17
1.10.2014, 18:50Lektura na 5 minut

Kilka godzin z... FIFA 15

Choć jej twórcy mogliby spocząć na laurach, rok do roku FIFA – flagowa seria EA Sports i najpopularniejsza gra sportowa na świecie – ewoluuje. Zmiany zawsze wychodzą jej na lepsze, ale zdarza się, że poszczególne nowinki nie przez wszystkich fanów cyklu oceniane są równie dobrze. I tak jest właśnie w tym roku...


Hut

Ostateczny werdykt w temacie nowej FIFY wyda w najbliższym numerze CD-Action nieoceniony CormaC – poniżej znajdziecie zapis wrażeń z pierwszych kilku dni spędzonych z „piętnastką”. Dni wyczekiwanych przeze mnie z wielką niecierpliwością, bo z poprzednią edycją – pierwszą od ponad dekady – miałem okazję zapoznać się krótko i niezbyt głęboko; teraz więc szykowałem się na swoje pierwsze, pełne i kompletne prawdziwie next-genowe „FIFA experience”. Co prawda nieco martwiła mnie skromna na papierze lista innowacji, ale mimo to byłem pełen wiary – tym bardziej, że FIFA 15 doczekała się wreszcie polskiego komentarza, który jest jednak tej kopanej dużym atutem. Oczekiwania miałem więc wielkie i...

...pierwsze pół godziny zaspokoiło je z nawiązką. Dzięki czemu?

Piętnastka zaczyna się meczem z AI (w moim przypadku – z konsolą PS4) i trzeba przyznać, że wielkie wrażenie robi to, jak wspaniały, pełen presji futbol gra teraz sztuczna inteligencja. Zarówno jako przeciwnik – napierając na bramkę bez litości, z wielką determinacją, raz po raz dobijając piłkę wracającą na boisko po interwencji bramkarza (o tym za chwilę) – jak i jako partner z drużyny. To drugie zaskoczyło mnie najbardziej – teraz cała drużyna pracuje jak jeden organizm, mądrze wystawia się do podań, zdarza się nawet, że niekontrolowani przez człowieka obrońcy odbierają piłkę (!!!). To wielki plus – jeśli więc ktoś gra głównie offline, będzie z FIFY 15 na pewno zadowolony.

Ja jednak jestem graczem głównie sieciowym i tu nie jest już tak pięknie. To, co urzeka w singlu, w pojedynku online zdaje się... nie działać – o ile jeszcze w ofensywie jest jako tako, tak już defensywa zdaje się w ogóle nie nadążać za działaniami drugiego człowieka, co więcej nie za bardzo wiadomo jak temu zaradzić, bo „znerfiono” przywoływanie drugiego obrońcy (wciąż przypisane do R1, ale już nie tak skuteczne jak w kilku ostatnich edycjach). W efekcie wszystko jest na głowie gracza, musi się on w tempo przełączać między swoimi piłkarzami, rozważnie przystępować do odbioru piłki, w pełni opanować sterowanie.

To o tyle trudne, że wraz z nowym silnikiem fizycznym piłkarze i piłka jeszcze bardziej oddzielili się w FIFIE 15, teraz to właściwie zupełnie oddzielne byty i wystarczy najmniejszy błąd, by stracić futbolówkę. Bardziej precyzyjne wyłapywanie kolizji między futbolistami powoduje też, że nie ma już co grać na aferę – wbiegnięcie w obrońcę przeciwnika z nadzieją, że jakoś uda się przez niego przebiec. W nowej FIFIE piłka zawsze w takiej sytuacji jakoś, choćby nawet nieznacznie odskakuje, a kiedy już się od nas uwolni, przejąć ją może każdy. Piętnastka wymaga (ale i pozwala na) zabójczej precyzji, maksymalnego skupienia – tu naprawdę trzeba grać zawsze na szczycie swoich możliwości. Nawet jednak to nie musi wystarczać...

Wielką nowością FIFY 15 są „next-genowi bramkarze”. Uwijają się teraz jak w ukropie, wykonują efektowne parady niemal przy każdym trudniejszym strzale, robią naprawdę niezłe show pod bramką. Bardzo trudno jest im wsadzić piłkę w sytuacji jeden na jednego, ale częścią procesu „uwiarygodnienia” ich reakcji stało się to, że bardzo często zamiast łapać piłkę wybijają ją w pole. Najwięcej bramek wpada więc teraz nie z efektownej akcji, a z drugich, trzecich dobitek – bo w końcu AI bramkarza też zawodzi. Kłopot w tym, że łatwo to sprowokować – wystarczy strzelać mocne piłki z daleka i liczyć na to, że skozłowane przez golkipera wpadną pod nogi któregoś z naszych napastników. Dobrze, że przynajmniej większość pewnych „sztuczek na gole” z poprzednich części FIFY – włącznie z długim rajdem skrzydłem i dośrodkowaniem w pole karne – straciły swoją moc.

Inne nowe systemy „piętnastki” - np. próba symulowania emocji zawodników, na których wpływa przebieg meczu – trudno ocenić jednoznacznie: mam wrażenie, że szczególnie napastnikom zdarza się pudłować właśnie z powodu „nerwów”, co jest o tyle kłopotliwe, że rozgrywka stałą się przez to bardziej losowa (co raczej nie służy pojedynkom sieciowym). Kiedy już oswobodzę się spod opieki obrońców i wyjdę na pozycję strzelecką, chciałbym wierzyć, że mój strzał trafi w światło bramki – tymczasem (niezbyt często, ale jednak) zdarzają się tu pudła epickie, których wcześniej jakby nie było.

Jeśli już mówimy o sieciowości – mam pewne zastrzeżenia do matchmakingu. Zarówno w Sezonach, jak i w trybie FUT wylosowani dla mnie przeciwnicy byli od sasa do lasa – w FUT trafiałem na kozaków z w pełni skompletowaną drużyną, podczas gdy sam bawiłem się dopiero składem złożonym z samych brązowych przeciętniaków; w Sezonach rywale albo łupili mnie 0:4 czy 0:5; albo ja odwdzięczałem się podobnym pogromem jakimś bogu ducha winnym lamerom. To jednak może być wynikiem gry zaraz po premierze.

Choć większość powyższych akapitów to narzekanie, koniecznie muszę napisać, że wciąż mówimy o grze bardzo dobrej, w porywach wręcz rewelacyjnej. Co prawda rozgrywka stała się wyraźnie trudniejsza, co potencjalnie może zrazić masowego odbiorcę, ale taki „niedzielny FIFOWIEC” dostał w zamian fenomenalną oprawę meczową, z prawdziwie żyjącymi, reagującymi na wydarzenia boiskowe kibicami czy smaczkami pokroju kamerzysta poruszający się na linii bocznej. Łatwo pomylić to, co widać na ekranie z telewizyjną transmisją, szczególnie, że Szpakowski wciąż ubarwia spotkania klasycznymi perełkami pokroju „masakracji”.

Ciekaw jestem bardzo finalnej oceny CormaC-a, bo nowa FIFA to trudny orzech do zgryzienia – gra bardzo kontrowersyjna, pełna wewnętrznych sprzeczności. Niby niewiele się zmieniło, ale „feel” z gry jest inny niż przed rokiem. Niby zrobiło się bardziej realistycznie (a więc lepiej?), ale „fun” jakby nieco uciekł, bo gra jest trudniejsza, bardziej wymagająca i odrobinę za bardzo losowa. Jest więc lepiej, ale gorzej, a i tak nie sposób się oderwać. Sezony same się nie wygrają, prawda?
 


Redaktor
Hut
Wpisów4059

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze