9
25.10.2013, 19:00Lektura na 4 minuty

[Weekend] Piraci wciąż są świetnym materiałem na grę

Jedną z zalet XXI wieku jest niesamowita różnorodność mediów wszelkiego rodzaju. Niezależnie od tego, kim tak właściwie jesteśmy, jakie mamy upodobania i nastrój - zawsze znajdzie się twórca, który załapał to wszystko i przygotował dzieło konkretnie pod daną osobę, daną chwilę. Dlatego mam prawo oczekiwać i oczekuję, że każdą moją zachciankę, co do gry, prędzej czy później, ktoś postanowi zrealizować. 


Sab

Od lat czekam więc (i czekać będę jeszcze pewnie długo) na porządnego RPG-a o japońskich szermierzach okresu Edo, na multiplayerowego Fallouta bez cyrylicy i crashów... a przede wszystkim na urzeczywistnienie myśli, która śni mi się nieraz po nocach i za którą zapłaciłbym grube pieniądze - symulator pirata, który za temat zabrałby się wreszcie na poważnie.

"Na poważnie", czyli jak? Obraz piractwa, który książki, filmy i gry starają się nam sprzedać, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Symbolem historycznych pogromców mórz i oceanów nigdy nie była drewniana noga i papuga na ramieniu, a bezprawie, brak litości, najczęściej po prostu szczególne okrucieństwo.

François l'Olonnais zasłynął z tego, że jednemu z hiszpańskich jeńców wyrwał serce i pożarł na miejscu, grożąc podobnymi torturami pozostałym więźniom. Bartholomew Roberts, kiedy właściciel przejętego statku odmówił zapłacenia okupu, spalił cały okręt wraz z żywą zawartością. Słynny Barbarossa zebrał armię wyrzutków i bandytów tak ogromną, że z jej pomocą mógłby stworzyć nawet własne państwo. Nic dziwnego, że na widok czarnej bandery żeglarze moczyli gacie i bez zastanowienia wywieszali białą flagę.

Pojawiały się też oczywiście wyjątki - czasami faktycznie życiorysy niektórych piratów zakrawają o spopularyzowany stereotyp - ba, bywali piraci wykształceni, nawet piraci wielkoduszni. Niezdecydowani i słabi psychicznie dowódcy nie cieszyli się jednak popularnością, a załogi prędko wzniecały bunt. Charlesa Vane'a po strategicznym odwrocie uznano za tchórza i odprawiono z łódką na otwartym morzu, a kiedy Edward England po chrześcijańsku zwrócił wolność jeńcom, podwładni pożegnali go na małej wysepce 1000 kilometrów od Madagaskaru. Przykładów jest wiele, fakt pozostaje jeden: mentalność, z którą w pirackich grach się stykamy, to jedna wielka bujda.

Szkoda. W cywilizowanym społeczeństwie żądny przygód, romantyczny pirat stanowi coś o wiele bardziej przystępnego masom, niż antybohater typu Christophera Condenta, który zmuszał jeńców do jedzenia wnętrzności współbratymców. Nie chodzi nawet o to, by tworzyć dzieła dla sadystów i wyrzutków - jednostajny i mało zróżnicowany świat gier o piratach jest po prostu świetnym tłem dla czegoś nowego i, dla wielu, którzy z obecnym stanem dawno się pogodzili, czegoś miło zaskakującego.

Przecież w każdej kategorii, jaką można sobie wyobrazić, powstają dzieła miażdżące, opluwające, degradujące wszelkie stereotypy. Z tematem wyidealizowanych żołnierzyków rozliczyło się i zamknęło go Spec Ops: The Line, gier niezależnych podejmujących dialog z głupkowatą telewizyjną miłością nawet nie chce się wymieniać. Dlaczego nie dostaliśmy więc jeszcze gry, która miałaby o piratach do powiedzenia więcej, niż "przygoda", "skarb", "czarna flaga z białą czaszką"?

Oczywiście, jakiś anonimowy twórca na pewno stworzył już grę opowiadającą o mordach, gwałtach i innych okrucieństwach, których piraci się dopuszczali. Nie dam rady tego sprawdzić, ale wiem, że chciałbym czegoś większego, czegoś stworzonego z rozmachem. Niech pojawi się na wszystkich serwisach internetowych traktujących o grach, niech niczym Hotline Miami bezlitośnie rozgniecie dziennikarzy i graczy, bijąc po twarzach wszystkich oczekujących wielkiej, bajkowej przygody z piratami w roli głównej.

Raven’s Cry? Powstaje w oparciu o podobne założenia, ale dopóki nasi rodacy go nie dokończą, pozostaje strasznie dużo niewiadomych. Czy skrzywdzony, osierocony pirat to dobry materiał na zimnego drania tamtych czasów? Czy przejedzonym tematem zemsty i widowiskowymi finisherami twórcy nie celują w „epicką“ papkę w stylu Assasin’s Creed? Skoro bohaterowi w amputowany kikut wczepiono niezwykle oryginalny, kompletnie niestereotypowy hak, ile tego typu elementów pojawi się w grze? Przekonamy się w przyszłym roku.

Ktoś mógłby powiedzieć, że równie dobrym tematem są okrutni Wikingowie czy Tatarzy. Nie do końca. Chodzi o kontrast między tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, a rzeczywistością, która w formie sprzeciwiającej się konwencjom gry mogłaby wywołać silne emocje, dostać rozgłos i... nareszcie usatysfakcjonować mnie i innych żądnych świeżości graczy.

Bo chyba nie jestem jedyny? Przecież zawsze znajdzie się grupa, która chciałaby w to i tamto zagrać. Niech więc projektanci wezmą się w garść i zaspokoją moje pirackie pragnienia. Po tylu latach nie chcę już męskiej brody, haka zamiast ręki i dziarskiego "harrrr". Chcę brudnego bandyty, który gwałci, rabuje i odcina jeńcom palce, który nie ma litości, bo interesują go tylko złote monety. I jestem pewien, że taki eksperyment sprzedałby się świetnie.


Redaktor
Sab
Wpisów8

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze