21
22.11.2011, 14:00Lektura na 4 minuty

Spec Ops: The Line ? wrażenia z gry

Spec Ops: The Line to tytuł, który rok temu po prostu zaginął. Po niezbyt zachęcającej prezentacji na zeszłorocznych targach E3 i testach beta twórcy postanowili zamknąć się u siebie i szlifować grę tak, by nikt już nie kręcił nosem. I przyznaję – nawet im wyszło, bo kilka godzin z grą przekonało mnie, że na ten tytuł mogą czekać nie tylko zatwardziali maniacy strzelania.


Gregorius

Spec Ops: The Line to shooter, którego akcja dzieje się w Dubaju. Nie jest to jednak miasto, jakie znamy z prospektów reklamowych czy newsów o kolejnych poczynaniach bogatych szejków. Dubaj, który zwiedzimy w grze, to miasto dotknięte kataklizmem: zasypane przez piach i zniszczone. Bynajmniej jednak nie wyludnione, jak się okazuje. W grze wcielamy się w postać kapitana Walkera, który wraz ze swoim zespołem rusza na zwiadowczą, by sprawdzić, czy jego przełożony, pułkownik John Konrad – uznany za zaginionego pół roku wcześniej, podczas ewakuacji – jednak nie przeżył w zrujnowanym mieście. Prosta, wydawałoby się, misja szybko przeradza się w odkrywanie przerażającej prawdy o zasłużonym komandosie, który zamienił Dubaj we własną twierdzę.

Twórcy nie ukrywają, że inspiracją dla powyższego rysu fabularnego była książka „Jądro ciemnościJosepha Conrada i stworzony na jej podstawie film „Czas apokalipsy”. Możemy więc spodziewać się konfrontacji z wyrazistą osobowością, sporej dawki okropieństw i scen, które zapadają w pamięć i zmuszają do podejmowania nie zawsze prostych decyzji.

Wyobraźcie sobie dwóch kolesi, zawieszonych na linach na jakimś wiadukcie. Okolica obstawiona snajperami, którzy mierzą w postać kierowaną przez gracza i jego kompanów. Dostajecie polecenie: zastrzelić jednego, by uratować drugiego. Można tak zrobić, można też spróbować uratować obydwu, pozbawić ich życia lub zwyczajnie zaatakować snajperów. Skutkiem naszych działań może być gruba zadyma i przy okazji śmierć obydwu więźniów lub czyste rozwiązanie sprawy okupione jednak wyrzutami sumienia związanymi z własnoręcznym ukatrupieniem jednego z więźniów. I tak źle, i tak niedobrze. Takich sytuacji ma być tu zdecydowanie więcej. Warto jednak w tym miejscu dodać, że wpływ tego rodzaju decyzji na grę w dłuższej skali będzie niewielki – w końcu Spec Ops: The Line to shooter, a nie RPG.

A skoro mowa o shooterach – pod względem mechaniki i stylu zabawy wycieczka do Dubaju przypomina pod wieloma względami… Gears of War. Mamy więc system klejenia się do osłon, ostrzeliwania zza nich, akcję widzimy też z perspektywy trzeciej osoby. Tak na dobrą sprawę Spec Ops: The Line nie wyróżnia się pod tym względem niczym szczególnym. Bohater na plecach może taszczyć dwie pukawki z gatunku tych długich oraz jeden pistolet. Nic nie stoi na przeszkodzie, by podnosić broń upuszczoną przez wrogów (w sumie w grze ma być ok. 20 różnych pukawek) czy używać stacjonarnych karabinów.

Jak widać, pod względem rozwiązań technicznych powiewu świeżości raczej nie ma. Nieco inaczej sprawa wygląda, jeśli popatrzymy na scenerie, w których przyjdzie nam grać. Zasypany piachem Dubaj, to okazja by wykorzystać żywioł – i rzeczywiście. Burze piaskowe nie tylko będą nam przeszkadzać, ale i czasem… pomagać. Owszem, szalejąca zawieja będzie np. ograniczać widoczność czy rozwalać na naszych oczach budynki, zasypywać nierówności terenu, ale przy odrobinie szczęścia będziemy mogli wykorzystać niesprzyjające warunki by np. podejść bliżej przeciwnika i tym łatwiej się go pozbyć. Kierowani przez AI żołnierze mają reagować na warunki atmosferyczne dokładnie tak samo jak postać gracza. Żywioł można też, nawiasem mówiąc, wykorzystać w niektórych miejscach, rozbijając np. okna i powodując, że uwolnione w ten sposób kaskady piasku przykryją wrogów.

Wpływ piachu będziemy mogli zaobserwować także w przypadku naszych kompanów. Prowadząc kapitana, będziemy mogli wydawać chłopakom nam towarzyszącym rozkazy: ataku określonych celów, ogłuszania wrogów i leczenia powalonego ogniem towarzysza. Nie będzie to możliwe właśnie podczas burz piaskowych. W każdej innej sytuacji polecenia te sprawdzają się jednak wyśmienicie. Warstwa taktyczna nie jest tu zbyt rozbudowana, trzeba przyznać, i równie dobrze można się bez niej obyć, ale korzystanie z możliwości kierowania kompanami to jednak dodatkowa frajda. Czasem jednak zostajemy na placu boju zupełnie sami.

Kolejne piętnaście misji, jakie złoży się na singla, będzie dość zróżnicowane: pojawią się sceny, gdzie polatamy śmigłowcem i postrzelamy do wrogich pojazdów tego typu, będzie sporo scen snajperskich, zmuszeni będziemy też radzić sobie sami – pozbawieni dobrej broni i wsparcia ziomków z drużyny. Ogółem grę powinniśmy ukończyć w 10 godzin, zwieńczeniem zaś – to moje przypuszczenia, bo twórcy oficjalnie nic nie mówili poza znaczącymi chrząknięciami – będzie najprawdopodobniej konfrontacja z Konradem w jego wieży. Tutaj skojarzenie może być tylko jedno: najwyższy budynek świata w Dubaju, Burdż Chalifa i 828 metrów wysokości. Zarówno trailer, jak i urywki scen, które widziałem w Londynie sugerują, że to właśnie tam trafimy pod koniec gry.

Czy warto czekać na Spec Ops: The Line? Fani Coppoli i twórczości Conrada odpowiedź na to pytanie powinni już znać. Pozostali mogą mieć ten tytuł w pamięci – jeśli nie przez rozwiązania techniczne, które są dość ograne, to właśnie przez świetnie zapowiadającą się fabułę, która powinna przykuć do monitora czy telewizora właśnie przez ciężar dylematów moralnych, którymi gra zarzuci graczy. Ja na pewno ten tytuł zobaczę.

TUTAJ znajdziecie nowy trailer gry.


Redaktor
Gregorius
Wpisów85

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze