Nie Rockstar, lecz Nintendo podwyższy ceny jako pierwsze. Mimo to w niektórych pudełkach z grami na Switcha 2 znajdziemy „puste kartridże”

Wczorajszy Nintendo Direct wyjaśnił kilka kluczowych kwestii o Switchu 2. Konsola zadebiutuje 5 czerwca w cenie niecałych 450 dolarów. Zobaczyliśmy nie tylko nowe odsłony Mario Karta, Donkey Konga czy Kirby’ego, ale także zatrzęsienie produkcji zewnętrznych producentów, takich jak m.in. Cyberpunk 2077, Final Fantasy VII Remake, Borderlands 4 czy Elden Ring. FromSoftware pracuje także nad The Duskbloods, czyli tytułem ekskluzywnym na NS2, którego pierwszy zwiastun budzi oczywiste skojarzenia z Bloodbornem.
Jednak Wielkie N nie byłoby sobą, gdyby nie wprowadziło trochę niepotrzebnego zamętu. W trakcie wczorajszej prezentacji usłyszeliśmy o kolejnym oznaczeniu na pudełkach z produkcjami przeznaczonymi na Nintendo Switcha 2. Game-Key Card, bo o nim mowa, to nowy sposób wydawania gier, który współistnieć będzie ze zwykłymi kartridżami i edycjami zawierającymi wyłącznie klucz aktywacyjny. W pudełku oznaczonym jako Game-Key Card znajdziemy co prawda kartridż, ale będzie on zupełnie pusty. Karta pełni tutaj rolę czegoś w rodzaju fizycznego klucza upoważniającego do pobrania gry. W przeciwieństwie do wydań z napisem Download Code Only, które przypisują cyfrową grę do naszego konta Nintendo, będzie zatem możliwa np. późniejsza sprzedaż takiego nośnika na rynku wtórnym.
Wszystko fajnie, ale postarajmy się odpowiedzieć na jedno kluczowe pytanie: po co? Główną zaletą edycji cyfrowych jest przecież brak konieczności każdorazowego wyjmowania i wkładania kartridża, gdy tylko zachce nam się zagrać w coś innego. Tymczasem posiadając Game-Key Card, gramy niby w wydanie cyfrowe, ale musimy wcześniej umieścić nośnik (bez) danych w konsoli. Nintendo najwyraźniej nie chce rezygnować z wydań fizycznych, jednocześnie ograniczając koszta związane z umieszczaniem kartridży o większej pojemności w pudełkach i wypełnianiem ich zawartością. Dzięki temu Wielkie N wyda gry (zajmujące dużo miejsca) taniej niż w przypadku, gdyby w pudełku znajdowała się droga, ale i tak zbyt mała karta, która ostatecznie i tak skazywałaby nas na pobieranie z internetu.
Co wcale nie znaczy, że Nintendo troszczy się o nasze portfele. Co to, to nie. Wiele z plotek dotyczących Grand Theft Auto 6 oscylowało wokół tego, ile za nie zapłacimy. Oczekiwania wobec hitu Rockstara są tak ogromne, że wielu analityków twierdzi, iż wydawca GTA może zdecydować się na kwotę nawet 100 dolarów za sztukę. Okazuje się jednak, że to nie Rockstar zdecydował się na wyższe ceny gier jako pierwszy, a właśnie Nintendo. Japończycy zaprosili graczy do składania pierwszych zamówień przedpremierowych na Mario Kart World. Za wersję cyfrową życząc sobie 79,99 euro, a za fizyczną – aż 89,99 euro! Wszystkich, którym właśnie zjeżyły się włosy na głowie, uspokajam, że nie wszystkie gry będą tyle kosztować – pudełkowe Donkey Kong Bananza i The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom – Nintendo Switch 2 Edition zostały wycenione na 79,99 euro. Niestety marne to niestety pocieszenie, bo najprawdopodobniej już tylko kwestią czasu jest, gdy inni wydawcy także zdecydują się na podwyżki cen.
Nintendo, dziękujemy!
Czytaj dalej
14 odpowiedzi do “Nie Rockstar, lecz Nintendo podwyższy ceny jako pierwsze. Mimo to w niektórych pudełkach z grami na Switcha 2 znajdziemy „puste kartridże””
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Ja w sumie nie widzę problemu jeśli gry i 500zł będą kosztować na premiere, bo rozwiązanie jest proste – NIE KUPUJ GIER NA PREMIERE – Wszystkie gry z czasem tanieją a że jest ich tak wiele to nie jest to wielka filozofia by po prostu zagrać coś z 2022, bo nie wierze że macie wszystko ograne.
Inna rzecz że Nintendo robi promocje na swoje gry raz na 5 lat i to taką rzędu 30%, więc kij im w oko i niech ktoś inny to kupuje i za to płaci – na pewno nie ja
Wyższe ceny na premierę oznaczają też wyższe ceny po obniżkach, bo przecież robi się to procentowo, a nie kwotowo. Także ja tu widzę problem dotykający każdego, a nie tylko tych, co zesrają się, jak nie zagrają w coś day one.
@ukrytyszczur I tu wchodzą keyshopy, które zapełnią tę lukę cenową, a wydawcy za swoje gry zarobią marne grosze.
Tyle że kejszopy też podniosą cenę i de facto, i tak zapłacimy więcej.
W syf od Nintendo, w postaci tych 50 edycji Mario, nie grałbym nawet jeśli oferowaliby je za darmo. A wielcy wydawcy, z normalnych rynków, niech podwyższają te ceny. Najwyżej później będą płakać z powodu tego, że nikt nie kupuje ich gier, a 99% graczy woli spędzać czas przed starszymi tytułami. Robią sobie krach na rynku gier na własne życzenie.
też hejtowałem gry nintendo, a potem w nie zagrałem i bawię się świetnie. Te głupie cukierkowe mario bambo beznadziejne gry do niczego to… one są piękne i bardzo rozbudowane i pełne różnych smaczków. Jak wielkiego N nie cierpie to nie mogę omówić że gry robią wyśmienite i wiesz… takie działające bez większych bugów, po prostu dobre gry, w które się dobrze gra i ma się fun jak za dzieciaka
Cały problem w tym, że gdyby Nintendo nie robiło świetnych gier, to i ja nie zawracałbym sobie nim głowy. Tymczasem Donkey Kong Bananza zapowiada się fenomenalnie. Podobnie jest z większością „syfu” z Mario (poza paroma wyjątkami). Bardzo niewiele jest gier, które kupuję w dniu premiery w pełnej cenie i często korzystam z rynku wtórnego, niemniej podwyżki cen będą na pewno boleć. Odczujemy je wszyscy. Bez względu na platformę.
Podsumujmy:
– Konsola za 2400-2600zł
– Instrukcja do konsoli za 50zł
– Kontroler za 400zł
– Karta microSD Express za minimum 250zł (tak, zgadliście, nintendo ma swoje karty)
– Gry za 400-450zł sztuka
– Płatny upgrade posiadanych gier do wersji pod switcha 2
– Kamerka (generująca obraz szalonej jakości na poziomie 10fps 500kbps) za 250zł
– Subskrypcja do grania online za 10zł / miesiąc
Sama konsolka ma ekran LCD (XDDDD), 12 RAMu i 256 pojemności
W DOKŁADNIE tej samej cenie (2599) można mieć średniopółkowego Steam Decka, będącego pełnoprawnym linuksowym komputerem, z OLEDowym wyświetlaczem, 16 RAMu i 512 pojemności. Z tańszymi grami, bez durnych subskrypcji i kamerek (jest wsparcie dla discorda i możliwość zrobienia kamerki z telefonu). A jak chcesz zagrać w coś od nintendo – są emulatory.
Czy ktoś niebędący jutuberem/strimerem na serio to będzie kupował?
Hmmm… dziesiątki milionów ludzi na całym świecie?
no cóż, nikt nie jest idealny najwidoczniej
Trudno o większy truizm, ale zdecydowanie tak.
“ będącego pełnoprawnym linuksowym komputerem” Dokładnie, kompem, nie handhealdem. Chyba, że N zmieniło filozofię działania Switcha, ale jeśli nie, to nie do końca ten sam sprzęt.
„Game-Key Card znajdziemy co prawda kartridż”— proste, fizyczny klucz zabezpieczeń, popularny w oprogramowaniu CAD/CAM. Jeżeli zrobiony w stylu kluczy U2A, praktycznie nie do złamania, zwłaszcza jeżeli wymaga jednocześnie połączenia z serwerem N.
To nie wróży nic dobrego.