24
28.10.2015, 15:00Lektura na 5 minut

Czy wiktoriański Londyn to najciekawsza miejscówka w historii?

Nie. Ale warto tam wysłać Asasyna, bo... a) bo był, psia mać, największą stolicą na świecie b) bo był miejscem narodzin NAJWIĘKSZEGO konfliktu ideologicznego w dziejach c) bo skandalami mógłby obdzielić ze trzy współczesne metropolie


Mateusz Witczak

Zwrot Ubisoftu w kierunku tego akurat okresu historii Anglii jest zrozumiały. W latach panowania królowej Wiktorii Wielka Brytania była najpotężniejszym imperium świata, z koloniami w Indiach, Afryce, na Karaibach i terytorium dzisiejszej Kanady, a sam Londyn, dorobiwszy się na początku wieku milionowej populacji, prześcignął Paryż (goń się, Unity!). To nośny materiał. I aż dziw, że Brytole tego ukłonu nie doceniły, a Syndicate został w Albionie przyjęty - przynajmniej na starcie - chłodno.

Nie dajcie się nabrać romantycznym pejzażom zamglonych uliczek i idyllicznym obrazkom przyjęć przy herbatce, jakimi częstują was czasem pisarze i reżyserzy, życie w XIX-wiecznej stolicy było doświadczeniem piekielnym! Rewolucja przemysłowa ściągnęła do stolicy ludność wiejską (do czego żywotnie przyczynił się rozwój kolei, choć ta wciąż nie mogła konkurować z tańszym transportem morskim/rzecznym), a przeznaczenia miasta dopełnił boom demograficzny. Wskutek przeludnienia na obrzeżach bogatszych dzielnic wyrosły pozbawione kanalizacji slumsy, których lokatorzy żyli często w jednoizbowych komórkach i spali na kupkach siana. Niczym niezwykłym nie był widok dzieci zatrudnionych w charakterze pucybutów i czyścicieli kominów (co nierzadko kończyło się dla nich śmiercią) albo tyrających w fabrykach tekstyliów (nieco ulżył im w połowie wieku parlament, który ograniczył dzień pracy dziatek do „raptem” dwunastogodzinnej dniówki!). Nie powinno zatem dziwić, że w ramach misji pobocznych Jacob i Evie w Assassin's Creed: Syndicate podejmują się właśnie "wyzwalania" przymuszanych do pracy maluczkich.


Wykorzystane w tekście zdjęcia pochodzą z 1877 roku. Ich autor, John Thomson, wykonał je celem zilustrowania cyklu zaangazowanych społecznie esejów.

Krajobraz nieco rozjaśniały przedstawione w 1807 roku lampy naftowe. Z drugiej jednak strony – częstokroć przyczyniały się one do pożarów. No i ukazywały w dobrym świetle brud londyńskich ulic, których rachityczność da się wyczuć także w grze Ubi. Licha infrastruktura sanitarna (do połowy wieku w biedniejszych dystryktach funkcjonowały szamba, a na toalety mogli sobie pozwolić jedynie najbogatsi) skutkowała tym, że po arteriach stolicy przechadzały się szczury, a w masowo zalegających kupach odpadków gnieździło się robactwo, którego truchła wywozili ulicami „publiczni dezynfektorzy”. Albion co i rusz cierpiał przez rozmaite plagi (w tym dwie duże epidemie cholery, które wybiły kilkadziesiąt tysięcy londyńczyków) a śmiertelność w miastach była znacznie wyższa, niż na wsiach.  

asscreed-sepia2_bzwms.jpg

Jeśli na hasło „wiktoriańska Anglia” wasze mózgi produkują obrazy wspierającego się na lasce dżentelmena w kamizelce i meloniku oraz nobliwej niewiasty wystrojonej w kapelusz z piórami i suknię w kształcie dzwona (od wewnątrz garderoby pań rozpychały „rusztowania” zwane krynolinami) – myślicie o wąskiej grupie najbogatszych. Na modny ciuch, w jakim paradują na ekranie Crawford czy Lucy, stać było wyłącznie londyńską socjetę. Dom arystokraty nie mógł się natomiast obejść bez rzeźnika, kucharza, guwernantki, pokojówek i ogrodników, a także takich luksusów, jak toaleta, czy podgrzewana gazem wanna. No i, co tu dużo kryć, londyńska śmietanka grzeszyła aż miło. Lord Byron wyrwał żonę premiera Wielkiej Brytanii, Oskar Wilde swoimi miłosnymi podbojami (a dodajmy, że smalił cholewki do osobników płci obojga) sprawił, że eleganckim paniom z towarzystwa purpurowiały policzki, a drugi w kolejce do tronu książę Albert Wiktor prawdopodobnie szlajał się po męskich domach uciech.

... i służyły jako ilustracje zaangażowanych społecznie esejów
londyn1_bzwmr.jpg

Z kontrastów, jakie dało się zaobserwować na londyńskich ulicach, wywiódł swoje socjolgiczne obserwacje nasz znakomity kolega, Karol Marks. Oczywiście pod rewolucyjny płomień podłożyli polana zarówno Freud, jak i Darwin, ale lont podpalił (na spółkę z ustępującym mu intelektualnie Fryderykiem Engelsem) właśnie niemiecki socjolog, który ogłosił w 1848 roku „Manifest partii komunistycznej”, jaki zasiał intelektualny ferment nie tylko zresztą w Wielkiej Brytanii. Ze swoimi hasłami „walki klas”, „dehumanizacji jednostek” i „wyzysku proletariuszy przez burżuę” marskizm zrobił karierę we wszystkich, europejskich stolicach, a warto dodać, że podobne wątki podjął w literaturze pięknej – również obecny w Syndicate – Karol Dickens, autor „Opowieści Wigilijnej” i „ Oliviera Twista”. Swoją drogą oba Karole znalazły sobie epizody w fabule nowego AC, a nawet wywalczyły osobne DLC.

Ilekroć scenograf i scenarzysta waszego ulubionego serialu (na ciebię patrzę, Moffat!) ograniczają „wiktoriańskość” swoich obrazów do rozpylenia na planie sztucznej mgły i wciśnięcia aktorów w prochowce, zaśmiejcie się gagatkom w twarz, XIX-wieczny Londyn miał znacznie ciekawszą, ale i mniej przystojną twarz. Był, na spółkę z Berlinem, największym ośrodkiem intelektualnym i centrum kulturowym ówczesnego świata, ale zarazem wielkim laboratorium rewolucji przemysłowej, stolicą wynalazczości (w 1851 gościł Wystawę Przemysłu Wszystkich Narodów, prekursorkę Expo) i przestrzenią walki klas. Przywdziawszy asasyńskie łaszki i złapawszy za lejce karocy sami zobaczycie, że wizja Ubi, choć podkoloryzowana, zręcznie referuje wielkie problemy, jakie trapiły londyńską ulicę w połowie dziewiętnastego stulecia. Spoglądając na największe w historii serii tłumy, pamiętajcie, że Londyn był w istocie najbardziej przeludnionym miastem w historii. Wykonując ze szczytu Big Bena skok wiary, miejcie na uwadze, iż ktoś mógł wykorzystywać tę kupę siana w charakterze posłania. A gdy Marks zagai was o dołączenie do partii robotniczej, przypomnijcie sobie, że rodzeństwo Frye jest w znacznie bardziej uprzywilejowanej pozycji niźli 80% im współczesnych.

asscreed-sepia_bzwms.jpg

Redaktor
Mateusz Witczak

Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

Profil
Wpisów3462

Obserwujących20

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze