Recenzja cdaction.pl – Apache: Air Assault

Apache: Air Assault
wersja testowana: X360, j. angielski
Wydawca: LEM
Zachęceni ciepłym przyjęciem drugowojennych gier Il-2 Sturmovik: Birds of Prey oraz Wings of Prey: Skrzydła Chwały, rosyjskie studio Gaijin Entertainment zabrało się za kolejny temat, którego ostatnio na rynku brakowało: symulator helikoptera bojowego. Dzięki zainteresowaniu koncernu Activision udało się podpiąć go pod znaną, niegdyś kultową markę – (Longbow) Apache – a także wyjść poza platformę PC, dla tego typu produkcji „domyślną”. Ciekawiło mnie najbardziej, włąśnie to, jak Apache: Air Assault prezentuje się na konsolach (bo na nich Il-2 Sturmovik: Birds of Prey urzekł mnie zgrabnym połączeniem realizmu i grywalności) – dlatego do recenzji wybrałem właśnie wersję z Xboksa 360.§
Mechanizmy rozgrywki, czyli jak nad tym żelastwem zapanować?
Wybór okazał się jak najbardziej „trafiony” – dzięki niemu miałem bowiem okazję przetestować w akcji jeden z bardziej unikatowych systemów sterowania, jaki widziałem w grach w ogóle. Na konsolach władzę nad śmigłowcem daje pad, a dokładniej dwie jego gałki. Prawa pozwala zmniejszać i zwiększać ciąg (ruchem góra/dół) oraz obracać maszynę w poziomie wokół własnej osi (ruchem lewo prawo). Lewa z kolei umożliwia przechylanie śmigłowca w tył, w przód i na boki. Niełatwo w ten sposób opanować Apacza – dopiero po trzech-czterech misjach byłem w stanie zacząć wykonywać manewry w miarę zgodne z moimi zamierzeniami, śmigłowce to naprawdę narowiste maszyny. A poza tym PC-towcy mają lepiej: widziałem, jak się gra w Apache: Air Assault na Saitekowym dżojstiku z przepustnicą i komfort rozgrywki był dużo wyższy.
Gra oferuje trzy poziomy trudności, stanowiące jednocześnie trzy różne modele lotu – treningowy, realistyczny i weteran. Ten pierwszy wspomagany jest wieloma ułatwieniami, głównie polegającymi na tym, że gra z jednej strony ogranicza możliwość zbytniego rozbujania maszyny (np. nie da się zrobić pętli… – pamiętacie film „Błękitny Grom”?), z drugiej zaś to i owo automatycznie wyrównuje. Na tym poziomie dysponujemy również pięcioma życiami, co w zupełności wystarcza, by przechodzić kolejne misje bardzo nierozważnie, pakując się wprost pod ostrzał przeciwnika. Wbrew pozorom jednak wprowadzenie tego modelu lotu tylko utrudnia opanowanie sterowania: w nim przechyły na boki są wyrównywane, co sprawia, że wywołują one „strafing” helikoptera w płaszczyźnie poziomej. To „niby ułatwienie” powoduje, że by wycelować, trzeba poruszyć dwiema gałkami (prawą by się obrócić; lewą, by pochylić), na dodatek jedna z nich ma włączoną domyślnie odwróconą oś Y.
Tym większym szokiem jest przejście na poziom realistyczny – tu lewa gałka działa już w pełni, a konsola pomaga dużo mniej, więc helikopter „wykonuje” praktycznie wszystkie nasze rozkazy, nawet jeśli lekceważą one tak podstawowe kwestie jak wysokość nad powierzchnią ziemi i siłę grawitacji. Ogólnie rzecz biorąc pozwala to jednak na dużo więcej eksperymentów i ogólnie gwarantuje lepszą zabawę. Tym bardziej, że przeciwnicy stają się też wtedy dużo bardziej niebezpieczni, trzeba więc podchodzić do nich z rozwagą, wypatrywać z daleka (w czym pomagają genialne zrealizowane systemy namierzania, zmieniające sposób patrzenia na pole walki – trochę jak w misjach „lotniczych” z Modern Warfare), oszczędnie ostrzeliwać, nie marnując pocisków. W trybie tym amunicja (do działka pokładowego) oraz rakiety (Hellfire i przeciwlotnicze) są już limitowane, dlatego by uzupełnić ich zapas, trzeba wylądować w bazie bojowej. „Żyć” wciąż jednak jest kilka, i dopiero otwierany po przejściu kampanii tryb Weteran, daje nam tylko jedną szansę na sukces.
