rek

Phantom Blade Zero to kolejna gra w stylu wuxia na sterydach. Szaro to widzę… co nie znaczy, że źle! [JUŻ GRALIŚMY]

Phantom Blade Zero to kolejna gra w stylu wuxia na sterydach. Szaro to widzę… co nie znaczy, że źle! [JUŻ GRALIŚMY]
Podobają się wam chińskie klimaty? No to chyba śmiało możecie wypatrywać kolejnej gry z „uniwersum wuxia”. Phantom Blade Zero może być tytułem, przy którym spędzicie długie godziny.

Pozwólcie, że w fabułę nie będę się za bardzo zagłębiał, bo i podczas krótkiego pokazu twórcy raczej zbyt dużo na ten temat nie mówili. W Phantom Blade Zero wcielamy się w elitarnego asasyna, którego wrobiono w morderstwo i otruto – ma on przed sobą 66 dni życia, by odkryć spisek i zabrać ze sobą do grobu tych, którzy mu nabruździli.

Phantom Blade Zero

Kung-fupunk

Mówiąc o swojej grze, twórcy podkreślali jednak dwa aspekty. Pierwszy to inspiracje łączące chińską kulturę ze stylistyką filmów kung-fu z lat 80. i 90. – całość w oryginalnej, „brudnej” oprawie określanej przez nich jako kung-fupunk. Drugą rzeczą jest chęć oddania w ramach wartkiej akcji fizycznego realizmu różnorakiego uzbrojenia. W skrócie: to, co ma być ciężkie, będzie nam rzeczywiście ciążyło w łapach, a co lekkie, ma wręcz śpiewać. Producenci chcą nas pozostawić z wrażeniem, że masa, przyspieszenie, pęd i możliwości każdej broni są unikatowe. I to tyczy się zarówno bohatera, jak i przeciwników.

https://www.youtube.com/watch?v=Ogm8X8SSyxs

Pograłem dość krótko, bo ok. pół godziny. To jednak wystarczyło, by przekonać się, że widowiskowe trailery i gameplaye nie kłamały – animacje już teraz wyglądają naprawdę kozacko, a postać kolejne uderzenia lepi w kombosy… stosunkowo łatwo. Zasadniczo głównym składnikiem łańcuchów ciosów są tu sekwencje wciskanych na padzie trójkątów i kwadratów w różnych proporcjach. To zaś całkiem sprawnie przekłada się na fikuśne akcje na ekranie. Trzeba jednak też brać poprawkę na bloki i uniki – ich kiepskie wykonanie bardzo szybko przerywa nasze harce. Na pewno więc nie jest tak, że Phantom Blade Zero „gra się samo”, a wojownik bez problemu „płynie” przez kolejnych przeciwników.

Czym powalczymy?

Ekscytująca jest zapowiedź tego, że dostaniemy co najmniej osiem broni podstawowych i każda ma jakąś cechę specjalną, która przydaje się w określonych okolicznościach. Dla przykładu, para krótkich mieczy pozwala wplatać w mieszaninę ciosów elementy walki dystansowej – możemy ciskać jednym ostrzem lub dokonywać egzekucji na oddalonych przeciwnikach. Nie zabrakło również dodatkowych ataków, łatwych do wyprowadzenia (bo realizowanych poprzez kliknięcie jednym przyciskiem), ale za takie ułatwienia trzeba płacić odnawianą energią bohatera.

Phantom Blade Zero

Są też i umiejki z wykorzystaniem broni specjalnych, tzw. Phantom Edge. Za ich pomocą korzystamy z potężnych uderzeń, jak choćby wielgachnego topora, z którego zrobimy użytek również i bezpośrednio po uniku, i atakując z biegu. Przytrzymanie przycisku w przypadku tego konkretnego oręża przekłada się na mocniejsze ciosy, a jeśli przed atakiem naładujemy pasek energii, damy radę zaatakować od razu z maksymalną siłą. Każda z pięciu pokazanych zabawek tego typu ma własne, charakterystyczne dla niej możliwości – również i w tym wypadku twórcy stawiają na unikatowość, co faktycznie czuć podczas zabawy.

Ogółem dzięki tym wszystkim zabawkom prowadzony przez nas wojownik ma całkiem spory wachlarz możliwości, a sama walka jest naprawdę wymagająca. Szeregowy przeciwnik to może nie tyle wyzwanie, co raczej konieczność trwającego parę chwil „oklepu”. Widać też, że twórcy urozmaicają zabawę, mieszając ze sobą wrogów czy aranżując scenki, w ramach których trzeba np. najpierw uporać się z healerem, a dopiero potem z jego obstawą, czy biegać po dachach, by dosięgnąć strzelających do nas niemiluchów. Pojawiają się również klimatyczne odskocznie fabularne.

Phantom Blade Zero

Jest na co czekać!

Graficznie jest jak najbardziej w porządku. Animacje, jak już pisałem, fajnie się „lepią”, kanciastości w ruchach zasadniczo nie widać. Tym, co rzuca się w oczy, jest za to przywiązanie do detali w ruchach, posługiwaniu się bronią czy w projektach postaci. Etap, na którym grałem, podobnie zresztą jak wszystkie postacie, cechował się dominującą i klimatyczną szarzyzną, grafika sprawia wrażenie „brudnej” czy „przykurzonej”, co bezsprzecznie ma swój urok i nadaje całości oryginalny posmak. Trudno mi powiedzieć, czy na dłuższą metę nie będzie to nużyć – bez wątpienia jednak gra ma swój unikatowy styl. Ogółem – chyba jest na co czekać.

Premiera Phantom Blade Zero? Data nie jest jeszcze znana, ale twórcy mają ją ujawnić jeszcze w 2025 roku.

{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„/wp-content/uploads/2025/08/20/a2b967e5-10ba-436e-9dc8-9cd7be8172eb.jpeg”, „/wp-content/uploads/2025/08/20/321df159-1622-4e35-9b81-0ed5e64a7aa6.jpeg”, „/wp-content/uploads/2025/08/20/f3c7b104-bb8d-4e23-b4d4-3fce5def415e.jpeg”, „/wp-content/uploads/2025/08/20/fac60f40-1864-4e1c-9693-6d85d1b7acd4.jpeg”, „/wp-content/uploads/2025/08/20/1c2d7085-360c-4336-8d90-849475bce024.jpeg”, „/wp-content/uploads/2025/08/20/3ea7c618-cf26-4a1a-ad5f-4ec022b6aa86.jpeg”], „isStretched” => false}

2 odpowiedzi do “Phantom Blade Zero to kolejna gra w stylu wuxia na sterydach. Szaro to widzę… co nie znaczy, że źle! [JUŻ GRALIŚMY]”

  1. Jak to wygląda gameplay’owo? Bardziej Sekiro czy może Ghost of Tsushima? Czy kompletnie coś innego?

Dodaj komentarz