Geralt nie tylko dla boomerów – Wiedźmin musi w końcu trafić do pokolenia Z
Dla białowłosego zabójcy potworów walka o uwagę odbiorcy to nic nowego. Gdy w grudniu 1986 roku Geralt z Rivii po raz pierwszy pojawił się na łamach Fantastyki, jego prawdziwym przeciwnikiem nie były monstra, lecz… redaktorzy zafascynowani światem science fiction. W tamtym czasie nad Wisłą panowało bowiem przekonanie, że to właśnie fantastyka naukowa jest gatunkiem „poważniejszym”, dojrzalszym, godnym uwagi. Nakarmieni twórczością Stanisława Lema i Janusza A. Zajdla, redaktorzy z pewną rezerwą przyjęli opowiadanie o wiedźminie. Choć nikt nie kwestionował literackiego talentu Andrzeja Sapkowskiego, samo fantasy wciąż budziło wątpliwości.
Dalszą historię wszyscy znamy: „Wiedźmin” nie tylko zdobył czytelników, ale też zmienił oblicze polskiej fantastyki. Jednak początki Białego Wilka były nierówne, a walka o odbiorcę – wyjątkowo trudna. Fantasy w Polsce końca lat 80. nie cieszyło się popularnością ani nie było łatwo dostępne. Dopiero twórczość Sapkowskiego sprawiła, że gatunek wyszedł z cienia i wywrócił przysłowiowy stolik.

Dziś historia zatacza koło. Przekłady wiedźmińskich opowiadań i sagi trafiają na kolejne rynki: od Indonezji, przez Tajwan, po Egipt. Choć w tych krajach fantasy jest gatunkiem znanym, nie cieszy się taką popularnością jak w Europie czy świecie anglosaskim. Tym samym Geralt ponownie przeciera szlaki – tym razem gatunkowe i kulturowe. Kto wie, może właśnie tam, daleko od szlaków i potworów Rivii, Biały Wilk znajdzie swoje nowe pokolenie fanów.
Gry dla różnych odbiorców
W walce o nowego odbiorcę doświadczenie mają z pewnością także twórcy gier o Białym Wilku. Już sama konstrukcja fabularna poszczególnych części serii pokazuje, jak zmieniała się wizja odbiorcy docelowego – i czym chciano jego uwagę przyciągnąć.
Pierwszy Wiedźmin (2007) to opowieść mocno zakorzeniona w świecie książek Sapkowskiego – fabularna mozaika, w której poszczególne akty naszpikowane są bezpośrednimi cytatami i aluzjami do literackiego pierwowzoru. Dla polskiego odbiorcy, wychowanego na prozie łódzkiego pisarza, te nawiązania są oczywiste, wręcz naturalne. Dla graczy spoza kraju – często nieczytelne lub pozbawione pełnego kontekstu. Mimo to główna intryga pozostaje zrozumiała: to klasyczne fantasy z magią, polityką i moralnymi dylematami. Innymi słowy, dużo Wiedźmina w Wiedźminie.
Nie inaczej jest w drugiej części – Zabójcach królów (2011). Tym razem jednak na pierwszy plan wysuwa się ton political fiction, z wyraźnymi inspiracjami serialem „Skazany na śmierć”, co w dużej mierze ukształtowało tematykę gry. Losy Temerii, Doliny Pontaru i królewskie machinacje, w które zostaje wplątany Biały Wilk, zajmują miejsce magii, ale tylko częściowo – wciąż pozostaje ona ważnym elementem świata. Dzięki temu produkcja była przystępniejsza dla masowego odbiorcy: opowieść o władzy, zdradzie i polityce stanowiła znacznie łatwiejsze wejście w wiedźmiński świat niż wtedy hermetyczne fantasy.

Trzecia część, Dziki Gon (2015), postawiła na uniwersalne emocje. Z jednej strony to poruszająca historia o poszukiwaniu córki i próbie odbudowania utraconej rodziny (mocno podkreślana przez wątki romansowe), z drugiej – opowieść o świecie rozdartym wojną, dotkniętym okupacją i moralnym chaosem. To motywy zrozumiałe niezależnie od szerokości geograficznej czy kręgu kulturowego. Dzięki temu gra przekroczyła granice gatunku – stała się po prostu historią o ludziach, emocjach i wyborach. Właśnie dlatego to Dziki Gon tak doskonale sobie poradził i przy okazji był dla milionów graczy na świecie pierwszym spotkaniem z Geraltem z Rivii.
Rzecz w tym, że od tamtej premiery minęła już dekada. Czym dziś świat Wieśka może przykuć uwagę nowego pokolenia odbiorców?
Ciri a gen Z
Dziś Wiedźmin może poszczycić się statusem supersystemu rozrywkowego, czyli rozbudowanego zbioru rozmaitych tekstów kultury osadzonych w jednym uniwersum, z których każdy da się poznawać bez konieczności sięgania po pozostałe. Kluczową cechą takiego supersystemu jest także różnorodność treści – możliwość znalezienia w nim czegoś dla siebie, niezależnie od wieku, pochodzenia, płci, zawodu czy tożsamości. Tego rodzaju strategię znamy od lat, korzystają z niej największe marki popkultury: Gwiezdne Wojny, The Walking Dead, Marvel, a dziś także Wiedźmin.
I właśnie w zrozumieniu tej strategii tkwi sekret długowieczności popkulturowych marek. Wielkie franczyzy – a Biały Wilk bez wątpienia do nich należy – muszą balansować między dwiema potrzebami. Z jednej strony zaspokajają oczekiwania wiernych fanów, którzy i tak sięgną po każdy kolejny produkt ze swojego ukochanego świata. To oni jednak potrafią zrobić marce największy negatywny PR, jeżeli nowy serial czy gra odstaje jakością lub wartościami od reszty uniwersum. Z drugiej strony marka, jeśli funkcjonuje już od lat, musi być gotowa nie tylko przyciągać nowych odbiorców, ale wręcz ich wychować – wprowadzać w swój świat i jego zasady.

W tym momencie warto zatrzymać się przy nowych odbiorcach Wiedźmina. Wielu fanów zwraca uwagę, że Wiedźmin 4, z Cirillą w roli głównej, to nie tylko kontynuacja, ale też nowe otwarcie całej serii. Po raz pierwszy protagonistką ma być kobieta – to decyzja, która niesie za sobą zarówno liczne wyzwania fabularne, jak i ogromny potencjał. (Więcej na ten temat znajdziecie w naszym numerze specjalnym poświęconym Wiedźminowi).
Pytanie brzmi: Dla kogo właściwie Ciri ma być główną bohaterką? Dla tych, którzy wychowali się na prozie Sapkowskiego, a później sięgnęli po gry? Czy może dla graczy, którzy poznali świat wiedźminów dopiero dzięki Geraltowi z dzieł CD Projektu Red? Odpowiedź wydaje się prosta: Wiedźmin 4 ma być nowym początkiem, adresowanym przede wszystkim do pokolenia Z, czyli odbiorców wychowanych w świecie otwartej, zróżnicowanej popkultury, szukających w grach nie tylko przygody, lecz także reprezentacji samych siebie i autentyczności.
W tym kontekście nowa część może wykorzystać motywy bliskie tzw. gen Z strategy. Z jednej strony pozostanie przy tym, co dla Wiedźmina charakterystyczne: moralnej dwuznaczności, trudnych wyborach i konfliktach wartości. Takie napięcia fabularne ma szansę zapewnić choćby wątek Koviru i jego wewnętrznych problemów.
Z drugiej strony współczesny odbiorca oczekuje większej różnorodności: etnicznej, płciowej, seksualnej czy kulturowej. Wiedźmin stopniowo się na nią otwiera, czego przykład stanowi chociażby romans Jaskra w serialu Netfliksa. Logicznym krokiem byłoby więc pogłębienie tych wątków również w nadchodzącej grze. Wpisują się one bowiem w aktualne tematy społeczne, jak poszukiwanie tożsamości, wykluczenie, akceptacja czy rasizm – motywy, które zresztą od zawsze w wiedźmińskim świecie istniały.

Dlaczego więc Ciri? Odpowiedź, choć wielu osobom wyda się kontrowersyjna, jest wyjątkowo prosta: bo tylko ona może okazać się w oczach młodych autentyczna. Yennefer czy Triss – fascynujące, silne i wielowymiarowe – dla dzisiejszych nastolatków i dwudziestolatków to coraz częściej bohaterki z innej epoki, reprezentujące dawny model kobiecości. Ciri natomiast jest młoda, zmaga się z emocjami, skutkami swoich decyzji, poszukuje własnej tożsamości – dlatego wiele graczek (i graczy) może się w niej odnaleźć. Na tym tle sam Geralt staje się postacią nieco anachroniczną: stary, zmęczony, gderliwy, choć wciąż niepokonany z mieczem w dłoni. To bohater, którego pokochali wiedźmińscy boomerzy, ale dla nowego pokolenia może być kimś, z kim trudno się utożsamić.
Tam, gdzie szumią seriale…
Podobną drogę i sposób prowadzenia wiedźmińskich opowieści odnajdujemy także w serialowej adaptacji. Oczywiście nie tej polskiej, wiernie trzymającej się klimatu opowiadań i dialogów napisanych przez Sapkowskiego. Kwestie jakości zostawmy na boku – de gustibus non est disputandum.
Znana platforma streamingowa postawiła na uniwersalność przekazu. W „Wiedźminie” wciąż obecne są motywy rodziny, relacji Geralta i Yennefer, a także kwestie społeczne – rasizm czy ksenofobia. Wszystko to jednak zostało opowiedziane w konwencji serialu akcji, któremu pod kątem tempa i tonu bliżej do produkcji fantasy z lat 90., takich jak „Herkules” czy „Xena: Wojownicza księżniczka”, niż epickich sag o złożonych intrygach politycznych. W efekcie Netfliksowy „Wiedźmin” stał się prostszy, przystępniejszy i zrozumiały dla widzów mających dotąd z gatunkiem fantasy niewiele wspólnego.
Taki zabieg miał jednak swój cel. Serial tworzy niski próg wejścia w uniwersum – zachęca nową publiczność do zainteresowania się tym światem, pozostawiając jego głębię do odkrycia w książkach i grach. W połączeniu z globalnym zasięgiem platform streamingowych przełożyło się to na znaczący wzrost rozpoznawalności marki w miejscach, gdzie wcześniej była ona niemal nieznana.

Ogromna w tym zasługa Henry’ego Cavilla, który swoją autentyczną „nerdowską” osobowością zdobył serca fanów popkultury na całym świecie, jednocześnie zyskując uznanie wśród graczy i miłośników komputerów. To właśnie Cavill skierował uwagę wielu nowych odbiorców ku Białemu Wilkowi.
Cała strategia Netfliksa została zresztą przygotowana właśnie z myślą o tym – serial aktorski miał stać się centrum wiedźmińskiego supersystemu, otoczonym produkcjami dodatkowymi, np. teen dramami, animacjami dla dzieci czy spin-offami. Jak wyszło, wszyscy wiemy. Ale cel tej taktyki był jasno określony: wychować nowe pokolenie odbiorców i zaproponować im wejście w wiedźmiński świat poprzez estetykę lub tematykę, które miały przyciągnąć ich nie tylko do serialu, ale też do gier i książek.
Nowe otwarcie, czyli wszystkie miecze na pokład
W otwieranie się na nową generację odbiorców angażują są dziś twórcy wszystkich wiedźmińskich mediów. Zgodnie z zasadą supersystemu rozrywkowego kluczowe jest to, by dało się sięgać po różne teksty kultury z danego uniwersum bez konieczności znajomości całej reszty. W przypadku Wiedźmina ta zasada działa wyjątkowo dobrze: każde medium funkcjonuje samodzielnie, a jednocześnie uzupełnia pozostałe.
Z myślą o nowym pokoleniu odbiorców powstają też kolejne projekty. Za przykład można wziąć remake pierwszego Wiedźmina – oczekiwany ze względów nie tylko sentymentalnych, lecz także technologicznych. Potrzeba odświeżenia tej gry jest ogromna, uwspółcześniona wersja klasycznej historii dotrze zarówno do wiernych fanów, jak i do osób, które wcześniej nie miały z nią do czynienia. Równolegle przygotowywane są nowe wydania komiksów autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, Bogusława Polcha i Macieja Parowskiego – tym razem z myślą o odbiorcy międzynarodowym. To również forma zachowania i przekazania dalej wiedźmińskiego dziedzictwa.

Widać też subtelne otwarcie marki na młodszych odbiorców. Doskonały przykład stanowi „Wiedźmineczka” – zbiór opowiadań o małej Cirilli buszującej po Kaer Morhen i goniącym za nią papciu Geralcie. Adresatem oczywiście są rodzice, fani Białego Wilka, oraz ich pociechy. Bo jeśli już wychowywać latorośl i uczyć ją dobrych popkulturowych nawyków, to najlepiej od małego – kto wie, może kiedyś sięgnie po książki Sapkowskiego lub gry CD Projektu Red?
A skoro o literaturze mowa – to przecież od niej wszystko się zaczęło. I wygląda na to, że dla nowego pokolenia właśnie literatura może stać się pierwszym kontaktem, wręcz wzorcowym, z wiedźmińskim światem. Mowa o powieści „Rozdroże kruków”, czyli Wiedźminie w wersji lite… a może raczej: Wiedźminie dla pokolenia Z. To opowieść o młodym Geralcie, który dopiero wyrusza na szlak, zdobywa cechowe szlify, uczy się walczyć i – jak zawsze – przekonuje się, że z ludźmi bywa trudniej niż z potworami. To historia dojrzewania, pierwszych doświadczeń i formowania charakteru, a więc doskonały punkt startowy dla osób dopiero wkraczających do wiedźmińskiego uniwersum.
Czytaj dalej
-
PGA 2025 przyciągnęło tłumy ludzi – i było to widać, słychać...
-
Halloween 2025. 10 najoryginalniejszych horrorów, które znajdziecie na platformach streamingowych
-
Niezależne skarby Steam Next Fest 2025. Październik przyniósł wiele...
-
1Zdejmijmy okulary nostalgii! Już granie w pierwsze Vampire: The Masquerade...
