Na Luzie Classic, odcinek 12
Myśl na dziś: W związku z obecnymi cenami warzyw wegetarianie wracają do jedzenia mięsa.
Sutki przemęczenia?
Podobno to są autentyczne przejęzyczenia.
Koci napęd antygrawitacyjny
...czyli gdy naukowcom troszkę się nudzi w pracy
Teoria
Wnioski
A. Kot zawsze spada na cztery łapy.
B. Posmarowana kromka chleba spada zawsze masłem na dół
W efekcie uzyskujemy perpetuum mobile albo napęd antygrawitacyjny, bo kot będzie się starał spaść na 4 łapy, a kanapka – spaść masłem w dół.
Powyższy przepis na napęd antygrawitacyjny znają wszyscy, ale dzielni naukowcy poszli dalej...
S
Drogi kolego P.Ponieważ do testów używam sporych rozmiarów kocura, zakupiłem chleb okrągły, aby pajda była stosunkowo jak największa i użyłem masła marki XXX, aby efekt był jak najbardziej okazały. Zrzuciłem kota z 2. piętra i kot ledwo przeżył, bo spadł na cztery łapy i 2 z nich sobie zwichnął – napęd antygrawitacyjny nie zadziałał, a przyczyną tego jest fakt, że w trakcie lotu wygłodniały kocur zlizał powłokę antygrawitacyjną, czyli masło.I teraz nasuwają się pytania:1. Czy jeśli zaknebluję tego kota, to czy z fizycznego punktu widzenia nic się nie zmieni?2. Skoro kot po upadku zwichnął 2 łapy, to czy można go stosować w kolejnych próbach? (wszak jeden z warunków brzmi: - kot spada zawsze na 4 łapy)
P
Szanowny S: 1. Proponuję przed eksperymentem nakarmić kota. 2. Kot nadal powinien spaść na 4 łapy, z uwagi na fakt, że je nadal posiada. Zwichnięte, ale posiada. 3. Drugie piętro to trochę za dużo. Obiekt badań może się popsuć na dobre, w razie niepowodzeń.
S
OK, teraz mi Pan pomógł, ale i tak pewnie kot zliże masło. A może go usztywnię aż po kark kijem?
P
Proszę posypać solą. Znaczy się masło, nie kota....
S
Nie, bo może to zepsuć powłokę antygrawitacyjną – tzn. zmieni jej strukturę molekularną i tym samym właściwości.
P
Myślałem o tym. Fakt. Tylko czy kij przymocowany do karku nie zmieni struktury kota? Czy to nadal kot, czy już kot z kijem? Bo kot z kijem może nie spadać na 4 łapy.
A
Pozwolicie, panowie, że się wtrącę. Mam w domu 3 koty, postaram się sprawdzić (w sposób bezbolesny dla kotów), czy ta teoria ma jakiekolwiek szanse bytu. Generalnie jest OK, ale praktyczne wykorzystanie kotów może być trudne - sam sposób montażu kotów jest trudny - wymyśliłem coś takiego: łączymy 3 koty brzuchami - tak że łapami się oplatają - przez to otrzymujemy kotowalec o rozstawie łap 120°, między koty wkładamy kij od szczotki (odpowiednio skrócony). Wynik: koty powinny lewitować na małej wysokości, kij nabiera dużych obrotów, po zamontowaniu na kijku zębatki i podpięciu do tego generatora mamy małą elektrownię o napędzie antygrawitacyjnym.
S
Co do elektrowni – jest mały problem – kij musi być oblepiony ziemią, a do kotów przymocowane kromki chleba z masłem, oczywiście masłem w kierunku kota – to po to, aby rotujące koty nie opadały na rdzeń. Ale reszta zdaje się gra...
A
Można inaczej - wziąć mercedesa (starego, z zatartym silnikiem), odkręcić koła, a do podwozia przymocować 40 kotów. Należy również wymontować kierownicę i zainstalować joystick. Będzie to sterowanie tzw. "fly by wire". Drogi są dwie - albo po dwa zewnętrzne koty w każdym nadkolu będą posiadały nogi i specjalny napęd elektryczny po wychyleniu drążka przez kierowcę obróci odpowiednio prawe lub lewe koty z siłą proporcjonalną do nacisku na drążek. Inne wyjście to ukrycie w nadkolach dużej ilości kromek chleba swobodnie opuszczanych z nadkola. Co Panowie na to?
P
Albo jeszcze: bierzemy garść ziemi, oblepiamy ją masłem i owijamy nią kota - od spodu. Potem smarujemy wierzch kota masłem, posypujemy delikatnie ziemią i naciągamy kolejnego kota, i tak dalej i tak dalej... Jak przekroczymy masę krytyczną – będziemy mieli czarną dziurę...
Autentyki
Tak mi się przypomniał pewien lekarz z pewnego szpitala, który nieodmiennie stosował wobec pacjentów terapię śmiechową. Ale poczucie humoru troszkę szatańskie miał. Mnie śmieszyło do łez, stare klępy niekoniecznie. Np. na obchodzie:
No, ta pacjentka już właściwie zdrowa, chyba dziś wypiszemy... Cóż... Szkoda... Może następnym razem nam się uda.
W poniedziałek późnym wieczorem zlądowałem w Gdyni. Jeszcze w nocy szybkie spotkanie ze współpracownikami, żeby od świtu wiedzieli, jak działać, bym cały wtorek miał miły i spokojny. Wracam z Gdyni do domu w Gdańsku. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że na granicy Gdyni i Sopotu jest takie miejsce, że bardzo często „stoją” i czekają tylko na tych, co zakazu wyprzedzania i ograniczenia prędkości nie przestrzegają. Jestem porządnicki i jadę jak ostatni muł 50 km/h. I rzeczywiście: stoją i podświetlonym lizaczkiem każą mi zjechać na bok. Rutynowa kontrola, dokumenty itp., aż tu balonik. Dmucham i oczywiście jestem czysty jak łza. Policjant, oddając mi dokumenty rzekł z lekką pretensją w głosie:
Panie, jak ktoś tutaj po północy jedzie 50 na godzinę, nie wyprzedza – to musi mieć coś naskrobane, znaczy się być na cyku. Zawiódł nas pan…
Parę lat temu wraz z grupą ziomków w późny piątkowy wieczór jechaliśmy do Bydgoszczy chyba 30-letnim Peugeotem. Wspomnę tylko, iż od zdanego egzaminu na prawo jazdy miałem przejechane około 1000 kilometrów i moje umiejętności kierownicze były dość niskie. W czasie jazdy ziomek siedzący na miejscu pilota, po stwierdzeniu braku poduszki powietrznej przed sobą, zapytał mnie, czyli kierowcę:
Czy masz poduszkę powietrzną?
Ja odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, iż nie mam. On na to:
To dobrze. Przynajmniej będzie uczciwie.
Po dłuższej przerwie wybrałam się do spowiedzi, odczekałam swoje w kolejce, nieco zestresowana odstawiłam tę formułkę przed wypowiedzeniem grzechów, potem kolej na grzeszki i już na luzie kończę: „...więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie DZIĘKUJĘ”. Ksiądz w konfesjonale ryknął śmiechem na pół kościoła. Odpukał mnie i do końca mszy siedziałam purpurowa, pod ostrzałem spojrzeń moherowych beretów.
Znajomi znajomych stanowili małżeństwo mieszane polsko-japońskie, które dorobiło się dziecka. Latorośl owa historią w wieku szczenięcym pasjonować się poczęła, później zaś zainteresowanie z wiekiem rosło. Pewnego dnia, przeczytawszy kolejny rozdział jakiejś historycznej książki, młody człowiek wszedł do pokoju i pełnym oburzenia tonem stwierdził:
– Jak ja strasznie nie znoszę Ruskich!
– A dlaczego?
– Bo oni nam zabrali Kresy Wschodnie i Kuryle!!!
Czytaj dalej
Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.