9
13.03.2016, 15:42Lektura na 5 minut

[Weekend z Hitmanem] Zabójcy na zlecenie

Ludzie trudniący się zabijaniem innych za pieniądze to nie jest wdzięczny temat, ogromnej większości z nich żaden z nas nie chciałby poznać bliżej. A jednak fantazja „dobrego zabójcy” czy „artysty morderstwa”, jaka zresztą napędza m.in. fabułę serii Hitman, jest jak najbardziej żywa. I skądś musiała się wziąć.


Michał „enki” Kuszewski

Bo powiedzmy sobie wprost, że „przygody” Agenta 47 czy Leona Zawodowca, sylwetki postaci granej przez Toma Cruise’a w „Zakładniku” lub uśpionych agentów w serii o Jasonie Bournie, to wszystko jest fantazją na temat często brudnej, nieprzyjemnej, brutalnej rzeczywistości. Dziś niewiarygodnie trudno byłoby zostać morderczym „freelancerem” w garniturze, i nie tylko ze względu na „poziom trudności” fachu czy specyficzne wymogi dotyczące psychiki trudniącego się nim człowieka. Na przeszkodzie stoją chociażby skoordynowane wysiłki służb policyjnych świata, ale i sprawy bardziej prozaiczne. Jak na przykład fakt, że nie da się chociażby zaskarżyć drugą stronę w przypadku niewypełnienia zobowiązania. Czy to zabójcy, który skrewił, czy zleceniodawcy, który nie zapłacił za wykonane zlecenie i do tego ma po fakcie czym „hitmana” szantażować. W działach fikcji wszystko załatwia magiczna „reputacja” tudzież honor. Ale jak budować tę pierwszą, gdy organy ścigania wszędzie mają uszy? Bo samym honorem nikt jeszcze rodziny nie wyżywił. Dziś, gdy ktoś zamawia usługi „hitmana” (według statystyk najczęściej po to, by raz na zawsze rozprawić się z małżonkiem/małżonką), zwykle trafia wprost w ręce podstawionego policjanta. A nie zawsze tak było.

 

List gończy za Jacobem Shapiro i Louisem Buchalterem - członkami Murder, inc.

 

Stany Zjednoczone, lata 30. i 40. XX wieku. Dziennikarze rozpisują się o zabójstwach grupy Murder Ring lub Murder, inc – osobników operujących na zlecenie i odpowiadających przed organizacją National Crime Syndicate, która – niczym wyjęta z kart komiksów – zajmowała się wszelkimi przejawami zorganizowanej przestępczości w kraju. Zabójcy, oprócz comiesięcznej „pensji”, zarabiają od 1000 do 5000 dolarów za wykonane zlecenie. Mają też „ubezpieczenie” pieniężne dla siebie na wypadek procesu i dla rodzin na wypadek śmierci. Ostatecznie wszyscy albo trafili do więzienia, albo sami zostali pozbawieni życia. Nie ulega jednak wątpliwości, że pozostawili po sobie pewną legendę, która w następnych dziesięcioleciach przyświecała ich następcom. Nie byli pierwszymi w historii (znając naturę człowieka, za dobra materialne zabijano już w prehistorii), ale m.in. dzięki rozwoju masowych mediów dowiedzieć się o nich mógł cały świat.

 

Choć zorganizowana przestępczość w drugiej połowie XX wieku w dużej mierze zdecentralizowała się i podzieliła na mafijne „rodziny”, popyt na „hitmenów” nie zmalał. Tyle że nikt nie tworzył ich w laboratoriach – najczęściej trafiali oni do swego fachu przypadkiem, niemal zawsze będąc przy tym już wcześniej członkami danej rodziny, które nie ufały obcym. Zlecano zabójstwa tym zaufanym ludziom, którym zabijanie po prostu przychodziło łatwiej niż innym. Podobnie rzecz się miała (i wciąż ma) w przypadku gangów na całym świecie. W wojnie narkotykowej w Meksyku zabójców na zlecenie nazywa się sicarios i zwykle stają się oni nimi z przypadku. Nie mają treningu, nie zostali genetycznie zmodyfikowani. Bywa, że są jeszcze nastolatkami. Niemal żaden nie dożywa średniego wieku.

Abstrahując od porachunków grup przestępczych, najwięcej przypadków morderstw na zlecenie ma dziś miejsce w krajach rozwijających się. Dobrym przykładem są Filipiny, gdzie prawo zakazuje rozwodów, koszty anulowania małżeństwa są horrendalnie wysokie, a cała procedura potrafi ciągnąć się latami.  Desperacja rozczarowanych małżonków często skłania ich do wydawania ułamka opłaty rządowej na próbę definitywnego poradzenia sobie z „problemem” przy pomocy osoby trzeciej. I nie ma tu ani słowa o profesjonalizmie, a tym bardziej „artyzmie” fachu.

 

Richard Kuklinski

 

Co czyni zabójcę na zlecenie skutecznym? Trudno wskazać „przepis” na „dobrego hitmana”. Aleksander Solonik, jeden z najbardziej niesławnych zabójców na zlecenie, swoje powołanie odkrył w więzieniu, gdzie odbywał wyrok za gwałt. Z uwagi na to, że służył wcześniej w radzieckim OMON-ie i współpracował z organami ścigania, szybko stał się celem numer jeden więźniów... których eliminował jeden po drugim. Powiada się, że zanim uciekł po dwóch latach i rozpoczął karierę europejskiego zabójcy na zlecenie (przypisuje mu się zabójstwa ponad 30 rosyjskich mafiozów), zabił 12 osadzonych.

 

Richard Kuklinski – syn polskiego imigranta i wieloletni zabójca na zlecenie kilku amerykańskich rodzin przestępczych – do końca swych dni nie był w stanie określić, ilu ludzi zabił w swoim życiu. To chyba najsłynniejszy (lub najbardziej niesławny) „hitman” w historii – człowiek pozbawiony ludzkich uczuć i odruchów, ukształtowany po części przez pełne przemocy domowej dzieciństwo (jego brat zginął z ręki jego ojca), po części poprzez psychopatyczne cechy charakteru odziedziczone przez ojca. Zabijał i dla pieniędzy, i dla sportu. Zanim umarł w celi, przeprowadzono z nim serię wywiadów, w których z niesłychanym chłodem (jego przydomek „Iceman” wziął się, co ciekawe, nie z jego zimnego nastawienia, tylko faktu, że zamrażał zwłoki swoich ofiar w chłodni, by utrudnić określenie czasu ich śmierci) opowiada o tym jak, kiedy i dlaczego zabijał. Linkować nie będę, ale nietrudno znaleźć filmy dokumentalne na jego temat.

 

Świat prawdziwych „hitmanów”, nawet gdy wgłębić się w niego pobieżnie, za sprawą literatury, to mroczne miejsce, gdzie ze świecą szukać bohaterów, a nawet antybohaterów, a co dopiero rozrywki. To miejsce, gdzie znajdują swoje ujście pierwotne ludzkie instynkty. A te siedzą w nas, czy chcemy tego, czy nie – stąd m.in. zainteresowanie filmową przemocą, ciekawość katastrof czy chęć wcielania się w bohaterów Hitmana, Dishonored, Mark of the Ninja, Assassin's Creed. I to chyba najlepsza wiadmość dla ich twórców.


Redaktor
Michał „enki” Kuszewski

Autor tekstów różnych. W tym książek. Fan żółwi, muzyki filmowej i wszystkiego, co kosmiczne. Swoje politechniczne wykształcenie przekuł w artykuły dla czasopisma CD-Action, w którym jako redaktor przez wiele lat realizował swoje pasje grania i pisania. Obecnie pracuje w Techlandzie jako Quest Designer.

Profil
Wpisów512

Obserwujących1

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze