3
8.07.2015, 15:40Lektura na 7 minut

Mortal Kombat X ? relacja z mistrzostw Europy

Największy konwent fanów japońskiej popkultury poza Krajem Kwitnącej Wiśni, czyli organizowane w Paryżu co rok gigantyczne Japan Expo – a tam największy europejski turniej Mortal Kombat X z pulą nagród o wysokości 20 tysięcy euro. Jak poradził sobie mortalowy reprezentant Polski i ilu cosplayerów widział wasz reporter?


Cross

5 lipca centrum Parc des expositions de Paris-Nord Villepinte pękało w szwach od fanów mangi, anime i japońskich gier. Z każdego stanowiska na uczestników konwentu zerkały postacie piratów z One Piece’a, czyli ciągnącej się od lat sagi Eiichiro Ody, która swoją wszędobylskością zdawała się krzyczeć „anime korsarze to nowa religia Francuzów”. Między sklepami z figurkami ciągle przewijały się sylwetki w stylowych mundurach z wciąż popularnego Attack on Titan, gigantyczna sekcja Nintendo pełna była grywalnych wersji niezapowiedzianych gier i eventów pokroju zawodów w Splatoona, a głodni kolekcjonerzy figurek zamawiali hurtowe ilości azjatyckich specjałów, czy to ramen, czy takoyaki.

Na tle krajobrazu pełnego fantazyjnych strojów i dwuwymiarowych piękności o wielkich oczach szesnastu zawodników wyrywających sobie kręgosłupy w Mortal Kombat X prezentowało się nieco... abstrakcyjnie. A jednak wielu przypadkowych uczestników Japan Expo zatrzymywało się przy stanowisku Warner Bros., żeby pokibicować europejskim mistrzom. I w sumie gdy się nad tym zastanowić, nie jest to szczególnie dziwne.

mkxt-1_4bje.jpg

Bo przecież przebieg rywalizacji w najnowszym Mortalu wydaje się idealnie skrojony pod szerszą publiczność – wystarczy parę minut i nawet amator zrozumie, o co tu chodzi. To nie Injustice: Gods Among Us, które często usypiało nudnymi taktykami i nieciekawym zoningiem (trzymanie wroga poza zasięgiem dzięki atakom na odległość). MKX zostało zaprojektowane tak, żeby obaj zawodnicy nieustannie zachowywali się agresywnie, nieprzerwaną ofensywą znajdowali dziury w obronie przeciwnika, zaś dzięki biegowi i teleportom mogli natychmiast znaleźć się przy uciekającym wrogu. Czy uderzy mnie teraz od dołu, czy może z wysoka, a może spróbuje złapać? Wymiany serii ciosów trwają, aż ktoś znajdzie wreszcie otwarcie – następuje efektowne combo, które albo zabiera 30-40% paska życia, albo ku żywiołowej reakcji publiki zostaje „puszczone” w trakcie. W końcu bita postać pada na ziemię, tam dostaje szansę powrotu na bezpieczną pozycję, wracamy do punktu wyjścia. Wzajemne polowanie na siebie zaczyna się od nowa.

Do tego dochodzi prosty w zastosowaniu, podzielony na trzy paski wskaźnik energii – za jeden pasek można wykonać ulepszoną wersję ciosu specjalnego, za dwa paski przerwać bolesne combo rywala, za trzy wykonać kinowy finisher z „rentgenowymi” ujęciami łamanych kości i miażdżonych organów. Prosta bijatyka, której przyjemny rytm każdy łapie w locie. Idealna rzecz dla przypadkowego widza mordobiciowego streama… albo przechodzącego przez strefę turniejową cosplayera. Nie potrzeba nawet słynnych Fatalities, żeby przykuć uwagę gapiów.

mkxt-2_4bje.jpg

Adrian „Frizen” Szydłowski nie miał okazji zachwycić ich w Warszawie – nie dlatego, że jego Kung Lao był słaby (wręcz przeciwnie, zupełnie zdominował całą konkurencję), a dlatego, że jednak w klubie Loft 44 pojawiło się z okazji ogólnopolskich zawodów niewiele przypadkowych osób. Widząc, jak trenuje na dzień przed mistrzostwami Europy w siedzibie Cenegi, spodziewałem się naprawdę dobrego show – zręcznych teleportów, niemal perfekcyjnej presji, świetnego odczytywania zamiarów przeciwnika. Niestety, nie wszystko poszło po naszej myśli.


Redaktor
Cross
Wpisów2216

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze