16
28.10.2013, 16:00Lektura na 9 minut

[BLOGI] Źródło kryzysu, czyli witamy w kieszonkowym Midgardzie.

Nasz bloger b3rt jest fanatykiem Final Fantasy VII. Tak samo, jak ja. Nie mogłem więc przegapić jego wpisu o Crisis Core i... no wy też nie powinniście. Świetna rzecz - czytajcie!


Blogi

Gry to bardzo skomplikowane produkcje. Składają się z wielu elementów: muzyki, udźwiękowienia, grafiki, fabuły, bohaterów itd. Teoretycznie wszystkie elementy powinny być jak najlepsze, aby gra odniosła sukces. Czasami jednak pojawiają się perełki, które mimo ogólnej miernoty wybijają się kilkoma genialnymi składowymi (chociażby Deadly Premonition, które mimo ogólnej sztywności i wylewającej się zewsząd biedoty zdobyła serca i umysły wielu graczy, w tym moje). Są też jednak twory o całkowicie odwrotnych proporcjach: na pierwszy rzut genialne, które jednak mają kilka szczegółów, potrafiących uprzykrzyć całą rozgrywkę. I z czymś takim miałem okazję się zmierzyć, grając w Crisis Core: Final Fantasy VII.

Nie wstydzę się tego że jestem fanbojem Final Fantasy VII. I to takim prawdziwym fanbojem, przez duże "F", który skacze z nożem, pazurami i zębami na każdego kto odważy się krzywo spojrzeć na moją ulubioną produkcję. Przechodziłem grę setki razy, na kilkanaście sposobów, na wszystkich platformach które miałem, i na które FF7 się ukazało (najpierw PSX, później PC, teraz przechodzę na PSP). Miałem komplet materii, Summony na najwyższych poziomach, pokonałem Weapony, miałem wszystkie gatunki Chocobo, a mimo to dalej gra sprawia mi frajdę. Dlatego też cieszyłem się jak dzieciak na wieść o "Compilation of Final Fantasy VII", czyli zestawie produkcji nawiązujących do wielkiego dzieła Squaresoftu, i byłem całkowicie bezkrytycznie nastawiony do wszystkich newsów na ten temat. Advent Children oglądam przynajmniej raz na kilka miesięcy (w święta to u mnie tradycja niczym Kevin sam w domu), Last Order widziałem jeszcze więcej razy, i bardzo ubolewałem nad brakiem Before Crisis w krajach innych niż Japonia, co jednak nie przeszkodziło mi w obejrzeniu chyba jedynego w moim życiu Let's Play'a na YT, właśnie z tą grą. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że jedną z produkcji dla której kupiłem PSP był właśnie Crisis Core. I mimo że gra też bardzo mi się podoba, to nie jestem w stanie przymknąć oka na niektóre rozwiązania, całkowicie nielogiczne i IMO po prostu głupie. Ale po kolei.

Zdarzenia które mamy okazję śledzić w grze dzieją się niedługo przed tym, co mieliśmy okazję zobaczyć w oryginalnym FF7. Wcielamy się w rolę Zacka, młodego członka militarnej jednostki SOLDIER, którą również mieliśmy okazję poznać w pierwowzorze z 1997, do której należał chociażby Sephiroth. Zacka śledzimy praktycznie od samego początku jego kariery jako SOLDIER, mamy okazję zobaczyć jak poznał Aerith, skąd wziął swojego Buster Sworda, jak awansował na 1st. Class i przede wszystkim, w jakich okolicznościach spotkał Clouda. Trudno mi pisać o fabule, bo chciałbym uniknąć jakichkolwiek spoilerów, jednak trzeba przyznać, że scenarzyści nie mieli łatwego zadania. Stworzenie prequela do FF7, w dodatku z Zackiem w roli głównej było zadaniem karkołomnym. Bo jak przedstawić historię postaci którą każdy fan oryginału zna bardzo dobrze tak, aby jednocześnie nie nudziła i była logicznie spójna z ciągiem dalszym. Na szczęście, zadanie zostało wykonane pomyślnie, i wydaje mi się że przedstawiona historia jest bardzo dobra. Z jednej strony mamy wiele wątków których nie mieliśmy okazji poznać wcześniej, kilka bardzo fajnie zarysowanych postaci (Angeal i przede wszystkim Genesis), z drugiej mamy okazję spotkać kilka dobrze znanych bohaterów (młoda Tifa) i przeżyć jeszcze raz znane nam sceny, chociażby z Shinra Manor, z całkiem innej perspektywy. No i to zakończenie, niby od początku wiadomo jaki będzie finał naszej przygody, ale jak już dobrniemy do finałowego starcia (i nie mówię tu akurat o ostatnim bossie) i filmiku końcowego, to i czuć smutek i żal. Za fabułę ogromny plus się należy, bo zadanie nie było proste, a wyszło lepiej niż można się było spodziewać.

