Wirtualne manipulacje

Wirtualne manipulacje
Słowa „im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą” to nie fragment z podręcznika skutecznego marketingu, a cytat przypisywany ministrowi propagandy Trzeciej Rzeszy. Propaganda towarzyszy nam od zawsze, a jej brudna od polityki łapa odbiła się już na każdym medium i na każdej dziedzinie sztuki. Jak radzi sobie w grach? Odpowiada Berlin.

Sukcesów na pewno nie osiąga. Gry propagandowe to jedynie margines, o którym z litości rzadko się wspomina – do mediów trafiają tylko te najgłupsze lub najbardziej brutalne, z których można bezkarnie się pośmiać albo poudawać przerażenie z gatunku „co oni robią w tym internecie”. I chociaż w większości są to żenujące produkcje z malutkimi bud­żetami, tworzone przez grupki amatorów, to jednak możliwość wykorzystania takiego medium, za pomocą którego najłatwiej trafić do młodzieży – jest na tyle kusząca, by nie przestawać próbować. Fanatycy religijni, organizacje terrorystyczne, rządy… wszyscy zainteresowani reklamowaniem swoich ideałów mają już własną wirtualną propagandę.

Hipokryzja
Jedna z definicji propagandy mówi, że jest to próba oddziaływania na emocje, opinie, postawy i akcje ludzi, do których kieruje się określony przekaz. Może być to audycja radiowa, program w telewizji, książka czy gra komputerowa – coś, z czym nie można się sprzeczać twarzą w twarz, ale co jest na tyle sugestywne, by nie chciało się tego wyłączyć w ciągu paru sekund. Brakuje w tej definicji jednak kilku kluczowych różnic, sprawiających, że trudno nazwać serie takie jak Call of Duty czy Battlefield propagandowymi. Jednym z głównych powodów jest fakt, że na amerykańską propagandę jesteśmy już całkowicie znieczuleni, tak samo jak na nachalnie promowane w niej amerykańskie wartości (Stany Zjednoczone wpychają je wszędzie przynajmniej od czasów zimnej wojny i nikogo to już nie dziwi ani nie interesuje). Drugi jest równie prosty: wielkie tytuły nie zajmują się rzeczywistością. Dopóki konflikt na ekranie pozostaje fikcją, promuje się w nim „bezpieczny i zdrowy patriotyzm”, a nie „bezsensowne mordowanie ludzi w turbanach”, a wojenne porno z karabinami zamiast kobiet od zawsze sprzedawało się zaskakująco dobrze.

Inaczej jednak mają się sprawy z America’s Army, które będąc darmowym taktycznym FPS-em, służy jednocześnie za narzędzie do werbowania młodzieży w szeregi amerykańskiej armii. Z jego oficjalnej strony internetowej można trafić bezpośrednio na stronę werbunkową, a osoby odpowiedzialne za produkcję twierdzą, że jest to najskuteczniejsze narzędzie przy zdobywaniu nowych rekrutów – o wiele silniej oddziałujące na młodzież niż jakakolwiek tradycyjna forma propagandy. I podając ten przykład, warto zauważyć, że hipokryzja europejskich i amerykańskich mediów w temacie gier wojennych osiąga poziom prawdziwie zdumiewający. Kiedy America’s Army dostaje nagrody za bycie grą, będąc tak naprawdę narzędziem treningowo-werbunkowym, rzeczywista gra Passion Leads Army (znana wcześniej jako Glorious MissionMission of Honor) jest mieszana z błotem w oczerniających ją reportażach tabloidowej telewizji typu Fox News. Prawda: to strzelanina fundowana przez chiński rząd i ma rywalizować na ich rynku z grami pokroju Modern Warfare (dzięki Unreal Engi­ne’owi 3, DX11 i całkiem dobrze zapowiadającej się rozgrywce ma szanse), ale czy w takim razie naprawdę kogokolwiek dziwi, że Chińczycy strzelają w niej do Amerykanów? Okazuje się, że tak: chcąc przypodobać się „naszej” wizji świata, wszystkie narody spoza Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych powinny robić gry, w których strzelają do samych siebie, bo do nas przecież nie można.

Polityka nienawiści
Brak pieniędzy koniecznych do zrealizowania projektu na sensownym poziomie sprawia z reguły, że ewentualna produkcja propagandowa staje się koszmarkiem bardziej ośmieszającym niż wychwalającym promowane ideały. Najczęściej dotyczy to tych ro­bionych z myślą o wąskim gronie odbiorców (na przykład środowisku narodowosocjalistycznym z zacięciem nazistowskim) albo tylko o ogólnej wizji potencjalnego gracza, o kimś podobnym do autora. Właśnie w ten sposób można podejść do powstałego w 2002 roku Quest for Al-Qaeda: The Hunt for Bin Laden, modyfikacji Duke Nukem 3D, której autorem jest Jesse Petrilla. Gra była najprawdopodobniej odreagowaniem osobistej frustracji po atakach na World Trade Center: małym tytułem, w którym biegając po pustyni, strzelało się do sobowtórów Bin Ladena i słuchało rasistowskich żartów. W podobnym tonie twórca utrzymał zresztą jeszcze jedną zrobioną na kolanie z kilkoma innymi osobami modyfikację Duke’a, czyli Quest for Hussein. Ale z czasem jego gniew przerodził się w o wiele bardziej zaawansowane technicznie i pokręcone ideologicznie Quest for Saddam (2003). I na tym nie poprzestał, bo Petrilla ostatecznie nie tylko dołączył do amerykańskiej armii, ale jest czynnym działaczem politycznym (przewinął się przez antyislamską organizację Act For America) i radnym miasta Rancho Santa Margarita.

Amerykańskie gry rasistowskie to jednak najmniej ciekawy rodzaj propagandy: najczęściej są po prostu głupimi, oderwanymi od rzeczywistości wizjami zacietrzewionych autorów. W ten sposób powstały chociażby neonazistowskie Ethnic CleansingZOG’s Nightmare, na tych przesłankach zbudowano też Muslim Massacre: The Game of Modern Religious Genocide czy flashówki typu Spec Ops: War on Terrorism.

Bezpośrednio atakowane w tych produkcjach grupy islamskie, czy nawet zwykli Arabowie, nie mają jednak ani takich możliwości jak przeciętny amerykański nastolatek, ani nawet takiego budżetu jak kilku znudzonych studentów z Kalifornii. Dlatego też większość z ich równie rasistowskich i nienawistnych odpowiedzi na „zachodnie” tytuły to zwykłe plagiaty i modyfikacje. Programiści z Palestyny podmienili na przykład Amerykanów na Arabów w Red Alert i dodali nowy scenariusz, modele i dźwięki. Inni dołożyli do Counter-Strike’a mapy osadzone w Gazie. Wydane w 2006 roku Night of Bush Capturing, inicjatywa agencji propagandowej Global Islamic Media Front, nazywane jest powszechnie Quest for Bush, bo jest tylko modem „dzieła” Petrilli. I taka właśnie nazwa kodowa widnieje w plikach gry. Jej twórcy nie wysilili się w ogóle, bo jedyne, co udało im się zrobić, to podmienić tekstury.

Wolność i historia
Propaganda oparta na konfliktach politycznych rozwijana w krajach arabskich różni się jednak od amerykańskiej czymś więcej – nie ma wyładowywać nienawiści, a przede wszystkim ją podsycać. Ale nawet jeżeli uda się znaleźć budżet, to wciąż propagandowe produkcje reklamujące islam i świętą wojnę utrzymują się na poziomie technologicznym gier dodawanych do płatków śniadaniowych. Wydana w 2003 roku Special Force, za stworzenie której zapłaciła partia polityczna/organizacja terrorystyczna (zależy, kto o niej mówi) Hezbollah, była tandetną strzelaniną, na którą przeciętny Europejczyk nawet by nie spojrzał. Dla graczy arabskich stanowiła jednak małe objawienie i na libańskim rynku, rujnowanym przez piractwo, sprzedało się 8 tysięcy jej kopii w ciągu zaledwie tygodnia. Pozwalała wcielić się w członka Hezbollahu walczącego z Siłami Obronnymi Izraela na terenach Libii – tyle wystarczyło, by gracze rzucili się na tytuł.

A że dobrze jest rozpamiętywać historię i odwoływać się do wydarzeń, które wszyscy znają – w 2010 roku w Iranie zapowiedziano Assault on Freedom Convoy, czyli grę o incydencie u wybrzeży Strefy Gazy, kiedy to izraelska marynarka zaatakowała statki przewożące propalestyńskich działaczy. Hasło reklamowe: „Ta gra będzie demaskować przestępstwa syjonistycznego reżimu”.

Ale „syjonistyczny reżim” w temacie wirtualnej propagandy też nie jest bez winy – tworzy swoje „ataki” na islam i Arabów. Na przykład Samorząd Mieszkańców Samarii i Matte Binjaminu zrobił kilka prostych proizraelskich gierek flashowych. Obok mało interesujących historyczno-patriotycznych skradanek o Machabeuszach i królach Izraela strzelających z łuku znajduje się wśród nich Ammunition Hill, w którym gracz, biegając po okopach, strzela do Arabów najeżdżających Wschodnią Jerozolimę podczas wojny sześciodniowej z 1967 roku.

Przykładów propagandy w arabskich tytułach jest zdecydowanie najwięcej, ale chyba każdemu można coś wygarnąć. Niemcy mają swoje podziemne i nielegalne KZ Manager (w którym gracz zarządza obozem koncentracyjnym), a Chińczycy całkiem oficjalne i sfinansowane przez Ligę Młodzieży Komunistycznej Anti-Japan War Online. Wybiera się tam jedną z 17 dostępnych postaci i prowadzi od członka partyzantki po wzorowego żołnierza zwalczającego Japończyków w czasie II wojny światowej. Nie wspominając o komunistycznym MMO A Spark Can Set the Forest on Fire czy wydanym na iPada Red Campaign, stworzonym na 90. rocznicę założenia Komunistycznej Partii Chin.

Druga strona barykady
Gry wojenne są z reguły jednowymiarowe – w nowoczesnej wizji konfliktu zbrojnego nikt nawet nie stara się pokazać odmiennego od „właściwego” punktu widzenia. Próżno szukać w Battlefieldzie 3 epizodu pokazującego najazd wojsk na Iran oczami kobiety, której dziecko zginęło w budynku zbombardowanym przez amerykańskie samoloty. Problem w tym, że oglądanie relacji z wojny w Iraku na przemian na Fox News i al-Jazeerze dałoby dwa różne obrazy tego konfliktu. I tego właśnie spojrzenia z drugiej strony barykady w elektronicznej „rozrywce” brakuje. Z tym też postanowiły walczyć zagraniczne studia developerskie, próbując zmienić gry w propagandowe narzędzia budzące dumę w rodakach, a nie traktujące ich jak terrorystów do ubicia.

Jedną z kontr przeciwko amerykańskiej wizji islamu i Arabów jest wydana w 2005 roku przez syryjskie studio Afkar Media Tahta al-Hisar (znana u nas jako Under Siege, druga część marnego Tahta al-Ramad, czyli Under Ash). Dotyczy drugiej intifady, czyli powstania Palestyńczyków przeciwko Izraelowi, i według zapewnień twórców rozgrywa się tylko i wyłącznie w obrębie rzeczywistych wydarzeń z tamtego okresu. Niestety, chcąc stworzyć na motywach historycznych obiektywną produkcję dokumentalną, Afkar Media zapomniało (?) o dorzuceniu do niej punktu widzenia Izraelczyków czy chociaż komentarza na temat wewnętrznego konfliktu pomiędzy islamskimi fundamentalistami z Hamasu a zwyczajnymi Palestyńczykami, których skazywano na śmierć za „kolaborację z Izraelem”. Zamiast zrobić tytuł budzący dumę w narodzie, Afkar Media jedynie dołożyło kolejną cegiełkę do budowanego przez Izrael i Palestynę muru wzajemnej nienawiści.

Podobnie było ze Special Operation 85: Hostage Rescue (znanym powszechnie jako Rescue the Nuke Scientist), które było irańską odpowiedzią na jedną z misji w popularnym amerykańskim KumaWar, pod nazwą Assault on Iran. O ile jednak misja w KumaWar była darmowym dodatkiem do gry opierającej się na dodawanych cyklicznie DLC prezentujących najnowsze wydarzenia, o tyle jej irańska wersja była po prostu płatną, kiepską rozgrywką, promującą – jak oryginał – militarną przemoc.

Powstało też wiele mniejszych produkcji, które można nazwać programistyczną partyzantką, jak np. napisana przez Syryjczyka Muhammada Hamzę The Stone Throwers, działająca jeszcze pod DOS-em, w której przedstawił Palestyńczyków jako biednych cywili rzucających kamieniami w uzbrojonych po zęby izraelskich żołnierzy. Inaczej widział tę samą sytuację Mike Medved, który w 1989 roku stworzył Intifadę – w niej z kolei gracz wcielał się w samotnego izraelskiego żołnierza, który za pomocą pałki, gumowych kul czy gazu łzawiącego miał rozgonić tłumy protestujących Palestyńczyków, zabijając lub raniąc jak najmniej osób. To całkiem ładne propagandowe komunikaty rzucane w przeciwną stronę – szkoda, że wciąż nie udało się skleić z nich żadnego rzeczywistego dialogu ponad uprzedzeniami i polityką.

Na mnie głosuj, na mnie
Barack Obama zapłacił EA za reklamowanie swojej kampanii wyborczej w Burnout Paradise i aż dziwne, że politycy częściej nie wykorzystują gier w ten sposób. Większość tytułów związanych z polityką jak na razie służy oczernianiu konkurencji podczas kampanii. Lewicowe California Labor Federation zamówiło na przykład małą flashówkę skierowaną przeciwko kandydatce na gubernatora Meg Whitman, nazwaną Wall Street Whitman. Strona z nią niestety padła ofiarą hakera, ale filmik promocyjny sugeruje, że był to celowniczek, w którym z każdym naciśnięciem spustu zwalniało się kolejną osobę. Art Pulaski z CLF skomentował to w ten sposób: „Liczby pokazują, że Whitman jest jednoosobową bronią masowej zagłady miejsc pracy”. Hasłem reklamującym produkcję było: „Przyszłość Kalifornii nie jest grą”. Podobny projekt zamówił zresztą kongresmen z Missouri, Russ Carnahan, i dostał kopię Pac-Mana, którą nazwano Hackman. Miała atakować jego przeciwnika – Eda Martina – którego głową grało się, uciekając przed młotkami sądowymi, a zamiast punktów wyświetlała się „liczba zmarnowanych dolarów podatników”.

W Libanie flashówki na zamówienie robi Wixel Studios, które w 2009 roku stworzyło pierwsze w historii tego kraju tytuły promujące kampanię wyborczą (Al Khayar El Saeb), które miały działać na korzyść partii Liberty Front, prowadzonej przez Fouad Abou Nadera, chcącego zjednoczyć kraj jako jeden chrześcijański naród. W inną stronę, nienawistną i agresywną, poszła za to Prawicowa Wolnościowa Partia Austrii w 2010 roku. Zrobili Bye Bye Mosque, którą w ciągu zaledwie dwóch dni odpaliło 60 000 osób. Cała zabawa polegała na namierzaniu wyrastających z krajobrazu landu Styria meczetów i klikaniu tabliczki STOP – przekaz jest oczywisty, ale cytując stanowisko Partii Zielonych: „Gonią za meczetami, które nie istnieją, a nie obchodzi ich fakt, że 40 000 mieszkańców Styrii jest bezrobotnych”.

W Polsce, najbardziej owocnym rokiem wirtualnej politycznej propagandy był 2005 – czas wyborów, które wygrał Lech Kaczyński. Całkiem możliwe, że produkowane wtedy przez PO i na chwałę PO koszmarki przypominające gry miały w tym swój udział. Właśnie wtedy powstała modyfikacja platformówki SuperTux nazwana Super Tusk, w której zamiast pingwinem biegało się Donaldem Tuskiem z lodowcem i logiem Platformy w tle. Wtedy też poseł Michał Jaros skleił na kolanie flashówkę Kopnij aferzystę, w której kopie się „atrybut” konkretnego polityka: butelkę piwa Leszek (Miller), łeb Lwa (Rywin) czy czapkę policyjną nawiązującą do Bronisława Cieślaka… z jakiegoś powodu, którego nikt już nie pamięta. Łukasz Wyszkowski, też z PO, zrobił produkcję Uratuj żubra (znaną w internecie jakoUstrzel Cimoszewicza), w którym za pomocą – podobno – kuszy na kulki zrzucało się byłego marszałka sejmu z żubra. Całkiem niedawno powstała też kolejna modyfikacja SuperTuksa, czyli Super Cebula, gdzie Marek Cebula z PO skacze po duszkach biurokracji i bombach z logiem PiS-u.

