9
3.04.2020, 18:39Lektura na 5 minut

CD-Action 1/1996 [RECENZJA]

Przeglądając redakcyjne archiwa odnaleźliśmy sporządzoną w kwietniu 1996 roku recenzję pierwszego numeru naszego pisma. Prezentujemy ją poniżej, wraz z oryginalnymi komentarzami, jakie do niej nadesłano.


CD-Action

Nie lubi czytać: DaeL

Czy papierowe pisma mają szansę przetrwania? Redakcja CD-Action tak uważa. Ale pierwszy numer ich gazetki nie nastraja optymistycznie.

Nad sensownością wydawania papierowego pisma nie chcę się rozwodzić. Prywatnie uważam, że dziś każdy może sobie wyjrzeć przez okno i obejrzeć jak sąsiad na ławce czyta gazetę, więc po co kupować własną prasę? Zapotrzebowanie jest znikome. Tym niemniej doceniam wszystkich szaleńców, którzy chcą iść pod prąd nieubłaganych trendów.

Redakcja CD-Action użyczyła mi do recenzji pierwszy numer swojego pisma, które ma ostatecznie przyjąć formę cykliczną i ukazywać się co miesiąc. Szczerze mówiąc nie wróżę sukcesów i zdziwię się, jeśli światło dzienne ujrzy drugi numer.

Pierwszy zgrzyt podczas testowania gazetki pojawił się bowiem już na okładce. Najwyraźniej wydawca nie wziął sobie do serca standardów bezpieczeństwa, które nakazują ostrzegać czytelników przed kombinacjami kontrastujących barw i kształtów mogącymi wywołać wstrząsy u osób chorych na epilepsję (oraz głębokie poczucie niepokoju u pozostałych). Tego rodzaju ostrzeżenie powinno znaleźć się już na okładce. Poniekąd dlatego, że to właśnie okładka – mocno eksperymentalna – jest tu największym zagrożeniem.

Na szczęście lepiej wypadła warstwa audio pisma. Szelest papieru jest wprawdzie cichy, ale dość przyjemny i działa uspokajająco, a nawet zachęca do przewracania kolejnych stron. Trzeba jednak dodać, że jest to w branży w zasadzie standardem, więc CD-Action po prostu spełnia tu nasze oczekiwania, nic więcej.

A skoro o papierze mowa, dodajmy, że pismo korzysta ze standardowej mechaniki przewracania stron. W zasadzie trudno czepiać się używania przez CD-Action z rozwiązań, które stosuje większość branży, ale uzasadnione jest też stwierdzenie, że twórcy mogli się bardziej postarać. W zestawieniu z treścią w internecie, połączoną systemem hiperłączy, ta konieczność mozolnego ślinienia palców i przerzucania kolejnych kartek naprawdę daje się we znaki – zwłaszcza jeśli ktoś rzadko myje ręce. Może pora wypróbować jakieś inne pomysły? Na przykład druk całej gazetki na jednej wielkiej szpalcie, którą czytelnik rozłoży sobie na podłodze? Myślę, że wszyscy czekamy na tego rodzaju nieszablonowe koncepcje, niestety CD-Action pozostaje – nawet w swych początkach, które winny przecież nieść powiew świeżości – gazetą bardzo konserwatywną.

Nie sposób też nie wspomnieć o bugach rzutujących na komfort czytania. Kilka razy byłem zmuszony przerwać lekturę i odłożyć pismo na bok. Niestety pod wpływem przeciągu samo się zamknęło i musiałem mozolnie przewracać strony, by odnaleźć właściwe miejsce na powrót do lektury. To dość ewidentna niedoróbka.

CD-Action – w zamyśle jego twórców – nie jest jednak pismem wyłącznie do czytania. Do gazetki dołączono płytę kompaktową z wersjami demonstracyjnymi gier oraz czystą adrenaliną. Wersji demonstracyjnych nie miałem okazji przetestować, ponieważ nie mam napędu CD-ROM. Liczyłem, że wygram go w konkursie zorganizowanym przez CDA, ale krzyżówka była za trudna. Gwoli sprawiedliwości dodam jednak, że korzystając z płytki jako frisbee rzeczywiście poczułem czystą adrenalinę. Zwłaszcza, gdy kompakt popękał i zaczął przypominać shurikena.

To oczywiście nie jedyna pozytywna strona pisma. Bardzo spodobała mi się również koncepcja umieszczania w klepsydrze numerów telefonicznych do polskich dystrybutorów gier. Jestem pewien, że pomysł ten przypadł do gustu wielu czytelnikom, szczególnie tym samotnym.

Dużym plusem są także – proponowane w tytułach tekstów – alternatywne polskojęzyczne nazwy gier. Aż żal, że ich wydawcy nie sięgnęli po pomysły, jakie sufluje im CD-Action. No bo rzeczywiście, czyż „Żarty się skończyły” nie brzmi o wiele lepiej niż „The Last Bounty Hunter”. „Wodny świat bez Costnera” na pewno mówi o grze więcej niż enigmatyczne „Wetlands”, podobnie jak „Orki atakują” jest bardziej klarowne od „Warcraft 2”. Do moich ulubionych tytułów alternatywnych należą wszakże „W objęciach Sheevy”, która to nazwa spokojnie mogłaby wyprzeć w polskiej dystrybucji „Mortal Kombat 3”, a także „High terror” miast „Tekwara” – w tym wypadku natychmiast zmieniłbym nazwę gry na wszystkich rynkach, bo propozycja CDA brzmi o wiele ciekawiej i bardziej po angielsku.

Nie zmienia to jednak faktu, że ogólny poziom pisma nie zwiastuje spektakularnego sukcesu – a przynajmniej nie wśród graczy. CD-Action zarzuca jednak swe sieci szeroko i niewykluczone, że wykroi sobie niszę wśród miłośników multimedialnych encyklopedii oraz fanów pakietów czcionek, do których kieruje niemałą część pisma. Ale ja pozostaję sceptyczny, co i wam polecam.

PS Chciałbym na koniec powiedzieć o sprawie najbardziej szokującej, która – nie przeczę – wstrząsnęła mną do głębi. Otóż redakcja CD-Action zaproponowała mi za napisanie tej recenzji pieniądze. Na tę bezczelność odpowiem wprost – moich opinii nie można kupić za pieniądze.

A przynajmniej za takie pieniądze.


Ocena: 5

Czytelność: 4

Wideo: 3

Audio: 7

 

Plusy:

+ płyta kompaktowa

+ polskie tytuły gier

+ numery do dystrybutorów

+ ładnie szeleści

 

Minusy:

- pismo zamyka się pod wpływem przeciągu

- bije po oczach

komenty-pod-recke-1-nr_4bwb.png

Redaktor
CD-Action
Wpisów1102

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze