14
9.12.2014, 17:00Lektura na 6 minut

[Czytelnicy nadesłali] Przygody Pandarena w Krainie Czarów

Dostajemy od was sporo wiadomości – wysyłane są różnymi drogami i w różnym celu. Na przykład od niejakiej Lady Daventry otrzymaliśmy wrażenia z piątego dodatku do World of Warcraft – Warlords of Draenor. Dajcie znać, jak wam się podobają!


CD-Action

Na początku był chaos. I nie mówię tu o tym co zobaczyłam po przejściu przez portal. Wcale nie chodzi mi o przemykanie pomiędzy walczącymi w Dżungli Tannan, nie o cudowne ujście z życiem z "paszczy lwa", czy o szaleńczą ucieczkę na statki. Nie. Mówię o chaosie, który ujrzałam w Lunarfall w Shadownoon Valley (w przypadku hordy jest to Firefrost Ridge), w miejscu, które miało być docelowo siedzibą mojego garnizonu. Setki graczy - w tym moi ulubieni na mamutach, zasłaniający swoimi rozmiarami i liczebnością quest givera - i lag, o, przepraszam, LAG. Najpierw znikał obraz, potem zamierał, a potem nagle pojawiały się kolejne postacie.

Kiedy po godzinie udało mi się zrobić i oddać cztery (!) questy, wreszcie mogłam wprowadzić się do garnizonu. Hurra... nie. Setki graczy, wieszający się serwer i żadnej możliwości kontynuowania gry, chyba, że ktoś jest masochistą z cierpliwością szachisty. Na swoją cierpliwość nie narzekam, ba, wręcz się nią czasem szczycę, ale tego było dla mnie za wiele. Pierwszy kontakt z Warlords of Draenor zakończył się wyłączeniem komputera i wymruczeniem nieparlamentarnych słów pod adresem Blizzard'a, który miał 10 lat na to, żeby jakoś opanować takie sytuacje. Później okazało się, że współwinnym był atak DDoS, a nasz gigant MMO robił wszystko, by usterki usunąć, pracując nad problemami technicznymi 24/7. W końcu się udało! Tu warto nadmienić, że szefostwo Blizzarda przeprosiło, pokajało się i podarowało każdemu graczowi, który w dniu premiery WoD miał aktywny abonament, aż 5 darmowych, dodatkowych dni grania.

Jak więc wspomniałam, mimo, iż na początku był chaos, to jak już wióry opadły, mogłam wrócić i zacząć rozsmakowywać się w nowym dodatku. Oczekiwania miałam dość wygórowane, a to pewnie dlatego, że - jak się ostatnio okazuje - jestem jedną z niewielu osób naprawdę zachwyconych Mists of Pandaria.  Nowy dodatek jednak nie zawodzi, a możliwe, że podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Jako pierwsze rzuca się w oczy mocno podrasowana grafika, a zwłaszcza modele postaci, które przy świetnie wykreowanych i animowanych Pandarenach wyglądały do tej pory jak ubodzy krewni.

Tu warto wspomnieć, że jeśli ktoś nie będzie zachwycony swoją nową twarzą, może ją za drobną opłatą zmienić w Barber Shop'ie - i tak oto chirurgia plastyczna dotarła do Azeroth. Drugą sprawą jest drastyczne odchudzenie statystyk i pozbycie się wielu zaklęć lub umiejętności. Na całe szczęście, mój monk za bardzo na tym nie ucierpiał, więc nie musiałam uczyć się na nowo. Zajrzałam jednak do książki czarów mojej szamanki i tam już jest trochę gorzej.

Po trzecie, NARESZCIE minerały, rośliny i inne mogą być pakowane aż po 200 sztuk, a pasywne przedmioty z questów nie zajmują miejsca w torbach.

Pomniejszych zmian jest mnóstwo ale ja chciałabym wspomnieć o czymś wielkim, o czymś super, o GARNIZONACH. Garnizony to największa nowość WoD'a. Każdy gracz dostaje na własność i pod opiekę mała osadę, którą można rozbudować. W całym Draenorze zbieramy garnizonową "walutę" w postaci garrison resources oraz co jakiś czas zdobywamy (bądź kupujemy) plany kolejnych budynków. Co ciekawe, opcji rozbudowy jest sporo (podzielone na budynki duże jak np. baraki, średnie jak tartak i małe odpowiadające profesjom), ale nie można postawić wszystkiego. Wymaga to trochę pomyślunku, bo podczas gdy wiadomo, że jako leatherworker, postawię sobie garbarnię, żeby zyskać stały dopływ świeżych skórek, to wybór pomiędzy tartakiem a tawerną nie jest wcale taki oczywisty. Ja wybrałam tę drugą opcję, ponieważ bardzo cieszyła mnie możliwość darmowego pozyskania nowego "zwolennika" raz na tydzień.

Kim są zwolennicy czy też raczej Followers? To postacie NPC, które rekrutujemy na całym kontynencie, a później z poziomu garnizonu wysyłamy na misję, levelujemy, czy zabieramy ze sobą w roli ochroniarzy. Każdy Follower ma dwie, trzy lub cztery (w zależności od "jakości") cechy/umiejętności specjalne, w tym także zdarza się i taka odpowiadająca profesjom, a to z kolei pozwala przypisać delikwenta do odpowiedniego budynku i chociaż na misję on już nie wyruszy, to my zyskamy bonusowe surowce!

Wizualnie Draenor prezentuje się przepięknie i bardzo zróżnicowanie: od zielonych łąk i lasów Shadowmoon Valley, przez lodowce i śniegi Frostfire Ridge, dżunglę i pustkowia Gorgrond, przepiękny i jesienny, ale też targany wojną Talador, ponure, groźne ale fascynujące Spires of Arak, bogaty w faunę i florę, olbrzymi Nagrand, dziką Tannan Jungle, czy też raj dla fanów PvP wyspę Ashran. Każda kraina jest wyjątkowa, stworzona z dbałością o szczegóły, ma swój charakter, specyficzny klimat i co najważniejsze - żadna z nich nie jest nudna ani monotonna.

World of Warcraft zawsze zawieszał poprzeczkę wysoko jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, ale to co dotarło do moich uszu w Draenorze, to prawdziwe mistrzostwo świata. Nie ma się co rozpisywać, tylko trzeba posłuchać, bo słowa i tak nie są w stanie oddać wielkości tych utworów.

Jeśli chodzi o poziom trudności - mój pandaren w swoim warforged heroic ekwipunku przebiegał przez kolejne krainy z cwanym uśmieszkiem na pysku (swoim i moim też), który nieco zastygał w instancjach (są wymagające), w rekordowym tempie dobijając do 98 poziomu i mając na koncie zero śmierci i pewnie sodówka uderzyłaby mi do głowy, gdyby nie Nagrand. Pierwsze spotkanie z tą krainą i zuchwały atak na trzy Meadowstompery zakończył się bardzo szybkim zgonem. Moim. A potem było już tylko gorzej. Ostatnie dwa poziomy przypomniały mi gdzie moje miejsce, nauczyły pokory i kazały schować ten cwaniacki uśmieszek. I bardzo dobrze, bo po osiągnięciu „setki”, kiedy odblokowały się nowe podziemia i daily quest w garnizonie, czekałaby mnie brutalna pobudka - bywa naprawdę trudno.

Tyle mogę powiedzieć po pierwszym tygodniu grania, chociaż na pewno coś pominęłam, a mnóstwa rzeczy jeszcze nie odkryłam. Co jednak wiem na pewno: Warlods of Draenor to w istocie dobry dodatek (ilość subskrybentów właśnie przekroczyła 10 milionów!), a sam World of Warcraft nie dość, że nie umarł, to w dodatku świętuje swoje 10. urodziny w chwale i w glorii. For Azeroth i do zobaczenia w Draenorze.

Lady Daventry

[spikain: I jak się podobało? W nowym numerze CD-Action będzie recenzja gema i dwie minirecenzje, bo opinie na temat Warlords of Draenor były różne]


Redaktor
CD-Action
Wpisów1100

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze