). Obaj zawodnicy wejdą na matę więksi i bardziej otwarci niż przed laty. Ten drugi, wyprawiający się do Gruzji, wydaje się mocniej zaprzyjaźniony z formułą Far Cry’a (stąd poduczy graczy craftingu, wspinaczki i fikołów, nakaże powziąć interakcje z miejscową fauną i zaprzyjaźnić się z dronem). Snajper od Rebellion natomiast stroni od rozwiązań rewolucyjnych. Na polu walki wciąż będziesz sam, mając za przyjaciół jedynie karabin i lunetę. Będę jednak szczery: niczego więcej mi do szczęścia nie trzeba i wydaje mi się, że tym razem angielscy strzelcy trafili w dziesiątkę.
Czytaj dalej
Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.