[Po mojemu] Nie tak dobre Królestwa Amalur

[Po mojemu] Nie tak dobre Królestwa Amalur
Kingdoms of Amalur: Reckoning było najbardziej oczekiwaną przeze mnie grą tego roku. Czy warto było czekać? Niby warto, ale trochę szkoda naskórka startego podczas zacierania dłoni, bo "poważne Fable" wcale nie wydaje się tak dobrym pomysłem.

Uprzedzam – przeszedłem jakieś 20 procent całości, więc pewnie parę spostrzeżeń jeszcze mi do głowy wpadnie, tym niemniej o specyfice i rytmie rozgrywki „trochę” już wiem. W sumie to cieszę się, że nie dostałem zadania zrecenzowania nowego RPG od 38 Studios i Big Huge Games. Dawno bowiem nie grałem w produkcję, która byłaby dla mnie tak niejednoznaczna w ocenie. Nie chodzi tu o niedoskonałość, bo gier bez wad na świecie nie ma i jeśli w minusach pod recenzją nie znajdzie się nic, to znaczy, że prawdopodobnie pisano ją pod wpływem impulsu lub przymknięto oko na drobne ubytki. Reckoning co jakiś czas jednak przypomina, że nie do końca wszystko tutaj gra, jak powinno lub co gorsza – spełnił się zamysł twórców, który okazał się nie do końca trafiony.

Po zwiastunach i pokazach większość spodziewała się Fable w dojrzalszej oprawie i z bardziej rozbudowanym gameplayem. I w istocie czymś takim stara się być, co początkowo bardzo mnie ucieszyło, bo korytarzowe lokacje do szybkiego przemierzania stanowiły miłą odmianę po Skyrimie budzącym instynkt wiecznego poszukiwacza. Bardzo „fejblowa” jest też walka, w której wyprowadzanie kombosów jest proste, a same animacje na swój sposób karykaturalne i rwane. Obok tego mamy spory świat, wiele postaci i dialogów… no właśnie. To są elementy odróżniające Reckoning od Fable i czasami można odnieść wrażenie, że ta koncepcja niezupełnie pasuje do gry RPG zrealizowanej z tak dużym rozmachem.

Cofnijmy się w czasie do pierwszego Fable. Szczątkowe dialogi, łatwe zasady rozgrywki, minimalistyczne lokacje i lekka (choć czasem dotykająca poważniejszych gruntów) tematyka – to wszystko złączyło się w spójny obraz swoistego pastiszu RPG, który w niektórych miejscach naśmiewał się sam z siebie. Wszystkie elementy świetnie się uzupełniały, bo przemierzanie niewielkich lokacji nie wybijało z rytmu szybkiej walki, podobnie jak krótkie rozmowy z innymi postaciami. Dzięki temu produkcję Lionhead cechowało przyjemnie dynamiczne tempo rozgrywki.

I wiele zalet Fable przejawia też Reckoning, ale to różnice sprawiają, że RPG wydany przez EA jest nie tyle urozmaicony, co niejednorodny. Przebijanie się przez kolejne potwory i łapanie questów w locie zaraz po szybkiej podróży z miejsca na miejsce przyzwyczaja gracza do dynamiki, która nagle jest hamowana przez wielotematyczne opcje dialogowe i rozwidlające się meandry fabularne. Dodatkowo średnich lotów jest też sama historia i banalne postacie, tworzone zresztą przez rzemieślnika Salvatore. Trochę rolplejów w życiu ograłem, ale przy żadnym nie miałem tak wielkiej ochoty przeklikiwać dialogów i omijać cut-scenek. Właśnie dlatego, że większość rozgrywki mija w zupełnie innym rytmie. W Gothicu wszystko było ślamazarne, to i mózg przestawiał się na powolne poznawanie całości. W The Elder Scrolls więcej czasu schodzi na eksploracji i zaglądaniu w każdy kąt, więc też inaczej wszystko razem funkcjonuje. Dużo lepiej, niż przeplatanie fabuły i dialogów między liczne sceny akcji w Kingdoms of Amalur.

Nie znaczy to jednak, że jest to gra nieudana. Ja w questach i przedmiotach babrać się uwielbiam, a starcia z mieszanymi grupami przeciwników i bossami sprawiają mi dużą frajdę. Na tyle dużą, że jednym ruchem ręki zdecydowałem o losie zepsutej karty sieciowej, mało co nie oberwał też telefon. Kocham obmyślać taktykę walk w ciągu ułamków sekund, bo czasem tak trzeba. Ogólnie Reckoning wciąga, jak największe hity gatunku. Ale choć można się do tego przyzwyczaić, gra lubi wybijać z uderzenia, któremu przez ostatnią godzinę tak cudownie daliśmy się porwać.

A wam jak się podoba?

8 odpowiedzi do “[Po mojemu] Nie tak dobre Królestwa Amalur”

  1. Kingdoms of Amalur: Reckoning było najbardziej oczekiwaną przeze mnie grą tego roku. Czy warto było czekać? Niby warto, ale trochę szkoda naskórka startego podczas zacierania dłoni, bo „poważne Fable” wcale nie wydaje się tak dobrym pomysłem.

  2. Kupiłem w dniu premiery wersję cyfrową i nie żałuję. Pierwsze godziny wciągają jak nie wiem, chociaż dalej leci się już bardziej z rozpędu. Mam nadzieję, że będzie więcej takich eksperymentów. |(a największy minus tej gry jest taki, że po wykuciu sobie najlepszego możliwego pancerza, nie ma już żadnej motywacji do robienia side questów, bo sam crap leci. no i najłatwiejszy finalny boss ever)

  3. Czemu ten artykuł był teoretycznie publikowany 4 marca, a dopiero teraz jest widoczny?

  4. Hmm. Dla mnie ta gra to takie 7/10. Pierwsze wrażenie bardzo dobre. Jednak już po chwili okazuje się, że twórcy stawiają przed nami hurtowo nieciekawe wyzwania typu „idź, wróć, zabij”. Świat i fabuła mimo iż mają oryginalne elementy nie wciągają zbyt mocno. Moim zdaniem najbardziej brakuje tutaj takiego minimalizmu i humoru (paradoksalnie, bo twórcy chcieli osiągnąć coś przeciwnego). Jeśli miałbym porównać KoA:R do Fable III, to ten drugi wygrywa.

  5. @Layne chyba do Fable:Lost Chapters lub dwójki. Trójka była byle jaka.

  6. CoCieToObchodzi 20 marca 2012 o 21:22

    @roger!Nie wyobrażam sobie łatwiejszego bossa niż Gandohar z pierwszego Two Worlds… 😉

  7. SlowedGiant041 21 marca 2012 o 20:30

    Mnie ta gra wogóle nie ciągnie, nie zamierzam kupic 🙂

  8. Jedna uwaga dlaczego w tej grze da sie skakać w tak nielicznych miejscach że są zaznaczone na mapie…

Dodaj komentarz