Internet na celowniku – publicystyka

Internet na celowniku – publicystyka
Niedawna nowelizacja ustawy medialnej odbiła się głośnym echem w polskim internecie. Cenzura znów zapukała nam w okna, a w wielu wezbrała wątpliwość, czy świeże zakwalifikowanie przez ONZ Polski do krajów rozwiniętych nie było odrobinę na wyrost. Przekonuje Zły Krystian.

Internet w Polsce nie ma się najlepiej. Podczas gdy w Finlandii każdy obywatel ma ustawowo zagwarantowany dostęp do szybkiej sieci, my pod względem zasięgu, szybkości i dostępności wleczemy się w ogonie Europy. I trudno się dziwić, skoro wiele wskazuje na to, że internet jako niemal podstawowe już dziś narzędzie współczesnego człowieka jest przez naszych parlamentarzystów nierozumiane i marginalizowane.

Najświeższym przykładem tego stanu rzeczy jest niedawna afera wokół „internetowych” zapisów w nowelizacji ustawy medialnej. Tę ostatnią sejm uchwalił 4 marca w trybie pilnym. Pilnym dlatego, że miała ona zawierać postanowienia unijnej dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych… niemal półtora roku po upłynięciu narzuconego terminu na ich wprowadzenie. Po zbudzeniu się z długiego snu, poganiani prośbą i groźbą (przedstawiona rekonstrukcja wydarzeń może nie odpowiadać w pełni faktom) rządowi skrybowie chwycili więc swe pióra i na gwałt stworzyli projekt. Projekt, który odpowiadając zapewne w pełni założeniom wspomnianej dyrektywy, jednocześnie boleśnie uderzał w internetowych nadawców. A ci wraz z internautami podnieśli raban.

Co nagle, to po diable

Oszczędźmy sobie prawniczego bełkotu – najwięcej kontrowersji wprowadził zapis nowelizacji zobowiązujący firmy, które udostępniają w sieci materiały audiowizualne, do rejestracji w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Internetowi „nadawcy” mieliby rejestrować się najpóźniej na miesiąc przed rozpoczęciem emisji lub stawić czoła karze w wysokości 10% rocznego przychodu. Pomijając to, że tekst ustawy nie precyzował, które z serwisów będą objęte tym obowiązkiem (w teorii jedynie zwykli blogerzy nieczerpiący zysku z reklam itp. nie mieli być nim objęci), sam fakt nałożenia kontroli na działalność nawet dziesiątek tysięcy witryn nie mógł pozostać bez społecznego odzewu. Tym bardziej że paradoksalnie przeczył tej samej dyrektywie, którą miał wprowadzać. W jej preambule jak byk bowiem stoi zapis o tym, że żaden przepis dyrektywy nie powinien zobowiązywać do wprowadzania systemów koncesjonowania usług medialnych. A czym innym jak nie kon­cesjonowaniem nazwać rejestrację w KRRiT?

Komentarze zarówno właścicieli największych serwisów VOD (którzy, przy okazji, w obliczu przyjęcia ustawy przez parlament nie wykluczali emigracji za granicę), jak i „szarych” internautów szczęśliwie dotarły do uszu ustawodawców, dzięki czemu poprawiona przez senat nowelizacja została pozbawiona zapisów, które budziły największe kontrowersje. Ostatecznie nowelizacja została uchwalona przez sejm 25 marca, ale nim polski internet będzie mógł świętować happy end, ustawa będzie sprawdzona przez organy Komisji Europejskiej. W wypadku negatywnej opinii i zwrócenia poprawki do poprawy kolejna afera może nas czekać jeszcze w tym roku.

Jeśli nie możesz pokonać wroga…

Nie była to pierwsza potyczka sejmu z regulacjami dotyczącymi internetowych treści, że wspomnę np. zeszłoroczną sprawę projektu rejestru stron niedozwolonych. Jak na razie parlamentarzystom za każdym razem udawało się bohatersko polec w starciach z internautami i pozostaje mieć nadzieję, że nauka wyciągnięta z tych starć nie pójdzie na marne.

Powiedzmy sobie szczerze: trudno być już dalej w tyle za cywilizacją, jeśli chodzi o sprawy dotyczące internetu. Specyficznego medium, bynajmniej niepozbawionego wad, a na pewno treści powszechnie uważanych za szkodliwe. Ale przy tym bezwzględnie wolnego i zrzeszającego setki milionów ludzi różnych wyznań i narodowości. Żyjemy w erze 4chana i Wikileaks, swobodnego przepływu informacji, którego broni sprzed komputerów armia większa od wszystkich wojsk świata razem wziętych. Naprawdę nie warto z nią walczyć. Co innego spróbować zrozumieć. Może wtedy i u nas będzie jak w Finlandii.

12 odpowiedzi do “Internet na celowniku – publicystyka”

  1. Niedawna nowelizacja ustawy medialnej odbiła się głośnym echem w polskim internecie. Cenzura znów zapukała nam w okna, a w wielu wezbrała wątpliwość, czy świeże zakwalifikowanie przez ONZ Polski do krajów rozwiniętych nie było odrobinę na wyrost. Przekonuje enki.

  2. „Swobodnego przepływu informacji, którego broni sprzed komputerów armia większa od wszystkich wojsk świata razem wziętych”, ależ to ładnie brzmi, jak ktoś to sensownie ujmie w słowa.

  3. Siemiatyczanin2405 15 kwietnia 2011 o 15:19

    ehhh czytałem to w prenumeracie… ale powiem ze fajnie by było gdyby każdy miał dostęp do szybkiego neta…

  4. „…którego broni sprzed komputerów armia większa od wszystkich wojsk świata razem wziętych…” Która w ramach rozrywki zamawia masowo pizzę do domu pracowników Sony. Na takiej armii bym jednak nie polegał.

  5. „my pod względem zasięgu, szybkości i dostępności wleczemy się w ogonie Europy” – mam cos na pocieszenie – wciaz jestesmy lepsi od UK! Nie wiem, jak prezentuje sie interet UK w statystykach, ale prawda jest bardzo bolesna. Mam tutaj ciekawy link: http:www.bbc.co.uk/news/technology-11325452 |Dziwne? Coz, nie dla klientow British Telecom

  6. co jak co ale głupotę ludzką trzeba ograniczać chodź by cenzurą,(nie aż tak jak w chinach ) a szybki net powinien być dawno temu

  7. toJAna – inteligent „chodź by” się znalazł

  8. mnie nie stać na internet korzystam z darmowego legalnego hot spotu za drogi jest internet polska pod tym względem jest zacofana a hot spoty w miastach powinny miec szybkosć 2 mb ciesze sie z tego czego mam ale nie oszukujmy sie INTERNET JEST ZA DROGI taki net 20 mb TO POWINNO MAKS KOSZTOWAĆ 30 ZŁ ależ nie bo ktos w rządzie podciera sie zielonymi a potem lądują w giblu TAKA JEST PRAWDA wpierw to niech NET potanieje a później niech wprowadzą co chcą mi 2 mb za 20 zł by wystarczyło oczywiscie po kablu !!! ;(

  9. @Conflict – a na jakiej podstawie twierdzisz, ze internet za 30zl powinien miec 20mb szybkosci? To jakies porownanie do innych krajow? Bo jesli tak to wiedz, ze ja przez pol roku placilem £25 za 27. I nie nie 27mb tylko 27KB. W podobnej sytuacji jest wielu moich znajomych z UK, ktorzy rowniez maja masakrycznie wolny i niestabilny internet. Sytuacja internetowa w Polsce nie jest dobra, ale na Twoim miejscu bym nie demonizowal. Sam tylko marze, zeby odzyskac internet, ktory mialem kiedys w Polsce.

  10. @Conflict – Korzystasz z darmowego hotspota i jeszcze narzekasz? 30 zł za 2Mbity? Ja, mieszkając w jednym z największych miast w Polsce od 2007 cieszę się, że za 50 zł dostaję 0.5 Mbita. W porównaniu z krajami skandynawskimi albo Japonią każdy wygląda biednie, ale w Polsce nie jest aż tak źle. UK to generalnie paradoks i mają tam wprowadzić prawo które mówi że łącze ma osiągać sporą część tego, co zadeklarowano, bo strasznie wałowano tam ludzi.

  11. @Sergi – mam nadzieje, ze takie prawo wejdzie w zyciebardzo szybko i bedzie egzekwowane. W chwili obecnej powinienem dostawac 8MB, a dostaje ok. 50KB. Gdybym dostawal te 0.5MB, na ktore wielu ludzi z Polski narzeka, to bylbym w niebie.

  12. youngman22 6 maja 2011 o 08:03

    Wiadomo od dawna,ze nasz kochany kraj pod kazdymi wzgledami zawsze zoszaje w tyle za Murzynami,w niczym nie wiedziemy prymu (o przepraszam w piciu alkoholu,kradziezach itd) tylko w tym co najgorsze,ale zeby cos usprawnic,polepszyc,zeby wszyscy mieli z tego jakis pozytek,to gdzie tam.W Rzadzie mysla o sobie i dla siebie,nic dla narodu,czy to sie kiedys zmieni??Chyba nie jak my zyjemy.Moze to najnowsze pokolenie cos zmieni,ale tego juz pewnie nie doczekamy.A szkoda.

Dodaj komentarz