14
23.06.2016, 13:37Lektura na 7 minut

Przeżyj Dzień Ojca z cdaction.pl

Podobno prawdziwy mężczyzna musi w życiu zasadzić drzewo, zbudować dom i spłodzić syna.  O ile pierwsze dwa punkty są relatywnie mało wymagające, ostatni często przysparza kłopotów – nie dość, że czasem rodzi się córka, to latorośl niezależnie od płci trzeba jeszcze wychować.


liczyrzepa

Ponieważ w zeszłym miesiącu Werter uczcił Dzień Matki zabierając was w odwiedziny do kilku przedstawicielek tej zacnej grupy, dziś wypada oddać honor ojcom. To nie jest żaden ranking, żadne top pięć świata gier, przedstawię wam po prostu paru gości, których moim zdaniem warto przy tej okazji poznać (o ile jeszcze nie mieliście przyjemności) lub powspominać (jeżeli ich facjaty nie są wam obce). Lojalnie uprzedzam, że będzie trochę spojlerów – raczej małego kalibru, ale jeżeli ktoś ceni sobie dziewiczą rozgrywkę i absolutną niewiedzę przed sięgnięciem po tytuł, niech poprzestanie na tym akapicie.

No, skoro zostaliście już ostrzeżeni, proszę wyjąć ręce z kieszeni, wypluć gumy i zapraszam za mną. Powaga jest obligatoryjna, bo panowie nie należą do rozpieszczonych przez życie wesołków.

 

Joel (The Last of Us)

Jako pierwszego przedstawiam Wam Joela. Mimo, że miało nie być rankingów, to jednak growy ojciec numer jeden, bez dwóch zdań. Jeden z tych wymierających gości, którzy gdy w życiu robi się nieciekawie podwijają rękawy kraciastych koszul i biorą przeciwności na klatę. Nie spotkacie go u psychoanalityka ani nie posłuchacie smutnych kawałków, które wrzuca na Facebooka, bo po pierwsze Facebooka w jego świecie już dawno nie ma, a po drugie ma ważniejsze rzeczy do roboty. Zanim wszystko szlag trafił i grzyb rozpanoszył się po świecie, Joel był samotnym ojcem i trzeba przyznać, że stawał na wysokości zadania, harując ciężko i opiekując się dorastającą Sarą. 

Chociaż los go nie oszczędził, odbierając najpierw żonę, a później córkę, która w dniu wybuchu zarazy umarła na jego rękach, przewrotnie podsunął później szansę na odbudowanie tego, co wydawało się bezpowrotnie utracone. Osierocona Ellie, która pojawiła się nagle na jego drodze, odnalazła w Joelu ojca, a on przelał na nią uczucie do utraconego dziecka. 

Więź, jaka rodzi się między tą dwójką pokazuje, że dziewczyna nie mogła trafić lepiej. Jej nowy opiekun nie boi się ani obowiązków, ani Zarażonych, ani ludzi o słabszych kręgosłupach moralnych niż jego własny. Mimo bezwzględności, do której często zmusza go życie, jest po prostu dobrym człowiekiem, zdolnym do poświęceń i rozumiejącym znaczenie słowa odpowiedzialność. Chętnie stuknąłbym się z nim kuflem czegoś zimnego, ale dzień ojca zdecydowanie nie jest dla niego okazją do świętowania.

 

John Marston (Red Dead Redemption)

John to jeszcze bardziej oldschoolowy egzemplarz ojca niż Joel. Przede wszystkim z racji epoki i obowiązującej wówczas konwencji. Jeżeli marzyliście kiedyś o staruszku rewolwerowcu, który nauczy was polować i oprawiać zwierzynę, lub sami chcielibyście w głębi serca nauczyć tego swoje pociechy, polecam zapoznać się z tym panem i pomóc mu nieco w pełnieniu obowiązków ojca (oraz przy innych, niezwiązanych już z wychowywaniem dziatek, czynnościach). Zapewniam, że nudzić się nie będziecie, bo Marston to barwna persona i kawał twardego sukinkota. Swoje nabroił, daleko mu z pewnością do przykładnego tatusia, który wraca z pracy i je zupę, ale wbrew pozorom ta zupa, wraz ze świętym spokojem w otoczeniu rodziny to coś na czym zależy mu najbardziej. No i czy jest w gamingowym wszechświecie miejsce lepiej od Dzikiego Zachodu nadające się by celebrować więź ojca z synem? Nie sądzę.

 

Król Allant (Demon's Souls)

Gdyby w każdej grze ojcowie byli tacy jak Joel i John, wirtualna rzeczywistość niebezpiecznie zbliżyłaby się w kwestii przedstawiania rodzinnych więzi do zakrawającego o banał ideału. 

W przypadku Marstona ten ideał postawić należy co prawda w grubym cudzysłowie, ale na tle Allanta... Cóż, sami zrozumiecie. Na szczęście (choć to szczęście w nieszczęściu) nie każdy ze świętujących dzisiaj jegomości może poszczycić się równie dobrymi relacjami z potomstwem.  

Król Boletarii uległ mrocznej pokusie władzy i potęgi, doprowadzając do upadku nie tylko swoje królestwo, siebie, ale i ciągnąc w otchłań rozpaczy jedynego syna. Książę Ariona Allant, zwany Ostravą, wielokrotnie ryzykował życie podczas samobójczej misji poszukiwania prawdy o losach ojca. Mimo, że ewidentnie nie urodził się z mieczem w dłoni, ani nie było mu pisane zostać bohaterem tej rangi co Biorr, nie cofnął się przed żadnym z wyzwań, jakie czekały na splugawionych ziemiach Boletarii. Wystawiony na okrutną próbę ostatecznie odkrył tajemnicę, która złamała jego ducha. Moment, w którym na schodach ojcowskiego pałacu ostatecznie konfrontuje się z prawdą jest jednym z bardziej przejmujących w całej grze, poprzedzając przy okazji nasze pierwsze spotkanie z demonicznym tatusiem. Efekty zbytniego umiłowania władzy i igrania z mocami przerastającymi ludzkie pojmowanie, polecam sprawdzić osobiście odwiedzając włości Allanta. Nie liczcie jednak na przyjazne powitanie, bo nie dość że król występuje dla zmyłki w dwóch osobach (spotkanie z tą drugą jest również pamiętnym przeżyciem), to żadna z nich nie jest wzorem gościnności. Zamiast chleba i soli spodziewajcie się więc raczej demolującego otoczenie czaru lub pociągnięcia po grzbiecie legendarnym Soulbrandtem. 

 

Krwawy Baron (Wiedźmin 3: Dziki Gon)

Filip Stenger to chyba najlepiej napisany tata z całego przywołanego tu przeze mnie grona i jednocześnie postać, która kupiła mnie najbardziej z całej obsady Dzikiego Gonu. Mówcie co chcecie, ale lubię faceta mimo wszystkich jego oczywistych przywar. Z pozoru nieprzyjemny, samolubny i za całokształt dokonań godzien kopa w rzyć okazuje się być ofiarą wódki, własnych przywar i wyjątkowo paskudnych okoliczności. Nie żebym usprawiedliwiał którekolwiek z jego zachowań czy ciągot, ale przy bliższym poznaniu potrafię po części zrozumieć jego pokrętne wybory życiowe i współczuć w tragedii jaka go spotkała, szczególnie że dzieci, wbrew pierwszemu wrażeniu, plasują się w jego hierarchii na samym szczycie. Tym, którzy nie zapuścili się jeszcze w okolice kasztelu Wrońce z całego serca polecam czym prędzej nadrobić zaległości i zaangażować w rodzinne perypetie barona. Nie chcę zdradzać Wam szczegółów tej wyśmienitej historii, ale stawiam diamenty przeciw orzechom, że nie będziecie zawiedzeni ani złożonością relacji, ani, ostatecznie, osobą samego Stengera. Uważajcie tylko, bo to jak minie mu dzień ojca w dużej mierze zależy od was. Także wiecie, rozegrajcie to delikatnie. Baron i tak ma nieźle przechlapane.

 

Max Payne (Max Payne)

Max to najstarszy z zebranych tu ojców i przy okazji chyba najbardziej kultowy. Chociaż to nie fakt posiadania potomstwa uczynił go znanym na całym świecie i zapewnił miejsce w galerii sław, bezdyskusyjnie jest fundamentem obecnego stanu rzeczy. Tę historię znać powinien każdy kto nazywa siebie graczem, dlatego nawet nie chcę wiedzieć kto z was nie zakosztował jeszcze słodkiej zemsty w bullet timie. Po prostu zakładam że wszyscy macie to już za sobą. Jeżeli jednak jakimś cudem do tej pory nie wiecie kto zacz i o kim ja w ogóle piszę, wyjaśniam poniżej (ale i tak się wstydźcie).    

Max do czasu wiódł życie spokojne i zwyczajne, o ile oczywiście życie detektywa nowojorskiej policji można za takie uznać. Praca nie była dla niego w każdym razie priorytetem i nie przesłaniała tego co w życiu najistotniejsze - rodziny. Jako kochający mąż i ojciec, spisywał się równie dobrze co w szeregach policji. Jak wspomniałem - do czasu. Dzień, w którym po powrocie z pracy zastał w mieszkaniu naćpanych bandytów mordujących jego bliskich był początkiem drogi przez piekło.

Wiedzie ona w głębsze bagno niż mogłoby się wydawać, ale Max to twardziel, o którym ciężko powiedzieć na pewno coś ponad to, że łatwo nie odpuszcza. I że bardzo kochał swoją rodzinę.

Dzisiejsze święto to najlepsza z możliwych okazji by ponownie wyjąć z szafy skórzany płaszcz, odkurzyć arsenał śmiercionośnych pukawek i raz jeszcze pomóc Payne'owi rozprawić się z ludźmi, przez których nie spędzi tego dnia tak jak na to zasłużył. Idźcie i oddajcie mu hołd huczną salwą (oczywiście w bullet timie).


Redaktor
liczyrzepa
Wpisów2

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze