Dying Light: Zombie spotykają Mirror´s Edge. Wiemy nad czym pracuje Techland!
Techland dobrze czuje się w klimatach zombie-apokalipsy. Zapowiedziana dziś nowa produkcja polskiego studia, Dying Light, ponownie postawi nas przed zastępami gnijących żywych trupów. Z tą różnicą, że jak nigdy dotąd mamy poczuć smak walki o przetrwanie, w którym tym razem pomoże nam... parkour.
W Dying Light przeniesiemy się do zrujnowanych miejskich obszarów, skażonych plagą mnożących się zombie. Jedyni, którzy zostali przy życiu, nie mają już nadziei na poprawę sytuacji i zwierzęcym odruchem starają się dożyć kolejnego dnia, nie wiedząc, czy takie życie ma sens. Zwłaszcza, że i w żyłach głównego bohatera płynie częściowo zakażona krew. Pardon, bohaterów - wcielimy się w jedną z czterech postaci, które dostosujemy do własnego stylu gry. Pojawi się więc, oczywiście, tryb kooperacji.
Rozgrywka będzie silnie związana z cyklem dobowym. Za dnia będziemy gromadzić materiały umożliwiające przetrwanie oraz tworzyć broń, noc zaś spędzimy na skradaniu i unikaniu otwartej konfrontacji z nieumarłym tłumem. Najgroźniejsi przeciwnicy, bogatsi o zabójcze dla nas zdolności, pojawiają się bowiem po zmierzchu, a w ich wykrywaniu pomoże umiejętność echolokacji. Nie skorzystamy z niej jednak za dnia - wszak jesteśmy częściowo skażeni. Nocą przechodzimy więc podobną przemianę, co zagrażający nam wrogowie. Ponadto podczas ucieczki przed zagrożeniem kamera może obrócić się automatycznie w stronę zbliżającego się do nas zombie, pozwalając graczowi nie zmieniać kierunku biegu. W skrócie - w dzień polujemy my, w nocy oni.
Gra odda do naszej dyspozycji otwarty świat, w eksploracji którego pomogą zdolności akrobatyczne głównego bohatera. Parkour ma wyraźnie wpływać na gameplay w każdym aspekcie. Skoki, ślizgi i inne ewolucje pomogą zarówno w polowaniu, jak i w ucieczce czy po prostu dynamicznym przemierzaniu terenów. Skojarzenia z Mirror's Edge są oczywiste, gdyż i tutaj obserwujemy akcję z oczu bohatera. Nie marzcie jednak o tym, że będziecie przed zombie wiecznie uciekać - w końcu się z nimi zetkniecie, bo wyspy z obu Dead Island w porównaniu ze światem nowej gry to wymarzone, spokojne sanatoria.
Walka w Dying Light ma być oparta głównie na posługiwaniu się bronią białą (choć pojawi się i palna) z możliwością instalowania ulepszeń (np. maczeta rażąca prądem). Twórcy zapowiadają, że gracz zyska duży zakres swobody w tworzeniu wymyślnych, prowizorycznych broni. Czasami pomoże nam otoczenie - ściana najeżona kolcami to dobre miejsce do spacyfikowania zombie. Najmocniejsze uderzenia będą podkreślane rentgenowskimi animacjami obitych części ciała wrogów. Ci będą dzielić się na różne rodzaje o odmiennej charakterystyce.
Wyraźna część zawartości Dying Light będzie generowana losowo. Dotyczy to nie tylko itemów, lecz także pojawiających się w trakcie rozgrywki misji pobocznych. Nie trzeba zawracać sobie nimi głowy, ale gra nagrodzi śmiałków niezbędnymi przedmiotami oraz punktami reputacji, od których zależy reakcja innych ocalałych na naszą postać.
Dying Light powstaje we wrocławskiej siedzibie Techlandu, a co za tym idzie - nad grą pracują ci sami ludzie, którzy stworzyli głośne Dead Island.
Premiera w 2014 roku na PC, PlayStation 3, Xboxa 360 oraz - co ważne - konsole nowej generacji, PlayStation 4 oraz Xbox One. Dying Light ma pokazać, że Techland jest gotowy na nowy sprzęt - to pierwsza gra stworzona na nowej wersji autorskiego silnika Chrome Engine 6, bardzo lubiącego się m.in. z DirectX 11.
Po screeny zapraszamy do GALERII.
Więcej na temat Dying Light przeczytacie oczywiście w nowym numerze CD-Action!
Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.