54
23.02.2017, 16:19Lektura na 5 minut

Mass Effect: Andromeda – Już graliśmy! [zapowiedź cdaction.pl]

Świetnie się stało, że w Kanadzie podjęto jedyną słuszną decyzję o pożegnaniu się w kontynuacji najpopularniejszej space opery ostatniej dekady z Cytadelą i Żniwiarzami. Pracujący bez wytchnienia przez lata pisarze zapełnili wszechświat Mass Effect tak potężną ilością materiału, że grzechem byłoby zmarnowanie go na kolejne rozdziały Nieznanych przygód kapitana Sheparda.


Adam „Adzior” Saczko

BioWare do konstrukcji naszego bliskiego otoczenia podszedł jednak bardzo ostrożnie, wręcz asekurancko. Zamiast Cytadeli mamy Nexus – wielką stację o podobnej funkcji, tyle że w armadzie Inicjatywy Andromeda. Na czele wyprawy stoi nie Widmo, lecz Pionier. Też człowiek (choć – zgodnie z tradycją – wystąpią też Pionierzy innych ras), też nadzieja ludzkości, też żołnierz nad żołnierzami. Normandię zastępuje bliźniaczo podobny okręt Tempest, a gdyby nie towarzysząca nam turianka Vetra Nyx, to i załoga wyglądałaby dość podobnie. Ot, przeniesienie starych mebli do nowego lokum.

Trochę się zawiodłem brakiem szaleństwa w zrywaniu z tradycją, choć znam zerową skłonność EA do ryzyka. Nie pomogły dwie nowe, ale jakby znajome rasy – ani angara (przypominający wyglądem twi’leków, gungan i draenei), ani zakapiorowate mięso armatnie w postaci gethów kettów. Robią słabe pierwsze wrażenie, ale nie zrażajmy się, bo mogą przecież zyskać przy bliższym poznaniu.

No właśnie. Musiałbym być Crossem, gdybym po kilku godzinach w Andromedzie nie miał ochoty na więcej. Szersze otwarcie świata – udało się połączyć to, co dobre w DA: Inkwizycji i pierwszym Mass Effekcie – daje szansę na to, że znane rasy, style i zwyczaje zbyt szybko się nie przeżrą, bo nie było dotąd okazji do pokazania przestrzeni w takiej skali. Eksploracja z dwóch fundamentalnych powodów wygląda lekko, płynnie i przyjemnie. Tak zamknięte huby, jak i otwarte scenerie świetnie wyglądają (to nie No Man’s Sky, tu wszystko stworzono ręcznie), a piorunami lub skwarem podkręcają wrażenie obcości i nieprzyjazności otoczenia. Zabolała mnie jedynie sytuacja ze sztuczną ścianą zwaną „wychodzisz poza teren misji!”, kiedy dobiegłem do budynku, w którym – jak się okazało – spawnowali się wrogowie i gdzie prawie zatłukłem dość potężnego żołnierza kettów. Oby podobnych zgrzytów było w grze jak najmniej.

W zestawie z porządnym projektem lokacji otrzymujemy dobrze rozwiązaną mechanikę. No, może z małym wyjątkiem animacji przelatywania między planetami i układami. Zadania poboczne pojawiają się ukradkiem w prawym górnym rogu ekranu i nie rozpraszają, zaś potrzebne do craftingu zasoby da się zbierać bez wysiadania z postrachu szos i pustkowi – Nomada. Wygląda na to, że na górniczej harówie nie zmarnujemy aż tyle czasu co Inkwizytor z Thedas. Zasoby spożytkujemy oczywiście, wytwarzając ekwipunek i ulepszając go, co w połączeniu ze swobodą w rozwoju postaci sprawi, że kształtowanie idealnego Pioniera w trakcie rozgrywki nie będzie sztucznie ograniczone.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze