Często komentowane 21 Komentarze

Recenzja – Dragon Ball: Raging Blast 2

Recenzja – Dragon Ball: Raging Blast 2
Jestem wielkim fanem Dragon Balla. Wielokrotnie obejrzałem anime, dziesiątki razy przeczytałem także wszystkie 42 tomy mangi. Jednak nawet najzagorzalszy fan nie może przymknąć oka na niedociągnięcia, co udowadnia najnowsza gra oparta na przygodach Goku i reszty – Dragon Ball: Raging Blast 2.

Dragon Ball: Raging Blast 2

wersja testowana: PS3, j. angielski

Namco Bandai/Cenega Poland

Cena: 219,99 zł

Dragon Ball: Raging Blast 2 to już trzecia (po Burst Limit i pierwszej części Raging Blast) gra bazująca na popularnych – także w Polsce – „Smoczych Kulach” wydana na konsole obecnej generacji. Teoretycznie powinna to być najbardziej rozbudowa odsłona cyklu. I tak jest w istocie, ale tylko jeżeli weźmiemy pod uwagę dostępnych w produkcji wojowników, których w Raging Blast 2 jest ponad 90 (około 20 więcej niż w poprzedniej części).

Rozgrywka, czyli schemat goni schemat

Dragon Ball: Raging Blast 2 to – oczywiście – bijatyka. Na tle konkurencji takiej jak Mortal Kombat, czy Street Fighter wyróżnia ją jednak jeden element charakterystyczny dla całej marki – ataki energetyczne oraz transformacje. Każdy z dostępnych w grze wojowników posiada na swoim wyposażeniu nie tylko standardowe ciosy (np. kopniaki), ale także potrafi posłać w kierunku przeciwnika falę uderzeniową. Niektórzy z bohaterów mogą również przybrać inną postać – Goku może w niemal dowolnej chwili przemienić się w tzw. Super Saiyanina. Transformacje, jak i ataki energetyczne zużywają specjalną energię KI, którą można w trakcie walki naładować.

Brzmi ciekawie? Tak byłoby w istocie, gdyby nie jedna z największych wad gry – schematyczny system walki. Zwykłe ciosy wyprowadzamy tak na dobrą sprawę za pomocą dwóch przycisków – kwadratu i trójkąta. I one w zasadzie wystarczą, by tworzyć zabójcze combosy. Problem jednak w tym, że każdy wojownik posiada taki sam ich zestaw. Czasem są one nieco inaczej prezentowane, ale grając różnymi bohaterami miałem wrażenie, że walczę w zasadzie tą samą postacią, której zmieniono jedynie tekstury.

Nie lepiej sytuacja wygląda w przypadku wspomnianych akapit wyżej ataków energetycznych. Wykonanie ich jest dziecinnie proste – by posłać falę uderzeniową wystarczy skierować prawy drążek pada w wybranym kierunku, w którym dany atak jest przypisany. Przed każdym pojedynkiem możemy dobrać dowolny zestaw ciosów wykorzystujących KI. Mając w pamięci anime, nie sądziłem, że wyprowadzanie ciosów energetycznych będzie takie łatwe.

Ciekawostką jest Raging Soul, stan w który możemy wprowadzić sterowanego wojownika po naładowaniu w pełni paska energii i wciśnięciu R1. Wówczas zwiększają się obrażenia zadawane za pomocą standardowych ciosów. Nie możemy jednak wtedy wyprowadzać ataków energetycznych i transformować się, dlatego też osobiście z Raging Soul korzystałem rzadko. Szczególnie, że tak na dobrą sprawę wzrost siły zwykłych ciosów nie jest odczuwalny.

Tryb dla jednego gracza, czyli gdzie jest fabuła?!

Głównym trybem rozgrywki jest Galaxy Mode. Składa się on z niepowiązanych ze sobą walk i wyzwań. Niekiedy musimy po prostu pokonać przeciwnika, zaś w innym przypadku naszym zadaniem jest położenie na deski jak największej liczby wrogów w określonym czasie, czy zadanie im jak największej liczby obrażeń. Tych swego rodzaju „misji” jest kilkadziesiąt – każdy z dostępnych w grze wojowników dysponuje własnym zestawem wyzwań. Nowe odblokowujemy wraz z wykonywaniem kolejnych zadań. Niektórym może przeszkadzać fakt, że każde z tych „misji” ma odgórnie ustalony poziom trudności, którego nie można zmienić.

Nie wiem, jaki był zamysł twórców, ale rezygnacja z trybu fabularnego nie była chyba zbyt dobrym pomysłem. Rozumiem, że większość fanów Dragon Balla – tak jak ja – zna historię Goku i spółki niemal na pamięć, ale co z tego? Grając lubię mieć przed sobą jakiś konkretny cel, mieć świadomość, że kolejne starcia popchną fabułę do przodu. Tymczasem Galaxy Mode jest niczym innym, jak pakietem chaotycznie umieszczonych wyzwań, których wypełnianie szybko się nudzi.

Drugim z trybów rozgrywki dostępnym w kampanii dla pojedynczego gracza jest Battle Zone. Gracze podbijają w nim konkretne strefy pokonując ich strażników oraz głównego bossa.

Zdecydowanie najciekawszym wariantem rozgrywki w „singlu” jest turniej Tenkaichi Budokai. Mamy do wyboru jego dwie wersje – „zwykłe” zawody oraz Cell Game, czyli turniej przygotowany przez jednego z największych wrogów Goku, Cella. W obu przypadkach w rozgrywkach może wziąć do szesnastu wojowników. Nic nie stoi także na przeszkodzie, by dostosować zasady zawodów do własnych potrzeb – możemy chociażby ustalić, że przegrywa ten, kto wypadnie poza ring. Jeśli macie w pamięci pojedynki turniejowe z anime, poczujecie się jak w domu – ich klimat został oddany świetnie. Mamy tu nawet przed każdą walką komentarz prowadzącego.

Starcia są szczególnie interesujące, jeśli odwzorujemy zasady turniejowe znane z serialu, gdzie wypadnięcie poza matę oznaczało przegraną. Wówczas trzeba nie tylko liczyć się z utratą zdrowia, ale starać się, aby jeden celny cios nie posłał nas poza ring, co – jeśli nie wciśniemy odpowiedniej kombinacji przycisków – może się zdarzyć. Oczywiście my również możemy wyrzucić przeciwnika poza arenę, jednocześnie przed czasem rozstrzygając pojedynek.

W trybie dla pojedynczego gracza można również wziąć udział w zwykłym pojedynku (z AI lub z kolegą przy jednej konsoli), w „singlu” znajdziemy także samouczek oraz tryb treningu.

Sam single-player jest rajem dla miłośników odblokowywania wszelkiej maści bonusów – po każdej walce niemal zawsze otrzymujemy dostęp do nowych rzeczy: postaci, obrazków, czy dźwięków.

Miłym dodatkiem jest umieszczenie na płycie z grą odcinka specjalnego Dragon Balla, Plan to Eradicate the Super Saiyans. Początkowo epizod ukazał się w Japonii w 1993 roku. Wersja przygotowana z myślą o Raging Blast 2 jest edycją odświeżoną, nakręconą przy wykorzystaniu nowoczesnych technik animacji. Jest to także pierwszy raz, kiedy odcinek ten trafił do Europy i Stanów Zjednoczonych. Obejrzeć go warto nie tylko ze względu na dodatkową porcję Dragon Balla – jeśli zobaczymy go w całości, odblokujemy nową postać – głównego „złego” epizodu, Hatchiyacka.

Tryb wieloosobowy, czyli koniec z nudą

O ile pojedynki w „singlu” z czasem nużą, o tyle znacznie ciekawiej robi się w multi – nie od dziś wiadomo, że walka z żywym przeciwnikiem budzi emocje. Choć system walki nadal jest schematyczny, to starcie z rywalem z krwi i kości jest już sporym wyzwaniem.

W Raging Blast 2 są trzy tryby sieciowe – zwykły pojedynek (rankingowy lub nie), walka z możliwością dostosowywania bohatera do własnych potrzeb oraz multiplayerowy turniej Tenkaichi Budokai. Podobnie, jak w kampanii dla pojedynczego gracza, najciekawszym jest ten ostatni wariant. Szczególnie, jeśli mamy zgraną paczkę znajomych, z którymi możemy rywalizować o tytuł Najlepszego pod Słońcem.

Wraz z pokonywaniem kolejnych przeciwników, gracze otrzymują punkty, które przekładają się na specjalne rangi, dzięki czemu możemy od razu zobaczyć, z jak dobrym rywalem mamy do czynienia. Interesujący jest fakt, że punkty możemy nie tylko zdobywać, ale także… tracić. Nasze konto uszczupla się, gdy przegrywamy starcia.

Oprawa audiowizualna, czyli to wygląda lepiej od anime!

Grafika to jeden z najlepszych elementów gry. W trakcie zabawy miałem wrażenie, że oglądam pojedynki wyjęte żywcem z anime. Na szczególną uwagę zasługują bardzo dobrze odwzorowane modele postaci, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę dostępnych w produkcji wojowników. Równie dobrze prezentują się ataki energetyczne, przynoszące na myśl najbardziej efektowne sceny z serialu. Ciekawostką jest również fakt, że stroje niektórych bohaterów po trafieniu falą uderzeniową ulegają zniszczeniu.

Niestety w oczy rzucają się powtarzalne animacje zwykłych ciosów oraz bardzo kiepskie, wręcz rozpikselowane, podłoża aren. Same miejscówki są stosunkowo małe i w niewielkim stopniu ulegają destrukcji. Lokacji w Raging Blast 2 jest wiele, a większość fanów od razu skojarzy je z danym wydarzeniem z mangi/anime – mamy arenę turnieju Tenkaichi Budokai, Cell Game, miasto West City, czy planetę Namek.

Co do oprawy audio, mam mieszane uczucia. O ile wszelkie dźwięki i odgłosy walki są w porządku (jest japoński dubbing!), o tyle gorzej z samą ścieżką dźwiękową. Utworów jest mało i tak naprawdę rzadko kiedy wpadają w ucho, choć czasem da się usłyszeć fragmenty znane z serialu. Szczególnie spodobał mi się kawałek odtwarzany, gdy kierowany przez nas wojownik wchodzi w tryb Raging Soul. Na uwagę zasługuje także bardzo dobrze wykonane intro gry, które można oglądać niemal w nieskończoność.

Podsumowanie

Dragon Ball: Raging Blast 2 to gra przede wszystkim dla fanów – pozostali powinni rozejrzeć się za innymi, mniej schematycznymi bijatykami. Zresztą, sami miłośnicy Goku i reszty nie powinni kupować produkcji w ciemno, szczególnie jeśli posiadają poprzednią część serii i nie są zainteresowani nowymi postaciami, a cenią sobie tryb fabularny.

Najnowsza produkcja Namco Bandai nie jest grą złą. Pomimo wielu wad, schematyczności systemu walki oraz wkradającej się z czasem do rozgrywki nudzie, dobrze bawiłem się tłukąc Saiyaninami Freezę, Cella i całą ferajnę. Dragon Ball: Raging Blast 2 jest idealne w mniejszych, 20-minutowych dawkach, kiedy masz ochotę się po prostu zrelaksować i nie myśleć o niczym.

Ocena: 7.0

Plusy:

  • Niezła oprawa wizualna
  • Tryb Tenkaichi Budokai
  • Wciągający multiplayer
  • 90 postaci znanych z mangi/anime
  • Odcinek specjalny Dragon Ball: Plan to Eradicate the Super Saiyans.
  • Minusy:

  • Schematyczny system walki
  • Chaotyczny tryb Galaxy Mode
  • Brak jakiejkolwiek fabuły
  • Z czasem – wkradająca się nuda
  • Tylko dla fanów.
  • 21 odpowiedzi do “Recenzja – Dragon Ball: Raging Blast 2”

    1. Jestem wielkim fanem Dragon Balla. Wielokrotnie obejrzałem anime, dziesiątki razy przeczytałem także wszystkie 42 tomy mangi. Jednak nawet najzagorzalszy fan nie może przymknąć oka na niedociągnięcia, co udowadnia najnowsza gra oparta na przygodach Goku i reszty – Dragon Ball: Raging Blast 2.

    2. Ehh … zeruja na marce z dziecinstwa

    3. Ale to boli 🙁 . Szkoda, szkoda… może jak wyjdzie nowa część na DS-a, to będzie cokolwiek warta. Poza tym: na pewno nie za TAKĄ cenę.

    4. „Niezła oprawa wizualna” LOL? Takie Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 2 jest o wiele ładniejsze, a grafika(tego DB) wg. mnie przypomina bardziej poprzednią generacje….

    5. może troszeczkę przesadzam, ale nie wiem czy ta gra zasługuje żeby w plusach miała grafikę… brzydjka nie jest, no ale piękna też nie

    6. Berlin – fakt, jakoś tak wychodzi, że DB na konsole przenośne jest lepsze od bijatyk na duże konsole (ach, ta trylogia Legacy of Goku na GBA). Zresztą, Raging Blast 2 nie jest aż do końca tak kiepską grą – jak napisałem, w małych dawkach ujdzie, jako przerwa od kolejnych FPS-ów itd. NoNamePL – grafika w tym DB to jeden z jaśniejszych elementów gry. Zauważ też, że nie napisałem 'piękna’, czy 'olśniewająca’ grafika, ale 'niezła’. 🙂

    7. gdybym miał xboxa360 lub ps3 to ym sobei zagral ale nie mam

    8. Nigdy chyba nie pojmę sukcesu DB – oglądałem i nigdy nie podobało mi się tak jak np. Pokemony ( xD ) Ni to ciekawe było ni to fajne. A ludzie to uwielbiali…

    9. No niby DB to tylko walki i 5odcinkowe dialogi podczas walki xD , ale zawsze mi się podobało teraz nie oglądam bo internet eh… nie za szybki .

    10. Ludzie, zna ktoś tytuł tej pieśni co leci w tle ??|Jest przekozak !!!!

    11. Logicznym, według mnie, posunięciem byłoby stworzenie opcji, w której uczestniczylibyśmy w walkach znanych z filmów pełnometrażowych. W końcu nowe postacie to w 99% wojownicy znani z dużego ekranu. Co za problem odwzorować w grze wszystkie walki Coolera z Goku i resztą jego paczki, które odbył w filmie? I tak postąpić z każdą inną nową postacią. Jak widać, twórcy na to nie wpadli, tylko stworzyli jakąś pseudo opcję z beznadziejnym Galaxy Mode. Może dla odmiany redakcja zrecenzuje Naruto Shippuden: UNS2? 😉

    12. Tak się składa, że posiadam wszystkie trzy części Dragon Balla na next geny i dosyć dużo się w nie wszystkie nagrałem. Z części na część twórcy robią coraz to lepsze gry. Jest postęp, ale niestety o wiele za mały. Uważam, że Raging Blast 2 powinno być POD KAŻDYM względem lepsze od swojej poprzedniczki. A w ogólnym rozrachunku lepsza jest jedynie rozgrywka (bieda jeśli chodzi o combosy – owszem – ale i tak widać duży postęp względem DB:RB) i ilość postaci razem z dostępnymi arenami. Pod wieloma względami…

    13. … gra ta cofnęła się w rozwoju. Tworzenie „ulepszeń” do postaci było O NIEBO lepsze w poprzedniej części, teraz tylko przeszkadza i irytuje, nie jest tak intuicyjne, łatwe, lekkie i przyjemne jak wcześniej. I ono nie jest „inne”… one jest po prostu GORSZE. Jeśli mówimy o grafice to szczerze powiedziawszy bardziej podobała mi się grafika „jedynki”. Była bardziej komiksowa, lepiej wprowadzała odbiorców w klimat anime. Ale jednak największym krokiem wstecz jest nieszczęsny Galaxy Mode. W DB:RB każdy…

    14. … osobny etap posiadał własną narrację, scenę wprowadzającą i kończącą walkę, a wszystko to było adekwatne do obecnego rozwoju wydarzeń w anime. Mało tego, w Burst Limicie było jeszcze lepiej albowiem „scenki” zdarzały się również i w środku walki, a niekiedy wprowadzały nowe utrudnienia jak nagłą regenerację życia przeciwnika. W Raging Blast 2 tego nie ma. Szczerze powiedziawszy w Raging Blast 2 nie ma ŻADNEJ fabuły, ŻADNEJ narracji, a „wejściówki i wyjściówki” to w kółko powtarzane te same kwestie…

    15. … postaci. To bardzo smutne, że tak ważny element bijatyki na podstawie anime czyli jednak FABUŁA, została całkowicie pominięta. Ja rozumiem, że w bijatyce chodzi o emocje, o walkę… pod tym względem akurat RB2 mogę pochwalić, bo w żadną bijatykę nie gra mi się tak dobrze jak w RB2 w walce 5 vs 5 z kumplem siedzącym obok. Ale jednak fabuła poprzedniej części dawała wiele frajdy. Szczerze powiedziawszy najbardziej liczyłem na to, że w sequelu znajdę coś co zachwyciło mnie już w pierwszej części…

    16. … a mianowicie tryb „What-if-stories”. Z narracją i dialogami… Anime już widziałem, a więc bardzo przyjemnie było mi odkrywać „coś innego” czym tryb ten był. Ale w DB:RB2 poszedł w odstawkę… jak wiele, wiele dobrych rzeczy, które widzieliśmy w jedynce, a których nie zobaczyliśmy już w dwójce. Smutne, oj smutne, że twórcy idą małymi kroczkami do przodu, żeby zaraz zrobić jeden wielki skok w tył.

    17. @Axses321 – wydaje mi się, że to z kilku powodów. Po pierwsze, pokemony były o wiele bardziej cukierkowe i takie tam, przez co się podobały dzieciakom. Po drugie Dragon Ball był w miarę brutalny, i jak rodzice zobaczyli, że jeden drugiemu daje w mordę, i leje się jucha to też zaczynali swoje działania. Do tego doszło jeszcze to, że oba anime były puszczane w mniej więcej tym samym czasie, przez co więcej osób z powodu cukierkowatości albo zakazu rodziców na brutalne bajki chciało/musiało oglądać pokemony.

    18. A ja mam wszystkie odcinki na płytach tzn. DB1, DB-Z i DB-GT. W te wakacje obejrzałem Z i GT bo DB1 to już oglądałem 2 razy. Co do gry szkoda że nie ma trybu fabularnego. A pozatym nie przepadam za takiego typu grami. Wole gry rpg jak np DBZ Legacy of Goku na Gameboya.

    19. Gra sądzą po recenzji i po trailerze gra super jak wyjdzie to se ją zakupie!!|YEs!1

    20. Przecież ta gra wyszła w listopadzie 2010

    21. Nie polecam tej gry…. to słabsza wersja DBZ: BT3 na ps2….

    Dodaj komentarz