Mass Effect: Andromeda – Już graliśmy! [zapowiedź cdaction.pl]
![Mass Effect: Andromeda – Już graliśmy! [zapowiedź cdaction.pl]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/20/a3fb4407-90c1-453e-aaee-05527b4f11f1.jpeg)
BioWare do konstrukcji naszego bliskiego otoczenia podszedł jednak bardzo ostrożnie, wręcz asekurancko. Zamiast Cytadeli mamy Nexus – wielką stację o podobnej funkcji, tyle że w armadzie Inicjatywy Andromeda. Na czele wyprawy stoi nie Widmo, lecz Pionier. Też człowiek (choć – zgodnie z tradycją – wystąpią też Pionierzy innych ras), też nadzieja ludzkości, też żołnierz nad żołnierzami. Normandię zastępuje bliźniaczo podobny okręt Tempest, a gdyby nie towarzysząca nam turianka Vetra Nyx, to i załoga wyglądałaby dość podobnie. Ot, przeniesienie starych mebli do nowego lokum.
Trochę się zawiodłem brakiem szaleństwa w zrywaniu z tradycją, choć znam zerową skłonność EA do ryzyka. Nie pomogły dwie nowe, ale jakby znajome rasy – ani angara (przypominający wyglądem twi’leków, gungan i draenei), ani zakapiorowate mięso armatnie w postaci gethów kettów. Robią słabe pierwsze wrażenie, ale nie zrażajmy się, bo mogą przecież zyskać przy bliższym poznaniu.
No właśnie. Musiałbym być Crossem, gdybym po kilku godzinach w Andromedzie nie miał ochoty na więcej. Szersze otwarcie świata – udało się połączyć to, co dobre w DA: Inkwizycji i pierwszym Mass Effekcie – daje szansę na to, że znane rasy, style i zwyczaje zbyt szybko się nie przeżrą, bo nie było dotąd okazji do pokazania przestrzeni w takiej skali. Eksploracja z dwóch fundamentalnych powodów wygląda lekko, płynnie i przyjemnie. Tak zamknięte huby, jak i otwarte scenerie świetnie wyglądają (to nie No Man’s Sky, tu wszystko stworzono ręcznie), a piorunami lub skwarem podkręcają wrażenie obcości i nieprzyjazności otoczenia. Zabolała mnie jedynie sytuacja ze sztuczną ścianą zwaną „wychodzisz poza teren misji!”, kiedy dobiegłem do budynku, w którym – jak się okazało – spawnowali się wrogowie i gdzie prawie zatłukłem dość potężnego żołnierza kettów. Oby podobnych zgrzytów było w grze jak najmniej.
W zestawie z porządnym projektem lokacji otrzymujemy dobrze rozwiązaną mechanikę. No, może z małym wyjątkiem animacji przelatywania między planetami i układami. Zadania poboczne pojawiają się ukradkiem w prawym górnym rogu ekranu i nie rozpraszają, zaś potrzebne do craftingu zasoby da się zbierać bez wysiadania z postrachu szos i pustkowi – Nomada. Wygląda na to, że na górniczej harówie nie zmarnujemy aż tyle czasu co Inkwizytor z Thedas. Zasoby spożytkujemy oczywiście, wytwarzając ekwipunek i ulepszając go, co w połączeniu ze swobodą w rozwoju postaci sprawi, że kształtowanie idealnego Pioniera w trakcie rozgrywki nie będzie sztucznie ograniczone.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
W przypadku głównego bohatera podział na klasy trafił do śmieci. Do dyspozycji mamy całą gamę przeciwstawnych wcześniej umiejętności, a do odrobiny rozwagi w tym szaleństwie – oprócz ograniczonej liczby punktów rozwoju, rzecz jasna – zmusi nas jedynie limit dostępnych pod ręką zdolności aktywnych. Te ostatnie mamy do dyspozycji trzy, a ich zestawienie zależy od naszego widzimisię opartego na potrzebach i ulubionym stylu gry. Ponadto oprócz poziomu zaawansowania każda umiejętność ma osobne sześciostopniowe drzewko rozwoju, w którym od czwartego poziomu trzeba wybierać jedno z dwóch możliwych ulepszeń. Choć nasi kompani mogą dysponować jedynie kilkoma skillami – ich walka klas nie ominęła – połączenie craftingu i personalizacji Pioniera daje spore pole manewru bez ryzyka, że po 10 godzinach walka żołnierzem nam się jednak nie spodoba i zabawę trzeba będzie zaczynać od nowa.
Skoro o walce mowa – tu też czuć lekki powiew świeżości za sprawą osłon i pola walki w ogóle. Jetpack pozwala na powolne opadanie i ostrzał osłoniętego wroga z góry, ale i nas serwuje przeciwnikom na widelcu. Odrzut na plecach daje nam też możliwość szybkich, kilkumetrowych susów po ziemi. Mobilność może mieć także znaczenie w połączeniu ze zniszczalnymi osłonami, które – jak zapewnił nas producent – rozbijane z głową mogą mieć duży udział przy opracowywaniu zwycięskich taktyk na wyższych poziomach trudności. W sumie mamy więc sporo zagrań do wypróbowania, a na dodatek dotąd nie doświadczyliśmy w serii tak lekkiej i responsywnej walki.
Szkoda, że osiągnięty w rozgrywce dynamizm nie cechuje narracji, a dokładniej dialogów. Obiecywany system wiarygodnych kwestii opartych na tonach głosu (emocjonalnym, logicznym, profesjonalnym i swobodnym) tak naprawdę jest znanym z Dragon Age’a II układem zdań i ikon. Co więcej, przed wygłoszeniem kwestii mogącej mieć istotne znaczenie, gra dba o to, byśmy przypadkiem tego faktu nie przeoczyli. Już w pierwszym Dragon Age’u prowadzone w określony sposób dialogi zawierały ukryte decyzje, których wagę poznawaliśmy dużo później – tym mocniej oddziaływały, im mniej wyraźnie wskazywała je gra. Brakuje mi też sztywno ograniczonego czasu na odpowiedź, na czym cierpi reżyseria – szczególnie gdy po wybraniu opcji dialogowej postacie zaczynają się ruszać. Sceny, w których dwie osoby wgapiają się w siebie przez wieczność, a po jednym kliknięciu wstają i zaczynają szybko maszerować, żywo dyskutując, wyglądają po prostu komicznie.
Przed Andromedą stoi niby nie tak trudne zadanie – zmazać grzechy popełnione przez BioWare w potwornie niespójnej Inkwizycji i dobrze rozgrzać turbiny serii po widowiskowo, ale mało finezyjnie zakończonym Mass Effekcie 3. Choć w paru miejscach coś mocno trzeszczy i nie zapowiada się nam produkcja doskonała, niektóre klopsy udało się wyeliminować, a to można już uznać za niezły start.
Czytaj dalej
54 odpowiedzi do “Mass Effect: Andromeda – Już graliśmy! [zapowiedź cdaction.pl]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Wiedzialem, ze sie ludzie do czegos musza przyczepic. Nawet jakby bylaby to gra idealna weclug autora, to i tak by na cos narzekano :)|Wyvlad to kwestia gustu, aczkolwiek mnie tez wyglad bohaterki srednio sie podoba.|Z wystawianiem opini wstrzymam sie do czasu az bede mogl zagrac, ale na ten moment wyglada calkiem w porzadku, ale czas pokaze.
@Smuggler a jest szansa, że recenzję w CDA wysmarujesz właśnie ty? Proszę nie dawajcie tej gry Crossowi..
Oczywiście wszyscy pragną usłyszeć zdanie o nowym ME największego fana serii w redakcji. Jakakolwiek bardziej krytyczna opinia jest niedopuszczalna!
Generalnie wszystko wygląda spoko, ale faktycznie coś graficy mają problem z modelowaniem kobiecych twarzy.