Egmont odrabia lekcje po wpadce z „Superkwękiem”. A poza tym „Kaczor Donald: Zakwakane przygody” to istna skarbnica wiedzy

Egmont odrabia lekcje po wpadce z „Superkwękiem”. A poza tym „Kaczor Donald: Zakwakane przygody” to istna skarbnica wiedzy
Avatar photo
Barnaba "b-side" Siegel
Rewia 17 komiksów, które przeprowadzą nas przez CAŁĄ historię słynnego Kaczora. I momentami sprawią, że poczujemy się, jakbyśmy znów mieli 10 lat.

W latach 90. byłem zadeklarowanym kaczkofanem. Środa stanowiła dla mnie swoisty rytuał, wizyta w kiosku była obowiązkowa. Z czasem obok pisemek zaczęły się pojawiać też Giganty. Po paru latach o Kaczorze Donaldzie i całym tym uniwersum wiedziałem, wydawało mi się, wszystko. Dopiero po latach widzę, że to oczywiście nieprawda. A „najbardziej nie wiedziałem”, że gazetka nie składała się wyłącznie ze świeżo rysowanych komiksów. W wielu z nich mogliśmy znaleźć absolutną klasykę, sięgającą nieraz lat 50. i 60.

Tym bardziej po latach sensowny wydaje się trend wydawania antologii, które albo prezentują historie chronologicznie (jak „Kaczogród”), albo zajmują się konkretnym zagadnieniem. I tak np. seria „Włoski skarbiec” prezentuje dzieła spod tuszu Giorgio Cavazzano. Z kolei „Kaczor Donald: Zakwakane przygody” to zbiór długich komiksów (i kilku miniaturek), pokazujących ewolucję kaczki, tak charakteru postaci, jak i dzieł różnych artystów.

Kacza ewolucja

Przy czym wspomniany „Włoski skarbiec” jest już produktem dla kolekcjonerów, bo cena wysoka (detalicznie aż 70 zł), a w środku komiksów niewiele, za to mnóstwo, ale to mnóstwo trivii poświęconych niekoniecznie najbardziej udanym dziełom oraz samemu Cavazzano i innym włoskim artystom.

Zupełnie inna koncepcja została zrealizowana w przypadku „Zakwakanych przygód”. To odyseja zaczynająca się jeszcze w latach 30.! Czytamy o narodzinach Donalda, o jego pierwszych występach w animacjach, później o debiucie i sukcesie w formie komiksowych pasków, a następnie występie pełnoprawnej postaci w druku. Mnóstwo tu krótkich felietonów o zmianach w wyglądzie kaczora i jego ogólnej ekspresji, choć dla mnie najmilsze były przytoczone wypowiedzi „ojców” bohatera. Warto jednak dodać, że w niektórych artykułach powtarzają się te same informacje, a i nie każdy wydawał mi się wystarczająco ciekawy.

17 komiksów rozciąga się na kawał czasu, bo aż do zeszłej dekady. Mamy więc klasykę od Carla Banksa*, komiksy wspomnianego Cavazzano, jak i znakomitego Dona Rosę. Ciężko powiedzieć, czy wybrano te przygody, które można uznać za najbardziej znaczące czy przełomowe, ale na pewno dla danej epoki bardzo charakterystyczne. Są więc i siostrzeńcy w roli sojuszników lub psotników, harówka dla Sknerusa, perypetie z Daisy i Gogusiem, toczona przez płot wojna z sąsiadem Jonesem czy w końcu pysznie głupkowate historie z Dziobasem.

Moje komiksy z dzieciństwa, zapewne tak jak u wielu z was, rozpłynęły się gdzieś w niejasnych okolicznościach. Tym przyjemniej było wrócić na chwilę do lat 90., zasilając to solidną porcją żelaznej wiedzy, której wtedy po prostu nie mieliśmy. Detaliczna cena tomu do niskich nie należy (90 zł), ale to 252 strony czystej lektury i obrazów (a 264 str. łącznie), do której zdecydowanie będę chciał wielokrotnie wrócić.

(*) Jak donosi Radosław Koch z Kaczej Agencji Informacyjnej, niestety w polskim wydaniu komiksu jest znacznie więcej dzieł Banksa niż w wydaniach zagranicznych, do tego część z nich została w ostatnich latach wydana w serii „Kaczogród”. Dla tych, którzy kupują regularnie kolejne albumy, to oczywiście zła informacja.