Niegotowy i mało rewolucyjny – sprawdziłem ChatGPT Atlas i nie jestem zachwycony
Gdy OpenAI pokazało przeglądarkę ChatGPT Atlas, byłem bardzo zaintrygowany: oto na zdominowanym przez Google Chrome rynku miał pojawić się nowy gracz. I to na dodatek klin w zabetonowany rynek zamierzała wbić firma, która ostatnio jest na fali. Twórcy bota ChatGPT obiecywali, że ich produkt zrewolucjonizuje sposób, w jaki korzystamy z internetu – a to wszystko oczywiście dzięki daleko posuniętej integracji AI z tradycyjnym browserem.

Zachęcony tymi zapowiedziami zainstalowałem ChatGPT Atlas i korzystałem z niego przez ponad tydzień na moim MacBooku (na razie program dostępny jest wyłącznie na macOS). Tyle wystarczyło, abym się rozczarował. Choć sama przeglądarka działa dobrze i faktycznie nieco różni się od swojej bezpośredniej konkurencji, to nie uważam, żeby przynosiła rewolucję i zmieniła sposób, w jaki buszuję po sieci.
ChatGPT zamiast Google’a, to nie jest dobry pomysł (na razie)
Sam dość często korzystam z ChatGPT w codziennych czynnościach, bo to jeden z najlepszych szybkich tłumaczy – Google Translate może się schować. Potrafi też zgrabnie podsumować długie dokumenty bez utraty ich sensu, np. pismo urzędowe czy umowa z operatorem komórkowym nie stanowią dla niego wyzwania.

W ChatGPT Atlas wchodzimy jednak na nieco wyższy poziom korzystania z tego rodzaju usług, bo to właśnie wspomniany bot jest tutaj domyślnym silnikiem wyszukiwania. Oznacza to, że jeśli wpiszemy jakiekolwiek zapytanie w pasek wyszukiwania, to odpowie nam ChatGPT. I tu pojawia się niestety pierwszy i największy moim zdaniem problem: produkt OpenAI nadal często zmyśla i nie zawsze daje jasne odpowiedzi.
To główny grzech przeglądarki ChatGPT Atlas: nie mogę na niej polegać, bo za narzędziem stoi AI, która konfabuluje, jeśli czegoś nie wie. Uważam się za dociekliwą osobę. Jeśli informacje na temat danego zagadnienia nie wyskakują mi w wyszukiwarce Google’a, to zaczynam zastanawiać się, czy zjawisko jest prawdziwe, rozglądam się za innymi źródłami itp. Po prostu próbuję dojść do jakiejś konkluzji. ChatGPT tego nie robi – on odpowiedzi udzieli zawsze, nawet jeśli nie ma sensownych podstaw, to je sobie wymyśli, i to w bardzo przekonujący sposób.
Naprawdę nie sądziłem, że zatęsknię za wyszukiwaniem Google’a, bo od dawna uważam, że jest kiepskie, pokazuje reklamy i skupia się na SEO zamiast treści, ale ChatGPT Atlas działa jeszcze gorzej. Przykład? Chciałem ostatnio kupić kabel ethernet o określonej specyfikacji i poprosiłem przeglądarkę AI o znalezienie najtańszej oferty w polskich sklepach. Niestety nawet to dość banalne zadanie przerosło tę technologię. Bot najpierw podał mi nieistniejące linki do Amazona, potem pomylił modele kabli, a na końcu pokazał kilka ofert, które były mniej atrakcyjne niż to, co wyświetla się w popularnych porównywarkach cen. Zresztą część zwyczajnie nie istniała. Pomimo bardzo konkretnych komend ChatGPT po prostu nie potrafił wskazać mi bezpośredniego linku do spełniającej kryteria zapytania „oferty”.
Ale ja już mam Copilota
Drugą najciekawszą rzeczą po bezpośredniej integracji ChatGPT z wyszukiwarką okazuje się to, że funkcje asystenta są wbudowane w przeglądarkę i dostępne z poziomu każdej witryny. Ponadto w płatnej wersji mamy do dyspozycji tryb agenta, który może głęboko ingerować w stronę i np. odpisywać na maile, analizując ich kontekst, czy wybrać nam najlepszy lot w określonym terminie, a do tego podsunąć ofertę noclegu.

Wszystko to brzmi naprawdę fajnie, ale na co dzień korzystam z przeglądarki Microsoft Edge, która ma wbudowanego Copilota, i złapałem się na tym, że w zasadzie… wszystkich tych funkcji już używałem. Choć sam Copilot jest nieco gorszy od ChatGPT jako asystent AI, to radzi sobie bardzo dobrze z prostymi zadaniami. Tworzenie podsumowania strony czy odpisanie na wiadomość z jakimś określonym kontekstem nie stanowi dla niego żadnego problemu.
Może w przyszłości będzie miało to sens
Po przeszło tygodniu postanowiłem zrezygnować z ChatGPT Atlas. W obecnej formie zabawa ta zwyczajnie nie ma sensu. W praktyce bowiem dostałem tu stronę startową ChatGPT i trochę bajerów, których wcale nie brakuje w Edge’u. To zdecydowanie za mało, żeby skłonić mnie do przesiadki na nową przeglądarkę.

Warto też wspomnieć, że ChatGPT Atlas działa w oparciu o projekt Chromium – ten sam, z którego korzystają Google Chrome, Edge czy Brave. W praktyce więc, nie licząc zintegrowanego asystenta AI, to w zasadzie nakładka na klasycznego Chrome’a. Patrząc zaś bardziej ogólnie, w trakcie testów stale towarzyszyło mi poczucie, że to, co widzę, jest głównie dopracowaniem pomysłów wdrożonych przez konkurencję już jakiś czas temu. Nie zrozumcie mnie źle: pod względem czysto technicznym ChatGPT Atlas działa naprawdę dobrze. Mam wrażenie, że jest dużo szybszy niż Copilot w Edge’u i udziela celniejszych odpowiedzi. Tak czy inaczej, to po prostu za mało, żeby nazywać nową przeglądarkę OpenAI rewolucyjną. Na razie. Bo potencjału jednak nie brakuje.
