[Po mojemu] Zwiastuny na Sybir!

[Po mojemu] Zwiastuny na Sybir!
Ludzie lubią zwiastuny, co dowodzą liczne zachwyty nad trailerami publikowanymi w czasie największych imprez branżowych. Bardzo słusznie, że są one potem nagradzane na dorocznej gali VGA. Ale! Jeśli twórcy mają pokazywać nam takie materiały, jak premierowy zwiastun Mass Effect 3, to chyba już lepiej, żeby trailerów nie było w ogóle.

Przywołam tutaj przykład trzech ogrywanych przeze mnie ostatnio gier, po których hype już zdążył ostygnąć, ale są to produkcje stosunkowo świeże. Skyrim, Assassin’s Creed: Revelations i Kingdoms of Amalur: Reckoning – jest wiele różnic pomiędzy nimi, ale w moim wypadku miały pewną cechę wspólną. Otóż starałem się omijać możliwie całą marketingową otoczkę, z jaką mamy do czynienia przed premierą każdej większej gry. Kiedy tylko miałem możliwość, wyrzucałem z ekranu wiadomości, które wykraczały jakkolwiek ponad moje obowiązki i konieczność jako takiej orientacji w tym, co dzieje się na rynku. Bethesda publikowała z grubsza podobne fragmenty gameplayu, co bardzo mnie cieszyło, gdyż wiedziałem, że wiele pozostaje przede mną do odkrycia. A im mniej wiem o tak ogromnej grze, tym większe tempo biegu na przystanek, tym szybszy sprint do kasy i tym mocniej wściubione ślepia w czarne pudełko. W przypadku Reckoning materiałów było mniej, to i mniejsza szansa, bym nadział się na coś, czego nie chciałbym widzieć. Przypomniały mi się stare czasy – wiem o grze minimum potrzebne do życia i funkcjonowania w pracy, idę w miłym towarzystwie do centrum handlowego i kupuję coś, co dopiero będę poznawał. Notabene – wciąż poznaję i budzi to we mnie całą gamę odczuć od furii do ekstazy, ale tym kiedy indziej się podzielę. „Asasyn” z kolei nieco mniej mnie rozochocił, bo zewsząd dobiegały krytyczne głosy, ale przynajmniej Ubisoft był na tyle pokorny, że pokazywał tylko te fragmenty, które mnie nie bawiły ani trochę. Przy okazji trailery wszystkich powyższych produkcji, nastawione raczej na estetykę, niż pokazanie rozgrywki, nie dość że świetnie wyglądały, to jeszcze utrzymywały w pewnej niewiedzy.

Nawet nie wiecie, jak ten stan mi się podobał.

Ale, jak to mówią, suma szczęścia i nieszczęścia równa się zero. Tak samo, jak Arkham City jest moim zdaniem wzorem gry akcji, który zasługuje na wystawienie w Sevres, podobnie premierowy trailer Mass Effect 3 stanowi przykład zwiastuna zasługującego na emisję. Razem z dwutlenkiem węgla do atmosfery, po uprzednim spaleniu nośnika w węglowym piecu. Wiecie, szczególnie sobie cenię serie, które mogłem obserwować od początku. Nie zawsze mam czas na ogrywanie klasyków (choć nadrabiam) więc z częścią zawsze będę na bakier – albo byłem za młody, albo za biedny, albo po prostu mój dziecięcy umysł nie ogarniał zasad rozgrywki, powodów jest szebrenaście. Mass Effect, jaki by nie był, jest więc szczególną pozycją na mojej liście i na powierzchni moich mózgowych zwojów. To jednocześnie jedna z najmocniejszych obecnie marek w katalogu EA, nie dziwię się więc, że jest silnie promowana. Jednak słowa „Shepard? Nie ma pojęcia, na co się porywa”, które przed trzema laty mogliśmy usłyszeć nawet w lodówce, były miłym kompromisem. Gra cały czas o sobie przypominała, a jednocześnie nikt nie ryzykował, że wraz z nowymi materiałami promocyjnymi gracze zobaczą coś, co im się nie spodoba.

Nie wiem, co gorsze – czy moje niezamierzone wbicie się na spoiler w jednym z komentarzy na naszej stronie, czy odkrycie tak wielu kart w premierowym zwiastunie Mass Effect 3. Tak, doskonale wiem, że będziemy oglądać ostateczną bitwę ze Żniwiarzami – na nic innego się nie zanosiło. Zdaję sobie też sprawę, iż pojawią się motywy damsko-męskie, bo to przecież BioWare, a poza tym import save’ów nie służy tylko do przeniesienia umiejętności postaci. Ale czy to dostateczny powód, żeby w jednej klatce zwiastunu pokazywać flotę Sojuszu lecącą na wrogie maszyny, a wcześniej Sheparda z czarnowłosą kobietą podczas pieszczot? Po to gram, by budować sobie pewne wyobrażenia (i nie obchodzi mnie, jak niezręcznie to brzmi w wypadku wspomnianych cielesnych igraszek) i konfrontować je z tym, co twórcy przygotowali dla mnie pod sam koniec. Jasne, trailer „dwójki” też grzeszył w podobny sposób – zawierał zarówno fragmenty z ostatniej misji, jak i bliskie spotkania ósmego stopnia z Mirandą. Ale…

Raz – kwestia „umarłeś, powstałeś, zbierz ludzi, zaskarb sobie ich lojalność i leć przez Omega 4 tam, skąd nikt nie wrócił” pojawia się praktycznie na początku gry. Sekwencje z końcówki, które widzimy w premierowym zwiastunie Mass Effect 2, nie są aż tak proste w wymowie. Widać po prostu lokacje i niektóre cut-scenki, których nie umiejscowimy sobie w historii, jeśli nie przeszliśmy gry. Solą w oku jest Miranda – wiadomo, że kobieta genetycznie podrasowana, by być perfekcyjną, to idealna kandydatka na ukochaną głównego bohatera, więc fragment sceny miłosnej rozwiewa resztkę tajemnicy. To wszystko nie tłumaczy jednak, dlaczego zabieg powielono. Do „dwójki” łatwiej nabrać mi dystansu, bo po jej pięciokrotnym przejściu wiem, że gra zawiera więcej ciekawych scen, niż znane ze zwiastuna. Trailer Mass Effect 3 podobnego komfortu nie daje, bo dopiero za tydzień produkcja pojawi się w moim napędzie, ale tak jednoznaczny przekaz (podbudowany też tymi trailerami, które z różnych powodów musiałem obejrzeć) wywołuje we mnie lekki niepokój, że najbardziej widowiskowe i charakterystyczne momenty już widziałem. I moje nastawienie nie ma szans się zmienić przed obejrzeniem napisów końcowych.

Dlatego też chciałbym przenieść się do równoległego wszechświata – nie na zawsze, na miesiąc choćby – w którym nie ma zwiastunów w ogóle. Wtedy byłbym pewny, że podobny zawód mnie nie spotka. Szkoda, że tak samo daleka, choć paradoksalnie dużo prostsza, jest wizja branży, w której „trailery” rymują się do „spoilery” jedynie w sferze języka i wymowy.

63 odpowiedzi do “[Po mojemu] Zwiastuny na Sybir!”

  1. …Człowiek w końcu po zdobyciu egzemplarza z grą – zatapiał się w jej świecie eksplorując i odkrywając co przygotowali dla gracza twórcy danej gry. I to było piękne – każdy tytuł był niezapomniany i przez to ciekawszy. Dzisiaj zanim gra się ukaże na rynku – bombardowani jesteśmy min. prze rok trailerami, kontrolowanymi (lub nie) wyciekami, gameplay’ami, spoilerami. Człowiek chcąc nie chcąc i tak to przeczyta i obejrzy w necie. Nie ma siły. Nawet ja, mimo że tego nie popieram nie potrafię się oprzeć…

  2. …Czasami mam wrażenie, że jak kupię potem CD-ACTION i widzę na okładce grubymi literami o jakiś ekskluzywnych materiałach – to się zastanawiam co redaktorzy mogli jeszcze napisać czego nie przeczytałem wcześniej w necie. Na szczęście praca „papierowa” jeszcze ma jakieś chody u producentów i mogą nas czymś zaskoczyć. Niestety to wszystko wpływa na to, że dziś gry choć bardziej efektowne czasem nawet ciekawsze, przechodzi się z mniejszą przyjemnością niż kiedyś. Nie ma tego elementu zaskoczenia…

  3. …Grając w pierwszego COD MW człowiek zbierał szczęnę już w pierwszej misji na statku. Potem nie był jej wstanie podnieść z podłogi, bo producenci postanowili graczowi zryć czerep po całości, każda misja czymś zaskakiwała by w końcu rzucić graczem na kolana pozostawiając go w epicentrum wybuchu bomby atomowej. WOW!! Weźmy teraz COD MW2, człowiek przechodził misje za misją mając w głowie – kiedy wreszcie powystrzelam tych cywilów na lotnisku? Kiedy będzie Biały Dom. Kiedy znajdę się w kosmosie? …

  4. …Przecież widziałem to w 15 trailerach to zaraz gdzieś tu musi być. Na pewno to będzie fragment, który mnie powali. NIE POWALI. Ja ci to gwarantuje. Już wiesz, że się pojawi i nie zrobi na tobie takiego wrażenia. Gra niczym cię nie zaskoczy. To jest niestety smutne, ale taki jest dziś marketing. Gra ma nie tylko bawić, ma się przede wszystkim sprzedać. Kiedyś wystarczyło, że gracze na forach opisywali swoje wrażenia i kolejna osoba po przeczytaniu wypowiedzi biegła do sklepu. Dziś się muszą sprzedawać…

  5. miliony kopii w ciągu pierwszych 24h. Inaczej koszty produkcji gry się nie zwrócą. Wydaje mi się, że taka sytuacja to typowe „coś za coś”. Chcemy wysokobudżetowych gier, piracimy – to producent zrobi wszystko żebyśmy jego produkt kupili, nawet jakby nam mieli wrzucić gameplay 60 godzinny ze Skyrim, jeśli tylko by w takim działaniu zobaczyli zysk to by to zrobili. No cóż szkoda takie czasy, ale może niektórzy z was mają w sobie tyle samozaparcia i wszelkie info o nadchodzących grach omijają…wątpie.

  6. Też lubię obejrzeć świetnie zrealizowany trailer, nawet gameplay, żeby wiedzieć mniej więcej jak się prezentuje rozgrywka. Niestety producenci do trailerów ładują (wzorem zapowiedzi filmowych) najlepsze akcje z gry, a gameplay’e zamiast w 2-3 min. pokazać założenia gry czasami potrafią trwać nawet 60 min. po co to oglądać, po co sobie psuć odbiór gry? Powinna być zapowiedź gry, góra 2 trailery, beta testy, krótki gameplay lub demo, recenzja tak jak kiedyś.

  7. Hm, luczador mniej więcej się z Tobą zgadzam, masz trochę racji w tym, co piszesz, że faktycznie człowiek zobaczy na trailerach poszatkowaną grę, a potem mając już jakiś obraz w głowie oczekuje jego realizacji. Psuje to granie w grę napewno. Zauważ tylko, że czasy się zmieniły i oczekiwanie, że będzie jedna zapowiedź, dwa trailery i wrażenia że studia są nierealne.

  8. Alphanumerix 6 marca 2012 o 10:54

    @Autor: W sumie artykuł o tym, że boisz się, że w trailerze pokazano wszystko… Trochę bez sensu, taka groźba jest przy każdej produkcji i trailerze, ale fakt, że BioWare zajmuje się tą serią od zawsze zmniejsza takie ryzyko do bardzo niskich wartości :)Co do pokazania fragmentów z ostatniej misji czy to w MS2, MS3 czy jakiejkolwiek innej grze, to powtórzę wypowiedź Quaz’a z jego komiksu:

  9. Alphanumerix 6 marca 2012 o 10:54

    „Zawsze pytam delikwenta czy wiedziałby o tym, że scena pochodzi z końca, gdyby nie grał w grę? Jeśli niczego nie można wywnioskować i niczego się nie rozpoznaje przed przejściem danego tytułu to trudno uznać to za spoiler, nieprawdaż?”

  10. Alphanumerix 6 marca 2012 o 10:55

    I żeby nie było – pełna wypowiedź:|http:gamer9.net/index_pl.php?strip_id=220

  11. @Woomba – dokładnie tak jak mówisz, czasy się zmieniły. Pytanie tylko czy na lepsze. Wiesz to może również wynikać z tego jak ja kiedyś odbierałem gry jako dziecko, potem nastolatek itd. Dziś jestem dorosły i mam pewien sentyment do dawnych rozwiązań. Z drugiej strony jak wcześniej napisałem sam całą te machine marketingową „kupuje” sam sobie jestem winien, że dałem się w to wciągnąć. Zmienić już tego nie zmienię, rynek brnie do przodu swoim torem a ja mogę tylko ciepło powspominać 🙂

  12. Dokładnie. Ją też dobrze wspominam dawne czasy, kiedy gry były bardziej magiczne, ale po części myślę, że może to wynikać z czasów młodości. Zastanawiam się, jak teraz dzisiejsza młodzież odbiera gry i jak ich odczucia różnią się od moich. Jak by można było to porównać.. W każdym razie teraz są konsole, jest marketing, gracze uczestniczą w tworzeniu gier niemalże, wszystko zrobiło się bardziej konsumpcyjne. I mniej magiczne przez to. No, ale ma to swoje pozytywne strony; kasa przepływa coraz wieksza 😉 .

  13. wszystko fajnie, zgadzam sie, ze w grach jest juz za duzy marketing, a jeszcze 10 lat temu czlowiek sie cieszyl jak zobaczyl na plytce z cda jeden trailer i kawalek gameplayu, reszta/fabula,screeny/ byla na pudelku i decydowales sie ostatecfznie w sklepie, ale nie mozna normalnie takiego artukulu napisac? Zamiast udawac huta czy smugglera, budujac do tego przydlugawe zdania, mozna to napisac prosto, tak zeby czlowiek nie zastanawial sie miejscami „co ty pier***?”. Pzdr!

Dodaj komentarz