15.11.2018, 15:01Lektura na 4 minuty
Sponsorowany

SteelSeries 650: Kabel czy wolność? Wybór należy do Ciebie

Jeśli choć raz miałeś w rękach bezprzewodową mysz Bluetooth – i próbowałeś na niej grać, stając się łatwym celem dla przeciwników – wiedz, że to niejedyna opcja. I że są w sprzedaży modele, które pozwalają na robienie headshotów równie pewnie, co topowe myszy przewodowe. Najlepszym tego przykładem jest nowy Rival 650 od SteelSeries.


Art. sponsorowany

Na pierwszy rzut oka mysz wygląda bardzo podobnie do świetnego Rivala 600. Na drugi zresztą też, bo identyczny jest nie tylko kształt, ale również system zmiany wagi, bazujący na ośmiu ciężarkach po 4 g każdy. A także rozbudowane podświetlenie RGB (podzielone na 8 stref), które da się rzecz jasna wyłączyć. W zasadzie jedyna różnica to brak podłączonego na stałe kabelka, zamiast którego mamy gniazdo micro-USB.

Rival650-LOD_c0juj.jpg

Zacznijmy jednak od tego, co najważniejsze, czyli sensora. W obu Rivalach mamy dokładnie ten sam podwójny czujnik optyczny TrueMove3+. Po co podwójny? Bo jedno „oko” służy wyłącznie do wykrywania podniesienia myszy. Dzięki temu w sterowniku mamy opcję płynnej zmiany LoD (po angielsku Lift off Distance, w sterowniku jest to jednak Lift Distance), czyli minimalnej odległości od podkładki, po której przekroczeniu mysz przestaje raportować zmiany pozycji. Zazwyczaj im LoD niższy, tym lepiej, zwłaszcza jeśli zdarza Ci się przenosić mysz z jednej strony podkładki na drugą. Dzięki temu kursor nie zmienia bowiem pozycji przy podnoszeniu i opuszczaniu. Zbyt mały LoD sprawia jednak, że na niektórych podkładkach sensor nieprawidłowo rozpoznaje zwykły ruchu myszy. Możliwość jego zmiany rozwiązuje ten problem, pozwala bowiem dostroić mysz do posiadanej podkładki i własnych preferencji. W Rivalu 650 zakres to 0,5 do 2 mm – dość, by działała pewnie na każdej z testowych podkładek, niezależnie od tego, czy to materiał, czy plastik.

Rival650-Soft_2_c0juj.jpg

Drugie „oko” to sensor rozpoznający ruch. Korzystając ze sterownika, da się ustawić dwa poziomy czułości w zakresie 100-12 000 dpi, ze skokiem co 100 dpi. Do przełączania się między nimi służy standardowo przycisk umieszczony za rolką, ale można to dowolne zmienić. W sterowniku da się oczywiście nie tylko wybrać, który przycisk odpowiada za zmianę dpi, ale także tworzyć i przypisywać rozbudowane makra, co w sprzęcie tej klasy nie powinno nikogo dziwić.

Maksymalna rozpoznawana prędkość przesuwu to 350 ips, czyli niemal 9 m/s. To wystarcza nawet zawodowcom, w praktyce podczas grania rzadko przekracza się nawet 3 m/s. Podobnie wygląda sprawa z maksymalnym przyspieszeniem, które wynosi 50 G. To nie stanowi problemu, nawet jeśli należysz do światowej czołówki. Oczywiście standardowo nie ma się co obawiać ani o akcelerację, ani o predykcję. W sterowniku te opcje są wprawdzie wyszczególnione, ale dla graczy ich włączenie nie ma sensu. Podobnie jak zmniejszenie częstotliwości komunikacji z komputerem – 1000 Hz działa bez najmniejszych problemów, zapewniając tym samym najmniejsze opóźnienie.

Rival650-dol_c0juj.jpg

Największa różnica pomiędzy Rivalem 600 a 650 to sposób komunikacji z komputerem. Rival 650 może bowiem pracować w trybie bezprzewodowym. Wbudowany akumulator wystarcza na około 24 godzin grania. Oczywiście zależy to od włączonego podświetlania RGB, ale jeśli z niego zrezygnujesz, spokojnie można ograniczyć częstotliwość ładowania do 1-2 razy w tygodniu. Nieużywana mysz przechodzi bowiem w stan uśpienia, z którego budzi się natychmiast po naciśnięciu dowolnego przycisku. Co ważne, nawet jeśli akumulatorek padnie w trakcie rajdowania, kilka sekund wystarcza, by przypiąć kabelek i kontynuować zabawę w trybie przewodowym. Ba, w idealnych warunkach piętnaście minut ładowania przekłada się na ponad dziesięć godzin grania, choć nawet jeśli trwać to będzie dłużej, w praktyce nie ma większego znaczenia, bo przecież Rival 650 pozostaje w pełni funkcjonalny.

W zestawie dostajemy zresztą nie tylko kabel USB-micro-USB, ale również niewielką przejściówkę, do której można podłączyć nadajnik (ten wyposażony jest w zwykły wtyk USB, da się go więc także podłączyć bezpośrednio do komputera). Komunikacja wykorzystuje pasmo 2,4 GHz, to samo co Wi-Fi, Bluetooth czy kuchenki mikrofalowe, ale w ciągu miesiąca testów ani razu nie zdarzyło się, by coś nawaliło. SteelSeries chwali się zresztą pewnością działania Rivala 650 – i biorąc pod uwagę własne doświadczenia, faktycznie jest ono równie dobre, co standardowy kabel. Także jeśli chodzi o lagi, bo wrażenia z grania są dokładnie takie same, jak na modelu przewodowym.

Rival650-bok_waga_c0juj.jpg

W praktyce jedyna różnica między Rivalem 600 a 650 to waga. We wnętrzu modelu bezprzewodowego kryje się bowiem dodatkowo zarówno moduł komunikacji, jak i akumulator. Dlatego też wagę 650-tki można regulować w zakresie 121-153 gramy, a nie 96-128 gramów, jak w Rivalu 600. Dla fanów dynamicznych FPS-ów może to stanowić problem, ale jeśli nie grasz na światowym poziomie w CS:GO, najnowsza bezprzewodowa mysz SteelSeries to świetna propozycja, udowadniająca, że brak kabla nie musi być wcale minusem.


Redaktor
Art. sponsorowany
Wpisów157

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze