41
1.06.2015, 10:56Lektura na 5 minut

Hatred - recenzja cdaction.pl

Słowem wstępu: nie podzielam moralnych wątpliwości redaktorów Polygona, włodarzy GOG-a, PR-owców Epica, ani kontrolerów ESRB, a żeby zobaczyć, gdzie mam „brak kontekstu przemocy”, za jaki to zlinczowano chłopaków z Destructive Creations, musielibyście zaopatrzyć się w gumowe rękawiczki. Powiem więcej: gliwicki twin stick shooter nijak nie szokuje.


Mateusz Witczak

No bo czym ma szokować? Tym, że protagonista strzela ludziom w głowy podczas egzekucji? Przecież to małe miki w porównaniu z torturami, jakim Trevor poddaje biednego Kerimova w GTA V. Tym, że następuje on buciorami na czaszki wrogów? Przecież to betka, gdy przypomnimy sobie Casha z Manhunta, który patroszy, ucina głowy maczetą i odpiłowuje dłonie nieszczęśników trzymających się skraju przepaści. Tym, że wbija noże w ciała bezdomnych, jakich skupiska traktuje jako regenerujące nadwątlony pasek zdrowia spiżarnie? Gdzie tam tym scenom do wyrywania kręgosłupów w Mortal Kombat X. Hatred nie jest na tyle plastyczne, by wywołać w odbiorcy uczucie niepokoju czy obrzydzenia, a jego grzechem jest chyba tylko to, że nijak wylewającej się z ekranu posoki nie uzasadnia i że nie postawił na zombiaki i zieloną krew. Gliwickie studio pokpiło warstwę fabularną, by zaoferować nam dobry, bezpretensjonalny gameplay. I wszystko pięknie, mogę zakończyć tekst pochwałami i jakąś wyświechtaną „burzą w szklance wody”, prawda?  Otóż nieprawda. Szkopuł bowiem w tym, że sieroty po Farm51 nie do końca wyszły z powziętego zadania z tarczą.

Hatred wpisuje się w najlepsze, postalowe tradycje, każąc nam, w rzucie izometrycznym, masakrować setki cywili i odpierać fale policji/SWAT-u/wojska, przy użyciu zupełnie wystarczającego arsenału (czyt. pistoletów, shotgunów, karabinów, uzi, miotaczy ognia i trzech typów granatów). Chcąc wyjść z zadania w jednym kawałku nie tylko prujemy do wszystkiego, co się rusza, ale też rzucamy się susem za osłony, kucamy za co niższymi obiektami i robimy użytek z kamery, która – choć wycentrowana na naszą postać, daje się przekonać do tego, by przesunąć ją daleko poza „standardowe” pole widzenia. Zabawę uatrakcyjnia w dużym stopniu zniszczalne środowisko (co ma wymiar estetyczny, ale nie tylko, niekiedy można przebić sobie drogę za pomocą kilku granatów) i dynamicznie rozchodzący się ogień. Na najbardziej podstawowym poziomie – to świetny tytuł do uruchomienia między jakimiś artystowskimi indie-cudami, czy produkcjami bardziej angażującymi. Na te dwa, trzy wieczory, które z nim spędzicie, gra będzie miłym przystankiem. Miłym, a w dodatku trudnym, Hatred karze brawurę boleśnie, szybko też uczy, że jedno z ócz trzeba przykleić do minimapy, a drugim wypatrywać jakiegoś bezpiecznego korytarza, którym damy nogi za pas, gdy zrobi sie za gorąco. Miłym, choć nie bezbłędnym, bo w radosnej rozwałce przeszkadza moc niedoróbek.

Gotowi? To jedziemy. Kamera podczas egzekucji wariuje, a w dodatku modelom postaci zdarza się wówczas teleportować i brzydko przenikać przez sąsiednie obiekty. Zbliżenia unaoczniają pewną surowość oprawy, której bronią jednak filtry i stylówa à la Sin City, szaro-biało-czarna paleta kolorów, upstrzona wściekle czerwonymi plamami krwi. Szkoda, że kolorystyczna monotonia, w zestawieniu z całkiem bogatym środowiskiem, czyni niekiedy zabawę niezbyt czytelną. Kiedy postać zasłaniają korony drzew, kiedy jej ruch blokują jakieś ledwie widoczne śmieci, a w dodatku wrogowie prują z tak daleka, że nawet odsunąwszy kamerę nie jestem w stanie ich dostrzec, mam wrażenie walki nie z przeciwnikami, ale z samą grą. Niefajne są też wymiany ognia prowadzone na podwyższeniach, bo też długopióry protagonista nie potrafi wystrzelić ani do góry, ani w dół, stąd też jak najszybciej trzeba się zrównać z nieprzyjacielem. Trochę mniej przeszkadzają okazjonalne spadki płynności.

Jako się rzekło – by uzupełnić w Hatred pasek zdrowia, trzeba powalić przeciwnika (bądź kopniakiem, bądź odległym strzałem) i dokonać na nieboraku egzekucji. Twórcy sprezentowali nam na tę okoliczność prezent: głupawe AI. Cywile wręcz pchają się pod lufy i zamiast spieprzać gdzie pieprz rośnie, radośnie czekają na oklep, natomiast policja zbyt szybko zapomina o seryjnym mordercy i gdy tylko ten oddala się celem powrotu do pełni sił, grzecznie czeka z konfrontacją. Gra miewa problemy z zaliczaniem misji pobocznych, co jest o tyle upierdliwe, że ich odfajkowanie nagradzane jest możliwością respawnu.  Niespecjalnie sprawdza się też model jazdy. Owszem, możemy położyć łapska na kierownicy radiowozu albo wojskowego huv-a, ale samochody zachowują się jak puszczane po dywanie resoraki, w dodatku wystarczy chwila, by przyblokowały się na jakimś ledwie widocznym obiekcie.

Na plus trzeba policzyć różnorodność lokacji, niekiedy przemierzamy całkiem spore, otwarte dystrykty, innym razem trafiamy do labiryntu kanałów, albo przebijamy się przez pociąg. Cel każdorazowo jest ten sam „wybij ilu się da i wyjdź z planszy w jednym kawałku”, w przerwach między masakrowaniem lewaków i prawaków, p.o. głównego bohatera rzuca mądrościami w stylu: „czasem wydaje mi się, że zabijam ich za szybko”, albo parafrazuje Rolling Stonesów. Fajno, bez pretensji, choć gameplay nie należy do przesadnie finezyjnych i w większych dawkach mógłby znudzić. Szczęściem w nieszczęściu do zaliczenia tytułu wystarcza jakieś pięć godzin.

Mimo pokwękiwań nie bawiłem się przy Hatred źle, gdybym jednak mógł wam coś, drogie dzieci, w dniu waszego święta zalecić: kiedy już wrócicie ze szkoły czy pracy i będziecie potrzebowali chwili relaksu, uruchomcie sobie gliwicką produkcję na jakąś godzinę i zaliczcie jeden poziom. W małych dawkach potrafi ona dać sporo wyzwania i dużo satysfakcji. To świetny wypoczynek dla szarych komórek, który mimo swoich przywar jest (zwłaszcza w mniejszych dawkach) po prostu grywalny. A chyba o to właśnie chodziło.

Ocena: 3/6

Plusy:

+ nieudziwniony gameplay

+ zniszczalne środowisko

+ duże poziomy

+ całkiem wysoki poziom trudności

 

Minusy:

- sporo baboli

- niemądre AI

- bywa niezbyt czytelna


Redaktor
Mateusz Witczak

Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

Profil
Wpisów3462

Obserwujących20

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze