rek

Reżyser „Szoguna” z lat 80. skrytykował nową adaptację. Uważa, że nie jest to rozrywka dla amerykańskiej widowni

Reżyser „Szoguna” z lat 80. skrytykował nową adaptację. Uważa, że nie jest to rozrywka dla amerykańskiej widowni
Agnieszka "AgaMich" Michalska
Chyba komuś nie spodobała się najnowsza interpretacja.

Serial „Szogun” zadebiutował w zeszłym roku i szybko stał się jedną z najbardziej rozchwytywanych produkcji. Pierwszy sezon chwalono za wciągającą fabułę, która przenosiła widza w sam środek feudalnej Japonii, doskonałą grę aktorską oraz za imponujące kostiumy, które wiernie oddawały historyczny klimat tamtych czasów. To przełożyło się na liczne nagrody, w tym cztery Złote Globy i aż osiemnaście statuetek Emmy.

https://twitter.com/CultureCrave/status/1891952117654360079

Jednak nie wszystkim nowa interpretacja powieści Jamesa Clavella przypadła do gustu. Okazuje się, że jej fanem nie jest Jerry London, który w 1980 roku po raz pierwszy zekranizował przygody Johna Blackthorne’a. W rozmowie z The Hollywood Reporter reżyser uznał ją za „zbyt trudną do zrozumienia” dla widzów w USA:

To całkowicie inne podejście niż to, które ja zrobiłem. Moja opierała się na historii miłosnej między Blackthorne’em a Mariko, a ta nowa opowiada o historii Japonii i skupia się na Toranadze, który był szogunem. Jest to zrobione bardzo techniczne i bardzo trudno jest się w to wczuć amerykańskiej publiczności. Rozmawiałem z wieloma osobami, które to oglądały i mówiły: »Musiałem to wyłączyć, bo nie rozumiem, o co w tym chodzi«. Twórcy tej nowej wersji naprawdę nie przejmowali się amerykańską widownią.

London kontynuował swoją wypowiedź:

Nakręcili ten serial głównie z myślą o Japonii i byłem z tego zadowolony, bo nie chciałem, żeby mój serial został skopiowany, czego na szczęście nie zrobili. Uważam, że wykonałem świetną robotę, za którą zdobyłem wiele wyróżnień. Ale ta nowa wersja jest zabawna. (…) Obejrzałem cały serial. Bardzo trudno się go oglądało. Zdobył wszystkie nagrody [Emmy], bo po prostu nie było dobrych seriali, więc nie miał żadnej konkurencji. (…) Poza tym nowa wersja ma właściwie tylko jednego brytyjskiego aktora [Jarvisa], a szczerze mówiąc, nie miał on charyzmy, jaką miał Richard Chamberlain.

Jak to się mówi: ile osób, tyle opinii. Nie zmienia to jednak faktu, że trwają już prace nad kolejnym sezonem „Szoguna”, który wykroczy poza materiał książkowy. I z pewnością znajdzie swoją widownię spragnioną dalszych przygód Johna Blackthorne’a.

5 odpowiedzi do “Reżyser „Szoguna” z lat 80. skrytykował nową adaptację. Uważa, że nie jest to rozrywka dla amerykańskiej widowni”

  1. W rozmowie z The Hollywood Reporter reżyser uznał ją za „zbyt trudną do zrozumienia” dla widzów w USA:

    Ale to chyba jest plus nie? 🙂 Poza tym co tam jest do rozumienia?

    Twórcy tej nowej wersji naprawdę nie przejmowali się amerykańską widownią.

    To też plus.

  2. Facet wymienia plus za plusem nowej produkcji, a później puentuje to tym, że dziwi się, iż serial dostał nagrody….

  3. Przynajmniej co do aktora obsadzonego w głównej roli ma rację – jakoś ciężko mi było chłopa polubić, przez co nie skończyłem chyba nawet całego sezonu.

    • W zasadzie ciężko się nie zgodzić, ale z drugiej strony to chyba był celowy zabieg. Jest wielu „głównych” bohaterów bo dzisiaj się tak robi filmy/seriale.

  4. Mam wrażenie, że dupcia piecze, bo nowa interpretacja bardziej się ludziom spodobała czy tam zdobyła więcej nagród.

    A „bardzo trudno jest się w to wczuć amerykańskiej publiczności. […] Twórcy tej nowej wersji naprawdę nie przejmowali się amerykańską widownią.” to akurat bardzo dobrze. Dość już tych filmów dla każdego, czyli dla nikogo, sprowadzanych fabularnie do najmniejszego wspólnego mianownika, żeby każdy głupi (przeciętny amerykański widz) zrozumiał.

Dodaj komentarz