Magazyn na WWW: Mike Resnick – „Starship: Bunt”

Rzadko udzielający się ostatnio na łamach pisma, za to często szybujący w przestworzach na kite’ach Czarny Iwan napisał recenzję książki „Starship: Bunt” Mike’a Resnicka, a my pytamy was przy okazji, czy od czasu do czasu – pewnie nie częściej, niż raz na tydzień i zwykle w weekend – mogą pojawiać się na tej stronie (jakby nie było o grach), także takie teksty, świadczące o tym, że redakcja CDA ma także inne zainteresowania, niż zabijanie kosmitów i levelowanie rożków. Ankietę na ten temat macie TUTAJ.
A recenzję (i możliwość skomentowania jej lub samej inicjatywy) poniżej:
Mike Resnick – „Starship: Bunt„
Mike Resnick to jeden z najbardziej rozpoznawanych pisarzy fantastyki na świecie. Dobrze znany jest również w Polsce bowiem już do kilku dziesięcioleci jego powieści ukazują się nakładem takich wydawnictw jak Prószyński i S-ka, Rebis czy Iskry. W latach 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku nie do pomyślenia było, żeby w osiedlowej bibliotece zabrakło przynajmniej kilku tytułów amerykańskiego pisarza. Warto również wiedzieć, że Mike Resnick jest zdobywcą Nebuli oraz pięciokrotnym laureatem Hugo, wielokrotnie był również nominowany do obu wspomnianych wcześniej najbardziej prestiżowych na świecie nagród z kategorii literatura fantastyczna.
Wydawnictwo Fabryka Słów postanowiło przypomnieć najlepsze powieści autora. W księgarniach można już znaleźć nowe wydanie „Na tropie jednorożca” świetnego połączenia fantasy z powieścią detektywistyczną. Równie ciekawą rzeczą jest cykl Starship, którego pierwszy tom, „Starship: Bunt„, trafił na półki księgarskie kilkanaście dni temu.
Zapoczątkowana przez Resnicka w 2005 roku seria składa się już z pięciu części. „Starship: Bunt” jest preludium tej sagi, która przenosi czytelnika w… najmniej interesujące miejsce w kosmosie, nudne peryferia zwane Obrzeżami. Tego się nie spodziewałem…
Jest rok 1966 Ery Galaktycznej, trwa woja pomiędzy Republiką a Federacją Teroni. Komandor Wilson Cole jest bohaterem wojennym, otacza go sława i uwielbienie żołnierzy z racji jego osiągnięć na polu walki, poważnych strat jakie zadał Federacji. Ten charyzmatyczny dowódca ma jednak nieprzejednanych wrogów w postaci dowództwa floty Republiki. Ludzie decydujący o przebiegu tej wojny, nie chcą oficera i lidera, który śmiałymi i po mistrzowsku przeprowadzonymi bitwami udowadnia, że generalicja jest nieporadna, działa opieszale lub wręcz jest bierna wobec dynamicznie zmieniającej się sytuacji na polu walki. Komandor Cole reaguje szybko i śmiało, ale ryzykując konflikt z wojskową biurokracją i hierarchią.
Oficjalnie jest więc bohaterem, ale w rzeczywistości zostaje zdegradowany o dwa stopnie i wysłany na przestrzały okręt wojenny Teodor Roosevelt. Jedynym zadaniem tej jednostki jest patrolowanie obszaru Gromady Feniksa, strefy znajdującej się z dala od teatru działań wojennych. Na okręcie panuje rozprzężenie dyscypliny, szerzy się narkomania. Oczywiście nowy oficer pokładowy, Wilson Cole postanawia temu zaradzić i szybko staje się głównym wrogiem części załogi oraz dotychczasowej kadry oficerskiej. Jednocześnie, nawet na peryferiach galaktyki były dowódca potrafi znaleźć siebie przeciwnika i rozpocząć nową batalię o zasięgu… kilkunastu układów planetarnych.
Resnick chce przede wszystkim dostarczyć czytelnikowi rozrywki, stąd szybkie tempo powieści, wartka akcja oraz ciągłe zmiany scenografii. Autor momentami świadomie celuje w space operę, by za chwile uraczyć czytelnika kawałkiem surowego, zdyscyplinowanego science fiction. Chwilami Wilson Cole przypomina Johny Geary 'ego, genialnego dowódcę z serii Zaginiona Flota, autorstwa Jacka Cambella.
Resnickowi bliżej jest jednak do powieści awanturniczej niż do twardego science fiction Cambella. Taki jest też jego bohater, komandor Wilson Cole. Czasami bywa to nawet drażniące. Resnick upraszcza skomplikowane relacje pomiędzy odmiennymi gatunkowo członkami załogi Roosevelta. Przyjaźń istoty podobnej do meduzy i człowieka na pewno nie byłaby taka łatwa jak odmalowuje to Resnick. Ostatecznie jednak pisarzowi udaje się najważniejsza rzecz. Książkę czyta się dobrze, jednym tchem, a gdy historia nagle się urywa, pozostaje głęboki niedosyt i ciekawość, co będzie dalej. Ja już czekam z niecierpliwością na kolejny tom. Tymczasem zapraszam do lektury „Starship: Bunt„.
Czarny Iwan
Czytaj dalej
21 odpowiedzi do “Magazyn na WWW: Mike Resnick – „Starship: Bunt””
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Z magazynu (CD-Action) Magazyn (ten dział o filmach, książkach i w ogóle) zniknął, ale żeby nie było wam smutno postanowiliśmy przetestować go na stronie WWW. Na początek – legendarny Czarny Iwan o klasycznej książce sci-fi (właśnie wznowionej) Starship: Bunt.
Dlaczego nie można tego zrobić z recenzjami konsolowymi? Myślę, że wszyscy byliby szczęśliwi.
Ja bym recenzje konsolowe zostawił magazynom konsolowym ogólnie.
@HammerHead: A ja myślę, że tylko ty.Dlaczego Iwana ostatnio nie ma ?? I kosztem czego zniknęła ta rubryka, w której oczekiwałem recenzji „Żmiji” 😛
Najlepszy pomysł jakikolwiek wyszedł na stronie CDA 😀
@Gierzyn – Bo wnasz wszystkich ludzi na świecie i wiesz kto byłby szczęśliwy, a kto nie prawda? 🙂
A ja mam takie samo zdanie jak HammerHead.|wygląda to tak, jakby nawet wstępniak „wyleciał”, żeby zrobić miejsce na recenzje gier konsolowych, nie mówiąc nawet o reedycjach czy konciku freeware.
Czarny Iwan jest najlepszy… Teraz w CDA są Phnom, Enki, Greg.. Niestety nie dorównują już Eldowi, a co dopiero Iwanowi. Ale to nic przynajmniej w ten sposób można poczytać jego teksty.
Enki jest fajny, nie przesadzaj!
„Starship”-a jeszcze nie czytałem, ale Resnick’a znam – cykl o dr. Lucyfer Jones’ie jest chyba najlepszy. A uśmiałem się. 😉 Polecam, bo warto.|Zastanawia Mnie tylko, tak samo jak Gierzyn’a (?) i Pokeczuko (?), czemu ten dział wyleciał z czasopisma i czemu wstępniak to raptem 4-5 zdań.
Wolę, żeby Magazyn był w CDA. Po to w końcu kupuję CDA, żeby czytać na papierze, a nie w monitorze.
To samo ze wstępniakiem. Dajcie go z powrotem do czasopisma. Już się nie będę czepiał, że tyle stron w ostatnim numerze zajęły recenzje gier konsolowych, bo są to gry naprawdę świetne (Uncharted2,AC2). Ale nie kosztem innych fajnych działów.
Jednak wolę Zagininą flotę. Walki w kosmosie przedstawione perfekcyjnie, nareszcie ktoś wymyślił sensowne rodzaje broni, a nie tylko lasery i fazery (cokolwiek to jest). Trochę space opery jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a Geary’emu nawet pomogło.
Trochę szkoda, że Magazyn wyleciał z CD-A, ale dobrze, że nie zniknął na dobre. Zastanawiam się, czy recenzja na stronie nie jest nawet dłuższa od tej zamieszczanej w wiadomym dziale? I jak dla mnie, to przydałaby się dodawana na końcu ocenka 🙂
CDA zrobiło wieeelką głupotę: usuwacie Wstępniaka i Magazyn, a recenzję AC2 dajecie 2 RAZY!!! Przecież to idiotyczne, w najnowszym numerze mam 3 strony o tej grze, a w następnym pewnie 4-5 (jak to SMG w AR obiecał). PO CO?
No to teraz czekam na „wstępniaka” również na stronie…
No, wstepniaka brakuje w najnowszym numerze… I to jak.. A magazynu jakos nie odnotowalem ze go nie bylo 😛
Racja.|Powinno być mniej info o konsolach. Dla mnie to są zmarnowane pieniądze, bo peestrójki ani microsoftowego pudła i tak nie kupię.|To od początku był drażniące. Mam nadzieję, że nie przebranżujecie się na pismo PCtowo-konsolowe w pełnym wymiarze :/ |Takie recenzje mi nie przeszkadzają na stronie.
Aleanrahel, wiesz co to jest egoizm? Zdajesz sobie sprawę z tego, że twój komentarz aż ocieka tą cechą?
@HammerHead – przeczytaj co napisałem ja i co Ty napisałeś. Już? Chyba zauważyłeś, że to Ty wyszedłeś z założenia, iż wiesz jak wszystkich uszczęśliwić 😉
Dużo lepiej czyta się w czasopismie… :<