
Little Nightmares 3: W końcu doczekaliśmy się trybu kooperacji, który jest koszmarnie dobry [JUŻ GRALIŚMY]
![Little Nightmares 3: W końcu doczekaliśmy się trybu kooperacji, który jest koszmarnie dobry [JUŻ GRALIŚMY]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2025/09/1-1.jpg)
Na evencie zorganizowanym przez Cenegę miałam możliwość ogrania rozdziału zatytułowanego Carnevale – i cóż mogę napisać? Dostajemy więcej tego samego, ale oprawionego w przepiękną grafikę i, co najważniejsze, z trybem kooperacyjnym, a przecież tak bardzo brakowało go w drugiej odsłonie. Głównymi bohaterami są chłopiec imieniem Low i jego najlepsza przyjaciółka Alone. On od dawna wędruje przez Spiralę, szukając drogi powrotnej do domu, a ona jest jedyną osobą, na którą może liczyć.
Wspólna zabawa to największa nowość w trzeciej odsłonie. Niestety, będzie ona dostępna tylko w trybie online, ale co ważne – druga osoba nie musi mieć własnej kopii gry, aby do nas dołączyć. Ja miałam za partnera dziennikarza z innej redakcji, z którym po raz pierwszy przyszło mi zagrać. Nie znając swoich wzajemnych możliwości, wkroczyliśmy do prawdziwego koszmaru.

O takiej współpracy marzyłam
Kontrolowani przez nas bohaterowie uzupełniają się wzajemnie – Low został uzbrojony w łuk, z kolei Alone wymachuje solidnym kluczem francuskim. Oba przedmioty służą zarówno jako broń, jak i narzędzia niezbędne do rozwiązywania zagadek. Wspólnie z partnerem szybko się przekonaliśmy, że trzeba pamiętać o ich wyciąganiu i chowaniu poprzez wciśnięcie odpowiedniego przycisku. W innym przypadku nie wykonamy danej akcji albo nie przeciśniemy się przez szczelinę w trakcie ucieczki.
Tempo rozgrywki jest tym, nad czym chciałabym się na chwilę pochylić, ponieważ moim zdaniem twórcom Little Nightmares III udało się znaleźć złoty gamingowy środek, dzięki któremu nie pozwalają na chwilę wytchnienia. Mamy sekwencje, kiedy powoli przemierzamy lokację, aby za chwilę rozwiązywać zagadki środowiskowe (te niekiedy zmuszają nas do myślenia) lub stoczyć dynamiczną walkę z przeciwnikami. To przeplatanie różnych mechanik sprawia, że trzecia odsłona małych koszmarków wciąga i nie pozwala na nudę.
Zwłaszcza że wprowadzenie trybu kooperacji okazuje się strzałem w dziesiątkę – młodych protagonistów wyróżniają indywidualne charaktery, a to przekłada się w znaczący sposób na mechaniki samej rozgrywki. Jeśli więc jesteście fanami takich gier jak It Takes Two, ta produkcja z pewnością przypadnie wam do gustu. O ile, rzecz jasna, lubicie opowieści, po których włosy stają dęba.
O fabule mogę powiedzieć niewiele, bo widziałam tylko krótki fragment gry. To, co na pewno odczułam, to zmiana w narracji – Low i Alone są przedstawieni jako prawdziwi przyjaciele, wzajemnie się wspierający i chcący wspólnie wydostać się z otaczającego ich koszmaru. To dużo bardziej wiarygodna wizja niż w przypadku Mono i Six (bohaterów „dwójki”), którzy współpracowali z przymusu, a nie z powodu relacji, jaka się między nimi nawiązała. Sama opowieść ponownie zapowiada się na nieprzyjemną podróż po ludzkiej psychice. Jak zwykle największe lęki często siedzą w naszej głowie.

Niby koszmarki, ale nie mogłam oderwać oczu
Ponownie zachwyciłam się grafiką oraz stylem artystycznym. O ile dwie pierwsze odsłony powstawały na silniku Unreal Engine 4 i już wtedy wyglądały świetnie, o tyle trzecia część, stworzona na UE5, prezentuje się po prostu prześlicznie. Naszych bohaterów ponownie otacza gęsty cień, ale poszczególnym lokacjom nie można odmówić licznych detali – i to od zawsze podziwiałam w serii Little Nightmares.
Większość developerów wykorzystuje ciemność, aby „ukryć” niedostatki graficzne, ale Supermassive Games pokazuje, że nawet w takich klimatach można umieścić elementy, które przyciągną spojrzenie gracza. A gdy zaczynamy zwracać uwagę na otoczenie, uświadamiamy sobie, ile niepokojących szczegółów się tam znajduje – od powykręcanych zdjęć dziwnych postaci na ścianach po przerażające lalki, wpatrujące się w nas swoimi martwymi, drewnianymi oczyma… Im dłużej przebywałam w tym wesołym miasteczku, tym mocniej odczuwałam, jak bardzo wypaczona jest rzeczywistość w Little Nightmares III.

Przeciwnikami ponownie są powykręcane humanoidy, które przypominają ludzi, ale ich nienaturalny sposób poruszania się i zachowanie wywołują w nas napady lęku. Oprawa dźwiękowa także ma ogromny wpływ na atmosferę – zwykłe kapanie wody sprawia tutaj, że odczuwamy niepokój. A gdy do tego dołożymy skrzypienie drewna czy sapanie otaczających nas stworów, to gęsia skórka murowana. Muzyka pojawia się w odpowiednich momentach, zwykle w sekwencjach ucieczkowych, aby jeszcze mocniej podnieść nam ciśnienie.
Pozostając w tematyce technicznej – wersja testowa nie była pozbawiona błędów (m.in. teleportujących się przeciwników), ale jak zapewniali sami developerzy, wszystko zostanie odpowiednio „załatane” do czasu premiery. Sporadycznie uczestniczący w pokazie dziennikarze mieli problemy, ale zwykle udawało się je rozwiązać prostym restartem gry bądź wczytaniem poprzedniego punktu kontrolnego. Te są rozsiane gęsto, więc nie sprawiało to większych nieprzyjemności. Mogę się pochwalić, że wspólnie z moim towarzyszem jako pierwsi ukończyliśmy udostępniony fragment (warto było sobie odświeżyć poprzednie odsłony na kilka dni przed pokazem!).

Zdecydowanie warto wejść w ten koszmar
Little Nightmares III to idealna propozycja dla fanów serii. Wracają znane schematy, zachowano oryginalny styl graficzny (nieco podkręcony dzięki nowemu silnikowi), a tryb kooperacji odświeża całą rozgrywkę. Mimo to jest to całkowicie bezpieczna kontynuacja. Możliwość „podzielenia się” grą, aby pobawić się w duecie, uważam za świetny ruch ze strony twórców.
Ja czekam niecierpliwie. Ta produkcja z pewnością wyróżni się na tle „dużych gier” swoją oryginalnością. Studio Supermassive Games znalazło dobrą ścieżkę, aby dalej rozwijać to uniwersum, a nowym twórcom najwyraźniej nie brakuje świeżych pomysłów. Pozostaje wytrzymać do października, aby znów zagłębić się w krainę, gdzie dziecięce lęki są tak wypaczone, że przerażą nawet najodważniejszych dorosłych.