Tryb dla jednego gracza, czyli wojna nie zmienia się nigdy
W trybie dla jednego gracza Apache: Air Assault oferuje przede wszystkim rozbudowaną kampanię, która obejmuje 16 misji (plus samouczek) osadzonych w trzech teatrach działań (fikcyjne państwa w Ameryce Południowej, Afryce Północnej i w centralnej Azji, na pograniczu byłego ZSRR). Każdy z tych geograficznych wątków rozwija się niezależnie od pozostałych, można więc np. najpierw wylatać „całą Afrykę”, a potem przenieść się w inny zakątek globu, choć domyślnie kampania ma strukturę, która zachęca do przeskakiwania z jednego pola walki na drugie.
Niestety nie na wiele się to zdaje, bowiem wszystkie misje zaprojektowane są bardzo podobnie – w niemal każdej trzeba polecieć we wskazane miejsce, rozprawić się z wszystkim znajdującymi się tam wrogami, a potem pognać za kolejnym rozkazem w inny zakątek mapy i znów powtórzyć mokrą robotę. Pomysłów na zróżnicowanie zabawy ekipa Gaijin Entertainment nie miała zbyt wiele – podstawowy z nich to te sekwencje, w których musimy osłaniać bezbronne siły sprzymierzonych (np. pilotów zestrzelonego śmigłowca). Niestety to zwykle momenty, w których się ginie, a co gorsza w takich sytuacjach (gdy chroniony obiekt zostanie zniszczony) misja zostaje przerwana i trzeba przechodzić ją od początku. Brak punktów kontrolnych w obrębie misji naprawdę doskwiera – tym bardziej, że sekwencje eskortowo-obronne zwykle umieszczone są w finale poziomów.
To poważna słabość gry – choć model lotu i walkę z przeciwnikami zrealizowano całkiem solidnie, mało porywająca kampania potencjał ten marnuje. Lepiej bawiłem się w trybie Squad Operations, 13 misjach dodatkowych, które pozbawione są głębszego tła fabularnego i dają po prostu bardzo konkretne rozkazy do wykonania. Misje te dostępne są z poziomu menu głównego i można je rozgrywać zarówno w pojedynkę jak i w sieci, w maksymalnie czterech graczy. Można też uruchomić tzw. Free Flight, czyli swobodny lot nad jedną z map z trybu kampanii, z dowolnie skonfigurowanymi warunkami pogodowymi, wybraną samodzielnie liczbą przeciwników itd.
Tryb dla wielu graczy, czyli hula wiatr na serwerach
Chciałbym napisać dużo o trybach wieloosobowych Apache: Air Assault, ale… nie za bardzo jest o czym. Gra oferuje możliwość zabawy w co-opie na jednej konsoli, co pozwala graczom podzielić się obowiązkami i w zespole, jako załoga Apacza wykonywać wspólnie misje z kampanii, a także opcje gry sieciowej, czyli wspomniane już trzynaście misji dodatkowych. Wszystkie one są jednak misjami kooperacyjnymi, nie ma więc możliwości, by stanąć naprzeciw siebie w walce rotor w rotor. Dodatkowo znalezienie partnerów do gry nie jest, przynajmniej na Xbox Live, wcale łatwe – zwykle w sieci odbywa się zaledwie kilka otwartych sesji, mimo to często zdarza się, że ich gospodarze nie życzą sobie przyjmować nieznanych graczy i przerywają rozgrywkę jeszcze przed rozpoczęciem właściwej zabawy, na poziomie lobby.
Oprawa audiowideo, czyli średni budżet
Apache: Air Assault to gra średniobudżetowa – uczciwie zresztą sprzedawana w nieco obniżonej cenie – i to widać zarówno w jej grafice, jak i ścieżce dźwiękowej. O ile modele i kokipty Apaczy wykonane są naprawdę nieźle, a i lokacje, w których toczymy boje, z wysoka wyglądają całkiem porządnie, tak pozostałe obiekty już nie zachwycają liczbą widocznych na nich szczegółów, a w wersji na Xboksa 360 paskudnie prezentuje się również ziemia oglądana z niskiej wysokości (na PC jest o niebo lepiej). Odrobinę amatorsko brzmią też komunikaty radiowe, nagrane albo przez kiepskich aktorów, albo przez samych programistów – choć rozmów w słuchawkach jest całkiem sporo, nie budują one wcale klimatu pola bitwy. Ogólnie jednak jest całkiem znośnie, choć jako fan Il-2 Sturmovik: Brids of Prey muszę jednak napisać, że bardzo zawiodły mnie efekty pogodowe. O ile w poprzedniej grze Gaijin Entertainment były zrealizowane doskonale, tak tutaj ledwo co są poprawne.
Podsumowanie
Apache: Air Assault spodoba się niestety tylko tym, którzy od dawna tęsknili za grą o helikopterach bojowych, ale nie mieli niczego, co tę tęsknotę by ukoiło. To nie jest zła gra – enki testuje wersję PC do magazynu i przeprowadziliśmy na jej temat kilka całkiem pozytywnych rozmów, żywo wymieniając się wrażeniami. Nie da się jednak ukryć faktu, że konstrukcja misji w kampanii (a więc tym, co tu najważniejsze) zwyczajnie w świecie „leży”, całość zaś sprawia wrażenie typowego „średniaka”.
Ocena: 6,5
—
Plusy:
Minusy:
—
Spośród wszystkich dostępnych platform, Apache: Air Assault zdecydowanie najlepiej prezentuje się na PC (ma m.in. lepszą grafikę i sterowanie, także to korzystające z klawiatury i myszy). Recenzję tej wersji gry znajdziecie w najbliższym numerze CD-Action, który do sprzedaży trafi 21 grudnia.
Czytaj dalej
17 odpowiedzi do “Recenzja cdaction.pl – Apache: Air Assault”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dobrego symulatora helikoptera (tudzież śmigłowca) nie było od dawna. Wyposzczonych pilotów próbuje zadowolić rosyjskie studio Gajin Entertainment, wsparte przez budżet gwarantowany przez Activision. Z jakim skutkiem? Recenzja cdaction.pl!
wolę sobie polatać w Operation Flashpoint helikopterem bo już lepiej odwzorowuje realizm (a zarazem jest przyjemniejsze) niż w tym z tego co widzę :>
Grałem w demko na PS3 i gra dość przyjemna…polatać można ale lepiej dopłacić do Black Opsa, Medal of Honor czy już rocznego Bad Company 2, w którym tak samo przyjemnie lata się Apaczem na mapie Port Valdez. 😉
Jak stanieje to chyba się namyślę, śmigłowce mnie kręcą.
Może ja też, nie wiecie może za ile (najtaniej) można kupić PSa 3?
@Bucik6, już nawet za 500-600 zł widziałem najstarsze wersje z dyskiem 40-60 GB bez pada [lub z jednym] na Allegro. A w sklepie nówki…to może na półkach gdzieś znajdziesz na wyprzedaży starszą wersję 120GB za jakiś 1000 zl.
Polatałbym sobie w sumie, ale sprzętu nie mam, że tak powiem…;)
u ja bym symulatora nie kupił w ogule mam kilka symulatorów i są nudne i denne że tak się wyraze( nie chce nikogo obrażac):)
Wiedziałem że będzie recka tej gry napisana przez Hut’a,bo parę dni temu grał w nią na Xbox LIVE
Oj brakuje na rynku czegoś porządnego. Eagle z DCS-em to jednak hardkor, a czytając tę recenzję produkt wygląda bardziej na zwykłą strzelankę. Jak trudno jest zrobić dynamiczną kampanię?. Microprose potrafiło już w Gunship 2000. Jeśli chodzi o symulator, który daje sporo zabawy i nie frustruje zanadto polecam Enemy Engaged. Gra niemłoda, ale ma uwolniony kod źródłowy. Cztery maszyny do oblatania (po zmodowaniu więcej). Wiele teatrów wojenych i dynamiczna kampania.
szkoda
Symulatorów nie lubię, jeśli chcę polatać śmigłowcem to włączam battlefielda bad company 2
A miałem chrapkę na to, ale po recenzji widać że średnio 🙁
A już myślałem że w końcu przekonam się do symulatorów 🙁
„Dobrego symulatora helikoptera (tudzież śmigłowca) nie było od dawna.”|Ktoś tu zapomina o DCSie 😛
Chyba najnudniejszy gatunek gier… Wszystko co sie opiera na lec i zniszcz nie ma w sobie niczego co daje frajde (bynjamniej dla mnie)
@JeffreJ89, a FPSy nie są – dojdź i zniszcz/uwolnij/znajdź ? Poczekaj na Ace Combat: Assault Horizon, „Call of Duty latanek” – inna nazwa tej gry. 😉 Tylko gra niestety na PS3 i X360…