To jest grafika z gry, nie z animowanych filmików. Tak, ta gra tak wygląda

Fabuła fabułą, ale jak w to się gra? Produkcje z kompilacji FF7 mają to do siebie, że wywodzą się z różnych gatunków (gdzieś czytałem że przede wszystkim gry miały być poligonem doświadczalnym dla przyszłych produkcji od Square). I tak oto mamy film pełnometrażowy, wykonany całkowicie komputerowo, mamy krótkometrażowe anime, strzelaninę z elementami bijatyki na PS2 i grę na telefony komórkowe. Crisis Core też nie odstaje od tej reguły, i zamiast czystego jRPG dostajemy mix gry fabularnej i slashera. Z jednej strony mamy rozwój postaci, materie, ekwipunek do zebrania, z drugiej jednak gra jest dużo bardziej dynamiczna. Mimo że rządzą nią zasady bardzo RPG'owe (walki na osobnej arenie, różne ataki, brak combosów), to same walki są czysto zręcznościowe, i raczej nie będziemy mieć czasu na obmyślanie taktyki pomiędzy kolejnymi atakami i unikami. Poza walkami możemy biegać po okolicznych lokacjach (niestety, nie ma otwartego świata), rozmawiać z ludźmi, zbierać przedmioty ze skrzynek, jak w jRPG. Jak dla mnie taki model rozgrywki sprawdza się świetnie, i bardziej potęguje wrażenie dynamiki niż turowe walki.

Kojarzycie gościa?

Graficznie gra jest fenomenalna, oczywiście jak na możliwości PSP. Przerywniki filmowe są wykonane pięknie, może nie jest to jakość Advent Children, ale klasę wyżej niż większość innych gier. Jednak to nie komputerowe animacje robią największe wrażenie. Większość filmików wykonanych jest na silniku gry, i doprawdy, nie przypominam sobie nic lepszego na przenośne konsole poprzedniej generacji. Synchronizacja z ruchem warg, fizyka tkanin i włosów, nawet emocje na twarzach postaci, wszystko wygląda pięknie. Podczas samej gry i walk grafika jest równie dobra, efekty i animacje ataków są doskonałe. Jedyne czego można się przyczepić, to dość ubogie środowisko w kilku lokacjach. Niektóre miejscówki są strasznie puste, nie ma nic prócz podłoża. Żadnych domków, drzew, nic co przyciągałoby uwagę. Trochę szkoda, jednak patrząc na całość, jest więcej niż dobrze. Udźwiękowienie to również najwyższa, światowa klasa. Praktycznie wszystkie ważne przerywniki są całkowicie zdubbingowane, tylko podczas samej gry musimy zadowolić się napisami. Aktorzy zostali dobrze dobrani, jednak amerykańskie głosy średnio pasują do typowo japońskiej stylistyki, i do tego co się dzieje na ekranie. Szkoda że nie można grać z oryginalnym, japońskim podkładem, pewnie wtedy wrażenie byłoby dużo lepsze. Muzyka również nie pozostawia wiele do życzenia, i trzyma wysoki poziom. Część utworów to kawałki przeniesione żywcem z FF7 (oczywiście w odpowiedniej jakości, nie jakieś tam midy), spora część to całkowicie nowe kompozycje. Fajne są zwłaszcza rockowo-metalowe utwory towarzyszące walkom, głównie z bossami.

Skoro więc fabuła jest bardzo dobra i spójna, technologicznie gra prezentuje najwyższy poziom, to gdzie te zgrzyty o których wspominałem na początku?


Redaktor
Blogi
Wpisów30

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze