Tajny plan Activision: Call of Duty: Black Ops, Call of Duty: Future Warfare, Call of Duty Online?
To spekulacje, na dodatek z gatunku tych, jakich nawet Michael Pachter nie odważyłby się głosić publicznie, ale jak sami zaraz zobaczycie, trzymają się kupy. Czy tak wygląda tajny plan Activision dotyczący przyszłości marki Call of Duty?
Podpisanie umowy, na mocy której studio Bungie będzie przez 10 lat związane z koncernem Activision to najważniejszy news ostatnich tygodni - a być może także tygodni najbliższych, bo trudno sobie wyobrazić, aby coś większego zdarzyło się w branży do czerwca, gdy rozpoczną się targi E3.
Z naszej, polskiej perspektywy trudno wagę tego zdarzenia docenić, bo ani marka Halo nie jest u nas szczególnie popularna, ani Xbox Live (usługa, której popularność zapewniły w dużej mierze właśnie sieciowe pomysły studia Bungie) nie jest u nas dostępna. To jednak rzeczywiście informacja, która zasługuje na to, by serwis Destructoid rozpoczął newsa jej poświęconego słowem "Megaton". Bo to naprawdę będzie miało konsekwencje!
Powstaje jednak pytanie - po co dokładnie jest Activision potrzebne studio Bungie? I czy podpisanie tej umowy (na pewno negocjonowanej od co najmniej kilku miesięcy) ma jakiś związek z marką Call of Duty? §
A może jest tak, jak przeczytacie poniżej?
Cofnijmy się o kilka dni, kiedy to Dan Amrich, były dziennikarz piszący o grach, zatrudniony obecnie w Activison umieścił długi post na Facebooku, w dyskusji zatytułowanej "Gracze przeciwko Bobby'emu Kotickowi". Napisał tam m.in. że Activision wyda trzy gry z cyklu Call of Duty w ciągu dwóch najbliższych lat, z czego jedna będzie na pewno "nowym COD-em od nowego developera", w "innym gatunku, niż gry, które widzieliśmy do tej pory".
Wiadomo, że najbliższa część Call of Duty to Black Ops, gra nad którą pracuje Treyarch. Inną grę z cyklu ma stworzyć studio Sledgehammer, założone przez byłych pracowników Visceral Games, twórców Dead Space. A trzecia?
O niej za chwilę.
Najpierw Call of Duty: Black Ops. Jak będzie wyglądał ten CoD przekonamy się już dziś, w godzinach nocnych (u nas to właściwie jutro, w porannych), kiedy to w USA zadebiutuje pierwszy trailer tej produkcji.
To gra Treyarchu od zawsze uważanego za "drużynę B" - rzemieślników od konwersji CoD-a na mniej ważne platformy, albo od dużych części serii, wtedy gdy Infinity Ward jest zajęte (patrz: Call of Duty 3, Call of Duty: World at War).
Czy opinia ta jest uzasadniona (a moim zdaniem nie do końca - a) Call of Duty: World at War sprzedało się świetnie; b) to Treyarch, a nie IW wymyśliło tryb Zombie) przekonamy się w listopadzie, kiedy Call of Duty: Black Ops trafi do sprzedaży - ale mówiąc szczerze mało kto spodziewa się chyba więcej, niż po prostu nowej fabuły, z nowymi misjami, w nowych realiach. Jeśli tak będzie, seria Call of Duty dojdzie do ściany - pod postacią Black Ops dostaniemy dobrą grę, która jednak już nikogo nie zaskoczy, a praktycznie martwe już Infinity Ward nie wymyśli kolejnego "No Russian", bo pewnie nawet nie zbiorą się, by rozpocząć prace nad Call of Duty: Modern Warfare 3.
Tylko komu po co Infnity Ward? Jest przecież studio Sledgehammer, które będzie mogło zaproponować coś zupełnie nowego - coś co na nowo zwróci uwagę graczy na markę Call o Duty i wprowadzi do serii nową jakość.
Co na przykład? Po twórcach Dead Space spodziewałbym się czegoś, osadzonego w przyszłości. Więc może Call of Duty: Future Warfare (choć wątpię, by taki rzeczywiście był tytuł), wojenną grę akcji, rozgrywającą się w przyszłości, może nawet w kosmosie, ale uwaga: z konfliktem między ludźmi, a nie z walką z Obcymi. Call of Duty od zawsze pokazywało "koszmar" wojny, czemu więc nie pokazać śmierdzących skarpet kompanów i ich krwawiących kikutów tak, jak będzie to wyglądało za 50 albo 100 lat?
Ludzka skłonność do (auto)destrukcji nie zniknie nawet mimo wyboru czarnoskórego na prezydenta USA, a w przyszłości, jeśli wyobrazimy sobie z jakich narzędzi mordu będziemy wtedy korzystać, misje takie jak "No Russian" czy "Shock and Awe" będą robić dużo większe wrażenie. Tym większe, że to ludzie będą zabijali ludzi. Kosmitów i mutantów zostawmy Gears of War...
Ale, ale... A propos Gears of War: pasuje, by to hipotetyczne Call of Duty: Future Warfare było shooterem TPP z systemem osłon terenowych i co-opem dla czterech graczy. Dlaczego? Cóż, wiemy, że będzie to coś "nowego i zaskakującego", pozycja raczej z gatunku "action adventure" (więc na upartego także shooter TPP). A co-op? Co-op to rzecz obowiązkowa w każdym nowym shooterze.
No i zostaje jeszcze trzecia gra z cyklu.
Strzał w ciemno: zrobi ją Bungie i będzie to Call of Duty Online. Skąd taki pomysł? Po kolei:
Tzw. bullshit? Czyste spekulacje? Oczywiście.Tym bardziej, że Bungie już prawie rok temu twierdziło, że pracuje nad swoją nową grą, dla której szuka wydawcy - studio więc raczej nie planowało wtedy tworzyć Call of Duty Online. A nawet jeśli Bungie rzeczywiście chce wydać swoją własną markę, to jak mówi jeden z szefów studia, trwają rozmowy, by mogło ono zająć się również jakimś tytułem już należącym do Activision. I raczej wiadomo jakim - bo Guitar Hero od Bungie nie wydaje się być zbyt dobrym pomysłem...
Ale jeśli można wydać Nieznaną Markę Online albo Call of Duty Online, to może warto przerobić ekran tytułowy i menu?
I jak myślicie? Zdarzy się?