Ich walka
„Mein Kampf” Adolfa Hitlera nie była arcydziełem literackim i można przez nią przebrnąć tylko z dozą samozaparcia potrzebną do… przejścia większości produkcji wymienionych w tym tekście. Jedyne różnice to kilka prostych faktów: Hitler, spisując swoje „mądrości”, był już całkiem popularnym politykiem, naród chciał go słuchać, a ze swoimi teoriami trafił na podatny grunt, bo Niemcy nie byli w dobrej sytuacji gospodarczej. Sianie propagandy spada natomiast na barki nieznanych studiów, które nikogo nie obchodzą, a ich przekaz trafia do internetu, by stać się tylko i wyłącznie wyśmianą ciekawostką. Napisać książkę, siedząc w więzieniu, może każdy, kto ma dostęp do papieru i ołówka, na stworzenie tytułu potrzeba tysięcy dolarów, które nigdy się nie zwrócą, bo nikt nie będzie płacił za możliwość bycia nachalnie indoktrynowanym.

Dlatego też propaganda w grach nie może korzystać z klasycznych zagrywek innych mediów ani w ogóle działać podręcznikowo, żeby osiągnąć sukces. Mam kilka pomysłów, każdy z was też pewnie wiedziałby, jak trafić do umysłów „internetowej młodzieży”, ale chyba lepiej wyjdziemy na szydzeniu, obserwując to wszystko z daleka, niż taplając się w błocie z wirtualnymi dziećmi Goebbelsa, prawda?

36 odpowiedzi do “Wirtualne manipulacje”

  1. Słowa „im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą” to nie fragment z podręcznika skutecznego marketingu, a cytat przypisywany ministrowi propagandy Trzeciej Rzeszy. Propaganda towarzyszy nam od zawsze, a jej brudna od polityki łapa odbiła się już na każdym medium i na każdej dziedzinie sztuki. Jak radzi sobie w grach?

  2. Kochamy Ctrl+C -> Ctrl+V Berlin! 😉 |Byś lepiej zamieścił nowy PODCAST, na który wszyscy czekamy, a nie takie artykuły prosto z pisma. :]

  3. Niezły research, ale 99% tych tytułów nie znam, więc efekt propagandowy raczej mało skuteczny.|Co ciekawe, w CoDach czy Battlefieldach amerykańskim bohaterom często pomagają rosyjscy żołnierze, choć w rzeczywistości wcale się tak nie kochają.|@BigDaddy – Ciii, jeszcze trochę i będziemy mieli CDA za darmochę 😉

  4. Cholera, kolejna Cebula. I to jeszcze w PO.

  5. @BigDaddy – tak, ja też czekam na nowy podcast. 🙂

  6. Chwila, czy to nie było w ostatnim CD-Action ? No tak, było.

  7. Propagandy w grach można doszukać się w wielu tytułach, min. kampania Medal of Honor to nic innego jak czysta propaganda pokazująca dobrych amerykańskich Marines którzy bronią się przed okrutnymi Arabami, a każdy wie że Amerykanie pojechali do Afganistanu w konkretnym celu. Propagandą można też nazwać sposób przestawienia Niemców w Call of Duty 5, gdzie byli oni bezdusznymi i okrutnymi mordercami, a taka jest prawda że żołnierze Wermachtu to byli zwykli ludzie, którzy nie mieli prawa odmowy idąc na wojnę.

  8. ło matko Berlin chciało ci się tyle pisać? Kto będzie miał siłę, żeby przeczytać do końca?

  9. @mateo91g|Od ’42 Wermacht brał czynny udział w akcjach wymierzonych w polską ludność cywilną. Denerwuje mnie usprawiedliwianie żołnierzy Wermachtu pisaniem, że nie mogli odmówić. Gdyby było w Wermachcie tak wielu „sprawiedliwych” jak próbuje się to czasami pokazać, to z łatwością wzięliby sprawy w swoje ręce. Podobnie, gdyby w społeczeństwie niemieckim było sporo takich, którym z Hitlerem nie było po drodze to NSDAP nie wygraołby wyborów, a Hitler nie zostałby kanclerzem. Historia uczy nas czegoś innego.

  10. Super Tusk! Co oni zrobili temu biednemu pingwinkowi!? To była pierwsza gra w którą grałem na linuksie 🙂 Wie ktoś co ze steamem pod linuxa?

  11. @GolemDorfl – Wiesz, czym grozi odmowa wykonania rozkazu podczas wojny? No właśnie.|A mimo to znaleźli się tacy ludzie jak Stauffenberg (i było ich całkiem sporo) którzy próbowali wziąć sprawy w swoje ręce gdy zobaczyli dokąd to zmierza.

  12. @Sergi – Owszem było dużo niemców którzy chcieli wziąść sprawy w swoje ręce, lecz przykład Stauffenberga nie jest najlepszy bo on nie chciał końca wojny w całej Europie tylko rozejmu z zachodnią koalicją (Anglią i USA) które już były w Normandii w momencie jego zamachu na Hitlera. Gdyby zamach się udał wojna na wschodzie mogłaby trwać dłużej, a Polska byłaby głównym polem bitwy.

  13. @GolenDorfl – Jak już mówisz o społeczeństwie niemieckim to weź pod uwagę ich zachowanie wobec ludności wschodniej (Słowian). Hitler nie uważał francuzów, skandynawów, anglików czy amerykanów za podludzi więc zindoktrynowane społeczństwo również traktowało ich normalnie. Wojna na zachodzie nie miała takiego wymiaru barbarzyńskiego jak na wschodzie.

  14. @Sergi|Każdy żołnierz Wermachtu miał prawo powołać się na § 47 wojskowego kodeksu karnego, który zabraniał wykonania rozkazu „mającego na cel cywilną lub wojskową zbrodnię”. Historycy nie znaleźli ani jednego przypadku, w którym niemieckiemu żołnierzowi groziłaby utrata życia za niewykonanie zbrodniczego rozkazu. Nie wybielajmy morderców.

  15. @Edward03051993|Zgadzam się w zupełności z tym co napisałeś.

  16. Ten tekst otworzył mi oczy. Mianowicie Amerykanami gra się tak fajnie, bo idą na wojnę bez sztandarów i górnolotnych idei. Idą na wojnę bronić McDonaldsa, albo walczyć o dostęp do taniej ropy. 😉 Ich pragmatyzm jest tak uniwersalny, że ciężko mi się z nimi nie utożsamiać. 😛 |Z drugiej strony walka fanatycznym terrorystą może być jedynie miłą odmianą, przerywnikiem między głównym wątkiem i spojrzeniem na drugą stronę barykady. Ale raczej niczym więcej. Przynajmniej nie dla mnie.

  17. Inna sprawa, to sterowanie bohaterem innej narodowości, niż USA. Ostatnio Brytyjczycy są w modzie. 😉 Wtedy to faktycznie powiew świeżości. Nawet nie z praktycznego punktu widzenia, a z psychologicznego. Gracze doskonale wiedzą dlaczego walczą Amerykanie (o czym już pisałem), więc gra np. Polakiem, Niemcem, czy Francuzem mogłaby sprowokować pytania o sens walki inny niż kasa, ropa i terroryzm.

  18. Czytając ten artykuł dostałem małego deja vu (hmmm czy to nie było w magazynie), ale rzeczywiście amerykańscy super hero marines już dawno się znudziły, a zrobienie gry w większości opartej na historii w dzisiejszych czasach jest trudno. W czasach których gry wojenne to typowe zręcznościówki z masą skryptów i minimalną dawką realizmu. O grach propagandowych nawet nie wspomnę bo to jeden wielki fail i tworzenie gier na siłę.

  19. Czemu kopiujecie tekst z pisma na stronę?

  20. hmm nadal bardzo dobrze pamiętam jak USA zniszczyło ciekawy projekt FPS który starał pokazać wojnę pewną z 2 stron konfliktu ale poza tym gry propagandową nudne jak drut .

  21. @DoMiNo1992Prawdopodobnie dlatego, by redakcja poznała naszą opinię na ten temat. Po wydaniu pisma nie stworzono takiego tematu.

  22. Po tytule spodziewałem się wydobywania łatwych do przeoczenia „smaczków”, na które dopiero po przeczytaniu tego artykułu byśmy zwrócili uwagę. A tutaj wszystko „in your face”, i to często z gier, które mało kto kojarzy. Ot kolejny przykład grafomanii bez większej inwencji, dziennikarska zapchajdziura i tyle.

  23. Edward03051993, GolemDorfl – Zgadzam się z wami ale zauważmy ,że tzw starzy ludzie np o 20 ,30 lat starsi od Hitlera nabrali się na jego retorykę w tym Hindenburg. Co można znalezć w książce Allana Bullocka Trzecia Rzesza Nowa historia. Więc kto zatem miał wytłumaczyć zawsze łatwiej do manipulacjii młodieży jesli wiekowi ludzie sami poszli za tym człowiekiem? Pamiętajmy ,że Wermacht zwłaszcza oficerowie miał korzyści z wojny łupy ordery itp , więc im było wygodnie wykonywać ludobójcze rozkazy…

  24. @deawpl – o jakim tytule mówisz, bo w sumie chętnie bym poczytał?

  25. Narodowosocjalistyczny z zacięciem nazistowskim? Czemu nie liberalny z zacięciem nazistowskim? Promujmy swoje chore idee, niech się młodzi ludzie nabiorą na fałszywą retorykę. Brawo cdaction

  26. Kiedy to PLA ma wyjść? Chętnie bym postrzelał do Amerykanów, bo w Internecie to oni mnie niemiłosiernie irytują.

  27. Niestety, cholera…. chcąc pograć w wojenne FPS-y jesteśmy skazani na przygłupich „hamburger boys” ratujących świat. Do tego nachalne przenoszenie akcji wszystkich takich gier w tal zwane „modern times” – Call of Duty, Medal of Honor, Armed Assault, Flashpoint itp. |A powiedzcie tak szczerze – ileż można razy łoić tyłek Szwabom lub strzelać do szmatogłowych terrorystów? |Trochę lepiej jest w strategiach, gdzie możemy sobie wybrać stronę gry.

  28. Tematy w dzisiejszych FPS-ach:|1 Amerykanie ratują świat przed terorystami|2 Amerykanie zabijają Złych Kosmitów (przy okazji ratując świat)|3 Amerykanie bronią swój piękny kraj przed złymi najeźdźcami z kosmosu/innych krajów|4 Amerykańscy komandosi zabijają Hitlera i ratują Europę|I właśnie dlatego gram w Gothici, Two Worldsy i inne RPG stwożone w Europie 🙂

  29. @Cris23Jest jeszcze 5 temat:Grupa (do 4 osób) lub jeden koks ratuje/ą siebie przed apokalipsom Zombie 🙂

  30. No tak 🙂

  31. ja to bym chial zagrac w drugowojenna gre ale po stronie Niemcow

  32. Ja też 😀 . „Panzerfałstem” w okopy Aliantów strzelać, było by ciekawie.

  33. kamil19920404 20 lipca 2012 o 10:42

    Ciekawe jak zareagowali by amerykanie jakby powstała gra w której wcielamy się w członka Bundeswehry (Wermaht, Waffen SS, Luftwaffe, Kriegsmarine) i odpieralibyśmy Desant w Normandii albo walczylibyśmy w Afrika Korps. |Gra jakby miała odpowiedni budżet powinna by się przyjąć (każdy fan fpsów z ciekawości by zagrał)Albo Anglicy i gralibyśmy żołnierzem Afrika Korps |Była jakaś sławna bitwa w afryce (jakieś wzgórze) niemiecki generał kazał z oplotki ( -2 stopnie max kąt w dół) strzelać do czołgów angielskich

  34. kamil19920404 20 lipca 2012 o 10:44

    Postrzelałbym sobie dla odmiany z oplotki (lepsza penetracja i szybkosztrzelność od ppancernych) do angielskich czołgów. Byłoby ciekawie

  35. kamil19920404 20 lipca 2012 o 10:55

    Niemcy nie byli w dobrej sytuacji gospodarczej|przecież w tedy był kryzys, wielu ludzi było bez pracy, rząd się zmieniał co chwila. |Nie byłbyś zdenerwowany ?|A Hitler zdobył władzę dzięki umiejętnej gadce (propagandzie, aktualnie w polityce nazywa się to populizm)|Zainwestował w broń (ludzie mieli pracę,pierwsze kampanie antynikotynowe dla przyszłych matek, młode małżeństwa dostawały meble)|W tedy niemiecka gospodarka ruszyłą, ale broń trzeba było gdzieś zużyć.

  36. amerykanie są lekko zacofani jedyne co słychać to to że „amerykańscy naukowcy odkryli „itp. |a nawet nie wiedzą ze mamy plaże po ostatnim meczu na olimpiadzie w siatkówce plażowej Polacy wygrali z USA , a oni na internecie stwierdzili uwaga cytuje ” jak polska mogla wygrać z naszym krajem jak oni nie mają plaż

Dodaj komentarz