1
11.11.2019, 18:00Lektura na 5 minut

[Sprawdzam] Nasz zwierzak Nintendo

Kupiliśmy z enkim Switcha, więc od dzisiaj w „Sprawdzam” będą pojawiać się także produkcje na konsolę Nintendo. Na pierwszy ogień dwie, a do tego pewna polska perełka. PS: Tak, polecajcie swoje ulubione produkcje na Switcha, najlepiej niezależne!


Iza „9kier” Pogiernicka

Ring Fit Adventure

Nintendo | NS | RPG • fitness • taktyczna

Kupiliśmy fitnessowe „kółko” razem ze Switchem i mimo zachwytów znajomych nie byłam przekonana aż do pierwszej sesji z Ring Fit Adventure. Bardzo lubię pilates (ćwiczenia na macie) i mam całkiem mocne mięśnie, ale cardio (ćwiczenia zwiększające wydolność organizmu) to moje nemezis, bo płuc wystarcza mi na całe pięć sekund sprintu. Kiedy więc – po skalibrowaniu sprzętu pod kątem moich oczekiwań i nauczeniu się sterowania – po dwóch pierwszych poziomach zorientowałam się, że biegam już od 10 minut i wcale tego nie czuję, wiedziałam, że RFA było dobrym zakupem. To taktyczny erpeg, w którym postać biegnie i wspina się w czasie rzeczywistym, kiedy ty robisz to samo, a do tego zabija przeciwników w turach, gdy wykonujesz przed telewizorem zróżnicowane ćwiczenia fizyczne – od przysiadów, przez ściskanie i rozciąganie kółka, po ćwiczenia na macie czy jogę. Zajmuję głowę gapieniem się w ekran – rozglądaniem się za przeszkodami i znajdźkami oraz obserwowaniem pasków zdrowia – zamiast patrzeć na zegarek, więc nie czuję upływających minut. Z czasem pojawia się coraz więcej mechanizmów, jak koktajle modyfikujące statystyki i przywracające życie, a także kostiumy czy buildy związane z ćwiczeniami na różne partie ciała. Gra zachęca do ruchu, oferując nie tylko absurdalny, angażujący tryb fabularny, ale także minigierki czy możliwość złożenia spersonalizowanego zestawu, a do tego zlicza kalorie czy mierzy tętno. Jego obsługa jest prosta jak but, kontrolery (jeden na „kółku”, drugi na udzie) są odpowiednio czułe i choć mam kilka drobnych zastrzeżeń, o których napiszę w recenzji w grudniowym numerze CD-Action, ogólnie jestem bardzo na tak!

 


Mario + Rabbids Kingdom Battle

Ubisoft | NS | taktyczna • logiczna • uniwersum Mario

Ostatnią produkcją Ubisoftu, w jaką grałam, było bodajże Ode – kiepska gra i jedyna, która wywoływała we mnie chorobę lokomocyjną. Kórliki wydane w tym samym roku (2017) ominęły mnie tylko dlatego, że są exclusive’em Switcha, ale od kiedy pojawił się pomysł, żeby kupić konsolę Nintendo, wiedzieliśmy z enkim, że zaopatrzymy się w M+R natychmiast. Spędziłam z nią dopiero ze trzy-cztery godziny i w sumie niewiele widziałam, ale początkowa nuda (zęby zjadłam przecież na XCOM-ie 2 i podobnych) powoli ustąpiła miejsca zaciekawieniu, a nawet ostrożnemu zainteresowaniu. Na razie nie jestem jeszcze zachwycona – chociaż im dalej, tym bardziej się z grą lubimy – ale jest tu kilka mechanizmów, które bardzo mi się w starciach podobają. Przede wszystkim rury oraz możliwość odbijania się od członków drużyny – elementy, które pozwalają szybko przemieszczać się po mapie bez zużywania punktów ruchu. Standardowym problemem gier taktycznych są bowiem członkowie drużyny zostający za bardzo z tyłu i niebiorący przez to udziału w walce, a także ciągnące się w nieskończoność misje – tutaj tego nie ma. Ach, ile bym dała, żeby w kluczowym momencie snajper w XCOM-ie mógł odbić się od kogoś z ekipy i wskoczyć na dach kilkanaście metrów dalej! Lubię także to, że sekwencje eksploracyjno-logiczne faktycznie nagradzają zwiedzanie lokacji oraz że przede mną mnóstwo do odkrycia w kwestii rozwoju postaci. Tymczasem – Luigi snajper. <3 

 


Book of Demons

Thing Trunk | PC, XBO | click ‘n’ slash • dungeon crawler • roguelike • karcianka

Bez dwóch zdań najlepsza polska produkcja, jaką miałam okazję ogrywać w tym roku – wiem, że późno, ale do tej pory przekonana byłam, że to hack ‘n’ slash, gatunek, którego unikam, jak mogę. Okazało się jednak, że to dungeon crawler, w którym przesuwasz się po prostopadłych ścieżkach lochów i… klikasz przeciwników, których chcesz zabić. Brzmi casualowo, ale ponad 70 typów wrogów – w tym kamienne gargulce, magowie czy śmierdząco-trujący nieumarli – i ich coraz większe zagęszczenie sprawia, że z czasem przestaje się bezmyślnie przechodzić przez lokacje. Trzeba potrafić stworzyć dobry build i umiejętnie wykorzystywać zawarte w nim karty, a także nauczyć się, których przeciwników eliminować w pierwszej kolejności i w jaki sposób. Postaci w osadzie pozwalają kupować nagrody, ulepszać bohatera i karty, jest nawet kruczy easter egg związany z „Grą o tron”. Celem jest oczywiście schodzenie coraz niżej i niżej, ale co czeka na końcu, jeszcze nie wiem, bo jestem dopiero po pierwszym dużym wyzwaniu. Tytuł oferuje naprawdę dobry voice acting i możliwość dopasowania długości misji, a rozgrywka wciąga jak bagno. Do tego Book of Demons da się zintergrować z Twitchem i Mixerem za pomocą darmowego DLC. Polecam z całego serca, co, jak wiecie, nieczęsto mówię o rodzimych produkcjach.

 

„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI

Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (w tygodniu ok. 20, w weekendy ok. 16). Do zobaczenia!


Redaktor
Iza „9kier” Pogiernicka

Streamuję w przyjemnej atmosferze gry, których nie znasz. Zajrzyj: www.twitch.tv/9kier ;)

Profil
Wpisów388

Obserwujących27

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze