2
23.01.2020, 13:14Lektura na 4 minuty

Hearthstone: Przebudzenie Galakronda – smok wstaje lewą nogą - recenzja cdaction.pl

Wszystko fajnie, panie Blizzard, ale gdzie polot?


Krzysiek „Bastian” Freudenberger

Grudzień przyniósł nam Wejście Smoków, ostatni z dodatków w kończącym się lada moment hearthstone’owym Roku Smoka. Włodarze karcianki postanowili tenże Rok uczynić szczególnym, po raz pierwszy w grze wprowadzając rozbudowaną(*) linię fabularną, która spaja wszystkie dodatki ze sobą. I ostatecznie wyszło... no, tak sobie.

Podróżując śladami Lig zwiedzimy znaczną część Northrendu. Znaczy, no, Północnej Grani. Ech.

To znaczy: wszystko jest w porządku. Twórcy przecież dwoją się i troją, by zatrzymać fanów warcraftowych kart przy sobie, co rusz wymyślając nowe mechanizmy, tryby rozgrywki, dostarczając angażujące tryby dla pojedynczego gracza, czy zasypując nas gradem nowiutkich kart. Często też zwyczajnie nas rozpieszczając, rozdając na lewo i prawo karty legendarne (Wejście Smoków na start oddało nam nawet kilka wersji złowrogiego smoka Galakronda). Nie sposób jednak nie uświadczyć coraz śmielszych prób monetyzacji gry – mimo prawie 6 lat na karku Hearthstone trzyma się całkiem nieźle, a zapewne mocno pomaga w tym częstotliwość wydawania (opcjonalnie) płatnych dodatków. Wszak trzeba trzymać się aktualnej mety i nie wypadać z formy, a to przy tak częstym publikowaniu nowych rozszerzeń – raz na kwartał – aż prosi się o drobne inwestycje w nowe talie.


Otóż nie tym razem!

Tymczasem włodarze karcianki poszli w odważnym kierunku, publikując nieco ponad miesiąc od najnowszego dodatku przygodę dla jednego gracza zwieńczającą historię starć Ligi Z.Ł.A z Ligą Odkrywców. A w zasadzie jej zalążek, gdyż w tym tygodniu udostępniono nam dopiero pierwszy rozdział, pozostałe trzy dodane zostaną w kolejnych tygodniach. Darmowy jest jedynie pierwszy rozdział z perspektywy Tych Złych, za kolejne trzeba będzie zapłacić zwyczajowe myto w postaci 700 sztuk złota (lub sypnąć euraskami).

Kriziki wskrzesza swoich stronników, co pozwala na całkiem kreatywne zagrania. Niestety, przeciwnik SI jest niezbyt rozgarnięty i satysfakcja jest z tego naprawdę niewielka.

Konstrukcja dodatku jest o tyle ciekawa dla hearthstone’owych wyjadaczy, że została przygotowana na modłę pierwszych rozszerzeń dla pojedynczego gracza. Dostajemy więc zestaw predefiniowanych kart, nowego bohatera z unikalną mocną specjalną, a wygrana potyczka skutkuje otrzymaniem karty/kart z puli 35 nowych. Co ciekawe, Losy Lig możemy poznać z perspektywy złoczyńców i reprezentantów dobra, a każda z wybranych ścieżek skutkuje oczywiście zupełnie różnymi pojedynkami i nagrodami. W ostateczności otrzymujemy 6 potyczek na rozdział, docelowo więc zmierzymy się z 24 różnymi przeciwnikami.   


I to tyle...?

Wszystko to na papierze wygląda całkiem obiecująco, jednakże same pojedynki są zwyczajnie zbyt proste i mało emocjonujące. Przygotowane przez twórców predefiniowane talie są naprawdę silne; średniozaawansowany gracz bez problemu zmiecie z powierzchni areny każdego z adwersarzy już przy pierwszym podejściu. Skutkuje to tym, że wyczyszczenie pierwszego rozdziału to robota na maksymalnie 20 minut. Pomyślałem wtedy sobie: kurczę, to może odpalę tryb heroiczny? Tamże przecież należy skonstruować już własną talię, do tego polegamy na standardowych klasach w grze. Nic z tego – Sir Mrrgglton padł przy pierwszym podejściu “zjedzony” przez naprędce skleconą talię facehunterową, to samo stało się w przypadku Czenwaali i mojego maga. Przyznaję też, że nie bardzo mam pomysł (i chęci) jak wpleść zdobyczne karty do swoich gotowych już talii, na przykład z takim Galakrondem. W sensie – sposób by się znalazł, owszem, ale nie widzę w nowych kartonikach niczego, co na przykład zmusiłoby mnie do przeprojektowania talii lub zwyczajnie, stworzenia jakiejś zupełnie nowej.

Ukochana Jasnoskrzydła. Każda rozóba liczyła naprawdę sporo minut w HotS-ie, kiedy miało się ją u boku w natarciu. Jej, naprawdę stęskniłem się za HotS-em z generującą cieplutką aurę smoczycą!

Na ten moment zwyczajnie ciężko jest coś konstruktywnego o nowej przygodzie powiedzieć. Jedyne określenie, jakie nasuwa mi się po ograniu wszystkiego wzdłuż i wszerz, to... w porządku. W porządku są starcia, w porządku są nowe karty. Nie ma tu jednak absolutnie nic, co by z powrotem wrzuciło mnie w wir HS-owych pojedynków, frasunków nad nowymi taliami, czy zwyczajowych narzekań na Te Okrutne RNG. Jak na zwieńczenie całkiem ciekawego Roku Smoka – jest... nudno, no. Tak zwyczajnie.

(*) Jak na Hearthstone’a oczywiście. No bo nikt mi chyba nie powie, że historia opowiadana w grze jest w jakikolwiek sposób autentycznie angażująca i intrygująca, a gracze z wypiekami na twarzy śledzą losy arcynudnego arcyłotra Rafaama.


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysiek „Bastian” Freudenberger

Z redakcją związany jestem jakoś od 2013 roku. Poza pisaniną to jestem sobie dyrektorem artystycznym w CD-Action (nienawidzę nazwy tego stanowiska), gdzie wymyślam layouty, składam magazyny do kupy i projektuję okładki, a na naszym youtube'owym kanale pajacuję przed kamerą. Crash Bandicoot > gry z Mario.

Profil
Wpisów146

Obserwujących14

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze