83
30.03.2019, 16:47Lektura na 4 minuty

ACTA 2: Premier i prezes PiS przeciwni kontrowersyjnym zapisom

„Chcę z tego miejsca obiecać wszystkim naszym wspaniałym youtuberom, blogerom, influencerom, forumowiczom, wszystkim internautom, że będziemy walczyć o wolność słowa w internecie” – mówi szef rządu.


Mateusz Witczak

Choć za oknem wiosna, trudno udawać, że sobota nie jest burzliwa. Konwencje urządziły dziś zarówno partia rządząca, jak i dwa największe ugrupowania opozycyjne.

Najciekawiej było w Gdańsku, w którym prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński złożył obietnicę rozszerzenia tzw. „wyborczej piątki PiS”. O co? O wolność. Również tę w internecie.


Mówię o wolności nie tylko dlatego, że jesteśmy w Gdańsku. Mówię dlatego, że ostatnio zapadła poza Polską, w Parlamencie Europejskim, decyzja, która może w wolność godzić. W tę wolność bardzo dzisiaj cenioną, wolność w internecie. Mówię o tzw. ACTA 2. Nie ma to nic wspólnego z demokracją i wolnością. Mamy dwa lata na implementację tych przepisów. Ja chciałem powiedzieć, że PiS dokona tego typu implementacji, że wolność będzie zachowana!



Słowom tym wtórował premier Mateusz Morawiecki, który obiecał, że „będzie próbował to (przyjęcie ACTA 2 – dop. red.) odkręcać”:


Chcę z tego miejsca obiecać wszystkim naszym wspaniałym youtuberom, blogerom, influencerom, forumowiczom, wszystkim internautom, że będziemy walczyć o wolność słowa w internecie, że to jest dla nas niezbywalny imperatyw wolności gospodarczej. Drodzy internauci, jesteśmy z wami!



Sama dyrektywa (o której więcej piszemy w tym miejscu) ma na celu stosowne wynagradzanie artystów i dziennikarzy. Celem unijnego ustawodawcy było przymuszenie portali społecznościowych i agregatorów wiadomości, by te podzieliły się zyskami z reklam z autorami, na których twórczości opierają swoją działalność.

Premier słusznie kieruje swój głos do youtuberów czy osób zarabiających na Twitchu (a pośrednio – również do ich odbiorców), bo to w nich może uderzyć kontrowersyjny art. 17 (kiedyś: art. 13). Zapis ten przenosi odpowiedzialność za naruszenie praw autorskich z twórców na serwisy, w których publikują.

Co z osobami pokroju Liama Robertsona, którzy przecież – publikując swoje filmy na YT – korzystają z cudzej własności (nagrań z gier)?


Cóż, #Artykuł13, rzuca większość tego, co robię, w obszar niepewności. Może mi on ostatecznie uniemożliwić produkcję filmów.



Te wątpliwości nie wzięły się z choinki. Tuż przed przyjęciem dyrektywy Susan Wojcicki, prezeska YouTube’a (który poniesie przez nowe prawo istotne straty finansowe), alarmowała w odezwie do twórców:


Ta legislacja stanowi zagrożenie zarówno dla waszego źródła utrzymania, jak i dla możliwości docierania z waszym przekazem do widzów z całego świata. Jeśli zostanie wdrożona, zagraża tysiącom miejsc pracy (...). Propozycja mogłaby zmusić platformy takie jak YouTube, by zatwierdzały jedynie treści od niewielkiej liczby dużych firm. Zbyt ryzykowne byłoby dla nich publikowanie zawartości od małych twórców oryginalnych treści, ponieważ teraz to one [platformy – dop. red.] byłyby za nie bezpośrednio odpowiedzialne.



Nad powyższym problemem zastanawiał się niedawno Haydn Taylor z GamesIndustry, który zapytał o skutki unijnej legislacji prawników specjalizujących się w prawie autorskim.

Ci nie są jednogłośni. Jaclyn Wilkins z kancelarii Charles Russell Speechlys LLP nakreśliła trzy scenariusze:

  • Platformy mogą płacić za licencje na treści chronione prawem autorskim.
  • Jeśli platforma zostanie pozwana – upomni się o pieniądze u autora materiału.
  • Wydawcy mogą sami zezwolić youtuberom na korzystanie ze swojej własności, bo jest to dla nich zwyczajnie zyskowne (zapewnia darmową reklamę i angażuje społeczność)
  • Podobnie ujmuje kwestię Georgia Shiane. Według prawniczki z kancelarii Boyes Turner intencją ustawodawców nie było „banowanie” czegokolwiek, a dyrektywa nie naruszy porządku, który już funkcjonuje, bo twórcy gier pozwalają na wykorzystywanie materiału ze swoich dzieł (na warunkach licencji), a zaostrzenie kursu zaszkodziłyby sprzedaży ich produkcji.

    Daniel Thomas (Primas Law) uważa z kolei, że rozgłos, jaki uzyskują wydawcy dzięki tzw. influencerom, nie skłoni firm do pobłażliwości. Mogą one przecież postawić youtuberom zaporowe warunki, które ci będą musieli zaakceptować, by pokazywać ich gry (a w wypadku niedopełnienia ustaleń – cofnąć zgodę). Jak wieszczy:


    Artykuł [17 – dop. red.] może zachwiać platformami online i twórcami wideo w branży, i to na skalę światową. W dodatku może on potencjalnie ograniczyć nasze prawa do wolności w odniesieniu do, na przykład, gier wideo.



    Wśród ekspertów panuje konsensus, że wprowadzone regulacje prawnoautorskie to krok we właściwą stronę stronę, ale znaki zapytania wciąż się mnożą. Dyrektywa musi zostać przyjęta przez krajowe parlamenty, które wprowadzą jej zapisy w życie (na co mają dwa lata). Wiele zależy właśnie od tego, jak zinterpretują unijne prawo. Z tej perspektywy złożona przez szefa rządu obietnica stanowi naprawdę dobrą wiadomość.


    Redaktor
    Mateusz Witczak

    Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

    Profil
    Wpisów3462

    Obserwujących20

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze