9
3.03.2019, 21:46Lektura na 5 minut

IEM Katowice 2019: Derby Skandynawii w finale CS:GO [WIDEO]

W StarCrafcie 2 tradycyjnie Korea zmierzyła się z Koreą. Jednak podczas weekendu nie zabrakło też i polskiego akcentu.

Jak co roku na przełomie lutego i marca w Katowicach odbyło się największe e-sportowe święto w Polsce. W ten weekend mogliśmy oglądać finałowe zmagania w StarCrafcie 2 oraz Counter Strike: Global Offensive. W RTS-ie Blizzarda rozgrywki rozpoczęły się już w poniedziałek, kiedy to 64 graczy podzielonych na cztery drabinki mierzyło się ze sobą przez 2 dni. Niestety na tym etapie odpadli już wszyscy Polacy – najbliżej awansu był Elazer, którego w półfinale przegranych (pierwsza porażka nie oznaczała jeszcze odpadnięcia z turnieju) pokonał Niemiec Lambo. Niestety dwaj inni czołowi polscy gracze, MaNa i Nerchio, odpadli na niższych szczeblach drabinki. Dwunastu najlepszych z tego grona spotkało się następnie z tuzinem zawodników, którzy zakwalifikowali się do tej rundy już wcześniej. Podzieleni zostali na cztery grupy i walczyli o miejsce w rozgrywanych podczas weekendu play-offach.

Jak powszechnie wiadomo, StarCraft to gra, w której mierzy się dwóch graczy, a na końcu i tak wygrywają Koreańczycy – nikogo więc nie zaskoczyło, że w 1/16 finału i ćwierćfinale mieliśmy tylko dwóch graczy spoza Korei. Obaj odpadli zresztą przed półfinałem, jednak to pierwszy w historii mistrz świata nie wywodzący się z Półwyspu Koreańskiego, Serral, rozczarował szczególnie. Mimo bardzo dobrej postawy podczas całego turnieju nie udało mu się pokonać Eo „soO” Yoon Soona, z którym ostatecznie przegrał 2 do 3. Koreańczyk pokazał jednak, że zwyciężył nie bez kozery, docierając do finału, gdzie spotkał się ze świetnie grającym Kimem „Statsem” Dae Yeobem. Ten wygrał pierwsze dwie mapy finałowego spotkania, jednak później soO zebrał się w sobie i pokazał swoją wyższość w czterech kolejnych, ostatecznie zostając po raz drugi w życiu zwycięzcą turnieju najwyższej rangi. Jest to dla niego o tyle ważne, że w swojej karierze już dziewięciokrotnie stawał na drugim stopniu podium. Za wygraną otrzymał 150 tysięcy dolarów.

Na scenie Counter Strike'a również było gorąco. Do finału dotarł zdecydowany faworyt, dominujące ostatnimi czasy Astralis, którzy w 2018 w Katowicach byli trzeci, a dwa lata temu wygrali całość. W tym roku Duńczycy pokonali do zera Ninjas in Pyjamas oraz MIBR i ostatecznie stanęli naprzeciwko zaskoczenia turnieju – ENCE, którzy musieli rozegrać dwa mecze więcej w kwalifikacjach. Finowie wykluczyli w ćwierćfinale Team Liquid, by potem wzbudzić sensacje wyeliminowaniem Natus Vincere w dramatycznym meczu zakończonym wynikiem 2:1. W półfinałowym spotkaniu ENCE wygrało pierwszą mapę, Train, 16:14, jednak na Duście to Ukraińcy zdecydowanie przeważali, pozwalając przeciwnikom ugrać tylko 3 rundy. Mimo tego pogromu fińscy zawodnicy zwyciężyli na Mirage'u 16:14 i dostali się do wielkiego finału.

To wszystko sugerowało, że w ostatecznym pojedynku zmierzą się fiński Dawid z duńskim Goliatem i mało kto dawał ENCE większe szanse. Jak się okazało... słusznie. Mimo ładnego początku, w którym na Trainie Finowie wygrali pistoletówkę po stronie terrorystów oraz rundę po niej, czarny koń mistrzostw cały czas pozostawał nieco z tyłu. Początkowo wyrównany mecz szybko zamienił się w popis umiejętności drużyny gla1ve'a, a pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 11:4 dla Astralis. Po przerwie ENCE znów wygrało pistoletówkę i dwie kolejne rundy, jednak później Duńczycy znowu przycisnęli, doprowadzając do wyniku 14:8. W tym momencie po świetnej akcji allu, który wypatrzył gdzieś w szparze wagonu stopę przeciwnika i strzelił w nią z AWP, a następnie wyeliminował jeszcze jednego przeciwnika i rozbroił bombę, jakby nowe siły wstąpiły w Finów. W kolejnej rundzie Aerial zaliczył ace'a, zabijając 5 przeciwników i ENCE ostatecznie uwierzyło w możliwość zwycięstwa. Po zdobyciu przez nich kolejnego, 11 już punktu, publika oszalała, jednak w tym momencie Astralis doszło do wniosku, że pora kończyć zabawę i pewnie doprowadziło do 16:11, wygrywając pierwszą mapę.

Niestety wszyscy, którzy spodziewali się, że na Inferno zobaczymy bardziej wyrównane starcie, musieli obejść się smakiem. Zaczynający na nim jako terroryści Duńczycy zmietli przeciwników, pokonując ich w pierwszych 10 rundach. Mimo honorowego punktu dla ENCE pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 14:1. Po zamianie stron Finowie zebrali się w sobie, jednak było to tylko odwlekanie nieuniknionego – po pierwszych trzech rundach inicjatywa wróciła do Astralis, dzięki czemu wygrali na drugiej mapie 16:4. Cały mecz zakończył się więc wynikiem 2:0 dla Duńczyków, którzy udowodnili w ten sposób, że wciąż są najlepszą drużyną CS:GO na świecie. Za zwycięstwo w Katowicach (bez przegrania ani jednego meczu w całym turnieju i ani jednej straconej mapy w play-offach!) otrzymają oni 500 tysięcy dolarów.

Podczas weekendu nie zabrakło też polskiego akcentu – w pierwszym w historii turnieju w CS-owym Danger Zone wygrał duet z AGO Esports, Dominik „GruBy” Świderski oraz Damian „Furlan” Kisłowski. W finale rozegrano trzy mecze, a następnie zliczono łączną liczbę punktów z każdego z nich. Po pierwszym spotkaniu Polacy zajmowali trzecie miejsce, lecz w drugim podejściu odpadli jako drudzy – wyprzedzili ich tylko zwycięzcy pierwszej mapy, HenryG oraz Gratisfaction. Na początku trzeciego starcia Polacy mieli stratę 41 punktów do liderów, jednak dzięki odniesionemu w ostatniej partii zwycięstwu ostatecznie wygrali cały turniej. W nagrodę na mapie pojawi się graffiti wybrane przez zawodników AGO.

Poniżej możecie zobaczyć finałowe starcia.

StarCraft 2:

Counter-Strike: Global Offensive:

Najlepsze momenty z pierwszej mapy:

Cały mecz na Train:

Najlepsze momenty z drugiej mapy:

Cały mecz na Inferno:

CS:GO – Danger Zone:


Czytaj dalej

Redaktor
Witold Tłuchowski

Czytelnik CD-Action od prawie 25 lat, redaktor od 2018. Kocham Soulsy i zrobię wszystko, by inni też je pokochali. Szef działów zapowiedzi i recenzji.

Profil
Wpisów5501

Obserwujących13

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze