19
13.11.2018, 15:42Lektura na 5 minut

Battlefield V: Co nowego w multi? [JUŻ GRALIŚMY]

Jak wygląda Battlefield, niby każdy wie. Najnowsza odsłona pod paroma względami wyróżnia się jednak na tle poprzedniczek, warto więc zapoznać się z wprowadzonymi przez twórców nowinkami i usprawnieniami rozgrywki. Miałem już okazję przetestować je.


Grzegorz „Krigor” Karaś

W stosunku do poprzednich części największe zmiany dotknęły tego, jak funkcjonuje drużyna. Ponownie mamy cztery klasy: szturmowiec, medyk, wsparcie i zwiad. Dodatkowo możemy wybrać sobie podklasę – każda z klas ma dwie. Pierwszą po prostu gramy od początku, druga zaś odblokowuje się po awansie na ósmy poziom doświadczenia. Wybierając alternatywną podklasę, zyskujemy dostęp do innych perków – przez to np. w przypadku szturmowca niszczenie pojazdów będzie odbywać się z większą korzyścią punktową dla drużyny, a medyk stanie się skuteczniejszy w walce wręcz i sprawniejszy w krytycznych sytuacjach.

W jedności siła

Ważniejsze jest jednak to, że twórcy zdecydowali się zacieśnić więzy między członkami drużyny. Kluczową zmianą jest fakt, że teraz każdy może reanimować powalonego kolegę. Nie trzeba do tego żadnego specjalnego wyposażenia: jeśli widzisz, że członek drużyny zwija się w przedśmiertnych konwulsjach, podchodzisz do niego, wciskasz przycisk akcji i jeśli tylko nikt wam nie przeszkodzi, nieszczęśnik po chwili wraca do gry. Wbrew pozorom nie jest to do końca substytut medyka – ten ostatni potrafi przywrócić sprawność bojową sojusznika zdecydowanie szybciej i nie jest przy tym ograniczony do wąskich ram drużyny. Może pomagać każdemu członkowi zespołu – również poprzez rozrzucanie apteczek pierwszej pomocy.

W Battlefieldzie V każdy żołnierz ma ze sobą pakunek z bandażami i w przypadku zranienia musi się opatrzeć. Regeneracja zdrowia jest ograniczona i bez stałego dostępu do apteczek długo nie pociągniemy – niezaleczona rana to w praktyce pewna śmierć podczas kolejnej wymiany ognia. Z całą pewnością czuć tu odmianę w porównaniu do poprzednich odsłon gry.

Z aktywnością drużyny wiąże się również możliwość wzywania drużynowego wsparcia – co także jest nowością wprowadzoną w BFV. Grając razem z trójką innych graczy, wspólnie zbieramy na drużynowe konto punkty. Dowódca teamu może je potem spożytkować, wykupując za pomocą specjalnego menu jedną z czterech opcji wsparcia: skrzynię z wyposażeniem, dwa pojazdy – transporter piechoty lub szeroko pojmowany czołg – a także atak rakietowy na wskazany obszar. Szczególnie to ostatnie jest pożądane i w przypadku, gdy zespoły idą łeb w łeb, precyzyjnie wymierzone uderzenie w duże skupisko żołnierzy wroga może zmienić wynik starcia. Rzecz jasna, ten najmocniejszy atak kosztuje naprawdę sporo – tym ważniejsza więc jest współpraca gwarantująca wysokie saldo drużynowego konta.

Utalentowane gnaty

Choć Battlefield 1 był powiewem świeżości, starsze uzbrojenie ma tę wadę, iż nie możemy stosować dodatków zmieniających sposób jego działania. Postęp, jaki dokonał się między pierwszą a drugą wojną światową, był znaczy, jednak brak dodatków ponownie by doskwierał. Twórcy BFV wprowadzili jednak urozmaicające zabawę drzewka rozwojowe broni. W przypadku większości pukawek wraz z postępami w grze mamy możliwość odblokowywania kolejnych modyfikatorów. Zostały one ułożone w dwie kolumny, następujące po sobie pozycje drzewka są zaś połączone wynikowo strzałkami. Co więcej, wykupując modyfikację, możemy niekiedy przeskoczyć do sąsiedniej kolumny. Twórcy zmuszają nas więc do wybierania wykluczających się pozycji – na szczęście na późniejszych etapach gry można cofnąć podjęte decyzje i wybrać od nowa.

Podobnie sprawa wygląda z pojazdami pancernymi. Tu jednak drzewka talentów są nieco bardziej rozbudowane i pozwalają przystosować się do sytuacji na polu bitwy nawet bardziej niż w przypadku broni długiej dla piechoty. Ogólne zasady są takie same: wybieramy kolejne, ułożone w rozgałęziające się niekiedy łańcuchy opcje, które znacznie modyfikują działanie maszyn. Możemy zmienić kaliber działa, wyposażyć pancernego kolosa w skuteczniejszą amunicję czy lepiej zabezpieczyć się przed piechotą, inwestując np. w dodatkową broń przeciwko niej.

Modyfikować możemy nie tylko funkcjonowanie śmiercionośnych zabawek, lecz także ich wygląd. Broń podzielono na kilka segmentów, których kolorystykę zmieniamy, dobierając wcześniej odblokowane malowania. To samo (i na takich samych zasadach) da się zresztą zrobić z modelem prowadzonego przez nas żołnierza. Niedługo po premierze, w grudniu, pojawi się możliwość podmiany barw i emblematów pojazdów.

Obok opartej na fizyce, nieskryptowanej destrukcji otoczenia w Battlefieldzie V pojawiła się możliwość budowania umocnień. W z góry wyznaczonych miejscach możemy wznosić osłony z worków z piaskiem, rozciągać drut kolczasty, stawiać zapory przeciw pojazdom pancernym, a także umieszczać podesty, z których prowadzimy ostrzał, samemu stojąc za osłoną. To bardzo ciekawe opcje, które zmieniają sytuację taktyczną na mapie: łatwiej jest obsadzić wąskie przejście do flagi na mapie niż zabezpieczyć szeroką ulicę prowadzącą do budynku z wybitą w ścianie dziurą. Osłony może konstruować każdy, ale żołnierz wsparcia robi to najsprawniej, a do tego uzupełni umocnienia o stacjonarną broń.

W wielkiej skali

Podbój nie znika z listy trybów gry, ale wśród znanych i lubianych wariantów zabawy pojawią się Wielkie Operacje, stanowiące rozwinięcie pomysłu z Battlefielda 1. Przypominają one toczące się w sieci kampanie, podzielone na kolejne starcia w różnych trybach gry i na różnych mapach. Drużyny ścierają się, próbując wypracować sobie przewagę nad wrogiem, która pozwoli łatwiej odnieść zwycięstwo w kolejnych lokacjach, a w konsekwencji – wygrać całą kampanię. Jeśli jednak całość kończy się remisem, to o wygranej zdecyduje bitwa finałowa, przypominająca drużynowe battle royale. To walka na śmierć i życie bez respawnów i na kurczącej się mapie.

Od poprzedników Battlefield V odróżnia się również modelem wsparcia po premierze. Tym razem producenci zdecydowali się udostępniać dodatkową zawartość nie w ramach przepustki premium, lecz cyklicznie. Co kilka miesięcy dzięki darmowym rozszerzeniom przypominającym nie tyle DLC, co raczej kolejne sezony z gier e-sportowych, otrzymamy różnego rodzaju aktywności, lokacje czy nowe uzbrojenie. Pierwsze z nich – już na początku grudnia.

Moją recenzję Battlefielda V znajdziecie w najbliższym wydaniu CD-Action (13/2018, w sprzedaży od 20 listopada).


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów583

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze