[Gry kontrowersyjne, 18+] Polymorphous Perversity, czyli siódme niebo Freuda
Nicolau Chaud tworzy jedne z najdziwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych gier do jakich można się dokopać. Tydzień temu wypuścił "grę o seksie", Polymorphous Perversity, o której aż grzech nie napisać. Uwaga: tekst TYLKO dla pełnoletnich.
"Choke" Chucka Palahniuka zaczyna się od spotkania grupy terapeutycznej dla uzależnionych od seksu. Na samym początku rozdziału dziewczyna imieniem Nico wręcza narratorowi swoje używane majtki i tym samym otwiera długą listę fetyszy i problemów psychicznych, z którymi czytelnik będzie miał dalej do czynienia. Chwilę później zaczyna się też fragment dedykowany "miejskim legendom", historiom ludzi znanych tylko z opowieści i przez to nie do końca rzeczywistych... ale jednak, w świecie "Choke" prawdziwych, zwierzających się akurat ze swoich przygód w należącej do szkółki niedzielnej sali 234.
Pierwszą miejską legendą relacjonowaną przez Palahniuka jest opowieść o małym usprawnieniu odkurzaczy domowych z lat 50-tych ubiegłego wieku. Ambitna firma postanowiła zamontować w rurze specjalne obracające się ostrza... tyle, że rzadko kiedy trafiały one na zabłąkane skarpetki i zakrętki, a zdecydowanie zbyt często na przyrodzenia facetów, którzy bardzo szybko musieli jechać po tym spotkaniu do szpitala.
Po przeczytaniu tego fragmentu zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy w życiu nie byłbym sobie w stanie nawet wyobrazić takiego zastosowania dla odkurzacza. "To trzeba mieć narąbane w głowie...", mruknąłem pod nosem i czytałem dalej. I było jeszcze dziwniej, ale nigdy tak dziwnie, jak w Polymorphous Perversity.
It's a very, very mad world
Nicolau Chaud, psycholog i twórca-gier-amator, dwa lata temu wydał Beautiful Escape: Dungeoneer. Pisałem o tej produkcji w CD-Action i nie zgodziłem się z powszechną internetową interpretacją, według której jest to gra o gwałtach i bezmyślnej przemocy. Nie, Beautiful Escape kręci się głównie wokół motywów poruszanych i sugerowanych w "Wenus w futrze" Sacher-Masocha: toksycznej relacji opartej na zadawaniu sobie bólu, poddaństwie psychicznym i fizycznym, chęci sięgnięcia dna i pozbycia się godności osobistej czy też uprzedmiotowieniu ludzkiego ciała i osiąganiu przyjemności tylko poprzez powolne jego niszczenie. W gruncie rzeczy, mimo wszystko, to była po prostu gra o miłości i jeżeli macie "mocne nerwy", to zachęcam do zapoznania się z nią w wolnej chwili.
Tym razem Chaud poszedł o krok dalej: postanowił zrobić grę o seksie. Nie o miłości, nie o uczuciach, ale o biologii i popędach, które nasza cywilizacja próbuje zdusić w kołysce. Z tego właśnie pomysłu w ciągu dwóch lat wyewoluowało Polymorphous Perversity – coś, co miało być tylko "niewinną" zabawą i eksperymentem z formą przerodziło się w interaktywną opowieść rozpisaną wokół, a jakże, Freuda.
Freuda zna każdy i każdy wie, że miał wiele "interesujących" teorii na temat ludzkiej seksualności. Przymiotnik wstawiłem w cudzysłów, bo dyskutowanie o tym ile miał racji i czy w ogóle nie ma teraz sensu: interesuje nas tylko jedna rzecz, o której pisał we "Wstępie do psychoanalizy".
Polimorficzna perwersyjność dziecka.
Oczywiście brzmi to brzydko i odpychająco, ale w języku polskim wszystkie słowa związane z seksem są brzydkie i odpychające. Jeżeli nie wiecie jakim cudem można stawiać obok siebie słowo "dziecko" i "perwersja" to już spieszę tłumaczyć: u Freuda "perwersja" to określenie zachowania niepasującego do przyjętych norm społecznych i stosunku, który nie prowadzi do reprodukcji. A "polimorfizm", czasami tłumaczony też jako "wielokształtność", w biologii – ogólnie rzecz biorąc – polega na tym, że w obrębie niektórych gatunków wykształcają się odmienne cechy pozwalające na ustanowienie hierarchii i funkcji w obrębie populacji. Na przykład mrówki wykształciły sobie spójne "społeczeństwo" oparte na różnicach pomiędzy przedstawicielami gatunku, ale biologicznie nic nie stoi na przeszkodzie by dowolna z nich spłodziła z królową potomstwo.
Jak to połączyć? Analizą ludzkiej psychiki. Według Freuda traktowanie dziecka, nawet niemowlaka, jako istoty aseksualnej jest błędem, bo rodzimy się z popędem seksualnym i staramy się zaspokoić go przeróżnymi metodami od samego początku naszego życia. Dziecięce sfery erogenne zmieniają się z czasem, a pierwszą z nich są usta: kontakt fizyczny z piersią matki jest pierwszym aktem seksualnym w życiu dziecka. Pierwszym z wielu, bo "pierwsze swe zachcianki seksualne i ciekawość dziecko skierowuje ku osobom najbliższym i z innych względów najukochańszym, a więc ku rodzicom, rodzeństwu i piastunkom, w końcu zaś widoczne jest, co przebija zresztą później i u szczytu stosunku miłosnego, że nie oczekuje ono rozkoszy płynącej jedynie z narządów płciowych, lecz że wiele innych części ciała posiada u niego tę samą pobudliwość, że dają one podobne uczucia rozkoszy, a więc tym samym mogą grać rolę genitaliów".
W tym wszystkim ogromną rolę odgrywa jednak pewien rodzaj wolności, jaki cechuje dzieci. Według Freuda są one biseksualne, wolne od uprzedzeń i wszystkich innych ograniczeń kulturowych, cytując: "To, co zwiemy u ludzi dorosłych "zboczeniem", odbiega od normalnej liniii pod następującymi względami: po pierwsze, przez nieliczenie się z podziałem na gatunki (...), po drugie, przez przekroczenie granic wstrętu i, po trzecie – przekroczenie zapory zakazu kazirodztwa (...), po czwarte – przez obcowanie bez względu na płeć, po piąte wreszcie – przez przeniesienie roli narządów płciowych na inne narządy lub części ciała. Wszystkie te granice nie istniały od samego początku, lecz zostały wytworzone stopniowo, z biegiem rozwoju i wychowania. (...) Początkowo nie okazuje wstętu do ekskrementów, lecz nabiera go dopiero pod naciskiem wychowania; nie przykłada zbytniej wagi do różnicy płci i przypuszcza, że przedstawiciele obu płci posiadają te same narządy płciowe".
Dopiero przez 'ucywilizowywanie' popędów seksualnych stajemy się więc tym, czego chce od nas społeczeństwo: heteroseksualnymi maszynami rozpłodowymi, które mają zapewnić przetrwanie gatunku. Wokół tego rozbudowano z biegiem lat miliardy teorii i komentarzy (antyreligijnych, antyspołecznych, antypolitycznych, czy jakichkolwiek innych), ale mimo wszystko u Freuda można doszukać się czegoś w rodzaju pochwały takiego stanu rzeczy. Skoncentrowanie popędu płciowego jest konieczne do utrzymania naszego świata: musimy się płodzić, żeby istnieć.
Rozluźnienie tego co konieczne na rzecz tego co możliwe postulował jednak chociażby Herbert Marcusse, autor książki "Eros i Cywilizacja", która była bardzo popularna, oczywiście, w latach 60-tych. Opowiadał o wolnej miłości i seksie dla przyjemności bez żadnych ograniczeń. O tym opowiada też Polymorphous Perversity.
Dosyć teorii
Wszystko zaczyna się od otworzenia drzwi do pokoju masturbującego się akurat przed komputerem młodzieńca. Ktoś mu przerywa, mówi niezrozumiale o jakimś eksperymencie, prawdopodobnie coś mu wstrzykuje i/lub każe połknąć – sytuacja przypomina trochę wybór pigułek od Morfeusza w Matriksie, ale bez samego wyboru. Gracz budzi się po chwili w innym świecie, w dziwnym pokoju i jest całkowicie nagi. Na łóżku w kącie pojawia się kobieta, która pyta go czy ma ochotę uprawiać z nią seks, a kiedy słyszy niezdecydowany ton zgaduje o co chodzi i oferuje, że nauczy chłopaka "jak to się robi". W ten sposób zdobywa się pierwszy "atak" – całość przypomina bowiem oldskulowe RPG z epoki SNES-a. Walki, w tym przypadku akty seksualne, zrealizowane są w konwencji turowej – wybiera się technikę albo zabawkę i doprowadza "przeciwnika" do orgazmu, albo samemu pada z wykończenia.
Na ekranie widać też rosnące ciągle męskie przyrodzenie, którego długość oznacza ilość tłumionego popędu: po wygranej walce maleje, po przegranej często dramatycznie rośnie. To symbol tłamszonego libido, który po rozrośnięciu się do całej szerokości ekranu sprawia, że postać gracza wybucha – game over. To oczywiście kolejny freudyzm, bo jeżeli całym naszym życiem rządzi seks, popęd, to gromadzenie go zbyt długo prowadzi do frustracji, metaforycznego wybuchu, a właśnie tego w Polymorphous Perversity trzeba unikać. Seks jest więc koniecznością, a z każdym zdobytym poziomem doświadczenia trzeba uprawiać go coraz częściej, bo "apetyt rośnie w miarę jedzenia" i wspomniane game over staje się rzeczywistym zagrożeniem.
Zadaniem gracza jest zrozumienie dlaczego znalazł się w dziwnym świecie, w którym niemal wszyscy chodzą nago i uprawiają seks gdzie popadnie, jak popadnie i z kim popadnie. Przechodzi więc przez nadmorskie miasto pełne palm z biustami i taplających się w wodzie kobiet, trafia na amerykańską farmę przypominającą redneckowy cyrk osobliwości, przechodzi przez jaskinię-labirynt w poszukiwaniu minotaura i na końcu odwiedza nawet coś nazywanego niebem.
Każde z tych miejsc jest związane z ludzką seksualnością – Chaud garściami czerpie z symboli, perwersji, fetyszy, psychologii, filozofii, kultury... i wymieniać można by tak jeszcze bardzo długo. Ludzkość przez kilka tysięcy lat stworzyła więcej dzieł z seksem na marginesie niż jesteśmy w stanie zliczyć i wiele z klasycznych motywów trafiło do Polymorphous Perversity. Wystarczy wspomnieć chociażby występującego w grze minotaura, symbol natury człowieka przedstawionej jako bestia uwięziona w labiryncie popędu seksualnego, który trzeba pokonać, by odzyskać nad nim kontrolę... czy też, fabularnie, uratować księżniczkę mogącą obdarzyć gracza “niekończącym się szczęściem”.
Nie chcę opowiadać wam fabuły tej gry, bo zainteresowani opisem powyżej prawdopodobnie już ją ściągają, a niezainteresowani nie doczytali nawet do tego miejsca i zostawili jakiś uczony komentarz poniżej. Chcę zwrócić tylko uwagę na to, że bardzo łatwo jest potraktować Polymorphous Perversity jako durnowatą "grę w pukanie", którą zresztą do pewnego stopnia jest... ale tylko do pewnego stopnia, bo pod tandetnym pikselowym porno kryje się tutaj wiele, wiele więcej. Zarówno pod kątem fabuły, która mogłaby sprowokować setki związanych z seksem dyskusji, jak i chociażby dokonywanych w trakcie rozgrywki wyborów. Po raz kolejny w grze Chauda gracze mają do czynienia z postawionym na ekranie lustrem i tylko w momentach koniecznych do prowadzenia historii dalej są zmuszeni robić coś, na co mogą nie mieć ochoty.
RPG Maker pozwala twórcom osiągnąć ogromną umowność przedstawionych wydarzeń – coś, czego nie można pokazać fotorealistycznie bez problemu przejdzie w przypadku ludków złożonych z kilku pikseli na krzyż. Dlatego też oglądając pierwszy odcinek "Black Mirror" Brookera czułem obrzydzenie w punkcie kulminacyjnym, ale mogąc zobaczyć to samo w Polymorphous Perversity wiedziałem, że nie poczuję zupełnie nic – mając jednak do czynienia z lustrem stwierdziłem, że nie chcę tego oglądać. Mogłem zrobić przeróżne rzeczy związane z ludzkimi "perwersjami" i fetyszami: namówić kobietę żeby ogoliła sie na moich oczach, zapłacić facetowi za możliwość popatrzenia na zoofilię, czy też pograć w rosyjską ruletkę z bliźniaczkami, z których jedna miała paskudnie zakaźną chorobę weneryczną... Nie zrobiłem żadnej z tych rzeczy. Polymorphous Perversity traktuje tematy odstające od normy aż tak bardzo, teoretycznie, bardzo ostro: wszyscy ci ludzie siedzą w zagrodach na farmie i w większości wymagają zapłaty za swoje "usługi". Zbliża ich to do eksponatów w cyrku osobliwości, ale jednocześnie można doszukać się w tym komentarza odautorskiego, pochwały całkowitego libertynizmu, którego wyznawcy sprowadzani są właśnie do zwierząt zamykanych w klatkach. Co Chaud miał na myśli – nie wiem. Wiem tylko, że reakację społeczną na takie poglądy rozrysować można jedynie na skali: "Jak bardzo się z autorem NIE zgadzasz", a czy to dobrze? Każdy musi sam sobie na to odpowiedzieć.
Chaud miesza tego typu skrajności z fetyszami, które są na tyle powszechne, że mają nawet swoje kategorie na stronach z filmami pornograficznymi. Wystarczy szybki rzut oka na ofertę RedTube, by zobaczyć to samo, co zamieścił w swojej grze: seks z kobietami w ciąży, seks w miejscach publicznych, seks lesbijski, she-male, transwestytów, BDSM... Wszystko to jest w internecie ogólnodostępne, a my – jako gatunek – możemy wyglądać z zewnątrz jak istoty całkowicie seksem opętane.
I chociaż ta myśl, freudowskie libido, stanowi podstawę Polymorphous Perversity, to jednak jest w tej grze wiele ciekawych spostrzeżeń, o których opowiadać zbyt długo nie będę, bo nie mamy tyle miejsca. Wystarczy powiedzieć, że Chaud mierzy się chociażby z takimi tematami, jak trauma odłączenia od matki – dziecko będące jej integralną częścią rodzi się i przez całe swoje życie próbuje znowu poczuć się całością (motyw znany nawet w mitologii greckej). Szuka więc kontaktu fizycznego, a – tutaj wchodzi kolejny temat – po jakimś czasie zauważa, że żadna forma seksu nie jest w stanie zaspokoić tego pragnienia i prowadzi tylko do pogłębiającej się samotności. Do tego wszystkiego dochodzą też refleksje nad kultem dziewictwa, czy osobiście i społecznie uwarunkowanej chęci poniżania lub bycia poniżonym.
W tych wszystkich pikselach, z których złożone jest Polymorphous Perversity kryje się zaskakująco dużo myśli i wątków, ale równie wielu wydaje się brakować. To gra o seksie – tylko i wyłącznie o nim, więc większość spraw związanych z psychiką Chaud potraktował jako niezbyt ważne. I nie chodzi nawet o jakieś poetyckie romantyzowanie, a o uwzględnienie w równaniu ludzkiego umysłu stawiającego bariery w konkretnych miejscach. Nie tylko przy kontakcie z "dewiacjami” nie do ogarnięcia rozumem, a o stawiane w odpowiednich miejscach labiryntów, z których nie wypuścimy żadnych minotaurów.
Niemniej jednak: doczekaliśmy się odważnej gry o życiu z innym człowiekiem (To the Moon), doczekaliśmy się teraz odważnej gry o seksie. Kolejna granica została przekroczona, kolejne tabu złamane i wygląda na to, że gry powoli zaczynają dorastać. Opuszczać świat, w którym istnieje tylko smutny samogwałt do wirtualnego cycka.
Everybody wants to be a Master — everybody wants to show their skill. Everybody wants to get there faster, make their way to the top of the hill. Each time you try you're gonna get just a little bit better. Each day we climb one more step up the ladder. It's a whole new world we live in — it's a whole new way to see. It's a whole new place, with a brand new attitude. But you've still gotta catch 'em all... And be the best that you can be!