Skandal w Rockstar Games? Wyznania zawiedzionego pracownika
Blog Deana zniknął już z internetu. Niewiele to znaczyło dla pamięci Google, która po dziś dzień przechowuje kopię kontrowersyjnej notki. Możemy się z niej dowiedzieć wielu… cóż, ujmijmy to tak – ciekawych rzeczy.
Zespoły w Rockstar były tak rozproszone, że nikt nie interesował się innymi osobami. Nieważne, czy pracowały nad tym samym projektem, w tym samym zespole czy przy biurku kilka metrów dalej! Jasne, ci, którzy pracowali tam od dłuższego czasu nawiązali znajomości, ale co z więzią zespołową? Nie istniała!
Były pracownik nie zostawił suchej nitki na głównych dyrygentach Rockstara, którzy rzekomo wykazywali tym agresywniejsze postawy, im bliżaj było do daty premiery danej gry.
Nie minął nawet rok mojego pobytu w firmie, kiedy ludzie (wyżsi rangą) zaczęli dostawać szajby na punkcie tego, jak długo trwają prace nad projektem, ile pieniędzy zostało zmarnowanych i – to najważniejsze – na punkcie dat premier. Wtedy poziom manipulacji i obłudy ze strony managerów zaczął narastać. Najpierw powoli, by ostatecznie osiągnąć chore (jak na mój gust) stadium.
Zero Dean skarży się też na swobodne manipulowanie czasem pracy – szefowie mieli według własnego uznania przedłużać o kilka godzin dzień roboczy lub kazać pracownikom stawić się w firmie w weekend. Jednak jedną ze spraw, które najbardziej rozzłościły Deana, było monitorowanie e-maili przez „panów z góry”. Również prywatnych wiadomości.
[Zapytano mnie] jak, do k…y nędzy, śmiałem opowiedzieć o niemożliwym do zrealizowania harmonogramie trzem osobom w prywatnym mailu?! Zaniedbywałem moje obowiązki (cóż za ironia) ! […] Czułem się, jakbym jakimś cudem znalazł się w wojsku.
Z relacji Deana ponadto wynika, że liczba pracowników Rockstara utrzymuje się na pewnym poziomie z powodów bardzo odmiennych, niż zadowolenie pracą.
Jeśli zajścia w biurze zostałyby sfilmowane, z punktu widzenia odbiorcy byłaby to świetna komedia, jestem tego pewny. Niestety, to było życie i piekło dla cholernej rzeszy ludzi – chcieli odejść, lecz nie mogli, gdyż mieli „dzieci” albo „kredyt hipoteczny”, czy też „gospodarka miała się źle i firmy nikogo nie zatrudniały”.
Rozgoryczony pracownik przedstawił też krótko moment rozstania z Rockstarem.
Kiedy mój szef zgarnął pochwały za moją pracę – i uprzejmie się ze mną posprzeczał o to, kto był twórcą [Dean odpowiadał za meksykański etap Red Dead Redemption i miał oryginalne pliki na służbowym komputerze – przyp. red.] – wróciłem do biurka i zacząłem je sprzątać. Wtedy sobie uświadomiłem – wcale go nie sprzątam. Ja się pakuję.
Po czym podsumował:
Dziękuję ci, Rockstar. Pokazałeś mi, jak nigdy w życiu nie chciałbym prowadzić biznesu ani traktować pracowników (lub ludzi w ogóle).
Rockstar jeszcze nie skomentował opinii Deana, jednak możemy się spodziewać, że jeśli nie zawrze w szeregach producentów Grand Theft Auto IV, to na pewno puls skoczy w górę szefom.
Swoją drogą, to już trzecia afera dotycząca Red Dead Redemption. Jeszcze przed premierą gry wypłynęły wiadomości o złym traktowaniu pracowników przez Rockstar, słyszeliśmy też o liście otwartym sfrustrowanych pracoholizmem małzonków kobiet. Pojawiło się także podejrzenie o próby ustawienia recenzji gry w magazynie dla panów Zoo. Anonimowy człowiek zatrudniony w Rockstarze na początku mijającego roku wspominał o fatalnym stanie prac nad grą. Tymczasem Red Dead Redemption porządnie pozamiatał, sprzedał się fantastycznie i zdobył wiele nagród, w tym kilka tytułów Gry Roku. I komu tu wierzyć, panie dziejku? Ano najlepiej poczekać na komentarz szefów Rockstara – dwie przeciwstawne opinie mogą pomóc wyklarować jaśniejszy obraz sytuacji.
Pełna treść elaboratu Zero Deana TUTAJ.
Czytaj dalej
45 odpowiedzi do “Skandal w Rockstar Games? Wyznania zawiedzionego pracownika”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Fajnie rockstar rzonci swiatem oni som najfienkszymi dyktatorami
Takie jest życie
Ech, nie moge pojąć tego całego rozgardziaszu. Na początki afery IW, przez kilka pierwszych newsów |było ciekawie, ale z czasem już się pogubiłem. Mam nadzieję, że z tym nie bedzie takiej afery, lecz trudno w to wierzyć. Swoją drogą łatwo „złorzeczeć” na szefów i studio kiedy już się je opuściło. Mimo to poczekam na dalsze, hm…. kontrowersje?
To w dużych korporacjach nie szanuje się pracownika, a jedynymi beneficjentami udanych projektów są ludzie z rady nadzorczej? Thank you Cpt. Obvious.
Rzeczywiście, rockstar to jedna z najlepszych firm robiących gry aczkolwiek po przejściu GTA IV i RDR stwierdziłem że to praktycznie ta sama gra różniąca się tylko i wyłącznie przedziałem czasowym. Myślę że zwolnienie starych i przyjęcie nowych ludzi dobrze zrobi i firmie i graczom ^^
Wow, ale dziwne, firma chce jak najlepszych wyników, nie licząc się przy tym z jednostką. Witamy w XXI wieku. Przy tak dużych, liczących się firmach to „normalne”, no ale czego się można spodziewać, pracoholizm powoli staje się „normą”.
zauwazyliscie ze jak sie to czyta i sie nie patrzy na ten fioletowy obrazek to sie wydaje jak by sie zblizal i oddalal 😀 ? (moze poprostu jestem tak zmeczony ale nie sadze xD)
Czego on się spodziewał pracując w dużej korporacji? Że każdy będzie się o siebie troszczył na wzajem i, że w czasie przerwy będą wesoło tańczyć jak w jakiś Teletubisiach? I to ma być skandal? Co najwyżej Cpt. Obvious.
Nie życzę nikomu takiej pracy. ;/
@maciek558 masz rację z tym obrazkiem.
Od lat mam ogromy respekt do Rockstara. Trochę się na nich zawiodłem gdy wydali GTA IV z złą optymalizacją. No a potem fakt, że RDR nie pojawi się na PC… ale to jakoś trzeba „przeboleć”. A teraz to ? Wiecie, kiedyś gdy włączałem GTA VC i San Andreas z pełnym szacunkiem oglądałem logo Rockstara. Pamiętacie jeszcze tą muzyczkę?
Mają konkretne zadanie do wykonania to niech harują póki go nie zrobią. Nic w tym dziwnego nie widzę. Poza tym skoro jest takim wielkim projektantem to czemu dawał sobą całkowicie rządzić, a o wszystkim mówi po odejściu z firmy?
ciekawe imię: Zero
Jak tak czytam niektóre komentarze… jestem ciekaw,czy będziecie podtrzymywać swoją opinię, jak pójdziecie do roboty i traficie na szefa, który trzyma pracowników bardzo twardą ręką. No ale łatwo wygłasza się takie opinie, jak się jest na garnuszku rodziców, ma się masę wolnego czasu,w szkole/na uczelni się obija,a jedyna praca, z jaką ma się styczność, to w wakacje.Ja sam się zaliczam do tej kategorii,a jednak potrafię sobie wyobrazić,że nawet od pracy w korporacji można wymagać humanitarnego traktowania.
Tak, tak, ten wredny kapitalizm, złe korporacje i w ogóle *ziewa przeciągle*. Dopóki Rockstar dostarcza tak fenomenalne gry, jak dostarcza, kuchnia mnie nie interesuje.
Popracowalby chwile w Polsce to by blagal zeby przyjeli go z powrotem do Rocstar – brak wyplat na czas lu brak wyplat w ogole, ponoszenie finansowej odpowiedzialnosci, dziwnie zawierane umowy, (przyklad: placa minimalna w papierach a reszta pod stolem), odrabianie dni wolnych od pracy, praca na czarno, obsadzanie etatow stazystami i praktykantami, ktorzy nic nie kosztuja i niewiele umieja. O tym co sie dzieje w tzw. sektorze panstwowym nawet nie wspomne.
Nie wiem, jak to naprawdę jest w Rockstarze, ale to nie pierwsze pogłoski o takich zabiegach. Jeśli to, co pisze Dean jest prawdą, to Rockstar łamie prawa pracownika. A pisanie rzeczy w stylu: 'niech znajdzie sobie inną pracę’ też jest śmieszne, może nie zauważyliście, na świecie jest kryzys. Niewielu decyduje się na odejście z pracy, bo następnej może długo nie znaleźć. A czemu mówi o tym dopiero teraz? Bo skoro ma takich szefów, to wypowiadając się wcześniej wyrzuciliby go na pewno.
Więc zamiast walczyć o swoje prawa i ryzykować swoją posadę… odchodzi dobrowolnie i pisze o tym blog. Gdzie sens, gdzie logika? Gdzie wiarygodność?
Brak wiezi zespolowej? No normalnie boo hoo. Wiele gier o znacznie mniejszej zlozonosci (nie sandboxow) w ogole nie zostalo ukonczonych przez zla organizacje pracy, wiec ta chyba nie byla taka najgorsza, skoro ostatecznie udalo sie jednak zrobic swietna gre.
@Fristron: Po Twojej poprzedniej wypowiedzi nie widzę sensu podejmowania z Tobą dyskusji. Co Cię obchodzi, że auto, które kupiłeś od zaufanego znajomego znajomego, było kradzione, ma przestawiony licznik, skoro kosztowało Cię 2 razy taniej? Trudno dyskutować z kimś, kogo 'nie interesuje kuchnia’. Czemu nie walczy o swoje prawa? Bo z korporacją szary pracownik nie wygra, mało to było procesów tego typu, które zostały zdławione przez wielkich panów i ich prawników? Odszedł i pisze – czy prawdę, nie wiem.
@Naars: Dokładnie, nie wiesz. A wiesz, że istnieje zasada domniemania niewinności? A klienta z reguły nie obchodzi kuchnia, czy Ci się to podoba, czy nie. Jeżeli się z tym spierasz, to wyrzuć wszystkie posiadane rzeczy made in China, zrobione za miskę ryżu w kraju, gdzie o prawach pracownika nikt nawet nie wspomni. Nie? To co takiego niestosownego jest w moim komentarzu? Szczerość?
@Fristron: A ja nie mówię, że tak jest w Rockstarze, ale jeśli jest, to łamią prawa pracownika. Nie musiałbym tego powtarzać, jakbyś czytał ze zrozumieniem to, co Twój rozmówca pisze. Niczego nie przesądzam. Co jest niestosownego? Może to, że chcesz ze mną dyskutować o owej pracy w korporacji, a jednocześnie na wstępie oświadczasz, że masz gdzieś, czy firma idzie do celu po trupach, byleby ich produkt był zadowalający. A my właśnie o kulisach rozmawiamy. To o czym chcesz ze mną gadać? O pogodzie? Sorry.
Naars to co piszesz to wszystko ladna teoria. Ale prawdziwa praca to miejsce gdzie konczy sie teoria i zaczyna praktyka, ktora czesto okazuje sie okrutna. Prawda jest taka, ze 90 procent pracodawcow chce wycisnac pracownikow jak cytryne. Pozostalym 10 procentom przyjdzie niedlugo zwinac biznes. To o czym pisze ten pan wiekszosc Polakow odlozylaby na puleczke z napisem „zadane problem”. Bo w rzeczywistosci to nie sa zadne zarzuty. Nie znasz kolesia z biurka z naprzeciwka? Rusz tylek podaj reke i sieprzedstaw
Praca to nie przedszkole. Jak sama nazwa wskazuje chodzi w niej o prace a nie o zabawe i o to, zeby bylo „fajnie”. Inna sprawa, ze w wielu przypadkach jest wprost nieprzyjemnie, ale to jest normalne. Nie wolno sie zalic na swoja prace. Publicznie. Potem sprobuje chlopak pojsc do innej firmy i pracodawca sie bedzie bal, ze i jemu narobi takiej hryi, bo nie spodoba mu sie „atmosfera” w nowej firmie.
@paankracyk – To czemu te 90% o tym nie mówi? Są jacyś inni? Może nie mają aż tak źle. Trudno oceniać sytuację znając tak niewiele faktów, ale facet nie wyleciał z pracy, a odszedł, a w obecnych czasach to o czymś świadczy.|Poza tym postawmy sprawę jasno – nie mówimy o Google, w tej branży szczęśliwi ludzie nie robią dobrych gier. Dobre gry robią ludzie ciężko pracujący. Może Rockstar po prostu przy tym projekcie za mocno przykręcił śrubę?
Nie rozumiem, czemu macie gościa za takiego idiotę i obviousa. Poczytajcie sobie wyznania pozostałych ludzi z R* i innych firm. Wszyscy się obudzili w XXI? Raczej są świadomi tego, jak wygląda praca w korporacjach i widzą, że sprawy zaszły za daleko.
Rany, jak mu było tak ciężko, to mógł się wcześniej zwolnić. A jak też miał „kredyt hipoteczny”, to niech sobie uświadomi, że życie jest ciężkie i nie zawsze miły szef będzie się nim opiekował…czasami trzeba zdecydować, co jest ważniejsze: miła praca, czy zapewnienie dobrobytu rodzinie/spłacenie kredytu hipotecznego. No ale nieźle sobie to obmyślił, bo przynajmniej stanie się popularniejszy i może łatwiej znajdzie pracę…
Sergi – to, ze wielu szefow jednak nie wyciska swoich pracownikow ograniczaja w duzym stopniu przepisy, ale i tak w Polsce wielu pracodawcow je obchodzi (przyklad: wspomniane wyplacanie pensji minimalnej i wyplacanie reszty pod stolem). Co nie zmienia faktu, ze jesli szef do tego nie dazy to w wiekszosci przypadkow nie jest szefem skutecznym, niestety. Co do kwesti „wyplywania” tego typu przypadkow trzeba zauwazyc, ze jeszcze 5 lat temu blogowanie bylo rzadkoscia a serwisy spolecznosciowe nie byly miejscem
gdzie czlowiek dzielil sie wszystkim (gdy czytalem wpisy niektorych znajomych na facebooku czekalem tylko na cos w stylu: wlasnie jest w toalecie). W dodatku rynek gier rozrosl sie niemilosiernie, dlatego tych przypadkow pewnie bedzie wiecej. Pamietam, ze w dodatku do diablo 2 w napisach koncowych mozna bylo ujzec podziekowanie dla zon i wybranek serca za wyrozumialosc za to, ze ich mezczyzni cale dnie byli w pracy zostajac na nadgodziny. Myslicie, ze w ciagu tych kilkunastu godzin dziennie wszyscy popijali
herbatke i usmiechali sie do siebie dbajac o „dobrego ducha zespolu”? Nie, siedzieli na tylkach i robili swoje. A mimo to zadnych zali wylewanych pod adresem Blizzarda tylko podziekowania na koniec. Naprawde jak czytam te fragmenty bloga mam wrazenie, ze ten pan do tej pory zyl w innej rzeczywistosci (pod ciepla mamina spudnica?). I jeszcze te maila dot. harmonogramu. Super.
Czyli koleś pracował na normalnym stanowisku w normalnej pracy. Nie wiem, czego się spodziewał, że szefowie będą mu kawę do biurka przynosić i chwalić za jego osiągnięcia? Szara mrówka w szarym boksie w szarym świecie ma robić swe szare obowiązki za które dostaje wynagrodzenie i nic więcej.
I nie rozumiem tego pytania w temacie „Komu wierzyć?” Przecież sytuacja jest prosta: Pracownicy pracowali całe dnie i noce z weekendami włącznie, byli odpowiednio motywowani (to, że w sposób, jaki nie podobał się pracownikom to inna sprawa. Z punktu widzenia firmy było to skuteczne), mieli ustalony termin, którego musieli się trzymać i zrobili gotową, pełną, bardzo dobrą grę. Przecież na tym świecie nie jest tak, że dobre produkty powstają tylko dzięki szczęśliwym i uśmiechniętym pracownikom.
To, że coś staje się standardem, nie znaczy, że jest dobre i trzeba się z tym godzić. Kwestia jest tylko w tym, kiedy zostanie przekroczona granica, w której człowiek po prostu nie wytrzyma. Podnoszenie skuteczności pracy człowieka to proces złożony i wyciskanie na maksa nie jest najskuteczniejsze, bo zwyczajnie jest granica przemęczenia, po której przekroczeniu efektywność spada wielokrotnie i wtedy lepszy wynik da rozbicie pracy na krótsze odcinki uwzględniające odpoczynek niż praca wiele godzin z rzędu.
To już tylko kwestia czy chcemy traktować ludzi jak baterie i wymieniać gdy dojdą do tej granicy, czy rzeczywiści podtrzymać ich entuzjazm i efektywność w pracy. Pamiętam artykuł o Square Enix, które rzekomo dba o swoich pracowników i o to, żeby mogli widzieć swoje rodziny, bo pracownik wypoczęty i w pozytywnym nastroju jest bardziej efektywny i lepiej działa twórczo i ja się z tym zgadzam. I Supreme Commander też jest świetny. W firmie kolegi jest tak samo. Po prostu zmęczony nie ma pomysłów na grafiki.
Ale grę świetną zrobili, trzeba przyznać.
Bo dyrektorzy Rockstara nie grali nigdy w simsy…
Jeśli tak dobre gry muszą powstawać w bulach , trudno . Dyscyplina wkońcu musi być.|A czy według niego praca ta była jak piekło , czy czuł się jak na wakacjach , to subiektywne uczucie. Zresztą spójrzcie jak szefowie traktują nas , a potem dyskutujmy o tym czy to dobre.
A niby czemu mieliby być traktowani lepiej niż pracownicy innych firm o podobnym profilu (czyt. programistycznych)? Przecież sam produkt nie ma znaczenia – byle był dochodowy. A „standardy” są wszędzie tak samo gówniane…
Jasne, zawsze można powiedzieć że dzieci w Chinach mają dużo gorzej i w ten sposób zmotywować do cięższej pracy.|Nie pracowałem w R*, więc nie oceniam. Może koleś rzeczywiście spodziewał się wakacji. Z drugiej strony jak ktoś pracuje przez siedem lat i jest fajnie, a po przejęciu przez R* stwierdza że tak dalej się nie da to daje do myślenia.
@SweetHardcore – tylko mi powiedz ile ludzie tak dadza rade w bulach pracowac i tworzyc? zastanwo sie nad tym. CHodzi o to ze im wiekrza presja im bardziej sie na czlowieka naciska im bardziej sie zaciska ta dlon tym wiecej ci ucieka…analogicznie do wlasnie pracownika..im wiecej od niego wymagasz..ponad normalne granice tym mniej ten pracownik z siebie daje i w koncu peka…wysuszona galazka…co innego ze to wlasnie taka praca stres i pospiech nie dla kazdego. Tak czy inaczej nie powinno tak byc.
Kolejny bełkot niezadowolonego pracownika…
@yorki, chyba nie pracowales nigdy wiecej niz 8 h i nie widziales jak cie twoj szef wykorzystuje. cheers
Ja tak tylko wtrącę, że podany link niczego nie znajduje.
@Zbojnik2010: Mogę ci powiedzieć, ile tak można – całe życie 🙂 przecież to nie jest nic nowego. Jak firma jest nastawiona na zyski, to ciśnie – jak ciśnie to jest presja i niektórzy się łamią. Jak się złamią, to są wymieniani i tyle. Obecnie na miejsce każdego pracownika znajdzie się co najmniej 10 (a zazwyczaj na przeciętne stanowisko to kilkuset, czasem nawet kilka tysięcy jeśli firma jest popularna) i jazda od nowa – krótkie szkolenie, normalna praca, ciśnienie, złamanie itd
@Mute – no ja wiem przeciez nieraz to przerabialem ale byle kogo do siebie niewezma…a w szczegolnosci jezeli mieliby wymienic programiste ze stazem kilku lat i w jego miejsce wcisnac zoltodzioba…chybia sie z celem takie cos…i powiem tez ze masz troche racji…mysle ze w sumie to oboje mamy…na swiat nieporadzisz wyzysk i ciskanie ludzi do granic mozliwosci to jest dzisiejsze motto na wiek XXI;p