Spędziłem 8 godzin z grą strategiczną Jacka Bartosiaka. Systemic War ma szansę zawojować świat, ale pod paroma warunkami

Spędziłem 8 godzin z grą strategiczną Jacka Bartosiaka. Systemic War ma szansę zawojować świat, ale pod paroma warunkami
Dawid "DaeL" Biel
Martwi was nieuchronny konflikt pomiędzy Rimlandem i Heartlandem? Śni wam się po nocach drabina eskalacyjna? A może na każdej rodzinnej imprezie perorujecie o tym, iż dla państwa średniej wielkości warunkiem sine qua non przetrwania jest pięcie się w górę łańcucha wartości i manewrowanie w trójwymiarowej matrycy geopolitycznej?

Jeśli na powyższe pytania odpowiedzieliście twierdząco, to nadchodzi nowa gra, która może trafić w wasze gusta. Pracuje nad nią Jacek Bartosiak, założyciel think tanku Strategy&Future, a więc człowiek, co na rozmyślaniach o nadchodzących wojnach zjadł zęby (i – jak twierdzą krytycy – nie potrafi wypowiedzieć pełnego zdania po polsku, nie wtrącając do niego OSiNT-owego żargonu). Ale nie działa sam, stoi za nim studio Play of Battle. 

Notabene – owa nazwa była pierwotnym i niezgrabnym tytułem gry, szczęśliwie zmieniono go na Systemic War, co lepiej oddaje charakter produkcji, która chce być symulacją wielkoskalowego konfliktu prowadzonego przez mocarstwa nie tylko na froncie militarnym, ale też w sferze gospodarczej, politycznej i technologicznej. Przy projektowaniu warstwy strategicznej pomagać miał też m.in. George Friedman, założyciel Stratfor i Geopolitical Futures, organizacji zajmujących się białym wywiadem i prognozami strategicznymi.

Kto kierowcą był?

Co się zaś tyczy założeń tej produkcji, to mamy mieć do czynienia z połączeniem gry typu grand strategy (przypominającej produkcje Paradoksu takie jak Hearts of Iron IV czy Victoria 2) z realistycznym RTS-em (wzorowanym na Warno, Wargame, Steel Division 2 czy World in Conflict). Oczywiście wszystko w realiach współczesnych, jako że nasze boje toczyć będziemy pomiędzy rokiem 2008 a 2025.

Systemic War

W ostatnich dniach miałem okazję spróbować swych sił w udostępnionym recenzentom demie – stosunkowo niewielkim, bo obejmującym poza tutorialem tylko jedną bitwę, rozgrywającą się w okolicy Ostrówka, Mniszewa i Przylotu w województwie mazowieckim (wsie odwzorowano całkiem zgrabnie – co stwierdziłem dzięki Google Maps). Moim zadaniem było takie pokierowanie siłami Wojska Polskiego, aby odeprzeć szukających drogi na Warszawę Rosjan i zabezpieczyć przeprawy przez Pilicę (jeden rzeczywiście istniejący most i trzy konstrukcje pontonowe), a następnie zająć centrum Mniszewa.

Andrzeju, nie denerwuj się, zaraz wyklepiemy…

Sama mechanika rozgrywki jest zbliżona do tego, co znamy z innych realistycznych RTS-ów. Mapa została podzielona na sektory, które należy przejąć. Czasem wystarczy po prostu umieścić dowolną jednostkę w punkcie kontrolnym, w wybranych przypadkach konieczne okazuje się zajęcie piechotą kluczowego budynku. Jednostki „kupujemy” za punkty zapasów oraz zwiadu i rozstawiamy w kontrolowanych obszarach.

Oddziały przywołane już w trakcie trwania operacji przybywają do punktu logistycznego – zaczynamy z jednym, ale możemy stawiać też kolejne, wzywając i rozstawiając odpowiednie pojazdy. Punkty te służą również do naprawiania uszkodzonego sprzętu – to spore nadużycie względem realistycznego settingu, bo odnoszę wrażenie, że czołgu, który właśnie oberwał pociskiem 155mm nie powinno się przywracać do stanu używalności w minutkę czy nawet dwie. No, ale gameplayowi to akurat służy.

A skoro o realizmie mowa – trzeba tu Bartosiaka i spółkę pochwalić, bo czuć w starciach spory autentyzm. Pojazdy mają różną grubość pancerza przedniego, bocznego i tylnego, więc zaatakowanie wroga z nieprzewidzianego kierunku wywołuje efekt piorunujący. W ogóle sprzęt zmechanizowany niszczy się bardzo szybko, nie ma nawet co obserwować paseczka „zdrowia”, bo znika on szybko, a do tego dochodzą uszkodzenia napędu gąsienicowego albo broni, zamieniających czołg czy BWP w kupę złomu, nawet jeśli załoga jeszcze zipie. 

Systemic War

No, ale piechota bez zmechu ma jeszcze gorzej, bo na otwartej przestrzeni pada momentalnie. Dodajmy do tego bardzo dobrze rozwiązaną symulację pola widzenia oraz wygodny mechanizm pozwalający sprawdzić, czy dany oddział ma czystą linię strzału. Otrzymujemy całkiem zgrabny i stosunkowo realistyczny symulator pola bitwy, w którym dostrzeżenie wroga zanim on zobaczy nas, stanowi klucz do zwycięstwa.

Człowiek dba o ten sprzęt bardziej niż o żonę

Dla porządku muszę wszakże stwierdzić, że batalia zaserwowana w demie była bardzo prosta. Wystarczy zebrać kilka oddziałów droniarzy do monitorowania sektorów przed naszą dzielną armią, następnie rozstawić kilka czołgów do brania na klatę wrogiego zmechu i bez umiaru ładować punkty w samobieżne moździerze, które zmiękczają wszystko, co jedzie w stronę mostów. I bitwa w zasadzie wygrywa się sama – od czasu do czasu posyłamy tylko sprzęt do naprawy albo ładujemy pociskiem kierowanym w T-90, budując na zapleczu żelazną pięść, aby ta przeprawiła się przez rzekę i dokonała dzieła zniszczenia. 

W trakcie całej bitwy Rosjanie tylko raz próbowali mnie zaskoczyć, zrzucając elitarne jednostki powietrzno-desantowe. VDV oczywiście wpakowało się w sektor, w którym stały moje samobieżne zestawy przeciwlotnicze i dwa Borsuki do towarzystwa. Cóż, odejmujemy punkty za jakość sztucznej inteligencji, lecz dodajemy za realizm w ukazaniu rosyjskiej myśli taktycznej.

Systemic War

Ale choć batalia była na tyle prosta, że za trzecim podejściem prawie udało mi się ją wygrać bez straty pojedynczej jednostki (prawie, bo jednak od czasu do czasu obrywałem od artylerii), to sprawiła mi naprawdę masę frajdy. I – ku swojemu zdziwieniu – z tak krótkim, 40-minutowym demkiem, bez jakichś dodatkowych zachęt, spędziłem prawie 8 godzin, rozgrywając raz za razem ten sam scenariusz. To naprawdę dobrze grze wróży.

Kupimy spraja i będziem malować

Oczywiście jest też obowiązkowa łyżka dziegciu. Nie chcę się tu wyzłośliwiać i pytać, czy Systemic War, zaczynając symulować konflikty z 2008 roku, musi też z tego okresu czerpać modele i tekstury, ale umówmy się – gra wygląda raczej średnio, zwłaszcza na tle bardzo atrakcyjnego wizualnie, zeszłorocznego Warno. Uczciwość nakazuje jednak wziąć studio Play of Battle w obronę. Wszak pracuje nad grand strategy, a tu bitwy mają być tylko dodatkiem (demko pozwala nam zresztą wybrać opcję pasywnego dowódcy, w której wojskami startuje AI, a nasza rola to ustalenie priorytetów w dostarczaniu nowego sprzętu i wskazywanie celów dla artylerii). To trochę tak, jakby narzekać, że starcia zbrojnych w Manor Lords są mniej zajmujące od bitew w serii Total War, nie dostrzegając, że pierwsza z gier jest przede wszystkim znakomicie zapowiadającym się city builderem.

I tu właściwie dochodzimy do sedna mojego doświadczenia z Systemic War. Czy dobrze oceniam spędzone z wersją demonstracyjną godziny? Jak najbardziej. Czy RTS-owe starcia pobiją na głowę to, czego możemy doświadczyć w Warno czy Steel Division 2? Wątpię. Ale to nieistotne, bo jeśli szumne zapowiedzi dotyczące strategicznych aspektów rozgrywki w Systemic War, zostaną spełnione i istotnie otrzymamy produkcję na miarę Hearts of Iron IV albo Victoria 2, w której dziesiątki czy setki RTS-owych bitew ograniczą się do roli uzupełnienia, to istotnie Jacek Bartosiak zawojuje świat. Ale pierwsze prognozy na ten temat będziemy mogli snuć, gdy odpalimy tryb strategiczny. Oby nastąpiło to jak najszybciej.