10
1.02.2011, 10:00Lektura na 3 minuty

Już graliśmy - Fight Night Champion

W porównaniu do Fight Night Round 4, Fight Night Champion został... spowolniony – tak przynajmniej stwierdził w rozmowie ze mną jeden z twórców gry, z którym miałem okazję pogadać na imprezie EA Winter Showcase. To dość dziwne, bo podczas grania niczego takiego nie zauważyłem. Wręcz przeciwnie...


Qnik

Walki w Fight Night Champion od początku wydają się zdecydowanie bardziej dynamiczne niż poprzednio. Rękawice przemieszczają się z taką prędkością, że zastosowano nawet specjalny efekt rozmycia – zwłaszcza gdy gra się zawodnikami lżejszymi, ale szybkimi. Dodatkowo znacząco uproszczone sterowanie sprawia, że nie trzeba już połowy uwagi poświęcać temu, czy aktualnie lepiej chronić korpus, czy głowę. Blok jest jeden, a dzięki paru nowym możliwościom uskoczenia od ciosów kontrataki są łatwiejsze do wykonania (przez co częstsze) i bardzo, bardzo efektowne.

Uskoki wykonuje się intuicyjnie: gdy wróg szykuje się do ciosu, wystarczy ruszyć w którąś stronę (góra, dół lub tył) gałkę pada, po czym natychmiast ją puścić, a następnie wyprowadzić kontrę – najlepiej z przytrzymanym R1/LB, który teraz odpowiada za modyfikator mocy ciosu. Takie połączenie, wedle zapewnień, może spowodować błyskawiczny nokaut. Oczywiście działa to w obie strony, lepiej więc się zanadto nie wystawiać.

Fight Night Champion, jak już pisaliśmy, główną nową atrakcją, poza sterowaniem, jest tryb fabularny, w którym kierujemy poczynaniami Andrew Bishopa. Faceta poznajemy w więzieniu, gdy bierze udział w nie do końca legalnej walce. Nie obowiązują w niej zasady znane z klasycznych ringów: pięściarze mają owinięte wokół nadgarstków bandaże, a sędziowie nie przerywają pojedynku po ciosach głową lub poniżej pasa.

Pomimo zwycięstwa Bishop nie ma szczęścia – przegrany dopada go pod prysznicem i... nie, nie to, co myślicie: po prostu przy wsparciu współwięźniów spuszcza mu łomot już w nieinteraktywnej scence. Po tym zostawiamy naszego obtłuczonego bohatera na więziennym łóżku i przenosimy się 4 lata wcześniej, gdy dopiero zaczynał karierę w lidze młodzików. Taki sposób prowadzenia narracji o dziwo bardzo pasuje do gry sportowej, która zamienia się przy okazji w historię, jakiej nie powstydziłoby się Hollywood.

Tym bardziej że w przeciwieństwie do fajnych, ale mało spektakularnych podstawowych trybów tutaj autorzy popuścili wodze fantazji, co widać szczególnie w założeniach niektórych misji-walk. Część starć należy koniecznie wygrać przed czasem, bo przekupieni sędziowie punktują dla przeciwnika, są momenty, gdy oponent prezentuje dziwaczną taktykę, np. ciągle bardzo skutecznie się broniąc. Szczególnie spodobała mi się konieczność walczenia tylko przy użyciu jednej ręki... A to pewnie ledwie część atrakcji.

EA Sports nie ma konkurencji na bokserskim poletku, walczyć więc musi już właściwie sama ze sobą i z niechęcią graczy do wydawania pieniędzy jeszcze raz na to samo. W tym przypadku wszystkie zmiany, jak się wydaje, poszły w dobrą stronę: Fight Night Champion to na pewno coś więcej niż rozbudowane DLC do Fight Night Round 4.

Więcej o grze przeczytacie 15 lutego w kolejnym numerze CD-Action. Przypominamy - dziś pierwsi gracze otrzymają również demo gry. Wideo z tego, jak będzie wyglądać znajdziecie - TUTAJ.


Redaktor
Qnik
Wpisów39

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze