6.03.2025, 16:05Lektura na 6 minut

Grałem w Chernobylite 2: Exclusion Zone – Polacy chcą własnego Stalkera i wkrótce mieć go będą!

Dzięki całkiem sporemu sukcesowi pierwszej odsłony Chernobylite ekipa The Farm 51 może wreszcie – za sprawą kontynuacji – zrobić grę, o jakiej marzyła. Nie jestem jednak przekonany, czy właśnie tego oczekiwali też sami gracze…

Od katastrofy ekologicznej wywołanej stopieniem reaktora w Czarnobylu mija w tym roku 39 lat. Wciąż jednak wydarzenie to fascynuje, co widać w popkulturze głównie za sprawą spuścizny braci Strugackich, serialu BBC czy kolejnych Stalkerów ekipy GSC Game World. Narosłe przez lata wokół promieniotwórczości mity są wykorzystywane także przez napadające na Ukrainę wojska rosyjskie. Nawet jeżeli wiemy zdroworozsądkowo, że strzelenie rakietą w budynek elektrowni nie doprowadzi do pojawienia się na niebie wielkiego grzyba, podświadomie czujemy jakiś strach, którym nieprzyjaciele mogą na nas oddziaływać.


Horror na gigancie

Fakt, że czarnobylska legenda pozostaje żywa, wykorzystała wreszcie w 2021 roku ekipa The Farm 51, serwując nam naprawdę niezły survival horror osadzony właśnie w okolicach Prypeci. Było nieco osobiście (szukaliśmy zaginionej przed 30 laty partnerki), a zarazem lekko w klimatach sci-fi, bo też scenariusz kręcił się wokół tytułowego czarnobylitu – istniejącej także w rzeczywistym świecie substancji stanowiącej mieszankę krzemianu cyrkonu z uranem, odkrytej w szczątkach zniszczonego reaktora. Z tą różnicą, że w grze ów kryształ daje nieco więcej niż tylko gwałtownie przebiegającą chorobę popromienną.

Chernobylite 2: Exclusion Zone
Chernobylite 2: Exclusion Zone

O ile jednak pierwsza odsłona serii była dość stonowana, o tyle tym razem postanowiono całkowicie odpiąć wrotki. Podczas blisko trzech godzin spędzonych z grą działo się na ekranie dużo – i niekoniecznie miało w pełni sens – zwłaszcza pod kątem scenariusza. W prologu zdążymy trafić do futurystycznego Kijowa (życzę Ukraińcom, by ich stolicę dało się odbudować do takiego poziomu), a następnie przejść przez mieszczący się naprzeciw drzwi do salonu portal do strefy wykluczenia. Tam zaś bierzemy udział w symulacjach wojskowych, po których wybieramy sobie jedną z sześciu klas. Iluzja uczestniczenia w autentycznych wydarzeniach znika dosłownie po pięciu minutach zabawy.

Później jeszcze szybka przebieżka po innym świecie ukrytym za kolejnym portalem, zeskanowanie następnego złoża czarnobylitu, powrót do bazy i tajemnicza katastrofa statku naszego pracodawcy. Tak się składa, że prowadząca ostatecznie do awaryjnego lądowania w strefie wykluczenia – mającej już formę bardziej otwartego świata. Jak się zdaje, to właśnie tutaj spędzimy lwią część zabawy, a obszar jeszcze zasłonięty na radarze (widzimy na nim, jak niewielki wycinek świata nam udostępniono) zwiastuje, że będzie gdzie się zgubić.

Chernobylite 2: Exclusion Zone
Chernobylite 2: Exclusion Zone

Na pohybel mutantom

Postawiono na całkowitą zmianę konwencji. To już nie tyle horror, co RPG pełną gębą, polegające na podnoszeniu statystyk postaci i pozwalające używać błyskotliwszych odpowiedzi osobom z odpowiednim intelektem. Rozwój konkretnych cech oczywiście umożliwi nam rozwiązanie problemu na jeden sposób, blokując przy tym inną drogę, ale jak bardzo będzie to złożone, trudno powiedzieć. W testowanej wersji dało się co najwyżej podczas ucieczki ze statku przecisnąć przez dziurkę obok drzwi, zamiast naprężyć muskuły i rozewrzeć wrota rękami. Oraz wybrać kilka średnio istotnych opcji dialogowych.

Już pierwsza przechadzka po strefie wykluczenia uzmysławia nam, że nie trafiliśmy na rajskie wakacje. Zewsząd atakują nas opętane czarnobylitem mutanty. Jednym wyrastają z rąk niewielkie toporki, inne dźwigają silny, ale powolny miecz, mają też kolegów strzelających jakimś zielonym glutem. Amunicja to towar deficytowy i często sami będziemy musieli chwycić za ostrze, by wydobyć kolejne pestki z trucheł. Noszą jej całkiem sporo, w odróżnieniu od zawodowego komandosa na usługach potężnej korporacji buszującej sobie po kilku wymiarach. Dość osobliwe, przyznacie.

Chernobylite 2: Exclusion Zone
Chernobylite 2: Exclusion Zone

Gapiąc się w drugi wyświetlacz

Nieodłącznym gadżetem dźwiganym przez naszego bohatera jest tablet, nie tylko wyświetlający minimapę i podstawowe cele zadania, ale też pozwalający zeskanować różne przedmioty. Czasem trafimy na jakieś echo przeszłości, a naszym oczom ukaże się krótka cutscenka o minionych wydarzeniach. Innym razem zaś musimy naprawić jedną z broniących naszej bazy wieżyczek albo prześwietlić złoże tytułowego pierwiastka. Jesteśmy uzależnieni od tabletu do tego stopnia, że potrzebujemy go nawet do otworzenia skrzynki, do której klucz wręczono nam dosłownie 10 sekund wcześniej. Nie można po prostu sięgnąć po rzeczony klucz do ekwipunku, trzeba najpierw dokonać skanu i dopiero wtedy konkretna opcja staje się dostępna.

Chernobylite 2: Exclusion Zone
Chernobylite 2: Exclusion Zone

Chernobylite 2 pozwala nam kierować postacią zarówno w TPP, jak i FPP, choć sam szybko zrezygnowałem z tej pierwszej i bawiłem się „po staremu”. Czy posługujemy się bronią białą, czy też palną, lepszą immersję zapewnia spoglądanie na świat oczami protagonisty. Walka z kolejnymi mutantami okazała się bardzo przyjemnym elementem gameplayu – da się w nią wczuć, wycofując się i wykonując zamachy orężem w odpowiednich momentach. Mam jednak nadzieję, że w pełnej wersji pojawi się nieco więcej gatunków przeciwników. Pokazano nam też zbyt mało, by przetestować jakoś konkretniej drzewka rozwoju postaci. Zdaje się jednak, że będzie to przebiegało trochę soulsowo – zbieramy XP, które wymieniamy u enpeca na coraz wyższe poziomy kilku cech.


Zbudujemy nowy dom

Pod koniec wersji testowej poznajemy jeszcze jeden element mający odegrać w przyszłości ważną rolę, mianowicie rozbudowę własnej bazy. Wygląda to w taki sposób, że na określonym terenie możemy rozstawiać kolejne pomieszczenia, a nawet przenosić je jednym kliknięciem w inne miejsce. Pokoiki wypełnimy z czasem meblami, m.in. stołem do craftingu. W środku ulepszymy też ekwipunek (lub go naprawimy, bo wszystko, łącznie z bronią palną, stopniowo się psuje), przygotujemy narzędzia do walki i prawdopodobnie będzie to nasz stały hub.

Chernobylite 2: Exclusion Zone
Chernobylite 2: Exclusion Zone

Wizualnie Chernobylite 2 wypada świetnie, chociaż nieco żałuję, że wszystkie udostępnione nam fragmenty rozgrywki dzieją się po zmroku. Obserwowana w świetle latarek zona nie pokazała jeszcze całego swojego piękna. Gra nie jest też póki co najlepiej zoptymalizowana, ale spokojnie – to przecież tylko wczesny dostęp, a do tego bazuje na Unreal Enginie 5. Nic dziwnego, że na tym etapie trochę przytnie na mojej nie najlepszej już „maszynie”.


No kurczę, sam nie wiem

Niemniej po tym, co zobaczyłem, jestem lekko rozdarty. Niby mamy tu zapowiadający się naprawdę solidnie gameplay i w zasadzie wszystko, czego można wymagać od porządnego survivalu. Wiem też, że kształt pierwszej odsłony (raczej zamkniętej, skupionej na opowieści) nie był do końca podyktowany wizją twórców, ale limitami budżetowymi, a ekipa od początku marzyła o zrobieniu czegoś bardziej zaawansowanego.

Chernobylite 2: Exclusion Zone
Chernobylite 2: Exclusion Zone

Mam jednak wrażenie, że o ile ograniczenia zmusiły w przypadku „jedynki” do kombinowania, o tyle w „dwójce” nieco zabrakło pomysłu na uzasadnienie ukazywanych na ekranie wydarzeń. Pod względem samego lore produkcja prezentuje się tak, jakby nawrzucano do niej wszystkiego, tworząc miszmasz ledwo klejących się ze sobą konwencji. I niestety na razie nie wiem, czy jakkolwiek zaangażuję się emocjonalnie w pełną wersję gry. Choć będę z całego serca Chernobylite 2 kibicował, w obecnym kształcie zapowiada się raczej na solidnego średniaka pozwalającego się odprężyć, a nie wiekopomne dzieło.


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysztof „Otton” Kempski

Gracz, redaktor, inżynier i podróżnik w jednym. Lubię gry, które po prostu sprawiają przyjemność i nie silą się na udowadnianie, że są sztuką.

Profil
Wpisów57

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze