3.09.2021, 17:25Lektura na 6 minut
Sponsorowany

Polska gra w ESO: Droga mamo, zostałam zabójcą!

W ramach programu Poland Plays ESO redakcja CD-Action postanowiła przybliżyć czytelnikom wielki i bogaty w przygody świat The Elder Scrolls Online. Na przestrzeni kolejnych dni spodziewajcie się z naszej strony wielu materiałów związanych z tym ogromnym MMORPG! Tymczasem przez ręce naszej redakcji przewinął się dziwny list...


Art. sponsorowany

Droga mamo,

Zostałam zabójcą!

Ale nie tak od razu. Niby wiedziałam, że droga do Mrocznego Bractwa nie jest łatwa, ale nie spodziewałam się aż takich trudności. Plotki głoszą, że to Bractwo musi zgłosić się do mnie i nie ma co ich samemu szukać. Ale nie chciałam czekać na mrocznego posłańca. Usłyszałam w tawernie, że podobno w Gold Coast trwa rekrutacja nowych członków i należy tam szukać niejakiej Amelie Crowe.

Z miejsca, w którym obecnie przebywałam, do Anvil, był kawał drogi. Kupiłam wprawdzie konika za pieniądze, które przesłaliście mi z Tatą, ale moje zdolności jeździeckie nie należą do najlepszych. Tamriel jest olbrzymie, a ja uczyłam się właśnie kowalstwa w Solitude. Nie poznałam też zbyt dobrze innych krain, uwikłałam się w jakieś dochodzenie i mnóstwo osób czegoś ode mnie chciało. Postanowiłam jednak zignorować bieżące zadania i podążyć za swoimi marzeniami.

Do Anvil można dotrzeć na kilka sposobów: łodzią albo przez te takie świecące ołtarze, pamiętasz? Jeden znajdował się niedaleko naszego domu, ale jakoś zawsze wybieraliśmy podróż do miasta pieszo. Nie mam zaufania do portali, więc postanowiłam trochę przy okazji pozwiedzać.

eso_dark3_4c0h.jpg

Podróż trwałaby o wiele krócej, gdybym nie pomyliła dróg. Najpierw z przystani w Solitude udałam się do jakiegoś wielkiego drzewa. Zignorowałam elfa, który bardzo chciał mi opowiedzieć o swoich problemach i ruszyłam w stronę wybrzeża, przy którym znajdowało się Anvil. Po drodze minęłam krainę pełną lawy i latających demonów, więc przeprawa zajęła mi trochę więcej czasu, bo nie chciałam angażować się w walkę. Nocowałam w leśnych ostępach i muszę przyznać, że bardzo mi się wtedy przydała ta ciepła wełniana opończa, którą mi podarowałaś.

W połowie drogi poczułam się już zmęczona, więc postanowiłam spędzić noc w uroczej małej elfickiej mieścinie. Jakżeż ona się nazywała? Jakaś dziwna nazwa, zupełnie wyleciało mi z głowy. Elfy okazały się niestety mało gościnne, ale szybko się zorientowałam, że to nie wina ich braku ogłady. Okazało się, że wioskę nawiedziła dziwna choroba, która kładzie pokotem mieszkańców. Jedna noc przeobraziła się w kilka dni, podczas których zaangażowałam się w pomoc w znalezieniu przyczyn owej przypadłości. Nawet przydały się moje ledwo rozwinięte magiczne zdolności. Tatuś byłby dumny, gdyby widział, jak doskonale radzę sobie z nieumarłymi! Nie będę Cię teraz zanudzać opisami tego przekleństwa i spieszę donieść, że regularnie piłam napar z ziół. To pewnie dzięki temu nie zachorowałam.

Głupiutkie elfy dały się wmanewrować w bardzo nieprzyjemne zjawiska i, jak zwykle, nie chodziło wcale o zbyt rzadkie mycie rąk. Kiedyś Ci o tym opowiem, ale teraz wróćmy do moich poszukiwań Bractwa.

Wyobraź sobie, że kiedy po wielu trudach dotarłam do Anvil i udałam się prościutko w miejsce, w którym widziano ostatnio Amelie… okazało się, że ona wcale nie jest rekrutującym, tylko jednym z ochotników. Zdradziła mi, że powinnam, hm, pozbyć się jakiegoś darmozjada. Tak, dokładnie o to chodziło. O osobę zbędną dla społeczeństwa, cokolwiek by to nie miało znaczyć.

Przekradając się pod okiem strażników, skierowałam się w stronę murów. Na tyłach domostw, wśród odpadków i pustych skrzyń kręcili się bezdomni. Czy bezdomny spełnia kryteria osoby, którą powinnam zamordować? Nie wiedziałam, co z tym zrobić, ani jak interpretować ten wymóg. Wybrałam samotnego, drzemiącego pod ścianą starca, mając nadzieję, że swym czynem przynoszę mu wybawienie. Nie wyglądał na osobę, z którą życie lekko się obeszło.

Różnica między ciosem zadanym w walce a tym, który ja zadałam, jest jak między wyznawcami Dibbelli i Namiry. To coś we mnie zmieniło, mam przeczucie, że na zawsze. Zaczynam rozumieć, czemu Tata zawsze mnie zbywał, gdy pytałam się o jego młode lata spędzone w Kulcie. Ludzie, którzy dokonują mordu, czują ze sobą więź, ale inni stają się im obcy. Piszę to już z perspektywy członkini Bractwa, bo ta świadomość wolno we mnie dojrzewała.

Tak czy inaczej, skontaktowali się ze mną. Kiedy wróciłam do Amelie, już jej tam nie było. Zamiast tego, podszedł do mnie jakiś chłopak, który wręczył mi list. Stąd prosta droga zaprowadziła mnie do Speakera, który przedłożył mi podstawowe zasady życia w Bractwie i zlecił ostatnie zadanie dla rekrutów.

A potem nastąpiło to, na co od zawsze czekałam. Dostałam wskazówkę co do lokalizacji tajnej bazy Mrocznego Bractwa. Zaprowadziła mnie daleko na równiny, wąską ścieżką wijącą się między skałami, do ukrytej jaskini. Wnętrze raczej by Ci się, mamo, nie spodobało, bo wiem, że nie lubisz, jak jest ciemno. Ale wierz mi, udało im się uzyskać efekt przytulności. I nie musisz się bać, że się przeziębię! Mają tutaj solidnie ogrzewane sypialnie, obszerne laboratoria, a nawet dobrze zaopatrzoną bibliotekę. Doceniam to, mimo że nie należę do osób, które garną się do czytania, na co zawsze narzekał Tata. Trochę mnie do tego zmuszają, ale trudno.

eso_dark1_4c0h.jpg

Największym wyzwaniem było pierwsze zadanie, bo nigdy wcześniej nie włamywałam się do czyjejś posiadłości. Generalnie jestem raczej w gorącej wodzie kąpana i wolę bardziej ofensywne rozwiązania. Ale i dla takich jak ja znajdzie się miejsce w bractwie, poza tym starsi bracia i siostry zadbali o odpowiedni ekwipunek dla mnie. A przy okazji przeszłam szybki kurs otwierania zamków.

Myślałam kiedyś, że to dobieranie składników do mikstur jest trudne i wymaga precyzji! Ale to nic w porównaniu do pracy z wytrychami (przy okazji – poproś Tatę, by wysłał mi kilka dobrych zestawów na mój adres w Anvil, bo niedługo zostaną mi tylko spinki). Okazuje się, że należy bardziej kierować się słuchem niż wzrokiem i być szalenie delikatnym, ale jak już człowiek załapie, o co chodzi, to idzie szybko. I jest to bardzo satysfakcjonujące.

eso_dark2_4c0h.jpg

Mogłabym jeszcze długo opisywać, czego nauczyłam się w Bractwie i jak wyglądają moje zadania, ale nie chcę wchodzić w szczegóły. Bractwo ma własne problemy i wszelkie informacje o ich miejscu pobytu albo misjach mogą zostać wykorzystane przez wrogów, zaś mój list ma naprawdę długą drogę do przebycia. Mam nadzieję, że zastanie Ciebie i Tatę w dobrym zdrowiu! Kiedy tylko uporam się z najnowszym zadaniem, postaram się Was odwiedzić. Teraz rzuciło mnie do Blackwood, kręcę się po okolicach Leyawiin i próbuję pomóc jakimś możnym, których ktoś sukcesywnie zabija. I to nie jestem ja! Jeśli to ktoś z Bractwa, muszę wyjaśnić tę sprawę w cztery oczy… Ale dość, dość, bo za dużo zdradzam!

Kocham Cię, Mamo! Prześlij uściski Tacie,

Twoja Ranafe


Redaktor
Art. sponsorowany
Wpisów157

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze