Zanosi się na strajk aktorów growych. Domagają się lepszych warunków

Już objaśniam, o co tak właściwie się rozchodzi. Najpierw jednak podsumujmy, o kogo chodzi. Poparcie dla inicjatywy wyrazili już między innymi: David Hayter (Solid Snake – Metal Gear Solid), Steven Blum (m. in. Killer Croc w Arkhamach, ale też Ba’Gamnan w Final Fantasy XII czy – poza grami – Spike w amerykańskim dubbingu Cowboy Bebop), Jennifer Hale (Shepard w Mass Effectach, Tanya w Mortal Kombat X), Cree Summer (różne postacie w różnych grach od Fallouta po Destiny), Travis Willingham (nawet nie zaczynam wymieniać), Elias Toufexis (przede wszystkim Jensen w Deus Ex) oraz Tara Strong (m. in. Harley Quinn w Arkhamach). To, czy dojdzie do samego strajku, zależy od tego, czy za strajkiem zagłosuje przynajmniej 75% członków SAG-AFTRA, zrzeszającej voice actorów organizacji.
Żądania dotyczą częściowo – jak się można spodziewać – pieniędzy, ale również tak podstawowych kwestii, jak bezpieczeństwo na planie. Całość możecie przeczytać tutaj. W skrócie zamknąć je można w kilku punktach:
Po pierwsze, premie. Jeżeli gra, w której dany aktor maczał palce (ekhm, struny głosowe) odniesie sukces, powinien dostać dodatkowe wynagrodzenie. W końcu przyczynił się do tego sukcesu. Zaproponowano cztery progi sprzedanych egzemplarzy (lub subskrybentów w przypadku gier online) – 2 miliony, 4 miliony, 6 milionów i 8 milionów wzwyż. Brzmi rozsądnie.
Po drugie, zdrowie i bezpieczeństwo. Aktorzy żądają przede wszystkim przerw w tych bardziej męczących dla głosu nagraniach. Chcą skrócić sesje nagraniowe, w których muszą na przykład krzyczeć do dwóch godzin. Chcą też, by zatrudniano koordynatora kaskaderskiego w przypadku sesji motion capture, w których można narazić się na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Taki koordynator dbałby też przy okazji o to, by np. sceny walki wyglądały bardziej profesjonalnie i realistycznie (co odbiłoby się pozytywnie na samej grze).
Po trzecie, aktorzy chcą wiedzieć więcej o grach, nad którymi pracują. Branża gier w szczególności wyczulona jest na wszelkie wycieki, a wydawcy kurczowo trzymają szczegóły o przyszłych produktach blisko przy piersi, by móc skrzętnie rozplanować całą kampanię promocyjną i optymalnie dawkować informacje, które trafiają do klientów. Efekt jest taki, że aktor często nie ma pojęcia, co tak właściwie dzieje się w scenie, którą musi nagrywać. Nie trzeba nikomu mówić, że to absurdalna sytuacja, która siłą rzeczy miewa negatywny wpływ na ostateczny kształt dzieła. Chcą więc wiedzieć, ile sesji nagraniowych trzeba będzie odbyć, w jaką grupę klientów celują twórcy i dlaczego, czy w grze są treści dla dorosłych, czy sesje będą wokalnie wymagające i tak dalej.
Czytaj dalej
42 odpowiedzi do “Zanosi się na strajk aktorów growych. Domagają się lepszych warunków”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Nad przemysłem growym zebrały się ciemne chmury… no, może nie aż tak, ale zamieszanie się zrobiło: niektórzy spośród czołowych voice actorów z naszej ukochanej branży głośno wyrazili niezadowolenie warunkami, w jakich muszą pracować i rozpoczęli strajk przeciwko obowiązującym, niedoskonałym kontraktom.
Czy tam w tle jest Windows XP? xD
Skończony idiotyzm – każdy sam powinien negocjować stawkę za swoją rolę -> ile wynegocjuje, tyle dostanie. Proste. Jeśli ustawowo wprowadzi się te w/w bzdury (typu progi sprzedanych egzemplarzy), to i tak zapłacą za to gracze (w wyższej cenie za grę). Tego typu ujednolicenia płacowe czy ujednolicenia kontraktów mogą tylko napsuć w branży.
Premie za sukces gry ? Niedorzeczność. Przecież na to składa się wiele, wiele czynników. Voice acting jest jednym z mniej ważnych. Dla graczy liczy się przede wszystkim fabuła, grafika czy np. znana i lubiana marka. Nie twierdzę,że taki aktor się nie namęczy przy nagraniach, ale w tym przypadku premie za sukces produkcji powinny przypaść programistom, grafikom itd.
O ile te postulaty brzmią w miarę OK, o tyle nie rozumiem idei strajku. Przecież jak taki voice actor podpisuje umowę, to wszystkie te szczegóły powinny być tam zawarte. Może po prostu niech się między sobą zgadają, że wszyscy kategorycznie będą takich warunków żądać, skoro to takie ważne i tyle. Nie powinno to być szczególnie trudne, skoro mają to całe SAG-AFTRA.
@ArekJakub Po mojemu każdy kto pracuje przy powstawaniu gry, powinien mieć możliwość aneksu do umowy, że np. 'obniża swoje zarobki miesięczne, ale X% zysków ze sprzedaży po przekroczeniu iluśtam milionów trafia do jego kieszeni’. Aktorzy filmowi niejednokrotnie tak robili.
SAG-AFTRA to akurat najgorsze, co się mogło tym aktorom przytrafić – jeśli ktoś nie ma rozumu i nie potrafi rozpisać z pracodawcą korzystnej dla siebie umowy, to znaczy, że powinien zarobić mniej. Twórcy gier też niech strajkują, że sprzedaż jest za mała – może związek zawodowy twórców gier wprowadzi obowiązek zakupu 2 mln sztuk każdej gry, tak aby nikogo nie urazić niską sprzedażą i nie narazić na straty. Poronione pomysły.
A za wszystkie powyższe żądania zapłacimy my gracze kiedy wzrosną ceny gier.
Krzyczeć do dwóch godzin ? A darli się kiedyś do mikrofonu tyle co Sean Schemmel(aktor użyczający głosu Goku) ?
Słuchajcie, jest jeszcze jeden śmieszny punkt, mianowicie SAG-AFTRA sprzeciwia się zatrudnianiu przez wydawców ich wewnętrznych pracowników, którzy nie są zrzeszeni w związku zawodowym aktorów głosowych. Ha-ha-ha, to już wisienka na torcie tej imprezy ku czci głupoty.
@gramofon23 Ameryka, ich związki zawodowe bronią swoich związkowców jak wściekły cerber i to nie jest akurat zaskoczenie, że chcą zabronić innym pracować w ich sektorze. Co do samych postulatów to część wygląda sensownie (głównie trzeci, podobna akcja była chyba z polską wersją Mass Effecta 2), jednak większość to kwestie które powinno ustalać się przy podpisywaniu umowy.
Ogólnie mam wielki szacunek do VA i popieram ruch by poprawić ich warunki pracy które słyszałem że czasami potrafią być tragiczne ale premia za sukces gry wydaje mi się już lekkim naciąganiem. Nawet niektórzy developerzy pracujący nad projektem czegoś takiego nie dostają a oni są pracownikami a nie pracują na umowę o dzieło. A zresztą same wynagrodzenie słyszałem że też nie jest super niskie bo nie raz się słyszy że w DLC nie pojawi się jakaś postać czy nie będzie mowić bo nie ma kasy na jakiegoś aktora.
Widzę w Polsce średniowiecze! 😀 Postulaty są realne i łatwe do spełnienia przez dużych wydawców gier. A mniejszych i tak nie stać na górną półkę aktorską, więc zatrudniają do swoich produkcji raczej niezrzeszonych w dużych organizacjach początkujących aktorów, którym często przedstawia się cały projekt, żeby jeszcze lepiej wczuł się w rolę postaci, którą odgrywa, ponieważ praca w małych studiach jest raczej hobbistyczna, niż zarobkowa.
A to, że developerzy nie dostają premii za sukces gry – proszę bardzo, mogą się zrzeszyć i sobie tą premię wywalczyć. Że Polak, który został we „własnym” kraju, tego nie potrafi i godzi się na wszystko i jeszcze usprawiedliwia zasadę zbierania przez kilka obrzydliwie bogatych osób wszystkich profitów, to już jego sprawa.
wielki0fan0gier – ewidentnie nie rozumiesz istoty tej sprawy. Postulaty są realne i łatwe do spełnienia – owszem, ale w takiej formie to szczyt głupoty. Jeśli aktor jest dobry, to niech dostanie tyle premii, ile sobie wynegocjował, a nie tyle, ile ustawowo wyznaczono (a jeśli jest dobry – to wynegocjuje dobrą premię przy rozpisywaniu kontraktu, bo jest dobry – proste). „Widzę w Polsce średniowiecze!” – dobrze, bądź nowoczesny i ustawowo znieś biedę, zgodnie z pomysłem UE.
KiciusMorderca: nie jestem zaskoczony, tylko porażony głupotą – na co dzień spotykam się z takimi pomysłami na rodzimym rynku pracy, najczęściej takie postulaty popierają ludzie, którzy zaczynają pierwszą pracę, nie potrafią podpisać korzystnej dla siebie umowy, tylko twierdzą, że wszystko im się należy, a najlepiej to by było, gdyby wszyscy pracowali na tych samych warunkach i zarabiali tyle samo. Bo przecież każdy jest taki sam. Pralka do prania mózgów na wysokich obrotach! 🙂
Ja sądzę że szczególnie ważny jest trzeci punkt – aktor powinien wiedzieć, co odgrywa. Straszliwie wkurzają mnie sytuacje, gdy wyraźnie słychać że osoba podkładająca głos nie ma pojęcia kogo i w jakiej sytuacji gra, więc oczywiście robi to słabo. Zdaję sobie sprawę, że ryzyko wycieku informacji jest ogromne, ale może warto je podjąć. Ciekaw też jestem jakie kary stosują korporacje gdy odkryją kto zdradził? Grzywna, wyrzucenie z roboty, nagana do akt?
@Uplink Myślę, że wszystko co wymieniłeś plus pozew do sądu i wilczy bilet na całym rynku pracy. |@gramofon23 Nie powiedziałem, że to mądre ;D Ale mimo wszystko tak wygląda rynek pracy w USA i czy producenci chcą, czy nie muszą dogadać się ze związkami jeśli chcą żeby w ich grach „mówili” aktorzy z wysokich półek. Ogólnie cała scena filmowa w stanach opiera się na kółkach wzajemnych adoracji, nawet któraś z bardziej prestiżowych nagród filmowych jest przyznawana tylko w ramach któregoś ze stowarzyszeń
Pierwszy punkt jest zwyczajnie idiotyczny. Jeżeli chcą więcej pieniędzy za grę, której sprzedaż odniosła sukces, to powinni dostać mniej za grę, której sprzedaż była zwyczajną klapą.
KiciusMorderca, dlatego: wszystkie związki na Powązki!
@jazzzgot- takie progi box office`owe to już od dawna są w hollywood. Nieraz każdy w kontrakcie sobie to każe wpisać.
Do łopaty rowy kopać!
Aktorzy powinni wiedzieć o grze wszystko, gwarantuje że voice acting poprawił by się o kilometr. Co do reszty żądań to brzmią rozsądnie chociaż jeśli stałyby się standardem gry byłyby zapewne droższe albo większość RPGów miała by sam tekst 🙂
@gramofon|Problem z wywalczaniem premii samemu jest jeden. Aktorów stricte dubbingowych mało kto kojarzy i nawet jeśli dany głos się graczom podoba, to i tak nie zapamiętają nazwiska aktora. Natomiast wywalczanie sobie premii w przypadku aktorów wiąże się z ich popularnością i tym, że samym nazwiskiem skłaniają klientów do kupna produktu. Natomiast za aktora znanego z filmów/seriali dobrą stawkę wywalczy agent.
@Danon666|Całą fabułę powinny znać osoby, które podkładają głos pod głównych (ewentualnie bardzo ważnych) bohaterów. Pozostali niekoniecznie.
Całkowicie zgadzam się z tym, żeby aktorzy wiedzieli więcej o grze czy postaciach. Bezpieczeństwo i zdrowie to rzecz bardzo ważna. Premie? Z takimi progami sprzedaży, brzmi to rozsądnie. Zgadzam się! 🙂 (Ale kogo to interesuje…)
2real4game – i właśnie o tym pisałem: dochodzimy do meritum: „nawet jeśli dany głos się graczom podoba, to i tak nie zapamiętają nazwiska aktora”, to znaczy, że wartość tego aktora jest niższa niż np. aktora filmowego, więc zarobi od niego mniej. A zarobi więcej, jeśli będzie szkolił fach do tego stopnia, że wypadnie w jakiejś produkcji świetnie – i wszyscy go zapamiętają. Wyrobi sobie markę i łatwiej będzie mu pertraktować. Droga wiedzie przez ciężką pracę – nie przez związki zawodowe.
2real4game tylko że to nie napisy końcowe podnoszą rozpoznawalność aktora a media. Jeśli media nie napisałyby nic o aktorze to mało kto będzie go kojarzył z imienia i nazwiska. W grach jest tak samo jeśli zamiast Kojima napiszesz twórca gry mało kto będzie kojarzył że to gra akurat jego. A gdyby nikt nigdy nie napisał w mediach jego nazwiska to gość byłby tak samo nieznany jak Kamil Woźniak. Dlatego podoba mi się podejście cd-action które od czasu do czasu podaje informacje o twórcach a nie tylko o grze.
@2real4game|Nawet jeżeli aktor nie jest znany ale jest dobry to powinien dostać większe wynagrodzenie, sprawa wygląda tak „a bo my znajdziemy 100 innych na twoje miejsce za 2x mnieszą kwote” dlatego rynek pracy jest niefajny bo gdy ludzie co coś potrafią by nie dawali się wykorzystywać tylko postawią sprawe jasno, że nie będą pracować za jakieś grosze to nie znajdą tych 100 a płaca będzie na poziomie. Ale każdy woli jednak mieć prace i zarobić mniej ale jednak coś.
szymon1944 – czemu niefajny? Rywalizacja to coś pięknego – i szczególnie mężczyźni powinni się w takim środowisku odnaleźć. Ustawowo tego nie zmienimy – zresztą: po co to zmieniać? Można za to np. zlikwidować podatek dochodowy i zminimalizować biurokrację związaną z zatrudnianiem – to bardzo poważne problemy większości małych i wielu średnich przedsiębiorstw. Taki krok realnie mógłby wpłynąć zarówno na wysokość płac, jak i liczbę zatrudnionych w w/w przedsiębiorstwach.Ale łatwiej jest iść w żebry do związku
Jako ktoś kto się voice actingiem w jakimś tam stopniu interesuje (ale nie ze strony biznesowej), powiem tyle: mam nadzieję, że wyjdzie to na korzyść aktorom, jakkolwiek to się skończy.
@gramofon23|Dzięki takiej rywalizacji pracodawca śmieje Ci się w oczy i proponuje najniższą krajową bo i tak ma 1000 innych osób na to stanowisko. Może potem i jest łatwiej itp. ale na początku bez doświadczenia i po szkole/studiach to wygląda jak kpina. Gdyby nie było tego idiotycznego podatku to już płaca nawet najniższa pozwalałaby się spokojnie samemu utrzymać i wynająć mieszkanie czy pozwolić sobie na jakieś wakacji itp.
szymon1944 – po prostu trzeba wykazać się kreatywnością i dać z siebie nieco więcej niż tylko CV z humanistycznym kierunkiem. Jeśli do drzwi pracodawcy puka 1000 klonów po tym samym kierunku, to chyba oczywiste, że filtruje ich stawką. Ludziom za młodu wciśnięto, że wszyscy mają takie same szanse i że wszyscy są równi. To bzdura – są zdolni i mniej zdolni, niektórzy nadają się bardziej, inni mniej. Nie każdy w życiu osiągnie sukces, ale powinien doskonalić się w dziedzinie, w której czuje, że jest dobry.
I osiągnięcie mistrzostwa w swoim fachu będzie właśnie sukcesem. Ale do tego trzeba mieć pod kopułą coś więcej niż mechanizm leminga. Trzeba działać – a nie cały czas próbować tych samych metod. Widocznie w przypadku tych aktorów od dubbingu jest tak samo – chcą iść na łatwiznę, zamiast zaskoczyć czymś świetnym w swoim fachu. A dziś mają doskonałe możliwości do promowania się – choćby w internecie. Leń bierze górę – wiadomo, z miejsca każdy chce dostać kluczyki do auta i mieszkania.
I jeszcze na dodatek – związek zawodowy ma to za nich załatwić. Trzeba nie mieć godności, by pisać się na coś takiego, a gracze, którzy myślą, że po takim zabiegu coś zmieni się na lepsze w temacie dubbingu – nie myślą logicznie. Przykładowo: stałe, wysokie stawki jeszcze bardziej rozleniwią aktorów, przecież i tak związek zapewni im płacę minimalną. A koszt całego zabiegu wejdzie w cenę gry – kasa na te darmowe obiady weźmie się z kieszeni graczy…
gramofon23 nie wiem czy zauważyłeś ale nie chodzi w tym wszystkim tylko o pieniądze, co więcej podpisują się pod tym znane nazwiska a nie jakiś Jan Kowalski, który podłożył głos pod skok Mario. O ile jeden człowiek może zawalczyć o swoje finanse to szczerze wątpię by udało mu się zmienić tok pracy całej firmy tylko dla niego. Przykładowo odpoczynki od ciągłych krzyków czy znanie konkekstu wypowiadanego tekstu jak dla mnie to ważne kwestie.
Potem będziesz marudził, że tekst nie pasuje do sytuacji. Stwierdzisz, że to jakiś debil musiał podkładać głos, że to kolejny leming który jest zwykłym szarakiem i musi się z tym pogodzić i koniec kropka. Tak mnie zastanawia gdzie Ty pracujesz i jak zarabiasz, nie twierdze, że Twoje słowa nie mają racji bytu ale nijak się mają do dużych korporacji moim zdaniem.
Airoder – widzę, że do znudzenia będę pisał: dobrze, niektóre te pomysły mają sens, przyznałem przecież wcześniej, ale niech te warunki pracownik ustala z pracodawcą we własnym zakresie. Skoro facet ma – jak piszesz „znane nazwisko” – to chyba jego sugestie nie będą traktowane jak powietrze? Wręcz przeciwnie – producent będzie otwarty na takie propozycje podczas podpisywania kontraktu, bo też będzie widział w tym sens (a lepiej zagrana rola = cegiełka do większego sukcesu produkcji = większych pieniędzy).
@szymon|”Nawet jeżeli aktor nie jest znany ale jest dobry to powinien dostać większe wynagrodzenie”|W jakim świecie ty żyjesz? Nigdzie, w Żadnej branży tak nie ma.
Airoder – sęk w tym, że ludzie w dzisiejszych czasach chcą iść na skróty, chcą iść na łatwiznę. Tymczasem jeden aktor jest mniej zdolny – będzie miał gorsze warunki zatrudnienia i mniej do gadania, a inny ma talent, więc dostanie więcej za rolę. Ujednolicanie wszystkiego na siłę to ścinanie wszystkich głów w szeregu – do tej najniższej. I nie martw się o moją pracę – ja sobie poradzę 🙂
I bardzo dobrze, że zaczęli strajkować. Wszyscy powinniśmy zacząć strajkować i przestać pracować to może coś by się zmieniło.
Steve Blum – to również nowy Sub-Zero! ^^ I swoja droga – Sean Schemmel nieprzerwanie od parunastu lat zdziera sobie gardło na KAMEHAMEHA i nie narzeka. 😛