9
25.08.2017, 18:00Lektura na 3 minuty

Mario + Rabbids: Kingdom Battle – już graliśmy

Żyjemy w głupim uniwersum. Nie ma żadnego powodu, żeby z połączenia Mario i Kórlików wyszła turowa gra taktyczna. A już w ogóle bez sensu, że to dobra gra taktyczna.


Dawid „spikain” Bojarski

Pytacie mnie często: spk, czy warto brać te króliki? Czy Mario z blasterem na gridzie to nowy zbawiciel gier wideo? Po kilku godzinach z nową produkcją Ubisoftu odpowiedzieć mogę: choć na mesjasza sobie jeszcze poczekamy (do 27 października, bo wtedy wychodzi Super Mario Odyssey), to Kingdom Battle sprawdzić trzeba. Nawet jeżeli nigdy nie pałało się miłością do ubisoftowych protominionków.

One tam nadal są – na jednej ze scenek z ekranu tytułowego Kórlik puszcza bąka, na innej grupa Kórlików biega i wrzeszczy – tym razem jednak nawet da się je polubić. Grałem wcześniej w dwie gry z tymi, eee, fascynującymi postaciami, ale dopiero przy Kingdom Battle dało się do nich poczuć sympatię. Głównie dlatego, że kilka z nich wciśnięto w ciuchy bohaterów ze świata Super Mario, dzięki czemu mają wyjątkowe, często nie do końca kórlicze cechy.

Aha, bo w ogóle to w grze chodzi o to, że oba światy się zmieszały, po Grzybowym Królestwie biega Kórlik z headsetem zmieniającym istoty żywe i przedmioty w dziwne/śmieszne/niebezpieczne hybrydy, a Bowser Jr. wykorzystuje go do niecnych celów. Od fabuły ważniejsze są jednak same walki i to o nie świat obawia się najbardziej.

Ja sam spodziewałem się raczej czegoś w stylu Pokemon Conquest – gry uroczej, ale nie do końca odnajdującej się wśród taktycznych turówek. Tymczasem Kingdom Battle, ku mojemu zaskoczeniu, ma pomysł na siebie i na to, jak do tego gatunku dodać coś wartościowego. Przystępność osiągnięto tu bez poświęcania głębi rozgrywki – po prostu zamiast mnożyć systemy, stawia na bardziej “naturalną” taktyczność. Do dyspozycji mamy zaledwie trzy jednostki naraz, a te mogą zadawać obrażenia nie tylko przy pomocy broni, ale też przebiegając przez przeciwnika. Ponadto możemy odbijać się od naszych postaci (to znaczy: wybijać się w górę), dzięki czemu dostaniemy się w niedostępne normalnie miejsca (bo zbyt odległe lub oddzielone od reszty pola bitwy). Wszędzie roi się od osłon, a wrogowie w ciekawe sposoby reagują na nasze ruchy (jest np. rodzaj przeciwnika, który po zaatakowaniu szarżuje w naszą stronę i może nas dodatkowo zaatakować). To wszystko sprawia, że pozycjonowanie jednostek ma ogromne znaczenie – w taktycznej turówce z postaciami poruszającymi się po siatce nie powinno to nikogo dziwić, ale twórcy tego typu gier często zupełnie olewają ten aspekt. A tutaj skupiono się przede wszystkim na nim.

Co poza samymi walkami? Mamy proste zagadki logiczne wplecione w świat gry, są bonusowe poziomy (również logiczne, ale na czas) przypominające Mystery House’y z Super Mario 3D World. Poza tym rozwijamy nasze postacie – kupujemy im bronie podstawowe (spluwy) i dodatkowe (np. młotek albo jeżdżące i wybuchające drony), a także odblokowujemy zdolności i perki na drzewku skilli.

Recenzja Mario + Kórlików pojawi się w najbliższym nadchodzącym CD-Action (11/2017). Wszystko wskazuje na to, że połączenie tych dwóch światów w grze taktycznej było – pomimo całego absurdu – bardzo dobrym pomysłem, ale o tym, jaka ocena ostatecznie trafi do druku, trudno na razie wyrokować.


Czytaj dalej

Redaktor
Dawid „spikain” Bojarski

Redaktor naczelny CD-Action. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów3672

Obserwujących37

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze