Grać po ciemku – przegląd horrorów
Resident Evil HD Remaster
Zagrasz na: PC, PS3, X360, PS4, XBO
Nie bez przyczyny zaczynam od tego tytułu. Choć pierwsze kroki w gatunku survivali poczynił stareńki Alone in the Dark, dość nieporadne były to próby. Solidne fundamenty wylał dopiero Capcom w pierwszym Residencie, wprowadzając rozwiązania, z których skwapliwie korzystała konkurencja w kolejnych latach. Dziś Resident Evil może się wydać niegrywalną ramotą, nie dość że brzydką, to jeszcze siermiężną. Pierwszy problem rozwiązuje omawiany remaster, który bierze na tapet odświeżoną edycję z GameCube’a z 2002 roku (a nie oryginał z 1996), podbija rozdzielczość, dodaje kilka wizualnych fajerwerków, zdejmuje limit 30 fps-ów w przypadku wersji PC i generalnie sprawia, że na „starego” Resa naprawdę przyjemnie się patrzy. Pozostaje rozgrywka, który w swej mocno archaicznej i skostniałej formule faktycznie może się wydać nieprzystępna (sztywna kamera, zapisywanie stanu gry tylko w określonych miejscach i ograniczony ekwipunek to główne grzechy wczesnych odsłon cyklu), ale w tym akurat przypadku warto zapomnieć o przyzwyczajeniach, by na własnej skórze przekonać się, o co tyle krzyku. Pierwsza wizyta w posiadłości na obrzeżach Raccoon City to niezapomniane przeżycie i początek najdłuższej, a zarazem najbardziej rozpoznawalnej sagi w historii gatunku.

Silent Hill HD Collection
Zagrasz na: PS3, X360, XBO
Pisząc o horrorach, nie sposób pominąć Ciche Wzgórze, dziś jednak miejsce to wydaje się zapomniane, a nieśmiałe próby odświeżenia marki (jak choćby SH: Downpour) przechodzą bez większego echa. Co więc ma począć gracz złakniony klasycznych odsłon, skoro darmo ich szukać w oficjalnych sklepach? Jest na szczęście wyjątek – Silent Hill HD Collection to druga i trzecia część sagi w odświeżonych wersjach, a dzięki kompatybilności wstecznej można je odpalić nawet na Xboksie One. Choć od premiery trochę lat minęło, produkcje te niewiele straciły ze swej pierwotnej magii. Nie bez przyczyny „dwójkę” uznaje się za jeden z najwybitniejszych horrorów w dziejach. Przygoda Jamesa Sunderlanda to ponura wyprawa w głąb jego psychiki i zapomnianych grzechów przeszłości – jako miasto i czająca się na jego ulicach groza manifestuje się to, co ukryte w duszy bohatera. To gra nie tylko straszna, ale i smutna, która wypali w twoim umyśle paskudną, jątrzącą się ranę. Perypetie Heather w trzeciej odsłonie są już bardziej dosłowne, przynajmniej patrząc przez pryzmat fabuły, ale zgrabnie nawiązują do tragicznej historii Harry’ego Masona z części pierwszej, tworząc zamkniętą całość. Na dokładkę twórcy mamią nowymi pomysłami i przedstawiają upiorną mieścinę z nieco innej perspektywy. Zestaw obowiązkowy dla każdego fana cyfrowej grozy.

Amnesia: Mroczny obłęd
Zagrasz na: PC, PS4, XBO
Spece z Frictional Games zainwestowali w Amnesię nie tylko dotychczasowe doświadczenie, ale i wszystkie zebrane oszczędności, ocierając się w pewnym momencie o widmo bankructwa. Ryzyko jednak opłaciło się z nawiązką, owocując jedną z najbardziej przerażających gier w dziejach i napełniając kabzy twórców zasłużonym grosiwem. Amnesia to gra bliska ideału, i to z kilku powodów. Ma genialnie zaprojektowanych przeciwników, o których w zasadzie nic nie wiesz, wrzuca cię do przerażającego i odpychającego miejsca (starego pruskiego zamczyska), doskonale realizuje ideę „gry o uciekaniu”, w której dźwięk odgrywa kluczową rolę. Co najważniejsze – jak mało która zakręci twoją wyobraźnią, by ta dopatrywała się w mroku najbardziej przerażających rzeczy, również tych, których w rzeczywistości tam nie ma. Twórcy zdają sobie sprawę z tego, że strach jest w głowie odbiorcy, trzeba jedynie pomóc wydobyć go na zewnątrz, mamiąc zmysły odpowiednimi bodźcami. W budowaniu tak ciężkiego klimatu pomagają doskonale skrojone mechanizmy rozgrywki, w tym system narastającego obłędu bohatera i związana z nim konieczność nieustannego lawirowania pomiędzy światłem a ciemnością. Cała reszta, jak zagadki i zaawansowany system fizyczny, to już przyjemne dodatki.

Soma
Zagrasz na: PC, PS4, XBO
Po komercyjnym sukcesie Amnesii Szwedzi z Frictional Games poszli za ciosem i rzucili się na głęboką wodę, tworząc najbardziej ambitny projekt w swym portfolio. Soma rozkłada akcenty inaczej niż Amnesia i stawia przede wszystkim na opowieść, co nie znaczy, że nie potrafi przerazić. Strach ma tu jednak nieco inne, bardziej metaforyczne oblicze. Najpierw gra sprawi, że poczujesz się kompletnie odizolowany, bez jakichkolwiek szans na ratunek, a później przejedzie po tobie fabularny walec, zasiewając w głowie szereg pytań i dołujących odpowiedzi. To wszystko zasługa pogrążonych w wiecznym mroku oceanicznych głębin oraz samej historii, która poraża na zupełnie innej płaszczyźnie. Po nieco sennym i zaskakująco banalnym prologu lądujesz w tajnym ośrodku badawczym na dnie oceanu. Podczas odkrywania kolejnych sektorów stacji, nieudanych prób nawiązania kontaktu i pierwszych spotkań z niegościnnym „personelem” obiektu cały czas tkwi ci w głowie zagwozdka, jak u licha się tam znalazłeś. Odkrycie prawdy na temat tożsamości bohatera i wynikających z niej konsekwencji to jeden z najbardziej dojmujących momentów w grach wideo.

Outlast
Zagrasz na: PC, PS4, XBO, Switchu
Tytuł pod wieloma względami banalny, bo zbudowany na przewidywalnych założeniach. Banalne jest tu w zasadzie wszystko – pretekstowa fabuła, sztampowe miejsce akcji (stary psychiatryk, w którym dzieją się podejrzane rzeczy), szablonowy bohater (dziennikarzyna z pomysłem na chwytliwy artykuł), a nawet oklepani przeciwnicy (czyli mieszkańcy wariatkowa, którzy przejęli kontrolę nad obiektem i hasają po okolicy jak naćpane zające). Jednak Red Barrels odrobiło zadanie domowe i idealnie wyważyło poszczególne składowe, dzięki czemu po przekroczeniu progu posiadłości ani przez moment nie poczujesz się bezpiecznie. Gdy zaś będziesz gnał na złamanie karku, szukając obłąkańczym wzrokiem kryjówki, uświadomisz sobie, że robisz to instynktownie, a nie dlatego, że wymaga tego scenariusz. Poczujesz oddech ścigającego cię psychola, mając świadomość, co cię czeka, gdy już dorwie cię w swe brudne łapska. Jeśli się skusisz na ten emocjonalny rollercoaster, to tylko wraz z dodatkiem Whistleblower, który jeszcze bardziej podkręca tempo rozgrywki oraz stopień wynaturzenia napotkanych świrów i serwuje takie makabreski, których długo nie zapomnisz. Szkoda tylko, że wydana jakiś czas temu kontynuacja, choć próbuje podążać tropem poprzedniczki, nie dysponuje już taką samą siłą rażenia.
CZYTAJ DALEJ NA DRUGIEJ STRONIE
The Evil Within
Zagrasz na: PC, PS3, X360, PS4, XBO
Człowiek stojący za sukcesem najważniejszych odsłon Residenta („jedynki” i równie przełomowej „czwórki”) długo kazał czekać na swe nowe dzieło, a przedpremierowe deklaracje i podkręcanie atmosfery przez samego Mikamiego nie wyszły grze na dobre. Ambitne dzieło japońskiego wizjonera pozostawia wiele do życzenia, niektóre rozwiązania gameplayowe mogą irytować (za bardzo tkwią w poprzedniej epoce, jakby Mikami przespał ostatnie lata), inne wydają się zwyczajnie głupie i niezrozumiałe, ale mimo oczywistych niedociągnięć nie sposób przejść obok The Evil Within obojętnie. Cóż w nim takiego niezwykłego? Świat, do którego trafiasz w skórze detektywa Sebastiana Castellanosa, to kompletny bigos, na pozór niezrozumiały, oniryczny, senny. W tym jednak tkwi jego siła, bo obrazy serwowane przez autorów to jazda bez trzymanki i szeroki wachlarz mocno zróżnicowanych, ale zawsze odpowiednio odpychających miejscówek. Za tym bogactwem kroczy równie nietuzinkowa menażeria do ubicia. Śmiem twierdzić, że tak wynaturzone indywidua mogły wyjść jedynie spod ręki Japończyka. Na szczególne uznanie zasługuje pozbawiony twarzy The Keeper, z którym starcie pisane jest pod dyktando uciekającego czasu, ale generalnie w tej obsadzie nie ma słabych zawodników. The Evil Within to gra trudna i wymagająca, ale też satysfakcjonująca i szalenie rozbudowana. Jeśli tylko przymkniesz oko na rozmaite głupotki, jest spora szansa, że pochłonie cię bez reszty.

Obcy: Izolacja
Zagrasz na: PC, PS3, X360, PS4, XBO
To zaskakujące, że tyle lat musieliśmy czekać na rasowy horror osadzony w świecie „Obcego”, tytuł, który czerpałby garściami z pierwszej, a nie drugiej odsłony filmowej sagi. W przeciwieństwie do „Aliens” Camerona, gdzie prym wiodły soczysta akcja i rozgrzane do czerwoności lufy, pierwszy „Obcy” był klimatyczną przebieżką po dusznych wnętrzach pogrążonego w ciemnościach frachtowca. W te same nuty uderza dzieło speców od strategii z The Creative Assembly. Co prawda zamiast Nostromo mamy ciasne korytarze stacji Sewastopol, a Ellen Ripley godnie zastępuje jej córka Amanda, cała reszta jednak się zgadza – ksenomorf nie jest przeciwnikiem, z którym da się podjąć wyrównaną walkę, pozostaje więc ucieczka i liczenie na łut szczęścia, gdy bestia krąży w okolicy, a ty skulony w kucki czaisz się pod jakimś biurkiem. Gra nie tylko dobrze brzmi i wygląda (całość ubrano w retro-futurystyczne szaty, które żywcem przeszczepiono z oryginalnego obrazu Scotta), ale też doskonale stopniuje napięcie. Cała kampania to fragmenty przysłowiowej ciszy przed burzą przeplatane zabawą w kotka i myszkę z przerażającym drapieżnikiem – i to właśnie te sekwencje błyszczą. Walka ze zbuntowanymi androidami, choć momentami równie emocjonująca, jest już tylko zgrabnym dodatkiem, który pozwala lepiej wczuć się w realia uniwersum.

Dead Space
Zagrasz na: PC, PS3, X360
Kosmos to w gruncie rzeczy paskudne miejsce. Zimne i nieprzyjazne. Wszędzie daleko, niemal wszystko może i chce cię zabić. Chyba żadna gra nie poradziła sobie ze zilustrowaniem tych oczywistości tak dobrze, jak pierwszy Dead Space. Zatopione w półmroku korytarze planetołamacza USG Ishimura to skrajnie odstręczająca miejscówka, a panoszące się na statku Nekromorfy to zbiór wyjątkowo odpychających kreatur, tak zręcznie zaprojektowanych i animowanych, że w każdej sekundzie rozgrywki będziesz miał świadomość, w jak głębokie szambo wdepnąłeś. Niejako przy okazji odkrywasz wątek związany z tajemniczym Markerem, głównym powodem całego zamieszania, ale to tylko zgrabne tło dla desperackiej, samotnej walki o przeżycie. Wiesz, że między tobą a domem jest tylko martwa, zimna przestrzeń i armia wynaturzonych maszkar. W kategorii horrorów stawiających na akcję pierwszy Dead Space jest bezkonkurencyjny. To zarazem dowód na to, że tytuł z dużym budżetem, uderzający w szeroką grupę odbiorców, nie musi być jednocześnie płytki, banalny i pozbawiony klimatu.

Until Dawn
Zagrasz na: PS4
Choć filmowe slashery rozgościły się w popkulturze już w latach 70-tych ubiegłego stulecia, gatunek ten nie miał szczęścia przy próbach przeszczepienia na grunt gier wideo. Oczywiście były mniej lub bardziej udane eksperymenty (ObsCure chociażby), ale dopiero ekipie Supermassive Games udało się połączyć ogień z wodą. Stworzyła grupę wiarygodnych bohaterów i nakreśliła historię, która – choć zgodnie z kanonem sztampowa do bólu – dobrze rozkłada poszczególne akcenty, oferuje kilka nieoczekiwanych fabularnych twistów, a jednocześnie trzyma napięcie do samego końca. Jak na standardy gatunku, Until Dawn jest w dodatku zaskakująco nieliniowe. Pod swoją komendą masz grupę młodych ludzi, którzy na własne życzenie lądują na kompletnym odludziu i w dużej mierze od ciebie zależy, kto dotrwa do upragnionego świtu. Rozgałęzień scenariusza jest sporo, możliwych wariantów zakończenia jeszcze więcej, co skłania do przechodzenia gry wielokrotnie i testowania alternatywnych rozwiązań. Co więcej, gra wygląda i brzmi obłędnie, a modele postaci to światowa czołówka. Nieźle, jak na projekt, który rodził się w ogromnych bólach (pierwotnie gra miała ukazać się jeszcze na PS3), a jego ostateczny kształt nie był pewny do samego końca.
Wartym wzmianki, choć zupełnie odmiennym doświadczeniem, jest Rush of Blood, czyli spin-off Until Dawn bardzo umownie nawiązujący do uniwersum. Coś, co wydawało się produkcją skleconą naprędce na potrzeby zbliżającej się premiery gogli VR, okazało się bardzo przyjemną strzelaniną na szynach. Dosłownie, bo zasiadasz w niej w wagoniku kolejki, który czasem zwalnia, zrzucając ci na kark rozmaite paskudztwa do ustrzelenia, a kiedy indziej pędzi niczym pozbawiony hamulców rollercoaster. Lekkostrawne, umiejętnie przyprawione danie i jedna z niewielu gier VR, które przy dłuższym obcowaniu nie wywołują u mnie dyskomfortu i nieprzyjemnych zawrotów głowy.

Resident Evil VII
Zagrasz na: PC, PS4, XBO, Switchu
Rozpocząłem od Residenta i chyba nie będzie zaskoczeniem, że nim zakończę. Najnowsza odsłona japońskiego tasiemca porwała się na rewolucję na miarę kultowej „czwórki”. Odejście od trzecioosobowych akcyjniaków i zwrot w stronę rasowych, pierwszoosobowych horrorów było tyleż ryzykownym, co obiecującym posunięciem. Na szczęście wszystkie tryby zazębiły się jak należy. To Resident najlepszy od lat, a zarazem inny niż wszystko, do czego seria przyzwyczajała nas przez ostatnią dekadę. Miast piętrzenia kolejnych absurdów wokół korporacji Umbrella i ich zgubnych eksperymentów, scenarzyści uciekają w zupełnie inne rejony. Nowa historia jest przez to dość kameralna, a jej akcja rozgrywa się w obrębie ponurego domostwa szalonej rodziny Bakerów, położonego gdzieś pośród bagien Luizjany. Trafiasz tam, ruszając tropem zaginionej żony, ale już na miejscu przekonasz się, że zagubiona połówka to najmniejszy z twoich problemów. Klimat jest duszny i mroczny jak sen grabarza, rozgrywka niespieszna, a groza czai się za każdym załomem korytarza. To totalne przeciwieństwo efekciarskiej, nastawionej na sprinterskie pojedynki i przeładowanej akcją „szóstki”. Powrót do korzeni w pełnym tego słowa znaczeniu. Szczególnie warta polecenia jest edycja na PS4, gdzie całą kampanię można zaliczyć z wykorzystaniem gogli VR. Wrażenia autentycznie niezapomniane, a dzięki klaustrofobicznym miejscówkom i skokowym ruchom kamery nawet dłuższe posiedzenia nie doprowadzają do mdłości.
Czytaj dalej
28 odpowiedzi do “Grać po ciemku – przegląd horrorów”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Od siebie dodam, że warto również zagrać w F.E.A.R. – a (jedynkę) oraz przede wszystkim w grę Alan Wake. Brak informacji o niej to zbrodnia 🙂
Największy strach wywołało u mnie Depression Quest. Warto.
Alien: Isolation. Dziękuję za uwagę. 🙂
Nie wiem jak pierwszy RE, ale niedawno grałem w część drugą i przyznam, że klimatu ta gra nie straciła. Jakby przymknąć oko, to wygląda jak pixel art :)|Polecam Blair Witch vol1 – Rustin Parr.
Dead Space! … aż się łezka w oku kręci zagrałbym jakiś remaster na nowe konsole
Siekierzaste zestawienie 😀
Sraloween to nie USA tylko Polska.
OMIJAJCIE Silent Hill HD Collection !!!!!! Jeżeli to jest odświeżenie to ja jestem Jan Chrzciciel, dużo łatwiej nazwać by to można downgradem graficznym w 720p z toną nowych bugów. Jeżeli naprawdę chcecie zagrać najlepszym wyborem jest kupienie kopi na PS2 i odpalenie jej na PCSX2 z widescreenchatem. Da to wynik w każdym calu lepszy od tego okropnego Silent Hill HD Collection. Alternatywą może być wersja PC-owa z wiadomego źródła wzbogacona o mody „Enhanced Edition” http:enhanced.townofsilenthill.com/SH2/
@kamil999666|Porównaj ceny używanych gier na PS2 z nówkami HD collection. Ja mam w planach właśnie kupno tej kolekcji głównie z tego powodu, że praktycznie w cenie samego SH3 na PS2 mam te gry na 360. Błędy na pewno da się przeżyć
To prawda alien izolacja ma klimat i potrafi straszyć.. amnesia dla mnie w ogóle nie była straszna, nie wiem jak soma… |Outlast jest ok ale też nie jest to starszne, bardziej w grach typu outlast i alien chodzi o to że straszą gdyż trzeba się ukrywać a presją wyjścia z ciasnego pomieszczenia jest klaustrofobiczna.. alien przeraża bo jest nieobliczalny i ta świetna muzyka
@seraf5 – Choćby i były 10x droższe i tak się opłaca, biedny głupcze, nie wiesz na co się piszesz. Ta kolekcja ma tyle wspólnego z wychwalaną atmosferą oryginału co maluch z bolidem formuły jeden.
Cytując Johna Linnemana, który to przygotował odcinek Digital Fundary Reto poświęcony grze, „In 2012 konami released one of the most infamously terrible conversion of all time Silent Hill HD Collection” potrzebujesz więcej zachęty? Od 15 minuty zaczyna się „analiza” wydania hd collection. https:www.youtube.com/watch?v=nna2yt1c9gI&t=839s Polecam obejrzeć całość, chociaż wiadomo że momenty poświęcone wersji PC-owej i emulacji są już dość nieaktualne po tych 2 latach.
Pamiętaj jeszcze że zamierzasz się na wersję z x360 która nie dostała nawet patcha który jest obecny w wersji tetowanej na materiale. Więc będzie jeszcze gorzej niż mdłe, rozmyte, wypełnione bugami, pozbawione niemal ikonicznej mgły, z niskiej jakości dźwiękiem i filmikami i działające średnio w 20 ramkach wydanie z ps3.
Właśnie ogrywam Alana Wake’a i polecam, tak samo Obcego Izolację i nikt nie wspomniał również o The Suffering a warto.
Zieeew, wszystkie te komputerowe horrory miękną przy Half-Life. Może to ja, a może to kwestia tego, że gra nie stara się usilnie być horrorem…@Victarion Racja, u nas chyba Dziady bardziej pasują czy coś…
Tylko nie Alien isolation. Aaargh…
Polecam stare call of cthulhu i penumbrę
Nie gram w 'uciekanki’ bo są głupie wg mnie. W resztę grałem. Zostaje Until Dawn, ale nie mam konsoli i Alien który czeka już chyba trzeci rok na zainstalowanie.
@Kian Jeśli dwójka Ci się podobała to polecam remake jedynki. @asasyn12334 Po co Ci remaster tak dobrze wyglądającej gry? Jak chcesz lepszej grafiki to zagraj w zmaksowaną wersję PC. @zadymek Zamiel w Clive Barkers Undying (acz końcówka to za duża zadyma – taki urok starych gier) albo System Shocka 2 zatem. @AgnieszkaWojak Polecam jedynkę The Suffering. @ Dijkstra2013 Jak F.E.A.R. (z dodatkiem Extraction Point oczywiście) to i Condemned: Criminal Origins.
A tam, Sillent Bill drogie. Odkąd marzy mi się oryginalny egzemplarz Rule of Rose, to Sillent Hill 2 i inne takie to dla mnie tanizna. 🙂 A skoro mam okazję, to jeszcze raz przypomnę – Depression Quest to dla mnie najbardziej przerażająca gra i naprawdę warto jej doświadczyć.
@CzlowiekKukurydza W Undying dawno „zamieliłem”, do SS2 się przymierzam, przymierzam, i coś czasu brak, ale again, nie leżą mi gry, które usilnie starają się być straszne. Przy okazji? Spoko. Jako danie główne…chyba odporny jestem.
2zadymek SS2 raczej nie próbuje być straszny, powiedziałbym, że ma dość specyficzny klimat. Ja też nie gram w gry które są wowwowomegastraszne, a rozgrywka sprowadza się tylko do uciekania po sznurku i zbierania baterii do ajfona. SS2 straszy 'przy okazji’ (tak samo ja kto robi, np. Half-Life 2 czy FEAR), a na siłę atakuje jump scare’ami za każdym rogiem.
Resident Evil HD Remaster pamiętam jak na początku ograłem za pomocą emulatora Nintendo Gamecube najlepsza odsłona w serii nawiedzona rezydencja po prostu klimat po czasie wróciłem do edycji HD jak zawitała oficjalnie na Pc i praktycznie się nie zestarzała wciąż wciąga i bawi, Silent Hill HD Collection mogło wyjść dużo lepiej zdania fanów są podzielone jednym się podoba drugim nie ale nakład prac w tej edycji mógł być większy w Amnesia nie grałem chociaż kumpel chwalił, że to dobry horrorek.
@CzlowiekKukurydza Kłóciłbym się czy HL2 w ogóle straszy. W kontynuacji seria zrobiła ostry zwrot z thrillera w stronę taniego „syfy” ;)|Co do First Encounter Assault Recon…wtf? Przeca to czysty try hard z jump scare-ami (TM), mrocznymi wizjami (TM) i resztą „straszaków”.
@zadymek Polecam więc Clive Barkers Undying. Gra wgniata już swoim menu głównym.
@zadymek Czy ja wiem czy to taki try hard z tego FEARa? Jump scare’ów na całą grę masz może z 4 – 5. wizji (pomijając zakończenie) jeszcze mniej. Wg mnie bardziej trzymają w napięciu tudzież budują uczucie niepewności te wszystkie wyludnione lokacja gdzie tylko sobie chodzisz i odsłuchujesz nagrania z automatycznych sekretarek, a nie duchy klepiące Cię po tyłku gdy schodzisz po drabinie (TM). Try hard to The Evil Within 2.
@Debosy masz na myśli ten|https:youtu.be/RxDHfKQsd00|Undying? 😉
Polecam jeszcze Lethe Episode One – podobne do amnesii tylko z lepszą grafiką.